Ad Maciej Płaza z Poznania:
Maciej Płaza "O Poznaniu w twórczości Stanisława Lema" Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006 (seria Monografie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej).
O książce Macieja Płazy "O Poznaniu w twórczości Stanisława Lema"341 nie można, niestety, napisać nic dobrego. Już sam jej tytuł jest niefortunny, gdyż grozi zakwalifikowaniem jej do działu książek o Poznaniu (rozumianym jako stolica Wielkopolski)342. Ale przejdźmy ad rem. Według portalu Solaris:
Książka Macieja Płazy jest pierwszym tak obszernym, syntetycznym opracowaniem problematyki epistemologicznej w twórczości jednego z najważniejszych polskich pisarzy ubiegłego stulecia. Przedstawia poznanie jako problemowe centrum pisarstwa Lema, organizujące jego wewnętrzną ewolucję, decydujące o doborze struktur gatunkowych i stylów, a także o jego miejscu w XX-wiecznej filozoficznej, antropologicznej i literackiej dyskusji na temat człowieka, kultury, technologii i przyszłości ludzkiej cywilizacji. Stanisław Lem, w ujęciu autora książki, jest myślicielem o niezrównanej erudycji, z jednakową łatwością posługującym się zarówno twardym filozoficznym dyskursem, jak i konwencjami literackimi, a także śmiałym reformatorem współczesnej prozy. Oprócz analiz poszczególnych tekstów ważne miejsce w książce zajmuje omówienie filozoficznych i literackich kontekstów, w jakich rozgrywała się kilkudziesięcioletnia przygoda poznawcza Stanisława Lema.343
Niestety, ale Płaza ma tę nieszczęśliwą cechę, iż potrafi pisać nudnie na fascynujące tematy, takie jak filozofia, a szczególnie epistemologia, w dziełach Stanisława Lema. Przypomina on tu bardzo Ryszarda Handke344 oraz Istvana Csicsery-Ronay Jr 345 czy też omawianego tu dalej Petera Swirskiego. Oczywiście, nudny styl nie dyskwalifikuje z góry książki naukowej, ale tylko wtedy, gdy jest to książka z dziedziny nauk ścisłych. W szeroko pojętej humanistyce (a Płaza chce przecież uchodzić za humanistę), zły, nieporadny (często wręcz bełkotliwy, o czym będzie mowa później) styl z góry bowiem dyskwalifikuje autora. Sprawdzają się tu dokładnie słowa Majewskiego, iż „…ładunek myślowy jego (Lema – LK) dzieł przekracza kompetencje większości literaturoznawców…”346. Co więcej, w odróżnieniu od Majewskiego i Oramusa, Płaza wyraźnie nie zna się na literaturze fantastyczno-naukowej (science fiction), co znacznie utrudnia mu analizę twórczości Lema, która jest przecież z ową fantastyką naukową ściśle związana. Można to porównać do prób analizy „niepoetyckich” dzieł Adama Mickiewicza przez badacza, który nie ma pojęcia o poezji romantycznej, gdyż nie sposób jest przecież oddzielić persony Mickiewicza, autora Pana Tadeusza czy szczególnie Dziadów, od persony Mickiewicza, redaktora "La Tribune des Peuples"347.
Właściwie, to prawie wszystko w książce Płazy jest nie takie jakie powinno być. Zaczynając od pierwszego rozdziału, który jest tylko nieudolnym streszczeniem niektórych teorii na temat literatury, a więc jest całkowicie zbędny w książce, która nie musi przecież zawierać, w odróżnieniu od pracy doktorskiej (na której to podstawie została ona napisana) tzw. przeglądu literatury (szczególnie, gdy jest on zbyt rozwlekły i zasadniczo bezkrytyczny, jak to ma miejsce u Płazy). Problemem u Płazy jest też to, iż posługuje się on, praktycznie wyłącznie, tłumaczeniami a nie dziełami oryginalnymi, przez co wpada on w pułapki podobne jak ci zachodni krytycy, którzy korzystając jedynie z tłumaczeń na angielski, dochodzili do całkowicie błędnych konkluzji przy analizie takich dzieł Lema jak Maska czy Solaris. Mam też spore wątpliwości co do tego, czy Płaza rozumie teorię literatury, z której to tak obficie cytuje w swej książce o Lemie. Przykładowo, zalicza on Lema do modernistów, choć takie powieści Lema, jak Katar, Pamiętnis znaiezicny w wannie i Fiasko oraz wiele opowiadań z cykli Cyberiada oraz Dzienniki Gwiazdowe są wyraźnie literaturą postmodernistyczną. Wystarczy tu wspomnieć choćby o roli przypadku, a bardziej konkretnie procesów stochastycznych w Katarze i poprzedzających tę powieść Śiedztwie, o niemalże kompletnym chaosie opisanym w Pamiętnisu znalezionym w wannie czy też o odwróceniu ról pomiędzy (jak dotąd) racjonalnymi robotami a nieracjonalnymi ludźmi w „Podróży XXI” z Dziennisów Gwiazdcwyop oraz o bardzo niemodernistycznym zakończeniu ostatniej powieści Lema, czyli Fiaska348.
Generalnie, jak to już wyjaśniłem, książka Płazy jest klasycznym wręcz przykładem tego, „jak nie należy pisać książki o Lemie”.349 Płaza jest bowiem ignorantem zarówno w dziedzinie nauki (w znaczeniu “science”, czyli nauki ścisłe350) oraz filozofii351, a jego styl (szczególnie w pierwszym rozdziale) pozostawia wiele do życzenia. Jest to miejscami wręcz pseudonaukowy bełkot, np.:
„Czwartą grupę składników matrycy stanowią paradygmaty w sensie węższym, czyli wzory” (str. 106).
„Podejście systemowe nie oznacza redukcjonizmu, ponieważ nie sprowadza systemów do elementarnych cząstek-jednostek, ale wyszczególnia inwarianty ich organizacji, izomorfizmy budujących je relacji, wspólnotę organizujących ich struktur.” (str. 181).
„Dlatego też nieprzydatność analiz strukturalistycznych: wyszczególniają one i hipostazują zamknięte struktury znakowe, podczas gdy płynność semantyki dzieł literackich jako bardzo złożonych i ewoluujących pod względem semantycznym układów znakowych sprawia, że bardziej uprawnione jest mówienie o polach, w których dzięki działaniu różnych gradientów następują przekształcenia semantyczne.” (str. 185).
„Określając więc na użytek krytyki dominantę utworu, realizuje własne założenia, próbując ocenić wewnętrzną logikę tekstu, zapomina jednak o swej zasadzie, iż dominanta jest bardziej heurystycznym konstruktem krytyka niż immanencją tekstu.” (str. 272).
„Tak rozumiana parabola wymaga odpowiedniego odbioru, który Michalski nazywa „parabolezą”, czyli semiotyzacji scalającej i aktywującej wyższy poziom znaczeń, ale godzącej się też na ostateczną nierozstrzygalność i wielowykładalność tekstu.” (str. 287).
Zauważył to nawet Antoni Smuszkiewicz w swojej, generalnie przychylnej, recenzji tej książki:352
(Książka Płazy - LK) razi trochę nadmiernym sileniem się na „naukowość” stylistyczną, co powoduje zaciemnienie wywodu myślowego i zmusza nawet do wielokrotnego odczytywania niektórych zbitek słownych i zawikłanych, trudno zrozumiałych zdań, np.: „Tekst dokonuje podwójnej inferencji struktur gatunkowych: na poziomie powierzchniowym dzięki mimetyzacji formalnej, a głębiej – właśnie poprzez strukturę owego zmimetyzowanego paradygmatu. Są to przecież paradygmaty niejako z definicji niesamodzielne, każdy z nich presuponuje istnienie innego tekstu. Presuponowany tekst, czyli architekst gatunkowy, nie jest natomiast uobecniony w tekście apokryfu [...]” (str. 77). Albo inny „kwiatek” z tej samej „łączki”: „Metakulturologia, wyposażona w aparaturę procesów stochastycznych i ergodycznych, obszerne katalogi kulturemów uporządkowanych w spójny słownik i składnię oraz w zaplecze techniczne, czyli odpowiednie oprogramowanie komputerowe – oto Lemowska wizja empirycznej antropologii” (str. 179). Gdyby sparafrazować tytuł pewnej broszury głośnego w swoim czasie ideologa „najlepszego z ustrojów”, można by powiedzieć, iż w ten sposób objawiła się „dziecięca choroba naukowości”.
Oczywiście, nie tylko Płaza jest tu winny, ale też i jego poprzednicy, którzy adaptując do teorii literatury takie terminy wzięte z matematyki, statystyki, fizyki czy inżynierii, jak np. matryca (macierz), paradygmat, izomorfizm, pole, gradient, dominanta czy parabola, pozbawili je jednocześnie ich pierwotnego, ściśle zdefiniowanego znaczenia, na rzecz mocno arbitralnych definicji, które są tak nieprecyzyjne, iż stały się one, praktycznie rzecz biorąc, puste (skoro prawie każda szkoła literaturoznawstwa, a nawet co bardziej „szanujący się” jej przedstawiciele, inaczej rozumieją owe terminy). Ów pseudonaukowy bełkot został zresztą doskonale sparodiowany przez Alana Sokala:353
Podobnie jak liberalne feministki często zadowalają się minimalnym zakresem prawnej i społecznej równości kobiet oraz rozwiązań ‘za-wyborem‘ (‘pro choice‘), tak również liberalni (a nawet i niektórzy socjalistyczni) matematycy często zadowalają się pracą pod hegemonistycznym rygorem ram Zermelo-Fraenkela (które, w obliczu swych liberalnych dziewiętnastowiecznych korzeni, już zawierają aksjomat równości) uzupełnionym jedynie aksjomatem wyboru.
Książka Płazy jest także wręcz przeładowana zbędnymi, nic nowego do lemologii niewnoszącymi wstępami nawiązującymi do różnorakich, na ogół będących w modzie na początku XXI wieku, teorii z zakresu literaturoznawstwa354 oraz przydługimi cytatami, równie mało wnoszącymi do tematu jego opracowania. Co więcej, pomimo iż druga część jego opracowania (odnosząca się do beletrystyki Lema) jest znacznie lepsza niż część pierwsza (traktująca głównie o Dialogach, Summie, Filozofii Przypadku oraz o Fantastyce i Futurologii), to jest tak tylko dla tego, iż Płaza, jako teoretyk literatury (i to raczej dość przeciętny), nie rozumie ani nauki, ani też filozofii, którym to poświęcone są te fundamentalne teoretyczne rozprawy Lema, całkowicie błędnie zakwalifikowane przez Płazę do eseistyki. Nie będę tu zaś, wyliczać, jak to bywa w recenzjach, drobnych błędów popełnionych przez Płazę, gdyż jest ich zbyt wiele, a jego książka zasługuje na zdecydowanie negatywną ocenę ze znacznie istotniejszych powodów, wyliczonych już przeze mnie. Dziwię się tylko, iż została ona wydana drukiem, i to przez tak poważne wydawnictwo jak Uniwersytetu Wrocławskiego, na dodatek w tak znaczącej serii, jak „Monografie Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej”.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
341 Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006.
342 Jest to w 100% uwaga na serio – sam widziałem w bibliotece Monash University w Melbourne (Australia) polskie książki o Galicji (tej na polsko-ukraińskim pograniczu), umieszczone w dziale „Literatura Hiszpańska”, gdyż bibliotekarz słyszał, najwyraźniej, tylko o hiszpańskiej Galicji.
343
http://solaris.lem.pl/o-lemie/ksiazki-o-lemie/maciej-plaza (dostęp 07-08-219).
344 Np. tegoż Ze Stanisławem Lemem na sziasaop fantastysi nauscwej Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1991.
345 Przy czym omawiana tu już książka Handkego o Lemie może uchodzić za klasyczny przykład tego, „jak nie pisać książki o Lemie”. Odnoszę się tu do recenzji książki o Lemie Richarda E. Ziegfelda Stanislaw Lem (New York: Frederick Ungar, 1985) napisanej przez Istvana Csicsery Ronay: „”How Not to Write a Book about Lem” (Science-Fiction Studies tom 13 część 3 numer 40 z listopada roku 1986 str. 387-391).
346 Majewski Między zwierzęoiem a maszyną Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2007 str. 6.
347 Trybuny Ludów.
348 Opisana przez Lema decyzja „ludzi przyszłości” o zaatakowaniu „obcych” (tu Kwintan) przy użyciu broni masowego rażenia, jako odwet za ich niechęć do nawiązania kontaktu, jest po prostu powrotem do barbarzyństwa, co jest wykluczone w modernistycznym etosie, wyznającym linearny model postępu, a więc wykluczającym regres na tak olbrzymią skalę, jak we Fiasku Lema.
349 Por. Csicsery-Ronay “How Not to Write a Book about Lem” Science-Fiction Studies vol. 13 część 3 nr 40 listopad 1986 str. 387-391.
350 Np. jego twierdzenie na str. 293 (w przypisie) o dedukcyjności nauki (rozumianej jako nauki ścisłe, czyli „science”), w sytuacji, gdy nauki ścisłe, z fizyką na czele (a także nauki społeczne), posługują się głownie metodą indukcji.
351 Np. pisząc na str. 503 o absurdalności wiary nie wspomina on, klasycznego pod tym względem, Tertuliana i jego credo, quia absurdum est.
352 Antoni Smuszkiewicz „Lektura obowiązkowa każdego lemologa” Pamiętnik Literacki nr 2 z roku 2011 str. 232.
353 „Transgressing the Boundaries: Towards a Transformative Hermeneutics of Quantum Gravity” („Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce grawitacji kwantowej”) we ‘wiosenno-letniej’ (Spring/Summer) edycji pisma Social Text z roku 1996. W oryginale: „Just as liberal feminists are frequently content with a minimal agenda of legal and social equality for women and 'pro-choice', so liberal (and even some socialist) mathematicians are often content to work within the hegemonic Zermelo-Fraenkel framework (which, reflecting its nineteenth-century liberal origins, already incorporates the axiom of equality) supplemented only by the axiom of choice.”
354 Wiedzę o których, Płaza bierze praktycznie w 100% z tłumaczeń na język polski z oryginalnych dzieł zachodnich autorów. Tak może jednak postępować maturzysta czy magistrant, ale już nie doktor nauk humanistycznych czy nawet doktorant.