Miło się czyta z takimi przewodnikami.
Pęczniejemy z dumy, nie
ola?
jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).
Miałoby to jakiś sens zważywszy na tytuł (sugerujący, że to historia tego
Kinda).
Ma wolną wolę? Może i ma, ale zrobi co trzeba.
Taki ostateczny tryumf myśli Hegla
.
Kiepski ten argument o ww - A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości
Ano, taki wulgarny subiektywizm, tylko krok od solipsyzmu.
Nie robiłbym zarzutu z dokładności wizji. Jeśli są one podobne wspomnieniom, to takie muszą być. Konkretne, co nie znaczy prawdziwe w każdym szczególe. Kilka razy złapałem się, mnie złapano, na wspomnieniu którego byłem pewien jako obrazu w oku - powiedzmy, że w pewnej sytuacji dawno temu miałem czerwone spodenki. Konfrontacja z innymi świadkami wskazywała, że one jednak zielone były; a dałbym głowę uciąć...co nie zmieniało istoty wspomnienia, tylko ten szczegół.
Tu próbka opisania natury wizji;
Na ogół siedmionogowy B wpływa tylko na moją pamięć. Moja świadomość nadal
pełznie naprzód, tak samo jak przedtem. Płonąca kreseczka wciąż posuwa się ku przyszłości,
a jedyna różnica polega na tym, że popiół wspomnień ciągnie się teraz nie tylko z tyłu, lecz
również z przodu
Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu"
mieli do powiedzenia o przeszłości i przyszłości.
Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu
filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Mieszając z inną lekturą - bohaterka studiując obcy język (a nawet dwa) osiągnęła potrójną ekstazę.
Koncepcja czasu w ujęciu Heideggera
etc.?
impresjonistycznego - holistycznym.
Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista
niż ściślak i holizmowi ulega (a
holizm, wiadomo, modne słówko-wytrych u
niuejdżowców i innych współczesnych szamanów)?
Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział
A to jest paragraf o współudziale w molestowaniu?
Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...
Sądzę, że tylko o tyle, o ile doświadczy tej przyszłości osobiście - czyli może znać tylko losy najbliższych znajomych (może nie związana z nimi tak bardzo by ich zaraz stale opłakiwała, zwł. że społeczeństwo zachodnie się atomizuje, a punkt wyjścia opow. jeszcze parę lat w przyszłość chyba), losy świata - jeśli jakich apokalips nie będzie szczególnych itp. sensacji, które by jej-i-otoczenia życie miały przeorać -
pamięta pewnie głównie o tyle, o ile z publikatorów się o nich dowiedziała (jakieś nowe mody, nazwiska przyszłych prezydentów itp. drobiazgi
; może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).
Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.
A jedna magia wsadzona w teksty - teoretycznie - SF. Ale, prawda, w stężeniu jeszcze wybaczalnym dla innych zalet tych tekstów (zwł. na tym moim ulubionym
tle
).
wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody
Nudnawy, nie nudnawy, wygląda na to, że cały czas się kłębi coś
w temacie ambitniejszej kinowej SF. Może - jak u Arystotelesa, Vitruviusa, Paracelsusa i innych witalistów - w końcu się z tego kłębienia co wykluje?
(Choć, prawda, to kolejna produkcja fałszywego świtu roku 2009, w którym już się zdawało, że ekranowa SF zaczyna wracać do jakiej-takiej formy... Dotąd nie wróciła...)
Inni już unieśmiertelnieni.
Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć? Gdzie wspomnienia
ad infinitum magazynować (asimovowski R. Daneel Olivaw po
ledwo 19 230 latach miał z tym kłopot, a co to jest na tle wieczności)? Jak z entropią sobie poradzić (słowami
"Fiat lux!", jak ex-Multivac?)?
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie.
Jeśli brać to od tej strony, że zachował złudzenie ww - to niepodobny.
Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*
Ja wiem czy widzi spadanie córki ze skalnej ściany? Chyba tylko wie, że ta z niej spadnie, pewno z przyszłej drugiej ręki
.
Historie innych pewnie też tak zna, ale siłą rzeczy - instynkt macierzyński, te sprawy - bardziej
jej wiszą. Zresztą jeśli opowiadanie to retrofuturospekcja
towarzysząca poczynaniu dziecka, to trudno, by o całym świecie wonczas myślała (
"leżeć na plecach i myśleć o Anglii" ).
Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie.
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.
No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje. Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem? Ale z drugiej strony jednak ma do tych zdarzeń emocjonalny stosunek, a emocje niby napędem czynów...
Tu pojawia się pytanie czy mając znacznie doskonalszą teorię zarówno czasu, jak i mózgu/świadomości zdołałby to Chiang lepiej napisać, czy też raczej takie teorie z głowy by mu wybiły przekonanie o sensowności takich zabaw?
(Nawiasem: Lem był jednocześnie filozof-i-ściślak, Chiang, mam wrażenie, jest tylko filozof - choć informatykę skończył - tj. nie dostaje mu zrozumienia metodologii ścisło-przyrodniczej, nie czuje jej... toteż wystarczy mu - po platońsku - wymyślić efektowną abstrakcję, nie próbuje na starcie falsyfikować jej z pomocą empirii - choć czasem niby w swoich opowiadaniach, m.in. w tym, od empirii wychodzi - toteż świadomość traktuje jako coś mistycznego nieledwie, nie jako funkcję konkretnie zbudowanego mózgu.
Zresztą wystarczy przelecieć listę utworów T. Ch. by stwierdzić, że więcej tam Boga, alchemii i kabały niż czynnika scjentyficznego.
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy?
)
Edit:
Jak przy filozofach jesteśmy, to od tej strony biorąc ta jej nowa (i siedmionogowa) postawa to chyba taki ultrastoicyzm. Ot, robienie dobrej miny do każdej gry
i odgrywanie swej roli w tym tu
theatrum mundi (
"All the world's a stage, and all the men and women merely players", jak to rzekł Will S.). Z tym, że niekoniecznie intencjonalne - odruchowe, wynikłe, jak mówię, z pozbycia się złudzenia ww.
"Przewodas" Lewandowski z kolei by rzekł pewno, że bierze się to z tego, że Zasada Zachowania Wolnej Woli się włączyła - coś za coś: zyskała wiedzę, ale nie może nic z tym zrobić. (Swoją drogą: czy on i Chiang dofilozofowali się - niezależnie - do tego samego twierdzenia?
)
Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić.
Pewnie tak (jak robiono te wszystkie wykresy fabuł "Primerów" i "Incepcji"), zabawa nawet fajna, ale nie wydaje mi się to celowe, bo nie jest to najistotniejsze dla odbioru treści. (Liczył kto zapętlenia w "Podróży siódmej"? Nie, bo i po co...)
Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim.
Sądzę, że ma, tylko o nich nie wspomina, ze względu na to, w którym momencie osadzona narracja (jak parę akapitów temu pisałem).
ps. W "Akad." też tak damy czadu?