The White Stripes - Conquest
Znów zeppelinem zapachniało. Dobra mieszanka z latami 50-tymi. Talentny ten biały.
Swoją drogą, muza sweet, czy szerzej lat 50-60, to niewyczerpana kopalnia wątków i pomysłów muzycznych.
Może prostych, ale jak pokombinować je...
Robotę za pińciu odstawia;) Ale mnie się tak pokojarzyło - instrumentalnie - Pat strunowy maksymalista, a Tony minimalista - kiedyś już linkowałam LTE - w sumie grał z tyloma zespołami, że trudno spamiętać (z Gabrielem też) - jeszcze raz LTE i bez pudła - Chapman stick:
Toś utrafiła.
Ku uciesze mnie, siebie, pewnie i Wiesiola...może nawet Hoko.... Czy Q? Nie wiem.
King Crimson, Yes, Gabriel...rzeczywiście lista tych którym przygrywał powala. Takich muzyków drugiego i trzeciego planu jest więcej. Są jak przyprawa do mięsa.
Albo czego innego (wariant dla wegetarian).
Bez nich - nie takie.
A Liquidów słucha się znakomicie. W tym akurat Yes mi pobrzmiewa. Nie znałem tego LTE. Mimo, że jak piszesz - linkowałaś.
To dla równowagi. Tego, co wydawało mi się, że linkowałaś. Bo gdzieś słyszałem
Skoro o starociach, moje ulubione fołki:
Fairport Convention - Reno, NevadaA tu, oryginał takiego fajnego muzykanta, niejakiego Farina Ryśka, co już mao kto...
MIMI & RICHARD FARINA Reno NevadaTa pani - Mimi...też ma nazwisko nie od parady...panieńskie.
A ojciec był znanym fizykiem. Jak to jabłka padają...nie to, że daleko...dziwnie...że tak zapętlę sobietylkowiedząc ło so chodzi.
http://en.wikipedia.org/wiki/Albert_Baez