Z tym osemkowaniem troche zazartowalem. Ale raczej sklanialbym sie q hipotezie Q
, ze jesli odleglosci sa znaczne, to gwiazdy maja osobne systemy planetarne (i musza byc odlegle na tyle, zeby orbity nie przecinaly sie) i druga gwiazda wraz ze swoim systemem wprowadza fluktuacje grawitacyjne, ale wszystko sie jakos trzyma w miare stabilnie. Nie bardzo widze za to dwoch krazacych wobec wspolnego srodka ciezkosci gwiazd i planety dookola. Chyba, ze moze odleglosci sa takie, ze przyblizanie sie jednej czy drugiej gwiazdy z oddalaniem nie powoduja na tyle powaznych anomalii, ze albo planeta spada na ktoras z nich albo zostaje wystrzelona poza (czyli tak, jak w potrojnym ukladzie od Lil).
Oczywiscie dywaguje sobie, bo autorytarnie nie umiem sie wypowiedziec. Czekamy na Mazka