No co Ty - że "cry" ? Ale: hm
Moża nie aż cry, ale rzewnie i trochę ziewnie
To tropem nowych...ale starych..."tradycyjnych" można rzec - właściwie trupim tropem...ale i tak cieszą:
1) Miles Davis z przechowalni:
Zawsze w takich razach pytanie się mi wyświetla - na ile działa magia nazwiska, a na ile dźwięki same? Tzn gdyby to puścić bez tego magicznego M.D. - coś więcej niż miłe piosneczki?
Zimny tran z walenia jakby lepszy, ale może taki dzień? I zaraz za tym, ale pewnie to już kolejny raz tu bębnię, jak to mi się kiedyś udało omamić znajomą zafascynowaną MD - że to on sam dmucha. Całej strony wysłuchała i się nie połapała - tej, skądinąd znakomitej płyty;
Od siebie, z kategorii lubię bo znam - znam bo lubię... wkleił się lubiany głos B.W. to i całość "się rzepła"
Księżycowo