Powtarzam chyba trzeci raz: to są dwie całkowicie różne i całkowicie odrębne sprawy - choć jedna jest oczywiście realną przyczyną drugiej.
Pierwsza, to chamska grupowa molestancja seksualna, rabunki i przemoc, którym poddano dziesiątki/setki biednych kobit w miejscu publicznym, na oczach tysięcy ludzi, w oazie starokontynentalnej cywilizacji i kultury.
Druga, to WYDARZENIE BEZPRECEDENSOWE: praktycznie czterodobowe milczenie mediów w styczniu 2016 roku, w środku Europy, w dobie internetu, portali, zgłoszeń24 oraz telefonii komórkowej tak powszechnej jak prąd w gniazdku albo woda w kranie.
Działania sprawców uważam za wyjątkowo obrzydliwe, biednym kobitom bardzo współczuję w ich traumie, ale całą tę sprawę chwilowo odkreślam grubą Mazowiecką kreską.
Drugą sprawę uważam za znacznie groźniejszą dla naszej europejskiej demokracji. Gdyby chociaż jeden jedyny lokalny niemiecki portal, jedna jedyna lokalna gazetka, jedno jedyne lokalne radyjko, jedna jedyna lokalna telewizyjka itp. alarmowały tak jak powinny, czyli od razu po otrzymaniu dziesiątków/setek zawiadomień od bezpośrednio poszkodowanych i ich bliskich (ewentualnie potwierdzonych policyjnie, bo wszystkie ofiary dzwoniły naprzód na policję lub pod 112) - sprawa stałaby się głośna w piątek i wskutek tego natychmiast weszłaby czołówkowo do europejskiego menjstrimu (tak jak stało się to wieczorem w poniedziałek, gdy sensacyjny skandal wreszcie zaczął ujawniać się na medialnym tapecie). Ale tak się nie stało. Do poniedziałkowego wieczoru wszyscy niemieccy dziennikarze milczeli jak zaklęci! Dowód: ani Q ani Liv, choć tak niesłychanie obrotni i znakomicie zorientowani w arkanach guglowo-internetowych nie potrafią znaleźć ani jednego linku do wcześniejszych gazetowych, agencyjnych, radiowych ani telewizyjnych.
Skoro tak, może to oznaczać tylko jedno: polityczna poprawność stała się w Niemczech ważniejsza od elementarnej uczciwości i psich obowiązków wolnej prasy w wolnym kraju. Skoro zaś tak, to nie można mieć do tej prasy zaufania takiego, jakie się miało dotychczas. Zaufanie to dotychczas opierało się na fundamencie rywalizującego ze sobą pluralizmu (jak ja przytrzymam, to pójdzie u konkurencji) - a ta wpadka jest TOTALNA!!!
Mam tylko nadzieję, że cała ta zupełnie niesłychana i nieprawdopodobna afera medialna, dotycząca wszystkich niemieckich dziennikarzy bez wyjątku, wywrze skutek ozdrowieńczy i raz na zawsze wyeliminuje ewentualną przyszłą cenzurę - poprawnościową przede wszystkim, ale i każdą inną.
Wspomnę na koniec, że afera była nie tylko medialna, lecz i państwowa. Służby państwa nie dostały informacji od kolońskiej policji, przez co właśnie został zdymisjonowany koloński szeryf.
C.d.n. (niedługo)
R.