Ekranizacje pozostałe, czyli złe. Wspólną ich cechą jest, że jak "Wyspa.." była średnim filmem dla dorosłych, a "...Templariusze" - świetnym dla młodzieży, tak one wszystkie są dość słabymi produkcjami dla dzieci.
"...niesamowity dwór" bodaj najbardziej frustruje, bo miejscami - co zauważył już
xetras - widać potencjał na coś znacznie lepszego (pochodna czerpania z powieści i współpracy z Nienackim, ale też aktorstwo Wójcika i prezencja - bo chyba niewiele więcej - odtwórcy głównej roli), jednak dużo tam również elementów wątpliwych, żenujących, które może nawet bardziej bolą wymieszane z zadatkami wybitności
*.
* Nawiasem: zgodny z pierwotnym zamysłem
paralityk dance też miał szansę być atutem tej ekranizacji.
"...praskie tajemnice" - chyba najlepsze z finalnej trójki, bo mimo SF-udziwnień
* i występu golema (nie-XIV

) zachowują (antycypując tym samym klimaty danowo-brownowe) fabułę oryginału, która ciągnie je w górę.
* Za których sprawą bezpieczniej dla nerwów widza byłoby uczynić założenie, że ma się przed sobą nie Tomasza N.N. z klasycznym wehikułem, a Dańca z (późniejszych) dopisków w jakimś nowym wynalazku

.
"Latające machiny..." - tu trudno cokolwiek powiedzieć, bo i do książki daleko (jak w niektórych filmach z Bondem, nie przymierzając), i tak nudno, że chwilę po obejrzeniu zapomina się o czym to było. W pamięci pozostaje tylko widok motolotni i szybowców.