Taa...to ta rodzina...veni, vidi - dla mnie zupłenie zbędny film.
Aż tak?
Czyli te wszystkie ochyiachy, zwłaszcza artystyczne, na wyrost by?
Czy może efekt znajomości książki pani G. lub dzień nie ten?
Napisałam, że zbędny dla mnie - nie, że w ogóle.
Aktorsko w porządku, szczegóły, realia tamtych czasów - bez zarzutu.
Temat B. ...hm...lektura książki G. rzeczywiście nieco wyczerpuje temat. Jeśli dodać do tego kilka filmików dokumental o...,wizytę w Sanoku - to tak: stąd na pewno też ta zbędność.
Niemniej film fabularny to inny przekaźnik i mógł znane unaocznić w interesujący sposób.
Miałam wrażenie poklejonych anegdot, scenek, parady obrazów - bez spójnej historii w tle.
Ot, pokazanie kilku dziwactw, histerii, fobii - jedyny punkt stały: pogrzeby. Taka kronika zapowiedzianego pogrzebu.
Czy dla osób, które nie znają tematu?
Może da to jakieś info - sądzę, że najgorzej wyjdzie na tym TB - o ile obrazy ojca są mocno obecne - to jego pasja, muzyka, audycje bardzo w tle - pierwszy plan to kłopoty emocjonalne - głównie z kobietami [jest taka scena w filmie - Święta (nie wiem czy nie najlepsza rola - a niby w tle) rzuca książką Dmochowskiego o ich rodzinie - w B. i mówi, że jak mógł pozwolić na to, by tak o nich napisać, trzeba to spalić, schować przed Tomkiem, bo gdyby to przeczytał itd...mam wrażenie, że film trzeba by też schować albo pociąć miejscami;)].
A może taki dzień.
Nie zniechęcam. Oglądało się.
Sam zobaczysz, to zweryfikujesz:)
Czyli jeszcze jeden sfilmowy - pętelka do Hacketta:
https://www.youtube.com/watch?v=0bfA3fhsSnk