i przyszły mi do głowy różne wiersze np Broniewskiego "Bagnet na broń", czy Tuwima - "absztyfikanci grubej berty..."
To mowa nienawiści.
Usuwać z obiegu?
Lem pisał o garbusach, ślepych i tak dalej... wg dzisiejszych standardów - usuwać.
W to mnie nie mieszajcie
. Po pierwsze wiadomo, że pisarzom, poetom itp. z zasady wolno więcej (a jak jakaś władza tego nie rozumiała, to tylko się ośmieszała). Po drugie - bez sensu jest oceniać tekst sprzed dekad, czy wieków wedle obecnych standardów. Po trzecie - jak już się b. chce można zastosować patent sprawdzony w w ustroju minionym (i działający na zasadzie puszczania oka, że
bezalkoholowe), zawsze to zabawne:
"Przedmowy i posłowia były zawsze. Początkowo jednak nie wadziło mi to zbytnio, a nawet dostarczało licznych powodów do gromkiego śmiechu. Tacy bowiem znawcy przedmiotu jak Parnow czy Rewicz omawiali w przedmowach zawarte w danym zbiorku opowiadania, po czym zachwycali się sposobem, w jaki dany Bradbury, Simak czy Sheckley krytykują gnijący i zmierzający ku zagładzie kapitalizm. Slogany o ksenofobii, rasiźmie, reakcyjnych siłach i monopolach powtarzały się w każdej przedmowie. Obowiązkowe były też słowa takie jak "dekadencja", "burżuazja","wyzysk" czy "soldateska". Do moich ulubionych należał często używany zwrot "pentagonizacja nauki". Nie mniej ucieszne były enuncjacje o tym, jak to w takiej Ameryce niszczy się ludzkie osobowości, jak to manipulowany Amerykanin staje się zerem, bezwolnym trybem w bezdusznej machinie kapitalizmu. Amerykaninowi, informowały przedmowy, odebrano już całą ludzką godność - ma on już wyłącznie dolary. Dużo dolarów. Czytając takie figle uszyma duszy mojej słyszałem pełne współczucia westchnienia adresatów przedmów, radzieckich czytelników, którym dolarowe jarzmo nie zagrażało, a swej indywidualności, godności i swobody wyboru mogli do woli zażywać, w pierwszej z brzegu długiej na wiorstę kolejce po chleb, masło lub polską pastę do zębów. Albo w długiej na trzy wiorsty kolejce po paszport.
Autorzy przedmów nie żałowali też anglosaskim fantastom słów surowej krytyki i wytykali im błędy warsztatowe. Taki Simak, dla przykładu, opisując kosmoport roku 2040 słowem nie wspomina o czerwonej gwieździe nad wejściem, ba, w obiegu nadal są owe dekadenckie dolary. Nie możet byt', stwierdzali surowo Rewicz albo Parnow. Autora, dodawali, zawiodła wyobraźnia. Szkoda, podsumowywali, bo jako fantasta zapowiadał się nieźle, ale nie wystarczy fantazjować, trzeba też realnie myśleć i przewidywać przyszłość. Fantastyka, pouczali, nie może być utopią, musi uwzględniać niezłomne, sformułowane przez Marksa prawa rozwoju formacji społeczno-politycznych.
Autorzy przedmów nie byli ludźmi głupimi. Cytowali i powoływali się nie tylko na Lenina i Marksa, ale i na Platona, Bacona, Szekspira, Goethego, Wilde'a, Huxleya, Zamiatina, a nawet - Hospodi pomiłuj - Mandelsztama. A "gnijący kapitalizm"? "Dogorywające USA"? Kazali im, myślałem sobie."Andrzej Sapkowski, "Niezłomny jest Związek..."
Zatem: NIE. Jak dla mnie może sobie Degrelle w literaturze dowolnie wychwalać Hitlera, a różni nasi (i nie nasi) potem, czy już wówczas, wielcy wychwalać Stalina. Może sobie Twain
n-word do woli używać, Prus na Żydów pomstować, a Sienkiewicz robić z Kalego półidiotę. Jak ktoś jest w stanie ich czytać, to i zrozumie, że to literatura (czyli fikcja), że inna epoka i inna świadomość, że nacisk odgórny itd. itd. (A jak redaktor w wydawnictwie w rozum czytelników nie ufa, to niech zabawną przedmowę pisze.)
Co oznacza, ze nienawisc jest penalizowana, co oznacza, ze uczucia ludzkie sa juz w obszarze zainteresowania i penalizacji przez systemy prawne.
Nienawiść? Nie, raczej jej ekspresja, co niedaleko w sumie od takich rzeczy jak (penalizowane) pochwalanie przestępstwa, czy nawoływanie doń, i - łagodniej traktowane - zniesławienie, naruszenie dóbr osobistych, zniewaga...
(Co nie znaczy, bym nie uważał, że często jest to doprowadzane do granicy absurdu.)
Dlatego: Niech zyje nienawisc i jej mowa! Niech rozkwita jej kwiat i owoc, amen!
A to nie jest odmrażanie sobie uszu na złość mamie trochę (czyli przeginanie w przeciwnym kierunku, równie - powiem nienawistnie
- głupie)?
To nie jest realizacja schematu, że władza zwykła sobie wychowywać opozycję jako swoje odbicie (jak nie przez naśladownictwo, to przez bezmyślne zaprzeczenie - jak oni chcą tak, to my na odwrót)?