Hm...fajnie Q, że wróciłeś z wakacji i darowanemu się nie zagląda, ale;) :
"Adam, jeden z nas" uznawanej za najlepszą w dorobku Konrada Fiałkowskiego.
Najlepsza, bo? Nie jego?
Tzn. historia z dwoma tysiącami lat na karku?
Miałam skojarzenia raczej z
Końcem dzieciństwa - ingerencja i taka zdalna opieka, Lem z Podróżami w czasie i historii - jeno na serio. Zmechanizowana religia i Bóg. Niewolniczy wątek pod
Quo vadis podchodzi.
U Bułhakowa było napięcie, był upał i ból głowy - tutaj jest...transfer...niestety zgrzytliwy.
Poza tym, jak na wszechmocnego Trwacza, Adaśko ulega całkiem ludzkim złudzeniom...struktury;)
Od plus/minus połowy miałam nadzieję na jakoweś zaskakujące zakończenie - a ono w sumie nic nie zmienia, bo z wcześniejszych transferów wiemy, że wszystko jest w trwaniu (pasuje do paradoksalnego wątku:))
Mamy za to błyskotki w stylu:
To fakt, że struktura określa świadomość. Nawet trwającym bytom? Więc gdzie ich nieziemska wiedza, rozum?
Wydaje się mi, że Fiałkowskiego zdeterminował okres, w którym to pisał. Zmotywował do takich dosumiennych apelacyj:) Zresztą sam napomyka o tym - we wstępie.
Może F. sprawdza się lepiej w krótkich formach? Po prostu. Ale przyznaję, że jak na SF, to nawet sprawnie napisane i treściwe (w sensie: o czymś). Z tym, że zamiana imion, dodanie paru rozterek i zupełnie zbędnej technologii - to trochę mało:)
Pokrętnie pokojarzyła się mi ta książka z
Listami Nikodema Dobraczyńskiego.
I poniekąd uzupełnia się z kilkoma - właśnie przeczytanymi - Miłoszami i Nabokovami. Z przypadkowością i przemijalnością, drobiazgami, które zmieniają optykę.