Czytając powyższe posty zastanawiam się czy ktokolwiek zadaje sobie sprawę z tego jak łatwo wmówić komuś niechęć do inności, np. do żydów, i bazując na tym wmówić historycznie umotywowaną narodową przypadłości antysemicką, przecież osobie która nigdy nie widziała murzyna, przy pierwszym jego spotkaniu widok taki wydaje się dziwny, jeśli ktoś taki trafił by pomiędzy czarnych czujących niechęć do białych, uznany by był od razu za rasistę, on i ugrupowanie, narodowe, wyznaniowe czy polityczne, do którego należy, za nim. Pytanie, kto nam karze w ogóle przybierać kierunki myślenia, dzielić się na wyznawców, prawicowców, lewicowców, demokratów czy komunistów, w gruncie rzeczy odrzucając te wszystkie ściany, każdy człowiek ma gdzieś niechęć do kogokolwiek, tym bardziej jeśli jest ona w intersie ugrupowań, którym marzy się władza nad podzielonymi.