Autor Wątek: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem  (Przeczytany 189300 razy)

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #210 dnia: Sierpnia 22, 2011, 09:45:33 pm »
A kto to wie? Q wklejal jakies fragmenty, z ktorych wynikalo jakoby S. Lem  twierdzil iz Kwasniewski nie byl takim ostatnim prezydentem, oraz ze Kaczynscy prowadza nienajmadrzejsza polityke. A na kogo glosowalby teraz? Zalezy jakie gazety by czytal i programy w TV  ogladal  ;) W koncu jego poglady polityczno-spoleczne ewoluowaly, na co wskazywala by jego tworczosc. Od Obloku i Czasu, do jawnego wyszydzania i krytyki soc-realu. Z drugiej strony co bylo odzwierciedleniem pogladow, a co lawirowaniem pomiedzy rafami cenzury i oportunizmem? Kto to wie?

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #211 dnia: Września 08, 2011, 02:52:33 pm »
Polityczne porno Palikota:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Oto-najbardziej-skrywane-tajemnice-PO,wid,13747614,wiadomosc.html
Nie dziwi nic...

ps. aha stanowczo nie sądzę, by takie anegdotki dało się opowiadać tylko o ludziach PO  i SLD...


Edit: coś b. a'propos:
« Ostatnia zmiana: Września 08, 2011, 05:06:34 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #212 dnia: Września 15, 2011, 04:50:39 am »
Na PO chyba.
VOSM
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2192
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #213 dnia: Września 29, 2011, 01:19:12 am »
To nie fejk to poraża:
&feature=share

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13384
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #214 dnia: Września 29, 2011, 11:04:51 am »
Myślisz, że kierowałby się folklorem? Raczej oparł by się na analizie danych.
http://wybory.gazeta.pl/wyboryparlamentarne/1,118281,10374242,Wybory_2011__Rekordzisci_z_PJN__obietnice_za_53_miliardy.html
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #215 dnia: Października 01, 2011, 01:49:03 am »
Jak nigdy nie byłem fanem Olejnik, tak wyszło jej celnie:
http://wyborcza.pl/1,75968,10380033,W_oparach_absurdu.html
« Ostatnia zmiana: Października 04, 2011, 10:13:45 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #216 dnia: Października 04, 2011, 10:15:13 am »
Jeszcze a'propos Pawła Śpiewaka.... Tak obecną rzeczywistość polityczną odbieraja ojcowie sławnej idei IV RP (i bywsi propagatorzy idei PO-PISu):

-Rafał Matyja:

"Spróbujmy nazwać zatem przyczynę: jest nią zwrot populistyczny, jaki nastąpił po załamaniu się postkomunistów. Jest zmiana osi rywalizacji, która dokonała się w zasadzie w ideowej próżni.

W roku 2003, roku afery Rywina, opozycja miała bardzo solidnie opracowaną argumentację wymierzoną przeciwko postkomunistom. Miała wypracowaną wokół historycznego podziału tożsamość, która nagle – w warunkach całkowitej kompromitacji SLD – stała się tożsamością dominującą. Rok 2005 z jego logiką walki o prezydenturę i zwycięstwo w wyborach parlamentarnych przyspieszył polaryzację wewnątrz centroprawicy: z jednej strony poprzez uruchomienie schematu „Polski liberalnej” i „Polski solidarnej”, bliźniaczo podobnego do tego z pierwszej prezydenckiej kampanii Wałęsy (1990), z drugiej poprzez odtworzenie sporu wokół „nocnej zmiany”, obalenia rządu Jana Olszewskiego. Sporu o lustrację i o Wałęsę, w którym można było odwoływać się do drugiego wewnętrznego podziału lat 90.

Oba historyczne spory wewnątrz opozycji (liberalizm – solidaryzm, Wałęsa – Olszewski) były funkcjonalne tylko częściowo. Jednak gdy czyta się histeryczne wystąpienia krytyków Jana Olszewskiego z wiosny 1992 roku i porównuje z tym, co pisano o Jarosławie Kaczyńskim wiosną 2007, to wyraźnie widać, że nowych argumentów nie przybyło po żadnej ze stron. Nic zatem dziwnego, że spór szybko uległ wyjałowieniu./.../

Piotr Zaremba ma rację, gdy pisze, że spór między PO i PiS ma swoje realne przestrzenie (system opieki zdrowotnej, obronność i polityka zagraniczna, finansowanie partii i kampanii wyborczych), ale słusznie zauważa, że spór toczy się poza tym co merytoryczne. Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że istotą problemu jest „orientacja na wyborcę”, któremu taki obrót spraw odpowiada.

Społeczne podstawy status quo

Nic nie wskazuje na to, że kontestowany przez sporą część komentatorów i publicystów jałowy spór między PO a PiS jest odrzucany przez szersze kręgi społeczne. Z trzech powodów:

-Po pierwsze istnieje spora grupa osób, które swą nową polityczną tożsamość (po upadku podziału postkomunistycznego) zbudowały w kampanii wyborczej 2005 roku i w okresie rządów PiS. Osoby te szukają w polityce tego, co potwierdza ich wybór. Akceptują brutalność i powierzchowność ataków i oskarżeń, bo utwierdzają zasadność ich przekonań. Absurdem wydają im się bajki o PO – PiS, chcą konfliktu na tej osi.

-Druga grupa zainteresowana w podtrzymaniu obecnego kształtu życia publicznego to antypolityczna „większość”. Trudno powiedzieć, czy jest to większość „statystyczna” czy tylko „moralna”. Z pewnością jednak konstytuuje ona dominujący dyskurs potoczny. To grupa, która politykę uważa za sferę absurdu, a Palikota za potwierdzenie lub demaskowanie tego faktu. W grupie tej znajduje się spora, przeważająca część elit społecznych, które politykę postrzegają jako zagrożenie swoich interesów polegających na autonomii korporacji zawodowych (znacząca część elity funkcjonuje w ich ramach), na zaufaniu do zorganizowanych i do pewnego stopnia zamkniętych rynków, na systemie pożytków czerpanych z publicznej kasy. Polityczność w wydaniu Jarosława Kaczyńskiego zmobilizowała ją do skutecznej akcji „antypolitycznej” i wsparcia „antypolitycznego” gabinetu Tuska.

- Trzeci nurt społeczny, który wspiera status quo, można nazwać nurtem klientelistycznym. To ta część elit administracyjnych, politycznych, częściowo medialnych, która swoją pozycję zawdzięcza kontaktom z dwoma kluczowymi ośrodkami władzy (Tuskiem i braćmi Kaczyńskimi). Dla nich obecne status quo jest godne podtrzymania, bo każdy inny układ byłby bardzo ryzykowny. Od pierwszej grupy różni się jednak tym, że jest znacznie bardziej wyrachowana i cyniczna w swych wyborach. O ile osobom z pierwszej grupy PO i PiS dostarcza tożsamości, o tyle grupie trzeciej – posad, możliwości, dostępu do zasobów.

Dynamika i możliwe zmiany

Oczywiście te trzy dominujące w polskim życiu publicznym postawy nie przekładają się na żadne konkretne wybory polityczne, nie tworzą zorganizowanych grup. Ale określają realne pole rywalizacji. Chciałbym podkreślić, że w zaproponowanym tu opisie nie warunkują one polityki bezwzględnie. Przeciwnie – do pewnego stopnia są przez tę politykę ukształtowane. To zresztą określa ich wewnętrzną dynamikę. Gdyby PiS przegrał wyraźnie wybory prezydenckie (2010) i parlamentarne (2011), to załamałaby się równowaga w ramach trzeciego, klientelistycznego segmentu status quo.

Co więcej, jakakolwiek dyskusja w obrębie obu partii – naturalna dla zwycięzców, którzy muszą określić reguły sukcesji i przegranych, którzy muszą opisać na nowo swą rolę – będzie w sposób naturalny budowała nowe tożsamości. Tożsamości już do pewnego stopnia poszukiwane. Część młodej elity politycznej i społecznej ma poczucie, że jałowy spór na osi Putra – Niesiołowski czy Kurski – Pitera nie stanowi podstawy dla samookreślenia.

Najbardziej trwałym elementem układanki jest antypolityczna orientacja znaczących elit społecznych. Jest ona najpoważniejszym dramatem ostatniego dwudziestolecia, faktyczną blokadą możliwości budowy silnego państwa, blokadą powstania stabilnej i odpowiedzialnej elity politycznej, wreszcie – w istotnym stopniu blokadą toczenia przez tę elitę istotnej debaty publicznej.

Mimo to można powiedzieć, że dynamika zmian będzie pochodną tempa erozji trzech wyżej wspomnianych postaw społecznych oraz – co nie mniej istotne – pojawiania się nowych idei politycznych. Problemem bowiem jest to, że wszystkie pomysły alternatywne „pracują” w obrębie ukształtowanych w latach 90. języków politycznych, równie anachronicznych jak świat pojęć Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego.

Walka o czas, nie o nieśmiertelność

Michał Karnowski słusznie zwraca uwagę na fakt, że Tusk i Kaczyński dominują nad konkurentami zarówno wolą walki, jak i skalą politycznych doświadczeń. Są politykami o silnych charakterach, czego nie można powiedzieć o ich licznych konkurentach. Nie zmienia to jednak faktu, że sposób, w jaki wywalczyli obecną pozycję, w jaki zbudowali swoje partie i najbliższe polityczne zaplecze, skazuje ich na doraźność. Wielcy politycy zapewniali sobie nieśmiertelność, budując instytucje przechowujące ich idee założycielskie. Tworzyli państwa, zmieniali ustroje, budowali historyczne obozy polityczne.

Donald Tusk i Jarosław Kaczyński nie walczą zatem – jak chce Cezary Michalski – o nieśmiertelność. Jego mocną tezę sprowadziłbym do tego, że walczą z czasem. Walczą o jak najdłuższą obecność na scenie politycznej, na obecnych komfortowych warunkach. Cechą najważniejszą owego komfortu – dla obu polityków – jest bowiem nieposiadanie konkurencji we własnej partii. Ba – nieposiadanie nawet grupy, przed którą trzeba się tłumaczyć z prowadzonej polityki. To redukuje wszelkie strategie do wymiaru dość prostej gry taktycznej. Gry toczonej w sferze komunikacji politycznej – o zachowanie wizerunku, zepchnięcie przeciwnika do defensywy, ale zarazem o podtrzymanie wygodnego dla obu stron sporu.

Kosztem tej redukcji jest między innymi /.../ niszczenie kolejnych granic przyzwoitości, naruszanie dobrych obyczajów w polityce. Pomija się przy tym konsekwencje mniej /.../ spektakularne, ale znacznie bardziej dotkliwe.

Jedną z nich jest załamanie sfery publicznej jako przestrzeni istotnej debaty. Pięć lat temu moi studenci interesowali się żywo kolejnymi tekstami diagnozującymi aferę Rywina i porządki oligarchiczne. Komentowali kolejne zdarzenia na scenie politycznej.

Obecnie polityka jawi się im jako przestrzeń bezsensownego, nieistotnego sporu, którego wynik określają już tylko pasjonaci od marketingu politycznego, ale który nie ma wpływu na żadne realne zmiany. W sferze publicznej nie ma istotnego sporu ani istotnych opisów. Zmarnowaliśmy ożywienie publiczne lat 2003 – 2005, kiedy to po raz pierwszy od dawna powstawały inicjatywy obywatelskie zorientowane na dobro publiczne jako takie.

Ten drugi koszt jest poważniejszy od stu niepoważnych konferencji Palikota. Zamknięcie się polityki w okowach konfliktu z roku 2005 ma swoje skutki nie tylko w bierności rządu, obniżeniu się poziomu debaty, ale także w poczuciu, że jedynym sensem angażowania się w politykę jest nadzieja na obejmowanie stanowisk, na wejście w klientelistyczny system obsługiwany przez największe partie.

To jest nasz – inny od Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego – wymiar gry z czasem. O ile współpraca tych dwóch ośrodków mogła zapewnić im nieśmiertelność jako autorom nowego porządku ustrojowego, o tyle ich rywalizacja stała się klątwą polityki ostatnich lat. Polityki uwolnionej od postkomunizmu, ale zaplątanej we własny język, w anachroniczne diagnozy. Polityki kontestowanej przez elity i sporą część społeczeństwa.

Polityki, która zamiast być narzędziem narodowej strategii, przeszkadza nam ciągle niczym kula u nogi."

http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/528584,Benefis-palikota-to-odpowiedz-na-zapotrzebowanie-spoleczne.html

- i Paweł Śpiewak:

"Po roku czy półtora pobytu w polityce mam poczucie, że tam w gruncie rzeczy nikogo nic nie interesuje poza technologią władzy. To znaczy tam nie ma żadnej poważnej rozmowy o sprawach publicznych. Jestem w parlamencie przez półtora roku i nie widziałem w swoim otoczeniu politycznym ani jednej dyskusji ideowej, prawdziwie światopoglądowej. Byłem raz świadkiem dyskusji w sprawie Leppera. Ktoś mówi: „On jest świetnym ministrem rolnictwa”, a na to ktoś inny odpowiada: „Zaraz, zaraz, ale my nie dyskutujemy o tym, czy on dobrze ściąga podatki, tylko czy jego wizja wsi stwarza szansę na to, by wieś się zmodernizowała”. Na to pada odpowiedź: „A kogo to obchodzi, my musimy zdobyć jutro wyborców”. Takie spłycenie polityki w naszej wersji liberalnej demokracji jest absolutnie destrukcyjne."

"Konkurent jest wewnątrz, nie na zewnątrz. Ciągle więc posłom towarzyszy niepokój, że obok, we własnej partii ktoś urośnie i przejmie mój okręg wyborczy."

"Liderzy politycznie są zespawani ze swoimi pomysłami. Poza tym nie ufają nikomu."
 
"Odkryłem, że parlament nie jest obszarem politycznej deliberacji, że jakieś wyższe cele, idee, to wszystko nie istnieje na tle gry personalnej i gry o władzę. Oczywiście w tym otoczeniu mało kto nie scyniczeje. Ideowość jest traktowana jak jednostka chorobowa, a powoływanie się na jakieś idee jak świadectwo naiwności."

"Podejrzliwość w świecie polityki jest czymś strasznym, jak choroba zwana słoniowacizną."

"Po dwóch latach na korytarzach sejmowych wiem tylko tyle, ze większość występujących w telewizji socjologów, politologów, a przede wszystkim filozofów zamiast komentować politykę, opowiada tylko swoje sny."

"Pokusy obecności w polityce są liczne, a dwie mnie uderzyły. Pierwsza - człowiek jest bez przerwy zajęty i wydaje mu się, że jest nieustannie potrzebny, to działa jak narkotyk. Tu zebranie, tam spotkanie... Niepokój: zaproszą, czy nie? Są dwa pokoje - jeden oficjalny, drugi ukryty. Czy zostanę wezwany do tego drugiego, gdzie się naprawdę podejmuje decyzje? Toczy się nieustanna gra, napięcie ambicji, żeby być obecnym i uznanym, trafić do ucha szefa. Przestaje być istotne, co myślę, ale jak mogę sobą zainteresować, przyciągnąć, zatrzymać uwagę. Durgi element jest jeszcze gorszy. To jak w małżeństwie, jak i w polityce, im większa siła negatywnych emocji, tym trudniej się rozstać, bo ciągle jest ten dług do oddania. Jeśli ktoś mi zrobi krzywdę, muszę się zrewanżować. Niekończąca się gra, w której jest element mściwości, ambicji, potrzeby uznania. To są tak silne emocje jak w związku z kobietą, jakbyś był bez przerwy w gorącym romansie. Kiedy galopuje się na takich emocjach, niełatwo zeskoczyć z konia."

"Władza psuje, gdyż ludzie myślą, że im więcej wolno niż innym. Jest też narzędziem do zdobywania wszelkich dóbr."

"W Polsce problem z nieczytelnymi, a zarazem czysto formalnymi regułami gry szybko zmienia się w problem silnego lidera. Jak na dłoni widać to na prowincji. Gdzie jest dobry burmistrz czy wójt, gmina lub miasteczko od razu wygląda inaczej. Prawo jest na tyle skomplikowane, że raczej hamuje inicjatywy, niż im sprzyja. Tę inercję narzuconą przez biurokrację i formalistyczny rodzaj prawa możne przekroczyć tylko silny przywódca. Narzekamy, że w dwóch partiach są za silni przywódcy. A może nie mogą być inni? Ten brak reguł, system oparty na niemożnościach rodzą właśnie tęsknotę za silnymi przywódcami. Konieczny więc nowy Piłsudski, może być nawet kieszonkowy. Ale nich weźmie to w końcu za mordę. Ta tęsknota jest w Polsce żywa, choć zaraz, gdy ktoś taki się pojawi, budzą się wszelkie lęki. Zaczynamy bać się dyktatury, jesteśmy na nią uczuleni."

http://pl.wikiquote.org/wiki/Pawe%C5%82_%C5%9Apiewak

Cóż, zgadzam sie z zawiedzionymi "tatusiami".... (W tym, co zacytowałem.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #217 dnia: Października 04, 2011, 11:07:10 am »
Nie chce mi się czytać tak dużego tekstu pana Matyi, natomiast rewelacyjne spostrzeżenia pana profesora Śpiewaka wywołują u mnie obywatelski smutek. Jeśli to do tego stopnia prawda, to dla mnie jest to bardzo przykra prawda.
VOSM
P.S. Wydaje mi się, że Mistrz głosowałby na PO.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #218 dnia: Października 04, 2011, 11:58:07 am »
Radny i kandydat SLD ze Szczecina ostro wziął się za kampanię wyborczą:

http://www.youtube.com/watch?v=AKPmkRU-Bzs

Z tym, że jakiś takiś niewiarygodny ::)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #219 dnia: Października 05, 2011, 06:45:08 pm »
maźku, pamietasz swoje słynne mapki? Wygląda na to, że redaktorzy pisma pt. "Fakt" (eng. "Fucked") przeglądają nasze Forum:
http://www.fakt.pl/Najwieksza-polska-tajemnica-Ludzie-glosuja-na-PiS-bo-,artykuly,132642,1.html
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13384
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #220 dnia: Października 05, 2011, 07:33:46 pm »
Może jednak czytali u źródła :) . Chociaż, Fakt, wysoko nakładowe pismo s-f, who knows, może i do Lema zaglądają ;) .
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #221 dnia: Października 05, 2011, 07:37:24 pm »
wysoko nakładowe pismo s-f

Cytując z forum "Fahrenheita":

"I znowu to mylenie sf i fantasy. Przypominam: to w fantasy wszystko jest wyssane z miętowych cukierków."
http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?p=303428#303428
::)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13384
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #222 dnia: Października 05, 2011, 07:42:08 pm »
Lem miał takie zdanie o całym tak zwanym s-f jak pamiętasz. Uważał, że to coś w rodzaju fantasy w sztafażu s-f. W Fakcie zresztą nie ma (no dobra, na pierwszych stronach nie ma) czarodziejów i wróży ;) .

Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #223 dnia: Października 05, 2011, 07:48:04 pm »
Całym może nie (Macro słusznie by podał Clarke'a jako antyprzykład), ale w ogólności - tak*. Natomiast co jest w "Fakcie" to przyznam Ci się szczerze, że nie wiem, bo nawet na okładki nie patrzę zbyt uważnie... ::)


* acz SF jest gatunkiem bardziej pruderyjnym, usilniej dba o pozory... ;)
« Ostatnia zmiana: Października 05, 2011, 07:50:15 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13384
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Czy i na kogo głosowałby Stanisław Lem
« Odpowiedź #224 dnia: Października 05, 2011, 08:24:17 pm »
Szczerze, ja też nie wiem, ale kiedyś widziałem zestawienie idiotyzmów z pierwszych stron :) .
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).