Oto charakterystyczny szczegół, dotyczący śródziemnomorskich obyczajów:
O pół mili od wioski, po wielu kołowaniach, Kolomba zatrzymała się nagle na zakręcie. W
miejscu tym wznosił się kopczyk z gałęzi, jednych zielonych, drugich uschłych, wysokości
około trzech stóp. Na szczycie widać było wystający koniec drewnianego, czarno pomalowanego
krzyża. W wielu okolicach Korsyki, zwłaszcza w górach, bardzo dawny obyczaj, sięgający
może zabobonów pogaństwa, nakazuje przechodniom rzucać kamień lub gałąź na miejsce,
gdzie człowiek zginął gwałtowną śmiercią. Przez całe lata, tak długo, jak długo przechowuje
się w tradycji wspomnienie tragicznego końca, szczególny ten pomnik rośnie z każdym
dniem.
Kolomba zatrzymała się przed tą kupą liści i odrywając gałąź, dorzuciła ją do piramidy.
– Orso – rzekła – tutaj umarł ojciec. Módlmy się za jego duszę, bracie.
(Prosper Mérimée, "Colomba")
Więc może tamta kapliczka jest swoistym odpowiednikiem owej piramidy z liści, czyli mucchio, jak ona się nazywa w oryginale?