Autor Wątek: „Wysyłamy twojego syna na front!”  (Przeczytany 10 razy)

Cetarian

  • Full Member
  • ****
  • Wiadomości: 231
    • Zobacz profil
„Wysyłamy twojego syna na front!”
« dnia: Dzisiaj o 12:24:55 am »
„Wysyłamy twojego syna na front!”

Tak brzmi komunikat czasu wojny.

Czy wróci, czy nie wróci, a jeśli wróci, to w jakim stanie?
Nie wiadomo.

Może wróci sprawny fizycznie, „tylko” z PTSD/zespołem stresu bojowego?

Może wróci bez nogi, bez ręki, bez płuca, bez oka, połatany przez chirurgów?

Może rodzina dostanie ciało w trumnie, albo prochy w urnie?

A może nic nie dostanie, bo nie było warunków do podjęcia ciała z pola walki?

W czasie pokoju komunikat jest mniej dramatyczny, to znaczy: „Bierzemy twojego syna do wojska”.

W dalszym ciągu jednak jest tak, że pewna grupa obywateli zostaje pozbawiona wolności i przemocą wysłana na wielomiesięczne, a czasami wieloletnie szkolenia wojskowe, po to, żeby potem w razie wybuchu wojny, jako przeszkoleni rezerwiści mogli zostać zmobilizowani i wysłani na front.

Uważam, że żadne państwo w żadnych okolicznościach nie ma moralnego prawa do stosowania poboru, ani w czasie pokoju, ani w czasie wojny.

Uważałem i uważam tak od wielu lat, uważałem tak przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie i przed aneksją Krymu przez Rosję.

Przymierzałem się do tego tematu od pewnego czasu, ale zmobilizowała mnie (nomen omen) ostatecznie wypowiedź ministra Kosiniaka, o której piszę poniżej.   

Czy to znaczy, że jestem przeciwnikiem tego, żeby państwo się broniło przed napaścią?
Nie.
Jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, żeby państwo (zwłaszcza to, w którym mieszkam, czyli Polska), było w stanie bronić się (i obronić) przed atakiem.

Ale żołnierzami powinni być zawsze tylko ochotnicy.

A skąd ich wziąć?

To proste: ci, którzy uważają, że służba wojskowa to „zaszczytny obowiązek”, powinni jak najszybciej zgłosić się na ochotników i nakłonić do tego swoich synów, bratanków, siostrzeńców, dalszych kuzynów, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, itd. itp.   

Pozostałym ochotnikom trzeba zapłacić.
Ile?
Tyle ile zażądają, oczywiście
, czyli w praktyce cenę równowagi (albo po prostu rynkową).
 
No, ale skąd wziąć pieniądze, przecież wojna to wielkie potrzeby, czołgi, armaty, rakiety, radary, samoloty, amunicja, drony, na ochotników nie wystarczy.
Wystarczy.
Tylko trzeba podnieść podatki.

Wyjaśnię to na uproszczonym przykładzie.
 
Wyobraźmy sobie, że pewnego bardzo nie pięknego dnia Rosja o 6:00 rano zaatakowała Polskę.

(W praktyce oczywiście atak nie mógłby być kompletnie niespodziewany, bo co najmniej na wiele tygodni wcześniej, może na wiele miesięcy wcześniej, trwałaby koncentracja wojsk rosyjskich przy granicy polskiej, w szczególności na już zdobytej i opanowanej Ukrainie. No i można mieć też nadzieję, że w takiej sytuacji Amerykanie doszliby jednak do wniosku, że „lepiej zapobiegać niż leczyć”, przysłaliby samolotami z dziesięć brygad i Rosji by się odechciało.)

 No, ale załóżmy w ramach eksperymentu myślowego, że jednak o 6:00 rano Rosja zaatakowała Polskę.

O 8:00 rano zebrał się rząd i:
A/- w wersji tradycyjnej zarządziłby pobór do wojska, w pierwszym rzucie, powiedzmy, trzystu tysięcy ludzi.

A co moim zdaniem powinien w takiej sytuacji zrobić rząd na tym posiedzeniu?
Wiele rzeczy.

B/- ogłosić, że potrzebuje trzystu tysięcy ochotników i będzie im płacił, powiedzmy, na początek 15 tysięcy złotych miesięcznie, a jeśli znajdą się na froncie, do dostaną minimum 25 tysięcy złotych miesięcznie (albo może trzydzieści).
(Jesienią ubiegłego roku widziałem na jednym z budynków MON w Warszawie wielkie ogłoszenie, że płacą na początek 4.960 zł miesięcznie.) 

I że po (np.) dwóch latach będą mogli odejść do cywila.
     
Ponadto rząd powinien na tym posiedzeniu:

1/-  przywrócić trzeci próg podatkowy;
2/- wprowadzić czwarty, piąty i szósty, a może i siódmy próg podatkowy;
3/-  wprowadzić podatki majątkowe;
4/-  przenieść rolników do powszechnego systemu podatkowego;
5/-  zlikwidować KRUS i przenieść rolników do ZUS;
6/-  przenieść emerytów górniczych do powszechnego systemu emerytalnego (w 2015 roku taka operacja dałaby około 6 miliardów złotych rocznie oszczędności).

7/- I jeszcze  szereg innych decyzji rząd powinien podjąć na tym porannym posiedzeniu, ale to już zostawmy ewentualnie do dalszej dyskusji.

(Wszystkie te decyzje powinny zostać przeprowadzone ustawami, zakładam, że Sejm, Senat i prezydent wprowadziliby te regulacje w życie w ciągu kilkunastu, czy najdalej kilkudziesięciu godzin.)

O 16:00 tego samego (albo może następnego) dnia, rząd powinien się zebrać ponownie (w praktyce pewnie obradowałby permanentnie), przeanalizować dane o tempie napływania ochotników do punktów rejestracji i ewentualnie podwyższyć wynagrodzenie.

*
Szósty albo siódmy próg podatkowy?
No, to jakiś socjalizm jest kompletny, prawda, komunizm wręcz!
Ile ten siódmy próg miałby wynosić?
Dziewięćdziesiąt procent?

Taki prezes banku, który zarabia 5 milionów złotych rocznie, to by dostał na rękę pięćset tysięcy złotych rocznie.
Musiałby zwolnić nie tylko ogrodnika, ale obie pokojówki i kucharkę. 
Jego żona musiałaby sama gotować i sprzątać.
No, a jak jego żona miałaby sama ogarnąć osiemsetmetrową rezydencję?
Przecież to niemożliwe.

Akurat ten problem możemy w bardzo prosty sposób rozwiązać - poprzez przejęcie rezydencji prezesa na dom wypoczynkowy dla żołnierzy rotowanych z frontu, a docelowo na dom opieki nad inwalidami wojennymi.

Możemy prezesowi za przejęcie jego rezydencji zapłacić, z tym że oczywiście nie gotówką, tylko obligacjami płatnymi za 30, albo 40, albo 50 lat.
No, ale czy państwo, które emituje te obligacje, będzie istniało za 30, 40, a tym bardziej 50 lat?
Bardzo dobre pytanie.
Z tym, że gdyby miało nie istnieć, to tym bardziej nie warto za nie umierać teraz.

Jeśli ochotnicy podejmą taką decyzję, że chcą ryzykować życie, no, to będą je ryzykować, ale wysyłanie ludzi przemocą na wojnę jest absolutnie, totalnie, całkowicie nieetyczne.
Dlaczego?
Bo to najgłębsza ingerencja w życie człowieka.
Włącznie z dużym ryzykiem odebrania tego życia.

Władze Ukrainy nie publikują danych o liczbie zabitych i rannych żołnierzy, żeby nie podkopywać morale.

Ale z drugiej strony człowiek, który idzie do wojska, na ochotnika, ale tym bardziej, jeśli jest brany do tego wojska przemocą, ma prawo wiedzieć, jakie są jego szanse w tej, nomen omen, „rosyjskiej ruletce”.

Ma prawo wiedzieć, że prawdopodobieństwo śmierci wynosi, powiedzmy, 26% (a może „tylko” 18%), ciężkiego kalectwa  30%-40%-50%, a szansa na powrót tylko z bliznami  i PTSD 52%, albo może tylko 24%.

Z tym, że na Ukrainie nikogo nie zwalnia się do cywila. Niedawno upadł projekt, żeby można było odejść po 36 miesiącach na froncie.
Więc prawdopodobieństwo powrotu „tylko” z PTSD jest nieokreślone, a bez zmiany przepisów w zasadzie zerowe.

*
Prezesów banków (nie licząc banków spółdzielczych) jest w Polsce około czterdziestu i nawet 90% podatek od ich dochodów i rekwizycja ich rezydencji nie pozwoli wygrać wojny.

Piszę o nich, żeby zilustrować problem.

Trudno cokolwiek zabrać kasjerce ze spożywczaka, która zarabia minimalną krajową i mieszka u rodziców.
To znaczy, można zabrać do wojska jej męża albo brata.

Ewentualnie męża i brata.
I tak się robi.


W armii amerykańskiej w Wietnamie biedni (bo czarni) byli silnie nadreprezentowani.

Trump dostał czterokrotnie odroczenie, bo studiował, a potem się okazało, że ma tzw. ostrogi w kościach stóp i się nie nadaje do wojska.

https://en.wikipedia.org/wiki/Donald_Trump#Personal_life

“While in college, Trump obtained four student draft deferments during the Vietnam War.[9] In 1966, he was deemed fit for military service based on a medical examination, and in July 1968, a local draft board classified him as eligible to serve.[10] In October 1968, he was classified 1-Y, a conditional medical deferment,[11] and in 1972, he was reclassified 4-F due to bone spurs, permanently disqualifying him.”

Teraz Trump ma siedemdziesiąt osiem lat, godzinami stoi za mównicą na wiecach i nie utyka.
No, cud. (Pewnie załatwiony u Wojtyły, za pośrednictwem jakiegoś podpułkownika redemptorystów.)

Syn prezesa banku w zasadzie chętnie by się zgłosił, ale nie może, bo zostały mu jeszcze dwa lata na London School od Economics.
No, niby mógłby przerwać studia, ale ktoś przecież będzie musiał odbudowywać kraj po wojnie, fachowcy będą na wagę złota.
No, chyba, że Ukraina w międzyczasie przegra, to trudno, syn prezesa zaczepi się gdzieś w Citi of London, w banku inwestycyjnym, albo w konsaltingu.
         
W późnym peerelu działała nielegalna organizacja Wolność i Pokój, domagająca się m.in. wprowadzenia zastępczej służby wojskowej. Za odmowę służby sądy wymierzały wtedy z automatu karę czterech i pół roku więzienia, za dobre sprawowanie wychodziło się po trzech. Z tego artykułu siedzieli głównie tzw. Świadkowie Jehowy.
   
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_Wolno%C5%9B%C4%87_i_Pok%C3%B3j
 https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Dzia%C5%82acze_Ruchu_Wolno%C5%9B%C4%87_i_Pok%C3%B3j

No tak, ale wtedy ojczyzna była nie nasza, była sowieckim protektoratem, a teraz jest nasza, więc chyba warto jej bronić?

Oczywiście, że warto i dlatego proponuję wprowadzenie dziewięćdziesięcioprocentowego podatku majątkowego od majątku powyżej dziesięciu milionów złotych.
       
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Lista-Forbes-100-najbogatszych-Polakow-Zaskakujace-przetasowanie-na-podium-8703254.html

Pierwszemu na liście Sołowowowi zostałoby 2,7 miliarda złotych.

Dziesiątemu, Musiowi, czterysta milionów.

Muś nie musiałby zwalniać żadnego z jedenastu ogrodników – trzech pielęgnuje ogród rezydencji, a ośmiu jego prywatne pole golfowe.

(Ilu ogrodników Muś zatrudnia w rzeczywistości, tego nie wiem, ale prywatne pole golfowe ma naprawdę.) 

https://www.forbes.pl/sylwetka/arkadiusz-mus

„Arkadiusz Muś wybudował w Konopiskach k. Częstochowy pole golfowe, jako miłośnik tego sportu.”

*
Kilka tygodni po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny, kiedy Rosjanie cofnęli się spod Kijowa i było już widać, że wojna będzie trwała wiele miesięcy, a może i lat, pojawiła się taka, powiedzmy, „Myśl polityczna Zachodu” (myśl, teoria i praktyka, bo doktryna to byłoby trochę za dużo powiedziane).

Myśl brzmiała tak: „Ukraina nie może tej wojny przegrać, a Rosja nie może jej wygrać.”

Niestety, dziś, po dwóch latach, widać wyraźnie, że ta myśl miała drugą część, nieopublikowaną, ale realizowaną:
„Ukraina nie może tej wojny wygrać, a Rosja nie może jej przegrać (bo rzuci a-bombkę, a tego Zachód sobie nie życzy).”

Prostą konsekwencją obydwu części łącznie jest życzenie Zachodu, żeby Ukraina … remisowała.
I krwawiła.
Na razie.
W tym roku i w przyszłym, a potem to już będzie problem następnego kanclerza Niemiec, zapewne z CDU. (A może z AfD?)

Losy ukraińskich żołnierzy zależą w dużej mierze od tego, co zrobią Biden, Mike Johnson, pośrednio (a za kilka miesięcy być może bezpośrednio) Trump i Scholz.
Nie wyłącznie od nich, ale oni nadają ton.

Dobry Biden wystąpił we wrześniu ubiegłego roku o 61 miliardów dolarów dla Ukrainy, a zły Johnson przez ponad pół roku nie poddawał tej ustawy pod głosowanie, chociaż było wiadomo, że przejdzie zdecydowaną większością głosów, tak jak w końcu przeszła dwa tygodnie temu.
Johnson to kanalia.

Ale pakiet dobrego Bidena nie był skonstruowany tak, żeby Ukraina zaczęła wygrywać.

Miała dalej remisować, co najwyżej ze wskazaniem na nią.

Niech nie traci terenu, może sobie odebrać kilkadziesiąt albo nawet kilkaset kilometrów kwadratowych, ale bez przesady.

I niech nie burzy mostu Kerczeńskiego.

No, niby większość mostu stoi na wodach terytorialnych Ukrainy, bo przecież aneksji Krymu nie uznajemy, ale Putin ma a-bombkę, nie można go denerwować.

*
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,30931994,ukraina-30-mezczyzn-zginelo-probujac-uniknac-poboru-do-wojska.html#do_w=259&do_v=995&do_st=RS&do_sid=1456&do_a=1456&s=BoxUkrImg1

„- Nie dziwię się ukraińskim władzom, że zrobią wszystko, aby posyłać żołnierzy na front. Potrzeby są ogromne - powiedział polityk. Wicepremier i minister obrony narodowej podkreślił swoją solidarność z Ukraińcami walczącymi na froncie. Dodał, że "pretensje do rodaków wyjeżdżających z kraju, aby uniknąć powołania, są uzasadnione". - To jest obowiązek każdego obywatela w danym państwie (...), obywatele Ukrainy mają obowiązki wobec państwa. My już dawno sugerowaliśmy, że jesteśmy też w stanie pomóc stronie ukraińskiej w tym, żeby ci, którzy są objęci obowiązkiem służby wojskowej, udali się do Ukrainy - zapewnił Kosiniak-Kamysz.”

*
Tę wypowiedź skomentował w Polityce Edwin Bendyk:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2254727,1,czy-kosiniak-kamysz-wyrwal-sie-przed-szereg-ukrainska-mobilizacja-polska-instrumentalizacja.read

„Wicepremier dociśnięty w Polsat News przez Bogdana Rymanowskiego, jak ta pomoc miałaby wyglądać, czy chodzi o deportowanie osób bez ważnych paszportów, odpowiedział, że inicjatywa jest po stronie Kijowa. Gotowość pomocy po polskiej stronie jest. Dalej już nic nie jest proste, bo chcąc nie chcąc, Władysław Kosiniak-Kamysz wdepnął w problem, który w Ukrainie ma status tematu numer jeden, jeśli chodzi o emocje i kontrowersje.
(…)
Wicepremier Kosiniak-Kamysz nie musi znać tych wszystkich niuansów, nie powinien jednak wychodzić przed szereg, oferując pomoc, której najprawdopodobniej nikt od niego w Ukrainie nie oczekuje. Pomoc, dla której trudno byłoby znaleźć podstawy prawne, co delikatnie zasugerował Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych zdystansował się do pomysłu, twierdząc o ewentualnej pomocy, że „dla nas byłaby to etycznie dwuznaczna sprawa”.


Sikorski „sugerował delikatnie”, zapewne dlatego, że nie chciał publicznie krytykować zbyt ostro kolegi ministra. 

Moim zdaniem sprawa jest etycznie jednoznaczna: Nie mamy moralnego prawa do wysyłania kogokolwiek, w tym obywateli Ukrainy, na jakikolwiek front.

(Nie mamy obowiązku udzielania azylu uchodźcom, ale to temat na inną dyskusję.) Zaznaczam jednak, że absolutnie popieram udzielanie azylu obywatelom Ukrainy, kobietom i mężczyznom, w dowolnym wieku poborowym, czy niepoborowym.

*
Mam obywatelstwo polskie, mieszkam w Warszawie, znacznie bliżej mi do górnego niż do dolnego progu przedziału wieku potencjalnych ukraińskich poborowych (18-60 lat), których się nie wypuszcza z kraju, nic by mnie nie kosztowała deklaracja, że gdybym tylko był Ukraińcem i miał tak ze trzydzieści lat, to zaciągnąłbym się jutro, najdalej w sobotę.

No, bo kto mnie sprawdzi?

Staram się jednak nie ściemniać: gdybym był trzydziestoletnim Ukraińcem (w Warszawie), to chciałbym się dowiedzieć, jaka część majątku najbogatszych Ukraińców została przeznaczona na wysiłek wojenny.   

Tu pierwsza piątka:   
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Ukrainians_by_net_worth

PKB Polski w 2021 roku wyniosło 679 miliardów dolarów.
Ukrainy 200 miliardów dolarów. 

https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(nominal)

Gdyby nawet oligarchom i prezesom banków Ukrainy zabrać 95%, a kasjerkom w spożywczakach 40%, to i tak by nie wystarczyło.

Ukrainę uzbraja i finansuje Zachód.

Jednak celowo daje tylko tyle, żeby „remisowała” i krwawiła bez końca.

Dlatego, gdybym był trzydziestoletnim Ukraińcem, mieszkającym w Warszawie, to nie wróciłbym na Ukrainę.

Jeśli już, to prędzej wstąpiłbym do armii brytyjskiej, gdyby mnie zechcieli. Może kiedyś broniłbym Estonii lub Łotwy przed Rosjanami, ale przynajmniej byłbym żołnierzem NATO.

Dobrze wyszkolonym, dobrze wyposażonym i dobrze uzbrojonym.

I ochotnikiem, który wiedziałby, kiedy jego tura się skończy.
« Ostatnia zmiana: Dzisiaj o 03:15:40 am wysłana przez Cetarian »