P.S A jak Ty maziek rozumiesz stwierdzenie Lema, że sam "nie wiedział co i dlaczego tak napisał"? Wiedział że tak chciał ale nie wiedział dlaczego? Dokonywał wyborów ale nie starał się ich uzasadniać, co w takim przypadku przeważa, rozum czy emocje? Czy rozumne jest tworzenie czegoś nowego z niczego lub niewiadomoczego?
Sorki nie zauważyłem. Nie mam pojęcia. Lem używał (lecę z pamięci) takiego sformułowania, że "książka się sama pisze", albo że cos się "samo napisało", mówił też, że kiedy pisał to w danym punkcie książki "nie wiedział, co się dalej zdarzy" i jak ostatecznie rozwinie się akcja i co się stanie i jak się to skończy. Po pierwsze:
- długo tego nie rozumiałem, albo też to do mnie nie przemawiało lub inaczej mówiąc było dziwne, bo zawsze mi się zdawało, że pisarz, zwłaszcza wielki, musi mieć jakiś zgrubny plan w głowie o czym będzie książka i co chce powiedzieć chyba, że uskutecznia narrację swobodnym strumieniem świadomości
- ale po jakimś czasie jednak zauważyłem, że mimo iż poruszam się w innej przestrzeni to też tak mi wychodzi, że dopiero jak coś zacznę, pokombinuje i dojdę do ściany to często następnego dnia budzę się z gotowym pomysłem i sprawa toczy się dalej, więc może to naturalne, mimo, że dziwne,
- w zasadzie to staram się nie wiedzieć "jaki był Lem". Dzisiaj sporo się robi aby w jakiś sposób zareklamować "gwiazdorów" nie poprzez to co robią, tylko jakie gacie noszą, czy słodzą herbatę i tak dalej. Oczywiście to się nie mogło udać, bo samemu Lemowi to i owo się wypsło w wywiadach-rzekach a inne rzeczy umieścił w roli sztafażu w powieściach, a także z ciekawości przeczytałem kilka jego "życiorysów", więc cnotę niewiedzy utraciłem i nie mogę powiedzieć, że Lem jest dla mnie równie płaski jak marmurowa płaskorzeźba Horacego. Tym niemniej dociekanie "co czy też jak Lem myślał" to zdaje mi się prowadzi na manowce. Tak wiec pozostanę przy tezie, że w jego słowach "że się samo napisało" jest prawda taka, że nie miał gotowego planu i czegoś "tak wyszło" i on sam chyba tego głębiej nie tłumaczył więc tym bardziej ja nie kuszę się o demontaż i vivisekcję tej "czarnej" skrzynki" - czy to mu wyskakiwało samo bo był racjonalistą i taki widział racjonalny rozwój wypadków (z domieszką przypadku), czy to jego podświadomość tak chciała itd.
- w Solaris widzę przede wszystkim pomysł taki, że świadomość jednej osoby może się zagnieździć w umyśle innej osoby i żyć tam po śmierci oryginału (poniekąd to jest znane medycynie jako rozszczepienie jaźni). Osobiście mam wrażenie, że Lemowi chodziło dokładnie o samo to zjawisko, otorbienia się, cysty innej jaźni w czyjejś świadomości. A inne sprawy, jakimi środkami to pokazał, jakie zdarzenia (tę Murzynkę itd.) powołał dla dla pokazania tego ewenementu to rzeczy drugorzędne, mogła być Murzynka, mógł być Smok Wawelski. Zresztą w opowiadaniu "Terminus" bada to samo zjawisko tylko w innym ujęciu i tu nikt nie docieka drugiego dna, bo sztafaż jest neutralny psychologicznie - ot nastąpiła katastrofa w przestrzeni, ludzie zginęli w wypadku, bez nienawiści czy miłości tylko przez ślepy los, żadnych Murzynek czy innych spraw, którą dałoby się podciągnąć pod mroczne czasy okupacji we Lwowie itd. Tak więc dociekanie "dlaczego Murzynka" jawi mi się nadinterpretowaniem.