Co do Stanisława Lema, to niestety, ale on, czyli Stanisław Lem, kolaborował i to ostro z Niemcami podczas wojny, a co robił wówczas jego ojciec jest wciąż enigmą Poza tym, to całą swoja karierę Stanisław Lem zawdzięcza temu, że jego ojciec był w UB. Gdyby Samuel Lem był tylko lekarzem w szpitalu UB, to Stanisław Lem nie miał by czego ukrywać. Ale Samuel Lem był najprawdopodobniej asystentem (współpracownikiem) doktora Gangela, tego od umożliwiania przesłuchiwań. „Dzięki” takim lekarzom jak Gangel czy Lem, to UB mógł skutecznie torturować swoje ofiary, wiedząc, że w razie czego, to doktor Gangel z asystentami doprowadzi przesłuchiwanych do stanu „używalności”. A jak to mawiał tow. Dzierżyński - nie ma osób niewinnych, są tylko osoby źle przesłuchiwane.
O człowieku świadczy oczywiście jego dzieło, a nie to, jaką miał rodzinę, czy nawet co ukrył, a czego nie ukrył w czasach, w których stawką było często fizyczne przeżycie, ale ja przecież nie neguję osiągnięć Stanisława Lema. Ja piszę tylko, że nie powinien on nic już pisać po nomen-omen „Fiasku”, gdyż sam wiedział, że nie był już wtedy w stanie niczego dobrego napisać, a pieniędzy przecież wówczas „na gwałt” nie potrzebował. A dążenie do przeżycia ma też swoje granice moralne, np. nie da się usprawiedliwić tych Żydów, a były przecież ich tysiące, którzy dla ratowania swojej skóry działali w Judenratach i żydowskiej policji (Odmani). Przecież na początku to Żydzi wręcz entuzjastycznie przyjęli tworzenie gett i samorządu żydowskiego, czyli tego, co odmawiały im władze sanacyjne. Dopiero później zorientowali się, że te getta i samorządy są pułapką zastawioną na nich przez Hitlera, ale wtedy, to było już za późno.
Jeśli zaś przeczytasz całość mojego opracowania, to zauważysz, że ja piszę wyraźnie, że Lem w swoich najlepszych latach, czyli +/- 1957-1987 był najlepszym, a na pewno najbardziej znanym polskojęzycznym pisarzem i to czytanym z uwagą przez prawdziwe elity intelektu, czyli tzw. ściślaków. Uważam, że był on pisarzem formatu co najmniej Iwaszkiewicza, który też, moim zdaniem, powinien dostać Nobla. Tyle, że Iwaszkiewicz był na tyle uczciwy, że nie szczekał na władzę tzw. ludową, której po wojnie wszytko zawdzięczał A Lem, niestety, wpisał się na listę oportunistów moralnych typu Baumana czy Kołakowskiego albo Miłosza.
Lem był przecież postacią wielką i wielce konwersyjną, a że był on postacią wielką, to można o nim pisać prawdę, która nas „wyzwoli” w tym sensie, że nie będziemy się auto-cenzurować pisząc o nim.