"Miliard...", można o nim długo... Ale ja jeszcze do "Końca..." (vel "Małysza"
) się odniosę.
Piszesz:
Muszę chyba zrobić sobie przerwę w Lemie i poczytać trochę więcej braci, ten swojski język i znacznie mniej intelektualne podejście mnie urzekają.
I owszem, pod drugą połową zdania mógłbym się podpisać, ale wróciłem sobie wczoraj do tego "Końca..." (pierwsze trzy rozdziały, bo późno było) i zwróciłem uwagę na to ile jest w nim Lema: ten opis jak wyglądałyby środki bezpieczeństwa gdyby badana planeta była mniej jałowa, ten opis planety ziemiopodobnej, ale z życia wysterylizowanej - toż to "Niezwyciężonego" przypomina. Ta nuda kosmicznej służby i - jak się początkowo wydaje - fiksacje bohatera/bohaterów - toż staje przed oczami Pirx odbywający samotny patrol; podobnie to się też musiało zaczynać na sateloidzie okrążającym Solaris. (Zresztą główny bohater ma w sobie coś z Pirxa.) I jeszcze ta nazwa planety, z której chcą przesiedlać - Panta.
Od Lema nie uciekniesz!
Edit: no i doczytałem "Koniec..." do końca
. Jeszcze wczoraj (z tymi "dwoma popołudniami" to racja). Miejscami przypominało "Eden" - ziemiopodobna planeta, ludzie hasający bez skafandrów + zamiłowanie do "lemopodobnego" detalu. Finał lemowski i nie-lemowski. Kłopot z Obcymi jak we "Fiasku": nie tylko dogadać się trudno, ale i tubylców rozpoznać (i to kłopot nawet dla Małego, który tyle czasu z nimi przebywał). Pytania, morze pytań: czy cywilizacja tak doskonale - i to przez wieki - ukryta jest możliwa? A może oni się wcale nie ukrywają, tylko dla innych gatunków to tak wygląda? Jacy są? Na czym polegaja ich technologie? Ile Małemu dali z siebie, a ile ze swoich domniemań nt. człowieczeństwa? Na ile był dla nich istotny? Czy potencjalne możliwości gatunku ludzkiego widzieli lepiej niż człowiek (tzn. na ile Mały został przerobiony, a nas ile pomogli mu rozwinąć naturalny ludzki potencjał)? (Typowe dla braci pytanie o ewolucję "nadludzi", bo oni chyba - wbrew Darwinowi - zakładali, że ewolucja ma jakiś cel...)
Zaś końcowe fiasko porozumienia tak od tego z "Fiaska" odmienne, tak inne, chyba czasem lepiej wiedzieć, kiedy sie wycofać. (Tu pytanie: czy Lem "Koniec..." czytał; i czy Strugaccy czytali "Obcego w obcym kraju" Heinleina, bo wygląda jakby wątek heinleinowskiego Mike'a postanowili podać po swojemu, mądrzej.)
(I jeszcze jeden wątek jest "lemowski"
- niedookreśłoność relacji głównego bohatera z niejaką Majką
. Od początku do końca w sumie nie wiadomo co między nimi jest.)
Czyta sie, czyta. I nagle odczuwa wręcz fizyczny ból, że się skończyło. Tak krótka ta książka, a tak wciąga (choć przecie są w SF lepsze od niej). Skończyłem wczoraj przed wieczorem, niedosyt czuję nadal.
(Aha: jednej rzeczy się czepię, choć dla warstwy problemowej ona zgoła nieistotna. Coraz mniej mam cierpliwości dla SF dziejącej się w kosmosie, w której tegoż kosmosu nie widać, jest tylko ziemiopodobna obca planeta. Przeszkadza mi to coraz bardziej w "Star Treku", przeszkadza u Le Guin, przeszkadza w "Edenie", u braci S. też się nie podobało. Wiem, że kosmiczne tło to w tych wszystkich wpadkach nieistotny pretekst, wiem, że wśród wielości planet mogą być - nawet relatywnie liczne, w galaktycznej skali - i ziemiopodobne, ale... Tym niemniej świetna książka.)