Gdy czytam ten bełkot dziwi mnie że ktokolwiek czepia się religii....
Na szybko:
- Porównanie do wody jest powiedzmy że fajne (ale tak naprawdę światło ma totalnie inne właściwości, trzeba by je jakoś "przyciągać" do przedmiotu by go "opływało" - może jest to związane z "ujemnym załamaniem" wspomnianym niżej, kolejne cząstki światła nie wywierają na sobie ciśnienia a z tego wynika właściwość "opływania" występująca w wodzie), więc uparcie czekamy na propozycję jak to zrealizować.
- Porównanie powłoki antyradarowej całkowicie odbiega od tezy promowanej wcześniej. Jeśli miałoby to działać analogicznie to można by zrobić na tej podstawie przedmiot niewidzialny w ciemności dla oświetlającego go latarką (czyli rozpraszający światło latarki tak by nie powróciło do "nadawcy"). W świetle dziennym trzeba by zrobić powłokę taką która dla dowolnych kątów padania rozprasza akurat tak by odbicie nie "poleciało" w naszą stronę. Nawet jeśli zrobiłoby się tak dla wszystkich możliwych położeń obserwatora (czyli nie byłoby rozpraszania promieni tylko ich pochłanianie, tj. powłoka idealnie czarna) to i tak zostałaby "dziura" w obrazie (podobne właściwości mają czarne przedmioty). Tak czy siak nie zgadza się to z "opływaniem".
- Niestety nie znam tematu "ujemnego załamania światła" a może tu jest klucz do wszystkiego. Byłbym wdzięczny gdyby ktoś kto zna temat napisał o jakim materiale mowa w wywiadzie.
- Potem już klasyka stosowana wszędzie (to znaczy gdy zakłada się że odbiorca jest idiotą ale zaakceptować musi), przekonanie przez analogię że skoro ci sami zrobili wcześniej coś innego to teraz nie ważne że nie rozumiesz, zgadzaj się
- Potem z bełkotu już ekstremalnego wyławiam że nie tylko my nie rozumiemy co pan mówi ale nie zrozumieli go również panowie dający pieniądze i że "tak naprawdę" to chyba on miał na myśli jednak nie to o czym mówi na początku artykułu tylko jednak zwyczajnie na czarno pomalowany przedmiot......
- Przykład o squashu jest tak nielogiczny (chyba że piłki do squasha są czarne) że nie wierzę że powiedział to pan po angielsku a podejrzewam że bełkot powstał w fazie tłumaczenia i nie dość że od początku nie posiadał treści to teraz nie posiada nawet sensu
- Potem już wszyscy zgadzają się że nie wiedzą o czym mówią więc postanawiają pomówić o konsekwencjach odkrycia tego "nie wiadomo czego"
I co, nie jest jak w kościele? Tak powinno być w nauce?