Męber - definicja, że każda aborcja kończy się śmiercią płodu to dobra definicja - te, które podjęte jako aborcje kończą się jego przeżyciem (i dalszym życiem) - to po prostu nie są aborcje, tylko narodziny.
Nawet jednak w obrębie tej definicji śmierć płodu nie musi nastąpić w łonie matki. Może on umrzeć przed samym wydobyciem, w trakcie, bądź potem. Tak więc nie bardzo wiem, na czym opierasz swoje przekonanie, że płód jest zawsze martwy nim opuści brzuch matki (no bo chyba tylko takie założenie mogłoby Cie przywieść do stwierdzenia, że każda aborcja kończy się śmiercią - skoro jest oczywiste, że płód powyżej 22 tygodnia może przeżyć w ogóle, a poniżej tego wieku - dość długo do samorzutnego ustania czynności życiowych, jeśli poszło coś nie tak z próbą jego uprzedniego uśmiercenia). Błędy w procedurach a przede wszystkim osobnicza odporność powodują, że nawet wyroki śmierci nie zawsze się "udają". Co więcej, jeśli umiera człowiek, to śmierć stwierdza się w pewien określony, dość skomplikowany sposób, przy czym na pewno można ją stwierdzić po dość długim czasie (znamiona) albo za pomocą EEG. Z płodami nikt się tak nie cacka - lądują w worze do spalarni. Chodzi mi o to, że nikt nie wyrzuca człowieka, bo może umarł, sprawdza się, czy zachował czynność serca czy odruch źrenicowy - a w przypadku płodów po aborcji o ile wiem nie jest to praktyka, ze względu na oczekiwany skutek.
Olu, mimo wszystko nie rozumiem, dlaczego szokuje Cię, że niektóre płody (dzieci?) przeżywają aborcję i żyją dalej. Tak jak nie ma znaczenia, czy płód został skutecznie uśmiercony jeszcze w łonie matki, czy też stało się to po jego wydobyciu, tak celem aborcji jest bezwzględne pozbawienie go życia - czy szokuje Cię, że tam, w brzuchu jeszcze go jakby nie było, nie było go widać, a kiedy leży już w nerce, nie daj Boże ruszając się, to już jest, ma rączki, nóżki i tak dalej? Większość aborcji (poza bardzo nielicznymi) to jest działanie mające na celu zabicie płodu (patrząc z jego strony) i prawie wszystkie te płody, pozostawione w łonie matek przyszły by na świat jako zdrowe dzieci i żyły dalej. W świetle tego sytuacja, że poddany aborcji płód przeżywa (i żyje nadal) jest szokująca tylko pod warunkiem, że nie myśli się o wszystkim, co się stało nim zaczął krzyczeć na stole... A jeśli się o tym myśli to jest to wypadek przy pracy.