Chciałbym dorzucić swoje trzy grosze do panoszącej się tu dyskusji... Zacznę elementarnie, może nawet bezczelnie ignorując cały bezmiar wcześniejszych wypowiedzi (zarzekam się że czytałem ino ciężko mi nawiązywać przy tak dużej ilości poprzedzających postów).
Moim zdaniem "Głos Pana" jest wyrazem zafrasowania Lema naszym uwikłaniem, jako rozumów, w środowisko Ziemi, całokształt przemierzonej ewolucji biologicznej i cywilizacyjno-społecznej. Próbuje on pokazać jak silnie nasze postrzeganie, nasz język, nasze sposoby przetwarzania informacji uzależnione są od specyficznych warunków w jakich się kształtujemy, od konstrukcji naszych mózgów. Lem jest zdaje się przekonany, że te bardzo trudne do spostrzeżenia z wewnątrz względności opisu rzeczywistości oraz wrażeń wewnętrznych mogą okazać się skuteczną barierą w komunikacji między przedstawicielami odmiennych gatunków umysłów. Dodatkowym czynnikiem staje się potencjalnie gigantyczny rozrzut w wieku napotykających się Rozumów - statystycznie prawdopodobny w obliczu ogromu dzielących je przestrzeni (potraficie wyobrazić sobie np. psychikę ludzi z epoki kamienia łupanego? a to przecież nasz gatunek, jedynie kilkaset tysięcy lat temu, z czego większość powolnych faz rozwoju nijak się mających do eksplozji z ostatniego tysiąclecia...). Któż może przewidzieć myśli, pragnienia, dążenia, technologie, ogólnie wygląd cywilizacji trwającej kilka, kilkaset milionów lat? Do tego startującej z całkiem innych warunków wyjściowych niż nasze? Co dzieje się z cywilizacją po tak astronomicznie długim czasie?
Jak wyrwać się z naszych przaśnych, wszędobylskich, przenikających do najgłębszych zakamarków myśli umowności i uwarunkowań? Jak wydestylować z wiedzy czystą informację? W jaki sposób uczynić ją dostępną i czytelną dla wszelkiej inteligencji? Co jest faktycznie niezależnym, obiektywnym spostrzeżeniem, a co gatunkowym balastem, który niepostrzeżenie przesącza się do każdego naszego sformułowania? Czy możliwe jest w ogóle oderwanie informacji od subiektywności jej twórcy? Od subiektywności układu odniesienia który on obierze? Czy właśnie tym jest matematyka?
Stanowisko Lema zdaje się być w tej materii mocno sceptyczne, żeby nie powiedzieć pesymistyczne. W "Głosie Pana", podobnie jak i w innych swych dziełach, znów demonstruje niemożność przebrnięcia przez ogrom dowolnej odmienności, obcości. Ukazuje, że nawet naukowcy zajmujący się dziedzinami najbardziej, zdawałoby się, oderwanymi od "humanistycznej" względności ludzkich działań (matematycy, fizycy) w rzeczywistości bynajmniej nie są zdolni do wyrwania z bagna naszego intelektualnego "folkloru". Bagaż ten okazuje się być szczególnie nieporęczny w zetknięciu z informacją posiadającą "osobowego" nadawcę (w opozycji do Natury, którą traktować można jako komunikat bez nadawcy). Ludzie MaVo nieustannie rzutują siebie w motywacje konstruktorów sygnału i sposoby jego odczytania. Ponadto utrudniają dalsze prace nabudowując gdzie się da kolejne warstwy rytuałów, przeświadczeń, żeby nie powiedzieć mitów (tutaj też dygresja do wyglądu całej Nauki: jak się wam podoba próbka tego w postaci konfrontacji demonstracji Żabiego Skrzeku i Pana Much?). Wszystko oczywiście w absurdalnie żałosnym sosie małostkowości ziemskiej organizacji, gdzie prym wiodą polityczne gierki, a posiadający władzę nie potrafią stanąć ponad chwilowymi problemami...
Większość z tego co napisałem znalazło już się we wcześniejszych postach (m.in. Paszta wspominał o kluczowym problemie oddzielenia komunikatu od interpretacji; o postaci Nauki i innych), ale wydaje mi się, że moje ujęcie może być pożytecznym, subiektywnym podsumowaniem (zwłaszcza, że temat nagminnie rozłaził się tu w dygresjach). Mam jednak nadzieję, że ktoś się ze mną nie zgodzi, bo inaczej wyszłoby na to, że dyskusji bynajmniej nie wzbogaciłem, a jeno zebrałem powszechnie poważane banały};-> Dodam jeszcze, że zgadzam się z Terminusem w kwestii tego, iż "Głos Pana" jest ogniwem przejściowym między beletrystyką a eseistyką Lema (dywagacje i dygresje zaczynają silnie dominować nad treścią fabularną). Odczuwam to bardzo podobnie i do tej samej kategorii zaliczam "Golema XIV" i dlategoteż są to moje ulubione powieści Lema...