Dzięki że mi wyjaśniłeś, byłem na 100% przekonany, że będziemy głosować nad przyjęciem konstytucji.
Dla mnie rzeczą podstawową jest wszystko to co napisałem: to ma być jedynie podkładka pod maszynkę do głosowania w celu usunięcia przeszkód, na jakie natrafiła władza ze strony konstytucji, natrafia mimo tego, że nagina ją do granic rozciągliwości. Zastanów się tylko, czego nigdy nie widziałeś w zachowaniu urzędników i organów państwa przed 2015, a co jest nagminne teraz. Jeśli z tą wiedzą, dobrze uświadomioną, nadal uważasz, że to wspaniały pomysł - no cóż, w moich oczach jesteś naiwny.
Gdybym miał rzetelne plany co do jej zmiany jako polityk, to najpierw wskazałbym te jej części, które moim zdaniem są złe i wytłumaczył dlaczego tak sądzę. Tymczasem tego nie wiadomo. Po co ją więc zmieniać? Po drugie jak można zmieniać konstytucję, doprowadziwszy najpierw społeczeństwo do sztucznej polaryzacji przeze mnie przynajmniej wcześniej nie znanej z natury? Czy nie należy tego robić wówczas, kiedy panuje konsensus a nie wzajemne obrzucanie się g.wnem jako sport narodowy? Jako człowiekowi z sondażowni znane Ci jest pojęcie odchylenia standardowego. Wiesz, że nie takie same są w kwestii nauki dwie klasy, z których w jednej klasówkę wszyscy napisali po równo na 3 i na 4, a w drugiej był pełny przekrój stopni - mimo, że średnia może być taka sama 3,5. Otóż konstytucje należy uchwalać wówczas, kiedy jest szansa na ten pierwszy przypadek. A nie wówczas, kiedy cała dyskusja sprowadzi się do głosowania "na naszych" i pogłębiania i tak niebotycznych już podziałów.
Dla mnie to bzdura, że stoją za tym jakiekolwiek wyższe cele poza partyjniactwem