Problem powikłań poszczepionkowych NIE ISTNIEJE STATYSTYCZNIE.
To właśnie miałem na myśli pisząc, że "patrzysz z kosmosu". Wiele zjawisk nie istnieje statystycznie, Ty (choć nie jako problem
) w gruncie rzeczy też.
Ale to nie znaczy, że tych zjawiska nie ma. Pamiętasz statystyki PRL? 10 potęga światowa i taniejące lokomotywy...
Nikt nie wie jakie są statystyki, więc na jakiej podstawie twierdzisz, że problem nie istnieje. Zajrzyj do tego
Remowego linku - tam pani mówi, że 7 różnych lekarzy stwierdziło NOP i każdy odmówił rejestracji zjawiska (choć jest obowiązek). Łącznie z instytucją, która te dane gromadzi.
To ja dziękuję za taką podstawę do formułowania wniosków. Lekarze i instytucje odpowiedzialne zwyczajnie nie chcą złych informacji. Bo mają w tym swój"biznes".
I tyle w tym temacie...statystycznym. Jak pisze
Ola te statystyki tyle warte co niektóre policyjne.
Co napisawszy wciąż twierdzę, że szczepienia są bardzo korzystne, mimo zagrożeń. Ale takie bagatelizowanie tego marginesu pechowców (raczej większego niż mniejszego) powoduje ich desperację a przez to ich głos jest coraz bardziej słyszalny. Zaś czynniki decyzyjne zwalnia z odpowiedzialności zadbania, by margines był jak najmniejszy. Wszak problemu nie ma.
A uważasz, że jak pewna religia zabrania transfuzji, a dziecko rodziców wyznających tę religię jej wymaga dla ratowania życia - to należy ratować dziecko, czy uszanować wolę rodziców, którzy jak to ujął liv "patrzą z punktu widzenia swego dziecka" i chcą żeby raczej zmarło niż miało w gruncie rzeczy prosty zabieg, jakim jest transfuzja?
Ten problem istnieje statystycznie?
A...to do Oli.