Poniższy post to odpowiedź na przemyślenia Decka zawarte na drugiej podstronie niniejszego wątku (jak to mówią: lepiej późno niż wcale
).
Ja to widzę tak: "to, co się dzieje" zależy od czegoś tak niejasnego jak energia. Bo czy można ją zdefiniować w sposób ścisły, niezrelatywizowany. Wszyscy bowiem znamy pojęcie energii, która będąc właściwością układów dynamicznych rozumiana jest jako zdolność do wykonania pracy. Wszyscy też mówimy o przepływie energii, który wprawia w ruch materię.
Jednak o specyfice "tego czegoś", co zwiemy energią już mówić nie potrafimy.
Osobiście uważam, że pojęcie energii jest tylko zręcznym przybliżeniem nadającym się do opisu pewnego rodzaju zjawisk. Prawdopodobnie jest to zespół procesów, ale tak subtelnych, że próba ich uchwycenia (przeze mnie) jest zadaniem zbyt trudnym.
Tak, w ten o to sposób zbliżyłem się do pojęcia CZEGOŚ zaproponowanego przez Deckarda, za chwilę zobaczymy w jakim stopniu.
1. Na początek weźmy informację:
Samo pojęcie informacji jest znowuż pewną ideą, którą stosujemy, żeby nam się lepiej o pewnych rzeczach myślało, ale o tym za chwilę. Piszesz, że "jakaś siła sprawcza nadała pęd materii i wyposażyła materię w informację". Niczego nam to jednak nie wyjaśnia. Jak piszesz, ta informacja, w którą miałaby zostać wyposażona materia zapoczątkowała proces organizowania się materii w coraz to bardziej złożone struktury (albo lepiej - układy struktur). Co jednak z informacją, której ekspresja zapoczątkowała istnienie samej materii? Co z informacją o pędzie (czyżby nasza kochana "energia"?) - sprawcy wszelkich procesów? Ponadto wydaje mi się, że traktowanie informacji jako bytu (mam na myśli układ zhierarchizowany) będącego podstawą materii jest błędne. Moim zdaniem idea informacji jest nierozerwalnie związana z ideą energii, albo raczej zjawiska (hmm...
) "chowające" się za tymi ideami są jednym. Musielibśmy z tym przejść, drogi kolego, na głębszy, bardziej fundamentalny poziom opisu (Za mało wiem żebym mógł próbować to zrobić dobrze, a mówię tu o próbie, bo nie wiem czy w ogóle można to "dobrze" zrobić).
2. Pierwotna siła sprawcza:
Tu pojawia się pewien problem, bo mamy coś bardzo niekonkretnego zawartego w konkretnym pojęciu, a to znowu, żeby nam się lepiej o tym myślało. Żeby być konsekwentnym, bo nie uważam, że jest to rozwiązanie problemu, sądzę, że pierwotnie istniała "informacja + energia", w oparciu o którą zaczęło się "dziać" (oj zaczęło !). Może to być w pewnym sensie odpowiednik tego co nazwałeś "czystą informacją", ponieważ jest tak samo nieokreślone jak "nicość".
3. Dwoistość wszechświata:
Bardzo podoba mi się Twoje sformułowanie: "dwoistość wszechświata nie istnieje, aczkolwiek rozumiem, że można mieć takie wrażenie". Bo w gruncie, rzeczy "rozgryzanie" natury wszechświata to problem nie tylko fizyczny, ale także (a może przede wszystkim) poznawczy. Dostrzegamy bowiem regularność wszechświata, ponieważ kierujemy się zasadami logiki, które "podaje" nam nasz umysł (na tej samej podstawie, choć niemałą rolę odgrywają tu emocje, możemy mniemać o celowości tegoż wszechświata). Powstają w naszych umysłach pojęcia informacji, materii itd., które rozbijamy w drobnice dochodząc do miejsc, których "rozmienić" nam się nie udaje. Postępujemy zatem, zgodnie z zasadami logiki (choćby w naszym rozumowaniu dochodziło do zapętleń) korzystając z dostępnych nam pojęć, bądź tworzymy nowe będące pochodną (ale niekoniecznie w sposób prosty) tych już nam znanych. Samo pojęcie "złożoności", bądź "struktury" wynika z tych właśnie zasad.
4. Summa summarum:
Postanowiłem cały ten wywód podsumować stwierdzeniem, które przed chwilą nasunęło mi się na myśl : można zrozumieć wszechświat, ale poznanie jego natury to sprawa zupełnie inna.
Wszystko co robimy (całe nasze dążenie poznawcze), robimy po to, aby nam się (o nim) lepiej (dokładniej) myślało
.
Wybaczcie moje braki w wiedzy (zwłaszcza fizycznej), które zastąpiłem w moim wywodzie opisem nieco bardziej ogólnym. Są to bowiem również jedynie moje luźne spostrzeżenia i wynikające z nich przemyślenia. Czekam na krytykę...
Pozdrawiam,
SdS