Autor Wątek: Ja, pasożyt?  (Przeczytany 21777 razy)

Terminus

  • Gość
Re: Ja, pasożyt?
« Odpowiedź #30 dnia: Czerwca 16, 2010, 01:30:42 am »
Mówić, że autotrofy są zdefiniowane bzdurnie, oznacza znacznie więcej niż zauważanie faktu ich zależności od substancji nieorganicznej, i nie podoba mi się. "Trofia" (w "heterotrofia") w biologii nie oznacza 'pobieranie czegoś, czego potrzebujesz, skądkolwiek', jest bliższa zżeraniu innej istoty żywej. Nawet przy całej nieostrości definicji życia, można zrobić z tego użytek. Zatem, rzucone do basenu rekiny nie przeżyją bez ofiar, zaś bakterie siarkowe mogłyby poradzić sobie na Wenus, i samotność w niczym by nie przeszkadzała.
Co zatem więcej nie podoba mi się w czepianiu się definicji autotrofii? To otóż, że jest to de facto zatarcie granic biologii. Jeśli uznamy, że kontakty istot żywych z otoczeniem będziemy traktować na równi z ich kontaktami wzajemnymi, to czym staje się wtedy granica między biologią a chemią i fizyką? Zniknie. Jeśli zaś ta zniknie, będziemy stosować spojrzenie na świat/naukę bardziej holistyczne niż analityczne, podstawą bowiem każdej analizy jest samoograniczenie się - celowo - by w na siłę uproszczonym uniwersum dojść do jakichkolwiek wniosków.
I dalej - jeśli będziemy holistyczni konsekwentnie, to - owszem - bez większego problemu damy sobie prawo pisania o czymkolwiek w jakimkolwiek wątku. Łatwo bowiem wykazać, że wątek "ostatnio przeczytałem" łączy się z "one human minute into a movie" z forum angielskiego (ba, to banalne, więc nie będę obrażał twojej inteligencji), zaś "Wyślij Lema w kosmos" z powodu oczywistej konieczności oprogramowania przyszłego satelity nawiązuje, jako żywo, do zdechłego w lutym 2005 wątku "wirusy będą groźne dla cyborgów", że nie wspomnę o multum innych tematów dotyczących psychiki potencjalnych konstruktorów satelity, praw wyborczych ich żon i krewnych którzy wyemigrowali do Irlandii, bądź oporu powietrza wystrzelanej rakiety czy sytuacji ekonomicznej kraju, w którym skonstruowane zostaną poduszki powietrzne do auta stróża nocnego w PAN. Wszystko związane jest ze wszystkim, masz rację.
Ale - czemu nie korzystać z tego pełnymi garściami. Hej, no poważnie, po co nam w ogóle te całe "topiki" na forum? Zróbmy sobie jeden, zbiorczy, duży, wygodny. Przynajmniej na pewno nigdy nie zemrze, i nie będzie trzeba go podnosić.

Podsumowując, już bez sarkazmu - nie, nie uznaję, a przynajmniej nie na sto procent, Twojego tłumaczenia, choć miło mi że się tak z nim postarałeś; uważam że dane które znalazłeś są związane z tematem zbyt daleko, a robiąc nawiązanie do offtopa mogłeś już równie dobrze zakładać nowy temat. Powiem więcej, myślę że z pełną premedytacją reanimujesz zombiaka w celu wzbudzenia ruchu na forum - niech se ludzie czytają co tam dawniej było, może coś z tego wyniknie. Faible, mon ami. Przynajmniej przypomniałem sobie te awatary, które zrobiłem Falcorowi long time ago in a galaxy far, far away...
« Ostatnia zmiana: Czerwca 16, 2010, 01:34:09 am wysłana przez Terminus »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ja, pasożyt?
« Odpowiedź #31 dnia: Czerwca 16, 2010, 02:19:55 am »
"Trofia" (w "heterotrofia") w biologii nie oznacza 'pobieranie czegoś, czego potrzebujesz, skądkolwiek', jest bliższa zżeraniu innej istoty żywej.

Ależ wiem, wiem, Mówię tylko, że nazwa dobrana niefortunnie (vide słownikowe -trofia «ostatni człon wyrazów złożonych wskazujący na ich związek znaczeniowy z pokarmem lub odżywianiem), bo znaczyć ma właśnie to co Ty mówisz, ale sugeruje to co mówiłem ja.

(I nie, nie usiłuję w związku z tym zatrzeć definicji życia, a tylko pokazać, że nic - wewnątrz Wszechświata - nie bierze się znikąd, wyjąwszy cząstki wirtualne ;).)

"Co zatem więcej nie podoba mi się w czepianiu się definicji autotrofii? To otóż, że jest to de facto zatarcie granic biologii. Jeśli uznamy, że kontakty istot żywych z otoczeniem będziemy traktować na równi z ich kontaktami wzajemnymi, to czym staje się wtedy granica między biologią a chemią i fizyką? Zniknie. Jeśli zaś ta zniknie, będziemy stosować spojrzenie na świat/naukę bardziej holistyczne niż analityczne, podstawą bowiem każdej analizy jest samoograniczenie się - celowo - by w na siłę uproszczonym uniwersum dojść do jakichkolwiek wniosków.

I znów. Zgadzam się, i nie zgadzam ;).  Z jednej strony zgadzam się, że zacieranie definicji i granic może być groźne (nie zamierzam też, choć po lekturze "Prawdy" kusi to oj, kusi ;), robić np. ze Słońca czegoś nieodróżnialnego od istoty żywej, bo w efekcie zabrnę w okolice bredni G. Zukava o inteligencji fotonów), z drugiej jednak nie mogę odmówić racji taoistom i buddystom zen, którzy słusznie zwracają uwagę na to, że nasze definicje są zawsze palcami wskazującymi na Księżyc, nie samym Księżycem. Ergo: by dobrze (precyzyjnie, z sensem) mówić o słoniu należy stworzyć dziedzinę świetnie badającą jego nogi, dziedzinę doskonale opisującą jego kły itd. ale nie można też zapominać o tym, że słoń istnieje. Czyli nie, nie mówię o zacieraniu granic (nawet gdy te bywają nieostre), ani o redukcjonizmie w wydaniu prostackim, mówię raczej o tym by analizując rzeczywistość uwzględniać wnioski ze wszystkich niezbędnych do tej analizy (a raczej syntezy ;D) dziedzin. Lem np. takich syntez dokonywał. (Przyznasz chyba, że owszem, osiągnięcia poszczególnych gałęzi Nauki są fascynujące, ale dopiero zsumowanie tych osiągnięć daje naprawdę olśniewąjący swą złożonością obraz Wszechświata.) Oznacza to, oczywiście, dokonywanie uproszczeń, bo nikt już dziś nie zdobędzie tytułu doktora wszechnauk, ale mówię tu o uproszczeniach koniecznych dla dokonania takiej syntezy, nie o upraszczaniu poza granice potrzeby (i rozsądku).

Nie wykluczam też zresztą powstania Teorii Naprawdę Wszystkiego, która bylaby nie mniej analityczna niż obecne dziedziny naukowe, ale przy tym i syntetyzujaca ich wyniki. Tyle, że nie sądzę by rozum ludzki zdołał ją stworzyć (ani nawet przyswoić, bez uposzczenia ad usum delphini), prędzej jaki GOLEM...

(Aha: zakładam, że słowa holizm użyłeś w znaczeniu neutralnym, ale przyznaję, że słowa tego nie lubię odkąd pod nazwą "holizmu" sprzedaje się idiotom różne bełkotliwe pop-mistycyzmy.)

"Podsumowując, już bez sarkazmu - nie, nie uznaję, a przynajmniej nie na sto procent, Twojego tłumaczenia, choć miło mi że się tak z nim postarałeś; uważam że dane które znalazłeś są związane z tematem zbyt daleko, a robiąc nawiązanie do offtopa mogłeś już równie dobrze zakładać nowy temat. Powiem więcej, myślę że z pełną premedytacją reanimujesz zombiaka w celu wzbudzenia ruchu na forum - niech se ludzie czytają co tam dawniej było, może coś z tego wyniknie. Faible, mon ami. Przynajmniej przypomniałem sobie te awatary, które zrobiłem Falcorowi long time ago in a galaxy far, far away...

Szczerze? Trochę mnie przeceniasz. Czasem owszem reanimuję celowo, bo uważam, że coś tam zasłużyło na, nie rezurekcję może, a defibrylację ;), tym razem jednak nie wiedziałem po prostu gdzie wrzucić tego newsa, więc wpisałem kilka słów, które uznałem za kluczowe, w forumową wyszukiwarkę  i co mi wyświetliło, w tym zlinkowałem.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 16, 2010, 02:47:19 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki