1
(z wyjątkiem jednego, zniszczonego przez załogę po unieruchomieniu i wyczerpaniu amunicji, żeby nie wpadł w ręce zbliżających się Rosjan) są na chodzie, w przeciwieństwie do niemieckich Panzerhaubitze 2000, których 70% czeka na części zamienne - podobno za dużo i za szybko z nich strzelali.
Spece rządowi planują, ach jak planują...
Szeremietiew przepchnął kupno licencji na wieżę. A to jest jądro Kraba.
" Dlaczego więc nie rozbudować HSW pod Kraby, "
Bo przy istniejącym zapotrzebowaniu trzeba by rozbudować HSW ponad czterokrotnie – minimum dziesięć lat i pierdyliony dolarów. Sprzęt jest potrzebny na wczoraj i ani tego czasu ani tych pieniędzy nie ma. Zresztą Krab to jest akurat taka sama polska haubica jak koreańska K9 Thunder, z tym, że Krab ma na koreańskim podwoziu od Thunder brytyjską licencyjną wieżę AS 90, z licencyjnym działem L131, którego początki sięgają 1963 roku – obecnie już przestarzałym i jako takie wycofanym z produkcji w UK.
Przygotowania do produkcji Kraba 2 niech idą swoją drogą, ale K9 Thunder też trzeba kupić, bo haubice są potrzebne w dużej liczbie i na cito. Chwalony polski system kierowania Topaz można założyć również do K9, jest uniwersalny, a nie dedykowany wyłącznie do Kraba.
Reputacja Kraba nie będzie zależała od biurokratycznych tańców żyrafy z nosorożcem w MON, tylko od osiągów na polu walki na Ukrainie, a tam Ukraińcy wydają się póki co dosyć zadowoleni - wszystkie Kraby (z wyjątkiem jednego, zniszczonego przez załogę po unieruchomieniu i wyczerpaniu amunicji, żeby nie wpadł w ręce zbliżających się Rosjan) są na chodzie, w przeciwieństwie do niemieckich Panzerhaubitze 2000, których 70% czeka na części zamienne - podobno za dużo i za szybko z nich strzelali.
Klasyczna taktyka sabotażowa MON, uniemożliwiająca wyposażenie WP w jakąkolwiek broń skuteczną przeciwko Rosji, zawsze polegała na tym, żeby nic nie produkować teraz, tylko poczekać do święty Dygdy na super-duper polską konstrukcję, która wszystkim pokaże i będzie produkowana w ilości 5 sztuk rocznie. Inna taktyka sabotażowa MON polegała na dodawaniu do specyfikacji przetargowych importowanego sprzętu ultra-ambitnych i wyłącznie polskich wymagań, całkowicie wyjętych z dupy (czołg ma pływać, latać, tańczyć walca, pokonywać Bałtyk po dnie i wspinać się w przewieszonym terenie). Dla MON nic nigdy nie było wystarczająco dobre, z ewentualnym wyjątkiem Gwiazdy Śmierci z "Gwiezdnych Wojen". Obecne zakupy w Korei wynikają m.in. z politycznej konieczności obejścia MON - kupujemy tam, gdzie nie ma takiego nasycenia prorosyjską agenturą wpływu jak w kraju.
Jest to pomysł Romualda Szeremietiewa i jako taki był potem blokowany. Poczytajcie sobie Wikipedię
Tutaj, względem odeskiego filmiku. Że u was grają po ulicach polskie hity weselne, zdumiewające!
Możemy robić rocznie 30 Krabów i moce przerobowe są zajęte.