Dla mnie zachowanie Kelvia i pozostałych osób jest zrozumiałe, ponieważ Solaris wywlekła na światło dzienne największe życiowe traumy i najgłębiej zakopane w umyśle sekrety, wyparte może nawet latami ze świadomości. Nie ma mowy, by panowie naukowcy na spokojnie pokazywali sobie własne fantomy i się może z nimi pozaprzyjaźniali by wspólnie zbadać sprawę. Tam się każdy z nich przeraźliwie bał wewnątrz tego co mu podsunął Ocean. A dla Kelvina Harey była 1) nierzeczywista i 2) stanowiła symbol największej życiowej porażki, czegoś co mu żyć nie dawało. Dlatego też Harey miała widoczny znak po zastrzyku, bo to kolejny element, który chciał Kelvin wyprzeć z pamięci. Tu nie mogło być happy endu "i żyli długo i szczęśliwie", co najwyżej "żył długo w towarzystwie ucieleśnionego, żyjącego i aktywnego 24 godziny na dobę najgłębszego poczucia winy"
Takie jest moja interpretacja Solaris i specjalnie nagromadziłem tyle tych naj-ów ("największa trauma", itd.). W takim kontekście nie widzę niespójności.
Co więcej, przy moim drugim czytaniu Solaris zwróciło mi to uwagę na kolejną interpretację. Być może pewnych błędów nie da się naprawić, nawet przy pomocy okrutnych cudów. Nawet usunięcie śmierci Harey (rzeczywiste bądź nie) nie jest w stanie usunąć traumy z umysłu Kelvina. On wiedział, że nie byłby z nią szczęśliwy, nawet mimo jej zmartwychwstania. To by nie była ich druga szansa, ale wspólna droga przez mękę.
Mogli badać samodzielnie i dzielić się wynikami na przykład. Gibarian zamiast strzelać sobie w łeb z powodu ukazania się panny Murzynki (notabene czego się bał? Przecież nie była wstydliwym fantomem. No chyba, że tak on jak i pozostali należeli do Ku-klux-Klanu i byli rasistami) . To tez moim zdanie fabularno-strukturalny feler Solaris.
Jeśli dla Kelvina Harey była nierzeczywista to po diabła ją pakował do rakietki?
Czyli Kelvin Twoim zdaniem chciał uniknąć traumy dokonując zabójstwa? Trochę to naciągane tłumaczenie
W pewien sposób badali samodzielnie i na ile mogli, minimalnie ten temat poruszali.
A kwestia murzynki i innych fantomów nie jest określona dokładnie co chyba lepiej wyszło niż gdyby Lem miał coś gotowego podać na tacy. Gibarian mógł na przykład kiedyś zamordować tę kobietę z zimną krwią. Poważny naukowiec, mający autorytet na całym świecie, z wielką misją do spełnienia na stacji Solaris... i z sekretną przeszłością, która to wszystko przekreśla. To była zbrodnia doskonała, a jednak Ocean ucieleśnił i ukazał ją teraz. Wystarczy by Snaut, Sartorius czy Kelvin powiązali fakty z przeszłości i Gibarian na zawsze zostanie pogrążony. Nie wytrzymał tej presji, przez myśl mu nie przeszło badanie tej murzynki - pamiętał ją aż za dobrze (poza stopami
) - ani tym bardziej ukazywanie jej komukolwiek... To tylko ad hoc wymyślona historia, Lem pewnie wymyśliłby lepszą, ale w moim odczuciu zrobił coś jeszcze, jeszcze lepszego czyli nie dopowiedział wszystkiego
Co do Kelvina zaś to sam mam mieszane uczucia. Do mnie przemawia "Cyberiada" i Klapaucjusz, który bardzo ostro wyzywa Trurla za stworzenie modelu społeczeństwa po to, żeby okrutnik Eksyliusz mógł się wyżyć.
Przecież cierpiący nie jest ten, kto ci to swoje cierpienie da do potrzymania, abyś je mógł zmacać, nadgryźć i zważyć, lecz ten, kto zachowuje się jak cierpiący! Przychylając się do tego, uważam że w istocie Kelvin dokonałby
zabójstwa nawet jeśli uznać, że Harey jest nienaturalna, nieludzka, nieżywa czy nierzeczywista...
Wg mnie Kelvin na Ziemi nie mógł znieść
myśli o tym jak okropnie spaprał sprawę z Harey. Jej fantom
sprawiający wszelkie pozory rzeczywistej Harey stanowił w takiej sytuacji coś absolutnie rozwalającego normalne myślenie i emocje. Jedyne co mu się udało wykombinować to, że albo Harey jest nierzeczywista, więc może zakończyć te katusze pakując ją do rakietki, albo już zupełnie zwariował... Odpowiadam więc, że nie chciał "uniknąć traumy dokonując zabójstwa". Traumę już jedną miał i w tym rzecz, że nawet cudowne pojawienie się ukochanej w jego życiu nie cofało tak naprawdę czasu ani nie pozwalało na wymazanie pamięci.
Na filmach czasem w wielkim wzburzeniu bohaterowie zrzucają wszystko z biurek, szafek i kanap wrzeszcząc na cały głos. Nie analizuje się czy to logiczne, rozsądne i co chcieli tym osiągnąć. Wpakowanie Harey do rakietki to był jakby ten sam odruch bezsilności, tylko wielokrotnie wzmocniony.