LA, sądzę, że dowody są na poziomie opisanym niżej. Ja jeszcze raportu nie czytałem, więc nie odnoszę się do jego treści, ale przeczytałem taki art, który tu wkleję:
Blaga Macierewicza. Ekspert zdradza kulisy "współpracy" podkomisji smoleńskiej z naukowcami
WYWIAD Agnieszka Kublik
14 kwietnia 2022 | 05:00
Agnieszka Kublik: Antoni Macierewicz, prezentując raport podkomisji smoleńskiej, mówił, że współpracował m.in. z Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. To prawda?
Marek Michalewicz*, były szef Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW: Nie, to nieprawda. Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego nigdy nie współpracowało naukowo z podkomisją.
Jestem zaskoczona. Cytuję Macierewicza: „Podkomisja odtworzyła we współpracy z Narodowym Instytutem Badań Lotniczych w USA, Wojskową Akademią Techniczną w Warszawie, Instytutem Lotnictwa w Warszawie, Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania UW oraz z UKSW strukturę statku powietrznego Tu-154M i przeprowadziła symulację jego lotu oraz uderzenia w ziemię zgodnie z parametrami komisji pani Anodiny i raportu Jerzego Millera".
- To stwierdzenie jest kłamliwe. Nieprawdą jest, że była jakakolwiek współpraca z ICM. Byłaby, gdyby naukowcy z ICM brali udział w obliczeniach. Nie brali.
Nie współpracowali z podkomisją przy „przeprowadzeniu symulacji jego lotu oraz uderzenia w ziemię"…?
- Absolutnie nigdy nie było żadnej współpracy pracowników naukowych ICM z podkomisją. Jako naukowiec zauważam również, że poziom pseudonaukowego bełkotu i ilość bzdur w ostatniej oficjalnej wypowiedzi pana Macierewicz są po prostu szokujące. Pan Macierewicz nie ma pojęcia o metodach badań naukowych.
To co było?
- Komercyjne zamówienie przeprowadzenia obliczeń na superkomputerze należącym do ICM przez zewnętrznych konsultantów z National Institute for Aviation Research, Wichita State University (NIAR) wynajętych i opłaconych przez podkomisję. Ale to nie my liczyliśmy, tylko wskazani przez podkomisję ludzie, którym ICM zapewniło odpłatny dostęp.
Kiedy podkomisja zgłosiła się do Centrum?
- Pod koniec stycznia 2020 r. Pod koniec marca ICM przedstawiło podkomisji ofertę usługi dostępu do zasobów obliczeniowych oraz komercyjnego wykorzystania licencji oprogramowania LS-dyna [wszechstronny program do symulacji komputerowych, pozwalający m.in. symulować wpływ uderzenia lub wybuchu na pojazd].
ICM to jedno z pięciu największych naukowych centrów obliczeniowych w Polsce. ICM miało ofertę komercyjną na dostęp do zasobów, miało cennik usług i jeśli tylko ktoś nie wykonuje nielegalnych obliczeń, ICM zobowiązane było przyjąć zlecenie.
Przyszedł do pana Macierewicz?
- Tak, spotykaliśmy się kilkakrotnie. To był całkowicie czysto komercyjny układ, my udostępnialiśmy im komputery. Jako zleceniodawca nienaukowy musieli płacić nie tylko za użycie serwerów, maszyn, ale również za licencję oprogramowania LS-dyna.
Ile?
- Cena usługi przedstawiona 5 marca 2020 r. wynosiła trochę ponad 87 tys. zł. Oferta przewidywała dostęp do maksymalnie 1536 rdzeni obliczeniowych przez siedem dni.
Od samego początku wyrażałem przed członkami komisji wątpliwości, aby możliwe było przeprowadzenie tak niezmiernie skomplikowanych i czasochłonnych obliczeń w siedem dni. Oczywiście obliczenia się przeciągnęły, koszt dobowy obliczeń w wysokości 12 517 zł był dodatkowo naliczany, ale niestety podkomisja nie zapłaciła całej należności. Wyszli poza limit, od którego jest obowiązek ogłoszenia przetargu. Kierownik finansowy ICM przez ponad rok bezskutecznie próbował wymóc na podkomisji pełną zapłatę należności, ale podkomisja nalegała, aby płatności przerzucić na następny rok, wystawiając jakąś "inną" ofertę.
Tak więc podkomisja z nami nie współpracowała, oni byli klientem ICM.
Przecież jeśli używa pani telefonu sieci np. Orange, z kimś pani telefonicznie omawia jakieś decyzje, a potem publicznie ogłasza, że Orange współpracował przy podejmowaniu tej decyzji, to chyba jasne, że to bzdura.
Dla Macierewicza jest jasne, że nie. Powołał się na naukowy autorytet Centrum, by móc mówić o naukowych dowodach na eksplozję na pokładzie prezydenckiego tupolewa 10 kwietnia 2010 r.
- Powtarzam: nigdy nawet jedna osoba z Centrum nie brała udziału w tych obliczeniach.
Jakie zlecenie miał dla was Macierewicz?
- Chodziło o dostęp do ok. 256 serwerów w superkomputerze Okeanos oraz dostęp do licencji oprogramowania LS-dyna, tak by konsultanci podkomisji z Witchita uruchamiali zadania obliczeniowe - symulacje numeryczne eksplozji na pokładzie samolotu.
Obliczenia tego typu są niezwykle trudne i czasochłonne. Jeden plik wejściowy, czyli dane opisujące siatkę obliczeniową samolotu oraz własności, miał kilkadziesiąt GB, a siatka obliczeniowa (ang. mesh) składała się ponoć z ok. 40 milionów elementów.
Obliczenia dla tak niezwykle skomplikowanego przypadku, w którym mają miejsce nie tylko odkształcenia elastyczne, ale rozbicie struktury, wybuch, wymagają co najmniej dziesiątków godzin obliczeń oraz najbardziej zaawansowanego opisu zjawisk fizycznych.
Pracownicy ICM, eksperci of warstwy softwaru i aplikacji, jak również operatorzy systemu, umożliwili im uruchamianie zadań. Podkomisja miała kilka osób na Uniwersytecie w Wichita w USA, trzy czy cztery. Dostaliśmy listę z ich nazwiskami i wydaliśmy im odpowiednie hasła dostępowe, przywileje dostępu do maszyn, dzięki czemu mieli dostęp do nich na ograniczony czas. I coś sobie liczyli.
W praktyce ich konsultanci wykorzystywali w niektórych obliczeniach do 12,5 tys. rdzeni obliczeniowych. Z naszych logów systemowych wynikało, że do 7 grudnia 2020 r. uruchomionych zostało przez ludzi z NIAR 1007 zadań obliczeniowych. Mieliśmy wgląd do tego, widzieliśmy, co się dzieje z ich obliczeniami, z każdym zadaniem obliczeniowym.
I co zobaczyliście?
- Że olbrzymia większość zadań nie została nigdy zakończona. Konsultanci WAT uruchomili 1007 zadań obliczeniowych, z czego 439 zadań się nie udało (miały status końcowy - nomen-omen - "crashed", czyli rozbitych), 289 zadań zostało zatrzymanych przed zakończeniem obliczenia (ang. "cancelled"), 61 zadań wymagało więcej pamięci niż w zapotrzebowaniu kolejkowym, 42 zadania przekroczyły limit czasowy zadany w systemie kolejkowym. Z logów systemu wynika, że tylko 176 zadań spośród 1007 uruchomionych zostało pozytywnie zakończonych. Zadania te razem zajęły 14 godzin obliczeniowych (na 680 godzin zużytych łącznie). Ale te 176 zadań jest bez znaczenia dla całości, wątpię, by w tak krótkim czasie dały jakieś konkluzywne wnioski. Konsultanci z NIAR uruchomili razem 55 zadań, w tym tylko 24 zostało zakończonych i wykorzystały one 57 godzin obliczeniowych na systemie z 3072 rdzeniami.
Wyjaśnię, że symulacje numeryczne to zupełnie coś innego niż graficzna wizualizacja, którą pokazał pan Macierewicz.
Wizualizacja to często coś jak kreskówka, filmik, który można stworzyć na dziesiątki różnych sposobów, a który nie ma w sobie ziarna prawdy naukowej.
Może poglądowo wyjaśniać, o co chodzi, ale wcale nie musi to reprezentować konkretnych wyników obliczeniowych.
Od samego początku byłem sceptyczny, bo oni nie rozumieli, jak wielkie są ich potrzeby. Twierdzili, że w trzy dni dokonają swoich obliczeń. Mówiłem, że to niemożliwe. Takie rzeczy trzeba liczyć trzy miesiące, pół roku.
83 proc. wszystkich zadań obliczeniowych nie zostało skończonych. Nie mogę sobie wyobrazić, aby w tak krótkim czasie mogli osiągnąć kompleksowe wyniki. Opieram tę ocenę na 40 latach doświadczenia zawodowego w superkomputingu, 35 lat poza Polską, w Stanach Zjednoczonych, w Australii oraz w Singapurze, gdzie pracowałem 12 lat i byłem jedną z kluczowych osób odpowiedzialnych za stworzenie tam w 2015 r. Narodowego Centrum Superkomputerowego (NSCC).
Dlaczego myśli pan, że nie dostali konkluzywnych wyników?
- Nie umieli zrobić tych obliczeń, ten problem przerósł ich możliwości. Nie wychodziła im symulacja. W obliczeniach naukowych obowiązuje zasada GIGO, czyli Garbage In - Garbage Out, jak wrzucasz błędne dane, dostajesz błędny wynik, co w tym przypadku jest doskonale widoczne.
Dodatkowo, rzetelne badanie naukowe opiera się na zbadaniu wszelkich możliwych scenariuszy, czyli: takiego z wybuchem i takiego z uderzeniem w drzewo.
Podkomisja całkowicie zignorowała symulowanie uderzenia w drzewo, bo nie chodziło jej o zbadanie realnej przyczyny katastrofy w sposób naukowy, ale na podparcie politycznej tezy argumentami (pseudo)naukowymi.
Za takie pieniądze niczego nie osiągnęli?
- Niczego. To, co mówi Macierewicz, to jest blaga. To, co prezentuje Macierewicz, nie ma żadnej wartości naukowej, to jest nonsens w świetle metody naukowej, kompletnie bez wartości, np. te analizy spektralne dźwięku. Żaden poważny naukowiec na świecie tego nie przyjmie jako jakikolwiek argument. To było nienaukowe do bólu.
Macierewicz przygotował raport nie dla naukowców, ale dla wyborców PiS.
- Ale oczywiście powinien respektować naukę, skoro powoływał się na współpracę z instytutami naukowymi.
Da się zrobić symulację wybuchu?
- Da się, jeśli ktoś naprawdę umie to zrobić. Z moich obserwacji wynika, że ci ludzie tego nie zrobili. Nie przeprowadzili również symulacji uderzenia w drzewo - a tego właśnie wymagałaby rzetelna praca naukowa. Badania naukowe wymagają nie tylko pokazanie jednej interpretacji zdarzenia, która wyjaśnia obserwowane zjawisko, ale wymaga również pokazania, że wszystkie inne potencjalnie możliwe interpretacje tego zjawiska nie wyjaśniają.
Macierewicz, prezentując raport, powoływał się na Narodowy Instytut Badań Lotniczych w USA…
- Tak, to właśnie ludzie z tego Instytutu na naszych komputerach prowadzili te obliczenia.
I na Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie.
- Było tak, że jakiś młody naukowiec z WAT próbował coś liczyć, nigdy nie policzył, bo nic mu nie wychodziło. Nie umiał wystartować tego programu. To nie są takie proste rzeczy.
Eksperci ICM mówili mu, że trzeba rozumieć, jakie zasoby są potrzebne, czy np. program da się uruchomić na jednym serwerze, czy potrzeba stu serwerów. Ile pamięci trzeba zarezerwować w komputerze, jaka będzie długość tych obliczeń, plus masę innych zależności. Ten człowiek nie umiał tych rzeczy ocenić. Nie miał wielkiego pojęcia o obliczeniach równoległych i marnował czas pracowników ICM. W archiwum tej sprawy znajduje się 371 maili.
Jak się skończył kontrakt podkomisji z Amerykanami, to wpadła na pomysł, że to WAT będzie im liczył, bo jako uczelnia dostaną od nas akademicką licencję na LS-dyna za darmo. Wtedy powiedziałem, że aby WAT ten dostęp dostała, Akademia musi złożyć grant naukowy na te obliczenia. Złożyli, wysłałem to do trzech bezstronnych recenzentów. Jedna opinia była negatywna, druga bardzo negatywna, trzecia lekko pozytywna. Decyzję dotyczącą przyznania grantu dla grupy z WAT wziąłem na siebie. Odmówiłem, bo zabrakło wystarczającego uzasadnienia naukowego ani naukowych wartości.
Czyli wszystkie instytucje naukowe, które Macierewicz wymienił...
- …po prostu, według mojej oceny, nic nie zrobiły.
Macierewicz swój raport ubiera w "badania naukowe" poprzez cytowanie nazw instytutów naukowych, aby przydać im blichtru ważności, imprimatur nauki. ICM nawet ręki do tego nie przyłożył.
Jeśli chodzi o obliczenia, myśmy nic z tym nie mieli wspólnego.
A po prezentacji raportu przez Macierewicza można było odnieść wrażenie, że zdobyliście dowody na zamach.
- Nie jest możliwe, aby z którychkolwiek bardzo nieudolnie przeprowadzanych obliczeń mogły wyniknąć jakiekolwiek wnioski, na które powołuje się Macierewicz.
Dr Marek Michalewicz* jest profesorem wizytującym w Instytucie Zaawansowanych Nauk Obliczeniowych w Stony Brook University na Long Island w NY, USA. Studiował fizykę na Uniwersytecie Wrocławskim, Uniwersytecie LaTrobe w Melbourne w Australii, doktoryzował się w Australijskim Uniwersytecie Narodowym w Kanberze. Od 40 lat zajmuje się fizyką teoretyczną i obliczeniową oraz naukami obliczeniowymi. Był jednym z głównych architektów i twórców Narodowego Centrum Suprekomputerowego (NSCC) w Singapurze. W ramach projektu InfiniCortex stworzył największy współbieżny superkomputer na świecie rozproszony na czterech kontynentach i w siedmiu krajach. W latach 2018-21 był p.o. dyrektorem ICM UW. W tym czasie zainicjował m.in. rozwój modelu epidemiologicznego COVID-19 dla Polski. Jest autorem kilkudziesięciu patentów.