Jestem pełen podziwu, że wracając z obrzeży wszechświata trafili w ten sam koc piknikowy, a nie wpadli do jeziora Michigan...
Dobre kapacitrony mieli
,
Przy okazji muszę przyznać, że lubię takie perełki - stare programy edukacyjne zrobione niezwykle przystępnie i ciekawie. Ze swojej strony polecę (przepraszam, jeżeli to riplej) film z 1960 roku poświęcony pojęciu układu odniesienia: Frames of Reference.
Cieszę się, że się podobało. Mnie znów Twoje filmowe znalezisko zauroczyło... Zresztą podoba mi się w takich produkcjach także ich sens dodany przez kontekst, że tak powiem. Czyli to, że - podobnie jak utwory Lema czytanie z obecnej perspektywy - łączą urok staroświeckości z wykraczającymi w przyszłość - bo Nauka zawsze jest czymś rozwojowym, i w przód patrzy - możliwościami. Oraz fakt, że stanowią świadectwo epoki, w której wydawało się, że lada chwila sięgniemy gwiazd.
Stąd i te kapacitrony wspomniałem nieprzypadkowo. Pozwalały wszak wykroczyć między gwiazdy, bez ruszania się z prawie XIX-wiecznego (przynajmniej tak go sobie zawsze wizualizowałem) tarantogowego salonu...
(Nawiasem: te sztuczki z perspektywą we "Frames...", to po sufitach chodzenie... Jest w tym coś tarantogowatego...)