literacki Nobel powędrował do...Olgi Tokarczuk...hmmm...co myślicie?
Może być
Przeczytałem sporo książek Tokarczuk, chyba z 5 (żona lubi bardzo, ja przy okazji). W mojej opinii, to dobra pisarka, ma "dobre pióro" choć przyznam, że "Księgi jakubowe" żułem chyba z pół roku i dopiero pod koniec doceniłem. A i tak, byłem jedynym który skończył, gdyż zaczęło kilka znajomych mi osób. Na teraz znam trzy osoby które "dobrnęły" do ujścia (jej metafora - strumyki z różnych pól zlewające się w rzekę). Osobiście wolę jej opowiadania i na pierwszym miejscu mam "Grę na wielu bębenkach", te ostatnie opowiadania, bizarne, (że niby s-f) jednak słabsze. Widać ta formuła nie dla niej.
W większych formach, mam wrażenie materia pisarska się jej rozłazi (np. Bieguni), a czasem ją ponosi nadmiarem (jak w Księgach J.) no ale ja jestem konserwatywnym czytelnikiem i ta rozlazłość innym może być za zaletę.
Natomiast korzystając z okazji dodam, ze właśnie skończyłem Bellowa, "Henderson król deszczu", również noblista - to ta książka z listy Lema. Cóż, na tym tle dałbym Pani Tokarczuk i dwa noble.
Znaczy, ciężko było. Toczyła się tu kiedyś, na forum, dyskusja o... - Olce się podobało, Evangelosowi mniej.
https://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg35942#msg35942Moje wrażenie po lekturze jest bardzo bliskie evangelosowemu, też nie wiem - co w niej takiego... a nawet jestem zaskoczony, że Lem doceniał. Hmm... ba.
Przecież nie muszę wszystkiego wiedzieć i widzieć...