Widocznie budżet nie pozwolil na skafandry.
Dobra. Pytanie, jednak, na co pozwolił. Co ich brak kompensuje?
A taka Odyseja Kosmiczna 2010? Ma swoich zwolenników?
Liczę się do nich
.
Widocznie każdy ma swego Startreka, czy to Kosmos 1999 czy Jazon.
W sensie sentymentalnych
oglądadeł młodości - owszem. I na tej płaszczyźnie "Jazona..." nie deprecjonuję (ha! nawet przyznam się, że sam też coś tam z tego oglądałem). Jeśli więc "Jazon..." stał się dla
S.E. tak istotny, że wciąż o nim z niejakim uczuciem pamięta, i uznaje go za ważną SF swojego życia, to nic mi do tego, i w tym sensie obecność tego tytułu na liście - mimo podśmiechujek, na które sobie pozwoliłem - akceptuję. Ba, może nawet jestem skłonny sądzić, że do obecnych dzieciaków ten "Jazon.." (może trochę podrenderowany, by nadążyć za modą) też by trafił, i podobny sentyment wzbudził.
Jeśli natomiast zamierzamy zastanawiać się nad tym, co jest wartościową artystycznie (może za duże słowo w większości wypadków
) i intelektualnie SF, to obecności "Star Treka" i "Kosmosu..." na tej liście bym bronił (choćby ze względu na parę odcinków do wyłuskania i dobrze przemyślane statkowo-stacyjne scenografie), ale już "Jazona..." na niej sobie nie wyobrażam, równie dobrze można dać Emmericha.
Przynajmniej HALa rehabilitują.
Przy czym warto zauważyć, że sprawa HAL-a w ogóle jest b. lemowska. Jego bunt w oryginalnej "Odysei..." ma w sobie coś tajemniczego (jak powód, dla którego Aniel na tę ścianę zaczął wchodzić, a Setaur życie Pirxowi ocalił), zaś nasuwająca się interpretacja prowadzi nas w kierunku specyficznego
"maszynowego demonizmu"* (Calder, hardenowy "przyjaciel"). Tymczasem "ostateczne" wyjaśnienie w drugiej powieści (i drugim filmie) - utknięcie komputera w matni sprzecznych, od ludzi pochodzących, dyrektyw każe wspomnieć "Ananke" (gdzie również
"Thou art the man"). No i jeszcze planowana HAL-owa rola wobec załogi przypomina rolę GOD-a.
* Brać ten zwrot w duży nawias
.