Chciałem napisać, że ciężką Maźku robotę masz.
Tedy ja, maźku, chciałbym wywołać ducha Terminusa-ostro-tnącego-z-okresu-kaganowego, by Ci teraz punktem odniesienia był .
Liv, już nie
. Q, Maziek zostanie maźkiem, a Term - Termem. Ostatnie wydarzenia zmusiły mnie do przewartościowań, musiałem się zastanowić, kim wolę być przede wszystkim: starym maźkiem, czy modem. Wydarzenia te poczęły wywierać na mnie presję. Kazały działać modowi, kiedy maziek nie miał na to ochoty, domagały się od maźka dyskusji, kiedy sznujący mod powinien ją natychmiast uciąć i żelazem wypalić. Prąd mi skakał na katodzie, napięcia falowały, powstał rezonans, mąciły się kryształy, tylko było czekać aż jakiś paproch się obruszy i zrobi zwarcie... to nie na moje stare cewki. W końcu jestem - jesteśmy - tu dla przyjemności a nie powinności. Do modowej powinności w różnej, mniej lub bardziej oficjalnej formie zostałem wezwany kilkoma listami na priva oraz zaraportowaniem postów do moderatora (niby nie jestem jedynym modem, ale i tak wiedziałem, jak mawiał Pietrzak, że odłamki na mnie lecą). A także moja bezczynność została zaraportowana wyżej, kerownictwu (z zachowaniem wszelkich form i z otwartą przyłbicą). O ile więc przed sobą mogłem udawać, że w gruncie rzeczy nic się nie dzieje, można przeczekać - o tyle
vox populi kołatał do mych bram. Żeby była tak zwana jasność za
wszystkie te listy i formy kontaktu dziękuję, gdyż pomogły mi uporządkować sprawy.
Przypomniałem sobie na szczęście, że świata nie da się zbawić, a już na pewno nie zrobię tego ja. Wspaniałą cechą tego forum jest to, że można tu porozmawiać o wszystkim, że mieszają się wątki, przeplatają niusy, nikt niczego nie pilnuje a wszystko jakoś działa. Została nas garstka - smutna prawda, która daje o sobie znać, kiedy czasem szukając czegoś trafię na starszy post... nie będę wymieniał ksywek, żeby kogoś nie pominąć... To może chociaż już nic nie kombinować, niech dalej będzie fajnie, niech wszystko zostanie jak jest - łącznie ze mną.
Całą sprawę wywołał wiesiol, którego przyznam, nie rozgryzłem do końca - a to między innymi uważałem za warunek konieczny podjęcia jakichkolwiek działań. Nie wiem, czy jest trollem, czy jak ktoś to ujął pół-trollem, czy też po prostu jego świat tak bardzo się różni od mojego. W pewnym momencie wydawało mi się, że nastąpiło coś w rodzaju zrozumienia i że argumenty przemawiają (a więc ma miejsce dyskusja, która przynajmniej potencjalnie może do czegoś doprowadzić), ale zaraz się okazało, że to było tylko wrażenie. Nie odpowiada mi język, nie odpowiada mi rzucanie ("cytowanie") nieumotywowanych a plugawych tez-oskarżeń, nie odpowiada mi gęsta atmosfera tych postów. Przede wszystkim nie odpowiada mi brak kontaktu umysłowego, poczucia, że następuje wymiana myśli. Jednak - i na tym stanęło - to jest tylko moje zdanie. Widocznie do moderowania się nie nadaję.
Sposób prowadzenia dyskusji na temat czy był zamach czy tylko nasza głupota uważam za prawdziwą granicę między dwiema Polskami - w tej pierwszej jest kurczowe trzymanie się paradygmatu Jezusa narodów, nękanego bez litości a szczególnie już przez Rosjan, który sam jest święty i bez skazy - a w tej drugiej świadomość obnażonych katastrofą: własnej głupoty i zacofania, żenujących różnic z resztą Europy i poczucia, że nic nas nie tłumaczy. Tak jak nic nie tłumaczy idioty, który jedzie we mgle 200 na godzinę krętą drogą, choćby mu kto jeszcze gwóźdź na tej drodze położył.
Nawet bowiem gdyby to był zamach - to straszniejsza od zamachu byłaby i tak PRAWDA o Polsce, jaka przy okazji wyszła na jaw.