A może PO skonsumuje SLD i RP, a PIS Korwina i co tam jeszcze z prawa zostaje (Marek Jurek...), i powstanie system dwupartyjny?
Tylko że w takim wypadku powstanie -
de facto - system monopartyjny z krzykliwą opozycją
*. A monopartyjność tego typu oznacza politykę b. zachowawczą, wynikłą z chęci przedstawienia oferty akceptowalnej dla tzw. szerokich mas od prawa do lewa, wręcz postpolitykę. (Oznacza to też, że jedynym kontrolerem moralności ludzi PO będzie prywatne sumienie Donalda Tuska, luksus jakiego nie miała np. ekipa Leszka Millera...) Może to być mniejszym złem, ale nie wiem czy może być dobrem...
(PiS ani Jurek, ani Korwin - ten to dopiero jest wytrwały
- nie dodadzą opowiedniej ilości procentów.)
Tak czy inaczej z PiSem bym się nie żegnał jeszcze. Postaw się na miejscu ich wyborców: słuchasz Radia Maryja, chcesz ratować Polskę przez żydomasońskim spiskiem - jaki masz wybór? Tylko PiS. Chyba żeby Jarkowi się znudziło... no ale co on ma robić? Na emeryturę iść?
Tylko, że tu większym problemem niz PiS, jest tych 15% spoleczeństwa, nie sam Jarek (który zdaje się być zakładnikiem mentalnym swojego elektoratu: pamietajmy, że karierę zaczynał jako - owszem, komuchożerny -
prozachodni chadek; ergo: jemu sie od wyborców udziela, tak jak im od niego zresztą). Ta grupa nie wyłoni sobie innej, w warstwie ideowej, reprezentacji. Może być reprezentowana przez coś w rodzaju obecnego PiS (pamiętasz stopień
obciachowosci Samoobrony i LPR, zanim PiS sie tym zaraził?
**), albo nie reprezentowana wcale...
(Stąd zresztą podkreślam problem tzw. wykluczonych. Jedyny lek na PiS to zadbanie o starców, stworzenie perspektyw rozwoju młodym wykluczonym, nawet jeśli wykluczeni są na własne życzenie oraz delikatny powrót do patriotycznej - acz nie patriotyczno-antysąsiedzkiej - retoryki. Znaczy: włączenie tych - często domyślnych - postulatów PiS, które mają jakiś sens do przestrzeni publicznej. Histerie okołokrzyżowe - przez swą, w dużej mierze, oddolność - pokazują jasno, że problem jest znacznie szerszy niż osoba prezesa J.K
***.)
* krzykliwość oznacza tu pozbawienie samego siebie możliwości wygłaszania potem traktowanej poważnie krytyki, skoro już oskarżyło się PO o mordowanie, zdradę i spiski, nie da się potem wiarygodnie wytknąć np. tego, że poseł Iksiński wziął w łapę, albo, że projekt którejś ustawy jest bublem...
** i jak tu nie być marksistą, gdy
byt tak
świadomość określa *** za którego istnienie modły można wznosić do Urojonego - wyobraź sobie te same
propozycje ideowe realizowane przez bardziej skutecznego polityka