Otóż, Orliński stawia tezę, delikatnie bardzo, że we Lwowie pod koniec okupacji niemieckiej - ten najgorszy, Stanisław będący chwilowo Janem zachodził do biblioteki co sam opowiadał - i tam mógł zapoznać się z raczkującą amerykańską s-f pod której wpływem zaczął pisać "Człowieka z Marsa". To już domniemanie autora.
Zacytuję;
Nie podał listy swoich lektur z tego okresu ale być może było tam jakieś amerykańskie opowiadanie
czy powieść s-f (technicznie było to możliwe, przecież do roku 1941Trzecia Rzesza miała normalną wymianę kulturalną z USA)... Przypuszczam, choć nie mam na to cienia dowodu - że bezpośrednią inspiracją dla Lema był niemiecki przekład jakiegoś amerykańskiego autora ze stajni Grensbacka. To by tłumaczyło, czemu akcja "Człowieka z Marsa" zaczyna się akurat w Nowym Yorku.
A teraz cytat z Lema;
"Nie tylko nie przeczytałem do roku 1956 żadnej książki z gatunku s-f (poza Verne`em i Wellesem; tych poznałem przed wojną, we Lwowie), ale nie miałem też dostępu do dzieł naukowych - z jednym wyjątkiem." (Choynowski)
- 1994 pisane dla Szwajcarów czyli sylwa XXIII
I komu tu wierzyć?
Ja bym chyba Lemowi
*, tym bardziej, że "Człowiek...", SF-owy debiut Lema, dość wyraźnie podchwytuje (nie chcę pisać: rżnie
) wątki wellsowskie - Mars, najeźdźca, Obcość (i wyższość) wroga, która jednak przegrywa w ostatecznym rachunku. A znów "Astronauci" to jest klasyczny schemat verne'owski (cudowny wynalazek - w tym wypadku Kosmokrator - w detalach opisany,
voyage extraordinaire na Wenus i z powrotem) acz z wyraźną domieszką Wellso-Żuławskiego
.
Po co zaraz hamerycką
pulpę do tego mieszać?
* Acz nie w stu procentach, bo w przedmowie do "Na Srebrnym Globie" przyznawał się też do młodzieńczej lektury tejże powieści.
Nawiasem: Verne na 200% Gernsbacka nie czytał, a kazał się wybrać na Księżyc Amerykanom, więc z wpływem lektur tego typu na wybór NY w roli lokalizacji bym nie przesadzał.
Poza tym dochodzi cały kontekst historyczny, o którym W.O. zwykle tak dobrze pamięta a tu jakby zapomniał. Z ówczesnych potęg III Rzesza się na miejsce akcji nie nadaje - kto by chciał jakimś Niemcom w owym czasie kibicować? Reszta Europy (w tym Polska)? - też słabo się nada - wszędzie tam poważniejsze problemy były niż za wydumanymi Obcymi ganianie. A i infrastruktury stosownej do rozwinięcia fabuły brak. Wybór ZSRR - przez większość Polaków będzie to odebrane jako
komunizowanie (więc zdrada), a i tak NKWD może się przyczepić za wszelkie niezgodności z propagandowym obrazem i nie dość pochwalne tony. Wielka Brytania? - jeszcze ktoś to za zakamuflowaną pochwałę Londynu (a więc i rządu londyńskiego aluzyjnie) weźmie. USA to był jedyny wybór pozwalający zachować względną neutralność
* i nie ześwinić się.
* Względną - lecz nie kompletną, bo przecie marsjański totalitaryzm ostro potępiony w swej nieludzkiej sprawności jasno da się zinterpretować.
brakuje podrozdziałów? Żeby łatwiej prześledzić pewne wątki oraz tok hipotez Orlińskiego?
Zdaje mi się, że traktujesz jednak książkę Orlińskiego nieco zbyt serio pisząc o hipotezach. To jest biografia, pozycja popularna (nie: doktorat z historii), w dodatku pisana przez dziennikarza. W takim wypadku zawsze trochę wiadomej
licentii będzie.
Autorowi pasuje to ładnie do szeregu dat z historii Polski i powszechnej, które znaczą historię Lema.
Z tymi datami to się zdaje słuszne kombinowanie, tak to - w każdym razie - odbieram po lekturze pracy Gajewskiej i obejrzeniu filmu zlinkowanego przez
lemologa.
Ale wysnuta z nich teza (z '56) i mnie zdaje się dyskusyjna. Znasz moją opinię o "Szpitalu..." więc chyba nie muszę rozwijać
. Zresztą... "Obłok..." to też nie była -
per se - zła powieść, choć
heglowsko ukąszona.