Dwie-trzy stówy:
http://tiny.pl/zg4bTo jest wersja jednoosiowa, czyli potrzebny jest do tego montaż aparatu paralaktyczny (oś obrotu równoległa do osi Ziemi). W wersji dwuosiowej wszystko jedno jak będzie zamontowany aparat, sa jeszcze wersje z komputerem, który ma w sobie atlas gwiazd, oczywiście cena niebezpiecznie rośnie...
Do tego potrzebny jest aparat, do słabych obiektów to w zasadzie musi być lustrzanka z matrycą CMOS. Taki Canon 350D z drugiej ręki jest zdaje się rozsądnym kompromisem (~ siedem stów). Do tego szklo. Obiektyw - kit - raczej kiepsko, ale mozna, albo coś lepszego, od patyka wzwyż. Wzwyż... wzwyż jest daleko :-) .
Czułość na CMOSie można podbić do ISO1200, można i więcej, choć szum już jest spory.
Metoda polega na składaniu obrazków przez program, który np. kilkadziesiąt klatek tego samego kawałka nieba złoży, traktując odchyłki jako szum. Tak powstały te obrazki i dlatego są takie dobre. Są lepsze niż 30-40 lat temu profesjonalne (oczywiście pomijając powiększenia - choć niektóre są z całkiem dużych teleskopów).
Zasada jest taka, że im dłużej naświetlasz, tym słabsze obiekty wydobędziesz. Normalnie taka lustrzanka ma najdłuzszy czas 30s, chyba, że zastosuje się wężyk spustowy i czas "bulb" - to wówczas dowolnie, ale trzeba siedzić. Inna możliwość to grip:
http://tiny.pl/zgnc . Mozna na nim ustawić interwał między zdjęciami i otworzyć migawkę nawet na 100 godzin.
Zasadniczo o ile w ogóle złapiesz jakies fotony, to potem z pliku RAW duzo mozna wydobyć.
Ja osobiście w to się nie bawię, bo mam za duże light pollution. To trzeba w jakimś ciemny miejscu, musi być noc przysłowiowo "choć oko wykol".