Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Pokaż wątki - Cetarian

Strony: [1]
1
Hyde Park / ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE
« dnia: Lipca 06, 2023, 05:19:31 pm »
ELONA MUSKA „KOLONIA” NA MARSIE.

Elon Musk to zapewne znakomity inżynier i może równie dobry menedżer. A może raczej niezwykły wizjoner, obdarzony dodatkowo umiejętnością wyszukiwania i zatrudniania znakomitych inżynierów i menedżerów.
Tak czy owak, zbudował dwie wielkie firmy, Teslę i Spacex, o których słyszeli lub czytali chyba wszyscy ludzie mający dostęp do Internetu.
Musk produkuje przyzwoitej jakości samochody oraz stosunkowo niezawodne rakiety i statki kosmiczne, co jest zadaniem pewnie o dwa rzędy wielkości trudniejszym niż produkcja samochodów. Wprowadził przy tym zasadniczą innowację, zarówno rakiety, jak i statki kosmiczne budowane przez Spacex są wielorazowego użytku.
Musk jest przy tym jednym z najbogatszych ludzi na świecie.

Skoro taki znakomity inżynier, menedżer, wizjoner i multimiliarder twierdzi, że założy kolonię na Marsie, to może ją założy?

Nie założy.

Na 99,9999999 procent nie założy. (Dałem dziewięć dziewiątek, ale można by dać i piętnaście.) 

Dlaczego uważam, że nie założy?
Dlatego, że chociaż Musk zapowiada budowę kolonii co najmniej od siedmiu lat, nie podaje żadnych szczegółów na temat tego, jak ta kolonia miałaby funkcjonować.
Nie podaje, bo nie może.
Nie może, bo gdyby podał, to okazałoby się, że projekt jest awykonalny.
 
W szczególności Musk nie podaje: ile powierzchni i ile objętości, ile metrów kwadratowych i sześciennych pomieszczeń będzie przypadało na jednego kolonistę.
W tym ile m kw. i m szesc. zajmą pomieszczenia niezbędne do produkcji żywności.

W roku 1991 ukończono budowę „Biosfery 2”

https://en.wikipedia.org/wiki/Biosphere_2

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biosfera_2

W uproszczeniu była to duża szklarnia o powierzchni 1,27 ha, w której miał funkcjonować (prawie) zamknięty ekosystem.
Prawie, bo szklarnia miała instalację wychwytywania dwutlenku węgla. (A w trakcie pobytu pierwszej załogi okazało się, że trzeba jednak uzupełniać tlen.)
 
B2 to miał być symulator Ziemi, więc był tam (mikro) las deszczowy, ocean (tzn. basen ze słoną wodą o powierzchni 450 m kw. [dla porównania basen o wymiarach olimpijskich ma ponad 1.250 m kw.]), (mikro) las namorzynowy, (mikro) savanna i (mikro) pustynia.   

Ośmioro ochotników spędziło w B2 dwa lata, od 26 września 1991 roku do 26 września 1993 roku.
Mieli do dyspozycji dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych pod uprawy.
W pierwszym roku członkowie tej ekipy utracili średnio 16% masy ciała, ale potem, wg. Wikipedii, ich masy się ustabilizowały, a nawet nieco wzrosły.
Wyniki badań mieli dobre, a nawet znakomite, wg. Wikipedii. 
“Medical markers indicated the health of the crew during the two years was excellent.”

NASA od dekad prowadzi prace projektowe nad lotami załogowymi na Marsa.
(Ale nie nad budową kolonii.)
W wyniku tych prac powstają opracowania pod nazwą Design Reference Mission (DRM). Używa się też skrótu DRA – Design Reference Architecture, co jest pojęciem szerszym niż „misja”. W uproszczeniu DRA obejmuje wszystko, co jest niezbędne do realizacji misji.
Ostatni projekt pod nazwą DRA 5.0, został opublikowany w 2009 roku.

Ponieważ, podobnie jak Lem, nie posiadam własnego instytutu, moja DRM (DRA) jest z konieczności mocno uproszczona.

Wychodzę od tych dwóch tysięcy pięciuset metrów kwadratowych ziemi uprawnej, które miała do dyspozycji ośmioosobowa ekipa przebywająca w B2.
Wypada nieco ponad trzysta metrów kwadratowych na osobę. I te trzysta metrów ledwo wystarczało na przetrwanie.
Ekipa w B2 (pierwsza, bo była i druga, ale ta druga przetrwała tylko pół roku). wykazała się wielką determinacją i wysiedziała w B2 zaplanowane dwa lata, ale gdyby ktoś się rozmyślił, to w każdej chwili mógł wyjść. Z kolonii nie da się wyjść. Teoretycznie można będzie odlecieć, jeśli się wykupiło u Melona bilet powrotny i jeśli Melon będzie podstawiał statki do powrotu.   

Dlatego przyjmuję, że trzysta metrów kwadratowych upraw na kolonistę to absolutne minimum.
Wiem oczywiście, że istnieją uprawy hydroponiczne, intensywne, ale prawie na pewno nikomu nie udało się dotąd wyhodować na pływającej desce ziemniaków ani zboża, a tym bardziej kawy, herbaty, jabłoni, czy drzewa rodzącego pomarańcze.
Więc trzeba zapewnić 300 m kw. szklarni na kolonistę. Wysokość tej szklarni to, zakładam, minimum 2,6 metra – 0,3 metra na podsufitowy system wentylacyjno-klimatyzacyjny, 0,3 metra gleby i minimum dwa metry przestrzeni pomiędzy glebą a sufitem, żeby można było chodzić bez schylania.
To daje siedemset osiemdziesiąt metrów sześciennych szklarni na jednego kolonistę. I dziewięćdziesiąt metrów sześciennych ziemi, czy też raczej gleby uprawnej.
Teoretycznie można sobie wyobrazić, że z Ziemi zostaną przywiezione aktywne składniki gleby uprawnej, które zostaną „rozcieńczone” marsjańskim piaskiem. Tylko, że marsjański piasek jest toksyczny.
Więc, jeśli nie zostanie znaleziony sposób detoksykacji tego piasku, cała gleba będzie musiała być przywieziona z Ziemi. 90 m szesc. czyli około stu pięćdziesięciu ton na jednego kolonistę.
   
http://iletowazy.pl/ogrod/ile-wazy-ziemia-ogrodowa/

Wg Melona kolonia ma być docelowo samowystarczalna.

A co jeśli wydarzy się jakiś kryzys, wybuchnie zaraza ziemniaczana, czy coś podobnego?
Koloniści muszą posiadać zapasy. Powiedzmy na dwa lata.
Ale jak długo konserwa nadaje się do spożycia? Załóżmy optymistycznie, że cztery lata.
To oznacza, że koloniści w każdym roku musieliby połowę zbiorów pakować do konserw i w danym roku zjadać najstarszą jedną czwartą zapasów.
Czyli kolonia musiałaby mieć wielką fabrykę konserw. (Kolejne powierzchnie, maszyny, budżet energii).

No, ale może kolonistę można wyżywić wykorzystując tylko dwieście pięćdziesiąt metrów kwadratowych upraw albo może tylko dwieście metrów?

Tylko gdzie jest „Biosfera 3”, w której ćwiczebni koloniści próbowaliby przeżyć, obrabiając te 250 czy 200 m kw. na głowę?

Nie ma jej.

Biosfera 2 kosztowała 150 milionów dolarów. Budowana była w latach 1987-1991.
Po uwzględnieniu inflacji to byłoby 350 milionów dzisiejszych dolarów.
Jednak ziemia uprawna zajmowała tylko 20% Biosfery 2.
Czyli Melon mógłby dziś zbudować Biosferę 3 o powierzchni 2.500 metrów kwadratowych za około 70 milionów dolarów.

Mógłby, ale nie zbudował.

Dla porównania przypomnę, że Melon kupił Twittera za 44 miliardy dolarów.         

https://en.wikipedia.org/wiki/Acquisition_of_Twitter_by_Elon_Musk

Mniej niż dwa promile ceny Twittera wystarczyłyby, żeby zbudować Biosferę 3.

Ale Melon jej nie buduje i nawet nie ma w planach, bo gdyby ją zbudował, a nawet gdyby tylko zaczął budować, stałoby się oczywiste, że „kolonia” jest mrzonką, a Melon mitomanem.
 
Tylko na marginesie zauważę, że nikt dotąd nie powiedział kandydatom na kolonistów, że przez całe życie na Marsie będą musieli korzystać ze „sławojki” i podcierać się nacią ziemniaczaną, bo przecież trzeba … zamknąć obieg materii.

** 
Poniżej trzyminutowy filmik pt.
 
“Watch Elon Musk Reveal SpaceX's Most Detailed Plans To Colonize Mars”



Z filmu wynika, że kolonia będzie się składała z wielkiej ilości kontenerów, w tym wielu okrągłych lub ośmiobocznych, w większości o średnicy około dziesięciu-piętnastu metrów. Rozmiary kontenerów szacuję przez porównanie do stojących w pobliżu Starshipów, które mają dziewięć metrów średnicy.
Takie miasteczko kontenerów, połączonych w grupy tunelami, ma bardzo niekorzystny stosunek powierzchni do objętości.
To znaczy, że wymagałoby ogromnej ilości energii do ogrzewania. Na Marsie nawet na równiku temperatura w nocy spada do około minus siedemdziesięciu-osiemdziesięciu stopni Celsjusza.
Z kolei w dzień temperatura na równiku może sięgać plus dwudziestu stopni Celsjusza.
Czyli pomiędzy dniem a nocą różnica wynosi 90-100 stopni C.
To oczywiście powodowałoby ogromne naprężenia konstrukcji, ryzyko pęknięć i nieszczelności.

Jakakolwiek działalność w takich małych kontenerach byłaby mało efektywna.
Na Ziemi zboże kosztuje tyle, ile kosztuje, bo jest uprawiane w gospodarstwach, które mają co najmniej po kilkadziesiąt hektarów, często po kilkaset, a nawet po kilka tysięcy hektarów.
W kontenerze, który ma sto czy sto pięćdziesiąt metrów kwadratowych można używać tylko narzędzi o rozmiarach ogrodowej kosiarki.

Do tego dochodzi problem promieniowania. Mars nie ma pola magnetycznego i promieniowanie, które dociera do powierzchni, jest szkodliwe dla ludzi.
Rozwiązania są tylko dwa, albo trzeba przywieźć bardzo dużych bardzo grubych płyt ołowianych, albo zbudować bazę poniżej poziomu gruntu, co ma zdecydowanie więcej sensu.
Nie wiem jakiej grubości musi być warstwa marsjańskiego gruntu, która wystarczająco chroni przed promieniowaniem, ale załóżmy optymistycznie, że to tylko trzy metry.
Zejście pod grunt miałoby oczywiście taką zaletę, że baza byłaby dobrze izolowana termicznie.

Wydaje się, że optymalna byłaby podgruntowa budowla kilkupiętrowa, powiedzmy pięciopiętrowa.
Ciążenie na Marsie wynosi 0,38 ciążenia ziemskiego, więc ściany i stropy mogą być mniej wytrzymałe niż na Ziemi, ale z drugiej strony większość powierzchni bazy byłaby pokryta glebą – warstwa o wysokości 0,3 metra razy 1,8 kilograma na decymetr sześcienny, to daje 0,56 tony na metr kwadratowy.

Większość powierzchni, bo szacuję, że na jednego kolonistę musiałoby przypadać około czterystu metrów kwadratowych: trzysta m kw. gleby uprawnej, około 20 m kw. kwatery, i co najmniej 80 m kw. powierzchni wspólnych, maszynowni, różnych miejsc pracy, kuchni, stołówek, siłowni, szpitala, itd.

Oszacowałem, że żeby zbudować taką bazę trzeba zużyć około dwustu metrów sześciennych betonu na jednego kolonistę. Kruszywo jest na miejscu, ale cement, wodę i pręty zbrojeniowe trzeba przywieźć z Ziemi. Zakładam że to będzie co najmniej pięćdziesiąt ton, może więcej. 
No chyba, że ktoś znajdzie wodę na Marsie i wykaże, że jej wydobywanie tam będzie tańsze niż transport.

Do tego chyba nie mniej niż kilkadziesiąt ton wyposażenia na kolonistę, maszynownia klimatyzacji, ogniwa fotowoltaiczne, akumulatory na sto procent zapotrzebowania nocnego, maszyny rolnicze, maszyny do fabryki konserw, maszyny do produkcji nowych części (na wymianę) do już istniejących maszyn, itd. itp.

Czyli łącznie co najmniej jakieś dwieście pięćdziesiąt ton ładunku na jednego kolonistę.  

Co najmniej tyle potrzeba, żeby kolonia trwała latami.

Natomiast samowystarczalność kolonii, która liczy milion ludzi, wydaje się ekstremalnie mało prawdopodobna.
Na świecie chyba nie ma samowystarczalnego kraju, tym bardziej tak małego.
Milion ludzi miałby produkować wszystko, od bawełnianych gaci, przez aspirynę i antybiotyki, nowe części maszyn w miarę zużywania się starych, aż do mikroprocesorów?

A może antybiotyki i mikroprocesory przez pierwsze dwa-trzy tysiące lat będą jednak sprowadzane z Ziemi?
Tylko czym koloniści będą płacili? Magnesami na lodówkę z widoczkami z Marsa i zatopionym w plastiku marsjańskim piaskiem?

Melon pokazuje, że można być jednocześnie inżynierem, menedżerem, wizjonerem, multimiliarderem i megamitomanem


2
Hyde Park / Filozofia polityczna
« dnia: Lipca 20, 2022, 10:01:55 am »
Filozofia polityczna.

Zakładam niniejszy wątek o filozofii politycznej, ponieważ ta problematyka interesuje mnie od dawna, od dekad. (Wyrażam przy tym nadzieję, że wątek nr 1117 zmieści się na Forum i nie pojawią się zakusy komasacyjne).

Bezpośrednim impulsem do założenia wątku stała się kwestia, czy państwo powinno finansować badania naukowe, a jeśli tak, to w jakim rozmiarze, w szczególności zaś, czy i w jakim rozmiarze państwo powinno finansować badania nad fuzją/energetyką termojądrową.

Maziek napisał w tym nowym wątku o energetyce termojądrowej:
 
„Co do tego, czy łoży się na to [badania nad fuzją C.] dużo, czy mało, czy gdyby łożyć więcej to by to coś zasadniczo zmieniło itd. - to mnie nie interesuje.”
https://forum.lem.pl/index.php?topic=2212.0

Ale wyobraźmy sobie taką sytuację: Jutro Kongres USA ogłasza, że, z powodu kryzysu klimatyczno-energetycznego, z arbitralnie ograniczonej puli środków przeznacza bardzo wiele na badania nad fuzją, czego skutek jest m.in. taki, że budżet NASA zostaje zredukowany z ca 40 do ca 5-10 miliardów USD rocznie, co wystarczy głównie na kontynuowanie badań pogody. ISS zostanie zwodowana w ciągu maksymalnie dwóch lat, kontynuowane będą tylko te projekty próbników bezzałogowych, w których zbudowano co najmniej pięćdziesiąt procent hardłeru, pozostałe trafią do magazynu, albo do muzeum.

I to moratorium na nowe projekty potrwa co najmniej trzydzieści lat.

Czy taka decyzja na pewno by Maźka nie zainteresowała? Czy nie odczuwałby niedosytu z powodu wstrzymania badań Kosmosu?

Być może się tego dowiemy, a ten wątek jest zdecydowanie lepszym miejscem do ewentualnej dyskusji o finansowaniu badań wszelkich, natomiast w tamtym o energetyce termojądrowej proponuję pisać tylko o postępach badań (lub ich braku).
 
*
Impuls (choć nie laserowy) do założenia tego wątku dało narodowe ściskanie kapsułek, ale teraz przedstawiam kilka uwag generalnych.

Nie jestem w stanie określić swojego stanowiska filozoficznego w jednym czy w kilku zdaniach, ani wskazać filozofa, z którym zgadzam się w stu, czy choćby w dziewięćdziesięciu procentach. Potrzebuję kilku akapitów, żeby przynajmniej zarysować podstawy.

Kolejność poniższych wypowiedzi niekoniecznie odzwierciedla wagę poszczególnych tematów. 

Niektóre odłamy libertarian uważają, że państwo powinno być „minimalne” tzn. organizować tylko wojsko, policję i sądy (oraz zapewne jakąś niewielką administrację skarbową dla pozyskiwania środków na te trzy funkcje). Wszystko inne powinno być prywatne. Takie państwo na pewno mogłoby funkcjonować, ale ja jestem od tego modelu bardzo daleki. Uważam jednak, że „minimalne państwo” jest użytecznym narzędziem dla rozważań, czy państwo w pewnych obszarach nie rozrosło się nadmiernie. Czy np. państwo powinno decydować o tym, ile mleka wolno wyprodukować w danym kraju? Brzmi to absurdalnie (moim zdaniem), ale jeszcze kilka lat temu w Unii, a zatem i w Polsce obwiązywały „kwoty mleczne”.
       
Uważam, że dostęp do ochrony zdrowia i edukacji powinien być prawem obywatela (ale nie człowieka).

Generalnie uważam, że państwo (w tym samorządy) powinno zajmować się tym, co dotyczy wszystkich lub prawie wszystkich obywateli.

Ochrona zdrowia, edukacja, emerytury i renty, prawo pracy i jego skuteczne egzekwowanie, w miastach komunikacja publiczna, ogrzewanie, wywóz śmieci.
Przepisy o szeroko rozumianej ochronie konsumentów.
Przepisy o organizacji przestrzeni publicznej, żeby deweloperzy nie budowali osiedli klaustrofobicznie upakowanych i żeby w mieście były tereny zielone.

Uważam, że wszystkie substancje psychoaktywne powinny być legalne, ale nie powinny być dostępne w wolnym, komercyjnym obrocie rynkowym, nie powinny być reklamowane, powinny być wydawane tylko w państwowych dyspensariach, przy czym ilości wydawane powinny być rejestrowane, żeby utrudnić odsprzedaż.

Jestem przeciwnikiem finansowania z budżetu tzw. „kultury wysokiej”. Na przestrzeni lat odbyłem szereg rozmów ze zwolennikami, a w zasadzie ze zwolenniczkami finansowania „k.w.” z budżetu, ale w mojej ocenie zwolenniczki nie miały żadnych argumentów, bo oczywiście stwierdzenie, że „k.w.” „sama na siebie nie zarobi” nie jest argumentem. Chętnie wrócę do tego tematu, jeśli znajdzie się tu zwolennik lub zwolennica finansowania „k.w.” z budżetu.

Jestem przeciwnikiem finansowania z budżetu sportu wyczynowego.

Państwo nie powinno prowadzić działalności gospodarczej, bo tego nie potrafi i w praktyce te przedsiębiorstwa to mnóstwo synekur dla rodzin i funkcjonariuszy partyjnych.
   
Osobnym zjawiskiem jest górnictwo, do którego po 1989 roku reszta kraju dopłaciła ponad trzysta miliardów złotych.

*
Na końcu tego tekstu napiszę o sprawie najważniejszej, zasadniczej.

Najpierw krótki cytat z „Paragrafu 22”. Jeśli ktoś nie czytał: Akcja tej książki toczy się podczas drugiej wojny światowej, na froncie włoskim, w amerykańskiej jednostce bombowców. Główny bohater Yossarian jest nawigatorem. Zgodnie z przepisami członek załogi bombowca po odbyciu (i przeżyciu) 25 lotów powinien zostać odesłany do Stanów i do cywila. Jednak ambitny dowódca tej jednostki co jakiś czas podnosi normę. Najpierw do 30 lotów, potem do 35, 40, 45, itd.
Yossarian wyrabiał normę, pakował się i czekał na odesłanie do domu, ale zanim go odesłano, dowódca podnosił normę.

Cytuję z pamięci, więc mogą tu być niewielkie nieścisłości redakcyjne, ale sens jest zachowany.

Pewnego dnia, po kolejnym podniesieniu normy lotów do wykonania, Yossarian odwiedził swojego kolegę, szeregowca Wintergreena, który na tyłach sortował pocztę.

- „Co oni mogą mi zrobić, jeśli odmówię dalszych lotów?” zapytał Yossarian.
- „Chyba będziemy musieli cię rozstrzelać.” - odparł chłodno Wintergreen.
- „Od kiedy to jesteś po ich stronie?!” - oburzył się Yossarian.
- „Mam być po twojej stronie, jak cię będą rozstrzeliwali?”

*
Dzięki … życzliwości osób życzliwych uniknąłem poboru i na pewno nigdy nie byłem jego zwolennikiem.
Ale dopiero libertarianie pomogli mi sformułować ostateczne stanowisko: Państwo nigdy i w żadnych okolicznościach nie ma prawa dysponować ludzkim życiem, zatem nie ma prawa wprowadzić poboru.
   
Ojej, a jakby tak jutro Rosja na nas napadła i trzeba by zwiększyć armię o pół miliona ludzi?

To proste, jeśli Rosja zaatakuje o szóstej rano, to o ósmej rano powinien się zebrać rząd i ogłosić, że potrzebuje pół miliona ochotników i będzie płacił szeregowemu od pierwszego dnia, powiedzmy, dziesięć tysięcy złotych miesięcznie. Żołnierzom wyższym stopniem i/lub specjalistom oczywiście odpowiednio więcej, Do tego pakiet rent dla inwalidów, wdów, sierot, zobowiązanie do dożywotnej, dobrej jakościowo, opieki nad inwalidami wojennymi, itd.
Rząd powinien codziennie albo nawet kilka razy dziennie oceniać informacje z punktów werbunkowych i gdyby napływało niedostatecznie wielu ochotników, podnosić stawkę bazową, oczywiście jednakową dla wszystkich, także dla tych, którzy już się zgłosili przy niższej stawce. Jeśli nie dziesięć, to dwanaście, piętnaście, dwadzieścia tysięcy złotych miesięcznie. Aż zgłosi się tylu ochotników, ilu potrzeba.

 Gdyby potencjalni ochotnicy obawiali się inflacji, można płacić w kilku walutach, np., miesięcznie pięć tysięcy złotych, tysiąc dolarów, tysiąc Euro i pół uncji złota. 
Ile by to kosztowało szacunkowo? Powiedzmy, dwadzieścia tysięcy złotych miesięcznie dla pół miliona ochotników, to byłoby sto dwadzieścia miliardów złotych rocznie.

Drogo?

Nie będę tu projektował budżetu wojennego, dodam tylko na marginesie, że pięć procent w.w. kwoty, czyli sześć miliardów złotych, można uzyskać od ręki, przenosząc górników do powszechnego systemu emerytalnego (co należałoby zrobić i bez wojny).

Znajdą się zapewne tacy, którzy powiedzą: „Nie stać nas na armię ochotniczą w czasie wojny”.

Mam dla nich odpowiedź następującą; „Jeśli wy spróbujecie wysłać przemocą nasze dzieci na front, to my was zabijemy. Później albo prędzej.”


Poniżej dotyczący tego tematu fragment reportażu Pawła Reszki.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2170763,1,cafe-pod-kostucha-tu-ukrainski-zolnierz-wie-ze-najlepsza-bron-to-lopata.read

Paweł Reszka   
30 czerwca 2022 r.
 
„Jeszcze w maju część wojaków z 3. batalionu 115. brygady obrony terytorialnej nagrała film dla prezydenta Zełenskiego. Mówili w nim, że odmawiają służby w takich warunkach. Nie mają sprzętu, wsparcia. Trwanie na pierwszej linii oznacza samobójstwo. Następnie samowolnie opuścili stanowiska bojowe w Siewierodoniecku.

Film podchwyciły rosyjskie media. Dezerterzy trafili do więzienia w Bachmucie. Ucieczkę potępili towarzysze broni, którzy zostali w okopach – tamci odeszli, zostawiając w okrążeniu 56 kolegów. Po tym incydencie ukraińska deputowana Marianna Bezugła chciała tak zmienić prawo, aby oficerowie mogli rozstrzeliwać dezerterów albo tych, którzy odmawiają wykonywania rozkazów. Ale projekt ustawy ostatecznie zdjęto z porządku obrad, bojąc się reakcji opinii publicznej.”


*
To tylko kilka bardzo wstępnych uwag do zarysu szkicu mojej filozofii politycznej. Jeśli znajdą się chętni (i/lub -e) do dyskusji, w jej trakcie szkic będzie rozbudowywany.

3
Lemosfera / Etyka według Stanisława Lema
« dnia: Września 20, 2019, 08:46:05 pm »
Etyka według Stanisława Lema

Przeczytałem (w życiu, nie ostatnio) prawie wszystkie książki Lema wydane za jego życia, w tym zbiory felietonów i wywiady udzielone Beresiowi i Fijałkowskiemu.
Z rzeczy opublikowanych później przeczytałem listy do Kandla, obszerne fragmenty korespondencji Lema z Mrożkiem, biografię autorstwa Orlińskiego i książkę Gajewskiej.

Wedle mojej wiedzy (jeśli się mylę, to zapewne ktoś mnie poprawi) Lem nigdy nie sformułował w sposób otwarty zbioru zasad, którymi według niego należałoby się kierować w życiu.
Nie spisał swojego, powiedzmy, kwadralogu, np.:
1/- Nie zabijaj,
2/- Nie kradnij,
3/- Nie kłam,
4/- Nie manipuluj.

ani kwintalogu
5/- Nie uwódź cudzej żony/męża.
   
ani oktalogu, ani żadnej innej dłuższej lub krótszej listy. 

Ale czy ktoś podejmie się obrony tezy, że Lem nie miał zasad etycznych?
Że według Lema liczyła się tylko siła i skuteczność?


Hitler był zły, bo nieskuteczny, rządził tylko dwanaście lat, przegrał wojnę i musiał popełnić samobójstwo, żeby uniknąć procesu i powieszenia.
Stalin był dobry, bo skuteczny, rządził trzydzieści lat, wygrał wojnę i umarł w łóżku (Leżał wprawdzie kilkanaście godzin obok łóżka, bo ochrona bała się wejść, ale moim zdaniem to niewiele zmienia. Stalin miał 74 lata, przeszedł ciężki wylew, bo po lekkim, średnim, a nawet pół-ciężkim byłby w stanie przejść na czworakach te kilka metrów, otworzyć drzwi, i wezwać pomoc, a też możliwości ratowania pacjenta z ciężkim wylewem były 66 lat temu bardzo ograniczone w porównaniu z dzisiejszymi, nawet gdyby szpital dla sowieckich VIP-ów zapewniał opiekę na poziomie ówczesnych dobrych szpitali zachodnich).

Czy Lem, gdyby żył, byłby zwolennikiem podziału Ukrainy pomiędzy Polskę i Rosję, gdyby Rosja Polsce taki podział zaproponowała? (Odzyskalibyśmy Lwów …)
A jeśli byłby przeciw, to czy dlatego, że uważał niesprowokowany napad na inne państwo za czyn zły, nieetyczny, czy też uznałby pragmatycznie, że Rosja najpierw weźmie Ukrainę wschodnią, potem odbierze nam zachodnią, a potem wkroczy do Polski, której nikt nie będzie bronił, ponieważ zostanie wyrzucona z NATO po ataku na Ukrainę?

Na mniejszą skalę: Czy Lem popierał wyrywanie torebek staruszkom?
A jeśli był przeciw, to czy dlatego, że uważał takie wyrywanie za zło, czy tylko za działanie nieopłacalne - niewielkie zyski, przy sporym ryzyku.   
I że jeśli ktoś potrzebuje pieniędzy, to lepiej zrobić przekręt na VAT-cie na kilka milionów złotych?
 
*
Moim zdaniem (oczywiście) Lem nie był zwolennikiem anszlusów ani wyrywania torebek (ani przekrętów podatkowych).

Sądzę, że był zwolennikiem tego, żeby zachowywać się przyzwoicie, i najwyraźniej sam tak się zachowywał, skoro trzynaście lat po jego śmierci nie znamy żadnych, nawet drobnych zarzutów wobec niego, podczas kiedy np. inny polski, bardzo znany i podobno też krążący w orbicie zainteresowań komitetu N., pisarz kłamał, że znał osobiście Che Guevarę i (bodajże?) Lumumbę (A i sprawozdania chyba jakieś pisał, co kto robi za granicą …).       
     
W Rozprawie organizator testu nieliniowców zapytał Pirxa, czy po locie zachowa milczenie.
Pirx odpowiedział że tak, jeśli uzna to za możliwe.
Ze względu na jakie kryteria?
„Tak zwane sumienie, proszę pana.”

Wydaje się, że Lem popierał posiadanie sumienia i używanie go, ale może (mi) się tylko wydaje?
Może to był tylko element konstrukcji opowiadania?



P.S.
Postuluję, żeby dyskusja, jeśli się wywiąże, dotyczyła etyki Lema, a nie Jonesa, Smitha, ani żadnego innego z dziesięciu tysięcy autorów SF.   

4
Hyde Park / Użyteczny patriota Putina
« dnia: Kwietnia 06, 2018, 09:08:43 am »
Użyteczny patriota Putina  cz. 1

**
A miałem taką piękną liczbę postów.
Czterdzieści i cztery.
Ale trudno, Ojczyzna wzywa.
Nie wzywa na piśmie z pieczątką, ale fakt, że na Forum Lema użyteczny patriota Putina rozpowszechnia ordynarne kłamstwa propagandy rosyjskiej, skłonił mnie (zmusił?) do reakcji.
Tym patriotą jest St. Remuszko.
Ostatnio wypisywał bzdury na temat Skripala, ale postanowiłem zabrać głos dlatego, że przy okazji sprawy Skripala, U.P.P. Remuszko po raz kolejny użył sformułowania „fake news”  - u niego fonetycznie „fejknius”.

Przypomnę zatem w całości jego wpis z 8 lipca 2017r.:
 
**

259
Hyde Park / Odp: Ja, Remuszko :-)
« dnia: Lipiec 08, 2017, 02:00:07 pm »

Bardzo znamienne były wczoraj główne wydania wieczornych serwisów informacyjnych Polsatu, TVN i TVP. Poświęciły one mikroskopijny czas wydarzeniu niezwykle znamiennemu właśnie. Wszystkie stacje podały wprawdzie (trudno było przemilczeć), że pierwsze spotkanie przywódców Rosji i USA trwało pięć razy dłużej niż zaplanowano, ale tego doniosłego faktu praktycznie nikt nie komentował i temat wyczerpał się w minutę.

Moim zdaniem, stało się tak wskutek dubeltowej rozbieżności między stałą naczelną polityczną linią czołowych zachodnich (w tym polskich) mediów, a fatalnymi zamierzeniami Putina i Trumpa.

Putin – wiadomo: zło wcielone i wszechstronne, a kto powie o nim jedno marne dobre słowo, ten agent i zdrajca. Trump z kolei jest dla poprawnego świata wciąż potrójnie podejrzany: jako polityczny nielegał (wygrać miała pani Clinton), jako nieoczekiwany twardy przeciwnik skisłego mleka od wszechwładnych dotychczas świętych krów (fejkniusy NYT+CNN+WP) oraz jako człowiek, który może chcieć rzeczywistego polepszenia stosunków z Rosją. Każdy z tych dwóch zdrowych sześćdziesięciolatków* ma na dodatek osobistą realną władzę (formalną i praktyczną) większą niż pozostali liderzy G-20 razem wzięci. Zawiadują przy tym dwiema najpotężniejszymi militarnie potęgami świata. No i co, gadają ze sobą bez nas (!) pięć razy dłużej niż mieli gadać, a my, strażnicy i heroldowie jedynie słusznych poglądów, mamy z tego się cieszyć, nagłaśniać, spekulować, komentować?
 
Spotkania głów państw (szefów rządów) angażują najważniejsze osobistości z innych krajów i są rozrysowane dosłownie co do minuty. Każda więksiejsza zmiana w harmonogramie grozi poważnymi konsekwencjami z powodu oficjalnych i prywatnych urazów.  Bite sto pięćdziesiąt minut tajnych rozmów Putina i Trumpa zamiast minut trzydziestu to dla mnie wydarzenie historyczne. I budzące dobrą nadzieję.

R.

*No nie, Trump ma 71...

**
twardy przeciwnik skisłego mleka od wszechwładnych dotychczas świętych krów (fejkniusy NYT+CNN+WP)”

Żadnych „fake news” nie było w „NYT+CNN+WP” (zakładam że WP to Washington Post) ani przed 8 lipca 2017 r., ani przez następne dziewięć miesięcy do dziś.
 
Ale może ja się mylę?
Może Remuszko przedstawi listę przynajmniej dwudziestu nieprawdziwych informacji podanych przez  „NYT+CNN+WP” i wskaże kto, kiedy i gdzie sprostował te nieprawdziwe informacje?

Zwracam uwagę, że Remuszko nie zna języka angielskiego (nigdy też nie ujawnił znajomości żadnego innego języka obcego).
Swoje informacje czerpie zatem z mediów polskich i polskojęzycznych mediów rosyjskich.
Nie wiem w jakich proporcjach, ale co najmniej dwukrotnie linkował na forum „wiadomości”  z 
https://pl.sputniknews.com

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sputnik_(agencja_informacyjna)
Sputnik – rosyjska agencja informacyjna o międzynarodowym zasięgu, sieć stacji radiowych oraz wielojęzyczny multimedialny portal informacyjny.
„Sputnik” został uruchomiony 10 listopada 2014. Właścicielem agencji jest państwowy operator medialny Rossija Siegodnia należący do rosyjskiego rządu. Firma jest następcą agencji RIA Novosti i radia Głos Rosji.

*
U.P.P. Remuszko wypowiadał się wielokrotnie co najmniej z sympatią, a chyba nawet wręcz z entuzjazmem o samym Putinie.
Fałszowanie wyborów, mordowanie polityków (Starowojtowa, Niemcow), i dziennikarzy, Politkowska i wielu innych
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_journalists_killed_in_Russia

aneksja części suwerennego państwa, czyli Krymu, rozpalenie i podsycanie wojny domowej na Ukrainie, poprzez wysyłanie tam rosyjskich żołnierzy i sprzętu (czego najbardziej spektakularnym przykładem było zestrzelenie przez rosyjską baterię rakietową malezyjskiego samolotu, lot nr MH17), to wszystko nie tylko nie przeszkadza Remuszce, nie koliduje z wartościami wyznawanymi przez niego (jakie to wartości?), ale chyba wywołuje podziw dla … autorytarnego władcy (bo przecież nie przywódcy), który kpi sobie ze standardów demokratycznych.
Ale miłością U.P.P. Remuszki do Putina zasadniczo nie zamierzam się zajmować.

Natomiast współczesna historia polityczna Stanów Zjednoczonych to jeden z ważniejszych obszarów moich zainteresowań, a co najmniej od chwili uzyskania przez Trumpa nominacji partii republikańskiej obserwuję tamtejszą scenę jeszcze bardziej uważnie niż w poprzednich latach.   

W bardzo wielkim skrócie opiszę najważniejsze wydarzenia dotyczące relacji Trumpa z Rosją (czyli de facto z Putinem, bo w Rosji nic ważnego nie dzieje się bez wiedzy i zgody Putina.)

W trakcie kampanii prezydenckiej w USA latem i jesienią 2016 roku szereg osób z kręgu kierownictwa kampanii wyborczej Trumpa kontaktowało się niejawnie z oficjalnymi i nieoficjalnymi przedstawicielami władz rosyjskich.
Te kontakty zaniepokoiły kontrwywiad (FBI) na tyle, że wszczęto w tej sprawie śledztwo.

Opinia publiczna do dnia wyborów nie dowiedziała się o tym śledztwie.
Dowiedziała się za to bardzo wiele na temat śledztwa w sprawie korzystania przez H. Clinton z prywatnego serwera w czasie, kiedy H.C. była Sekretarzem Stanu (bo chyba nie sekretarką?) w latach 2009-2013.   

Po zaprzysiężeniu prezydent Trump odbył z dyrektorem FBI Jamesem Comey’em kilka rozmów, w których, według relacji Comey’a, Trump sugerował, że żadnej nielegalnej współpracy jego kampanii z Rosjanami nie  było, więc śledztwo jest całkowicie niepotrzebne i należy je zamknąć.
Comey robił z tych rozmów w cztery oczy notatki na bieżąco i przekazywał kopie kilku swoim najbliższym współpracownikom.
Wbrew sugestiom Trumpa śledztwo toczyło się  dalej.     
9 maja 2017 r. Trump odwołał Comey’a ze stanowiska dyrektora FBI. 

https://en.wikipedia.org/wiki/File:White-House-Fires-James-Comey.pdf

Pierwotnie Trump i jego otoczenie starało się trzymać wersji, że przyczyną odwołania Comey’a były błędy popełnione przez Comey’a w śledztwie w sprawie serwera H. Clinton, ale 11 maja 2017 r., Trump, w wywiadzie telewizyjnym, przyznał, że chodziło mu o zablokowanie śledztwa w sprawie (potencjalnie nielegalnych) kontaktów pracowników jego kampanii z Rosjanami.
 
President Trump stated to Lester Holt in an NBC News interview that Comey's dismissal was in fact "my decision" and "I was going to fire [Comey] regardless of recommendation [by Jeff Sessions and Rod Rosenstein]."[164][165] Trump later said of the dismissal "when I decided to just do it [fire Comey], I said to myself, I said 'You know, this Russia thing with Trump and Russia is a made-up story.' [bold C.]"
https://en.wikipedia.org/wiki/James_Comey

Cytuję za Wikipedią, ale widziałem ten fragment wywiadu wielokrotnie na własne oczy.
 
W międzyczasie okazało się, że prokurator generalny Jeff Sessions  „zapomniał” poinformować w trakcie procesu zatwierdzania go przez Senat o swoich kontaktach z Rosjanami w trakcie kampanii i (chyba, o ile dobrze pamiętam) w czasie „transition”, tzn. okresu pomiędzy dniem wyborów, a zaprzysiężeniem nowego prezydenta.
Wobec tego Sessions (zgodnie z wewnętrzną procedurą DoJ, czyli Departament of Justice, na którego czele stoi Sessions) wyłączył się z nadzorowania śledztwa w sprawie nielegalnych kontaktów pracowników kampanii Trumpa z Rosjanami.
Rod Rosenstein, Republikanin mianowany przez Trumpa za zgodą Senatu, zastępca Prokuratora Generalnego, działając w tej sprawie (z powodu wyłączenia Sessions’a) jako pełniący obowiązki Prokuratora Generalnego (acting AG), 17 maja 2017 r. powołał specjalnego prokuratora (Special counsel) z następującym zakresem zadań:   
   
ORDER NO. 3915-2017 APPOINTMENT OF SPECIAL COUNSEL TO INVESTIGATE RUSSIAN INTERFERENCE WITH THE 2016 PRESIDENTIAL ELECTION AND RELATED MATTERS

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Appointment_of_Special_Counsel_to_Investigate_Russian_Interference_with_the_2016_Presidential_Election_and_Related_Matters.pdf

Na stanowisko specjalnego prokuratora został powołany Robert Mueller, poprzedni (przed Comey’em) dyrektor FBI, mianowany przez republikańskiego prezydenta, Busha młodszego, 4 września 2001 roku.
     
Od ponad dziesięciu miesięcy zespół Muellera (około piętnastu doświadczonych prokuratorów, plus personel pomocniczy) prowadzi śledztwo w ww. sprawach.
Śledztwo jest wielowątkowe i (jak to się czasem mówi w Polsce) rozwojowe.

Z ważniejszych wydarzeń ze śledztwa wymienię następujące:

Jesienią Paul Manafort, który przez około trzy miesiące był szefem kampanii Trumpa, oraz Rick Gates, który był zastępcą Manaforta, w czasie kiedy Manafort był szefem kampanii Trumpa, ale i później, kiedy szefem kampanii został Steve Bannon, zostali oskarżeni o szereg przestępstw finansowych, wynikających z tego, że prali pieniądze, zarobione u oligarchów rosyjskich i agenta Putina na stanowisku prezydenta Ukrainy, Janukowycza.
W międzyczasie Gates (w zamian za znaczną redukcję potencjalnie grożących mu wyroków) poszedł na współpracę z prokuraturą (tzn. z zespołem Muellera).
Manafort (na razie?) twierdzi, że jest niewinny.
Ponieważ jego operacje, mające na celu wypranie zarobionych u Rosjan (i ich marionetki Janukowycza) pieniędzy, były mocno rozgałęzione, Manafortowi wytoczono dwa procesy, jeden w Dystrykcie Columbia, a drugi po sąsiedzku w stanie Wirginia.
Proces w Wirginii ma się rozpocząć 12 lipca, a ten w DC we wrześniu.
W międzyczasie Manafort, ze względu na wagę sprawy, siedzi w areszcie domowym i nosi DWIE bransolety z GPS-em, po jednej do każdej sprawy.

https://edition.cnn.com/2018/04/03/politics/mueller-manafort-rosenstein-memo/index.html

**
Z prokuraturą (tzn. z zespołem Muellera) współpracuje (w zamian za redukcje wyroków) kilku innych byłych współpracowników Trumpa, z których najbardziej znany jest emerytowany generał Flynn.

Podaję link do zamieszczonego w Wikipedii opisu śledztwa, prowadzonego przez zespół Muellera
https://en.wikipedia.org/wiki/Special_Counsel_investigation_(2017–present)

z takim zastrzeżeniem, że tekst ma ponad 90.000 znaków ze spacjami, a ja go nie czytałem, bo nie sądzę, żebym się z niego dowiedział czegokolwiek, czego nie wiedziałem już wcześniej. W związku z tym nie mogę orzec, czy hasło jest dobrze opracowane i dobrze oddaje przebieg śledztwa.

**
Operacja wspierania Trumpa przez Rosję składała się z wielu elementów.
Jej częścią były (być może autonomiczne  - w sensie niekoordynowane z kampanią Trumpa) działania wywiadu rosyjskiego w mediach społecznościowych, gdzie „niezależni patrioci”/funkcjonariusze rosyjscy udawali obywateli amerykańskich.
W tej sprawie zespół Muellera skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko trzynastu obywatelom Rosji, ale szanse, że ktokolwiek z nich stanie przed sądem, są oczywiście bliskie zeru.
     
Kolejnym elementem było wykradanie korespondencji mailowej kierownictwa Partii Demokratycznej i przekazywanie jej Wikileaks.
Te działania były, z bardzo wysokim prawdopodobieństwem, koordynowane z kampanią Trumpa, choć nie wiadomo, czy uda się to wykazać w sądzie.

Warto jednak zwrócić uwagę na tym etapie, że 9 czerwca 2016 roku Manafort, wówczas pełniący funkcję szefa kampanii Trumpa, najstarszy syn Trumpa, Donald Jr. i zięć Trumpa Jared Kushner (aktualnie doradca prezydenta Trumpa, co samo w sobie jest kuriozalne), spotkali się (m.in.) z Natalią Weselnicką

https://en.wikipedia.org/wiki/Natalia_Veselnitskaya
 
i kilkoma innymi osobami w celu … przedyskutowania adopcji rosyjskich sierot przez Amerykanów. Putin zakazał takich adopcji w ramach „represji” (tylko komu to miało zaszkodzić?) za wprowadzenie „Magnitsky Act”
https://en.wikipedia.org/wiki/Magnitsky_Act
 
https://en.wikipedia.org/wiki/Trump_campaign–Russian_meetings
 
“Trump Jr. initially told reporters that the meeting had been "primarily about adoptions".
(ale)
“After learning that the New York Times was about to publish the series of emails setting up the meeting, Trump Jr. himself published the email chain via Twitter, and explained that he considered the meeting to be "political opposition research".”

Na wszelki wypadek wskazuję, że „opposition research” to legalna i wręcz standardowa praktyka (przed) wyborcza w Stanach (oczywiście przy założeniu, że nie dochodzi do przestępstw przy zdobywaniu informacji).

**
 
https://en.wikipedia.org/wiki/Fusion_GPS

In September 2015, Fusion GPS was hired by The Washington Free Beacon, a conservative political website, to do opposition research on Trump and other Republican presidential candidates. In spring 2016 when Trump had emerged as the probable Republican candidate, the Free Beacon stopped funding investigation into Trump.[27] From April 2016 through October 2016, the law firm Perkins Coie, on behalf of the Clinton campaign and the Democratic National Committeeretained Fusion GPS to continue opposition research on Trump.[28][29][30] In June 2016, Fusion GPS retained Christopher Steele, a private British corporate intelligence investigator and former MI-6 agent, to research any Russian connections to Trump. Steele produced a 35-page series of memos from June to December 2016, which became the document known as the Donald Trump–Russia dossier.[28][31] Fusion GPS provided Marc Elias, the lead election lawyer for Perkins Coie, with the resulting dossier and other research documents.[29][30]

https://en.wikipedia.org/wiki/Trump–Russia_dossier

The contents of the dossier were published in full by BuzzFeed on January 10, 2017.

Od tamtej pory szereg informacji, które Steele zamieścił w tym “dossier” zostało potwierdzonych.

Steele zamieścił tam także uzyskaną w trybie operacyjnym informację (plotkę?), że Trump prawdopodobnie wystąpił (z tym że nie pytano go o zdanie) w filmie erotycznym, nakręconym w hotelu Ritz Carlton w Moskwie w 2013 roku.

Czy tak było, nie dowiemy się nigdy, chyba że w Rosji nastąpi bardzo głęboka rewolucja demokratyczna. (na co się na razie nie zanosi).
Ale im bardziej aktywne pozamałżeńskie życie seksualne prowadzi Trump, tym większe jest prawdopodobieństwo że i w Carltonie nie ograniczał się do oglądania telewizji kablowej i że w związku z tym rosyjskie służby miały co nagrywać.
I że mają go teraz czym szantażować.
(Zakładam, że nikt nie wątpi w to, że FSB potrafi zainstalować kamery w moskiewskim hotelu.)

Trump swego czasu opowiedział dziennikarzowi, jakie ma podejście do kobiet.
No i akurat się nagrało.
I wypłynęło przed wyborami. 

https://www.theguardian.com/us-news/2016/oct/07/donald-trump-leaked-recording-women

Donald Trump was hit by an outraged backlash from allies and opponents alike after a tape emerged of the Republican candidate bragging about using his fame to try and “fuck” women and groping them without waiting for their consent.
“When you’re a star they let you do it,” Trump says in the recording, which was obtained by the Washington Post and released on Friday. “You can do anything.”

Ale elektorat mu wybaczył.

Przed wyborami kilkanaście kobiet albo twierdziło, że uprawiały z nim konsensualny seks, albo (większość) że były molestowane.
Trump publicznie twierdził, że po wyborach wytoczy im wszystkim procesy. Minęło półtora roku, ale nie wytoczył ani jednego.
 
Wypłynęła natomiast informacja, że prawnik Trumpa, Michael Cohen, tuż przed wyborami zapłacił aktorce porno Stephanie Clifford (pseudonim Stormy Daniels) sto trzydzieści tysięcy dolarów za milczenie o tym, że nie uprawiała seksu z Trumpem.
To znaczy dokładnie nie wiadomo, za co jej zapłacił, bo porozumie jest poufne, ale Cohen potwierdził w styczniu, że zapłacił te sto trzydzieści tysięcy dolarów i to ze swoich własnych środków. I nie dostał zwrotu ani od Trumpa, ani od żadnej firmy Trumpa.
Trump długo (jak na niego, bardzo długo) milczał  w sprawie Clifford/Daniels, aż wczoraj stwierdził, że nic nie wiedział o tej płatności. 
   
"Donald Trump said on Thursday that he did not know about the payment of $130,000 that the porn star Stormy Daniels received from his personal attorney Michael Cohen on the eve of the 2016 election."
https://www.theguardian.com/us-news/2018/apr/05/donald-trump-stormy-daniels-payment-denial

https://www.politico.com/story/2018/04/05/trump-stormy-daniels-payment-michael-cohen-504607

W reakcji na to oświadczenie prawnik Clifford 
https://en.wikipedia.org/wiki/Michael_Avenatti

napisał na Tweeterze:
“Good (actually GREAT) things come to those who wait!!! The strength of our case just went up exponentially. You can't have an agreement when one party claims to know nothing about it.”

Avenatti w imieniu Clifford od kilku tygodni stara się o unieważnienie porozumienia zawartego z Cohenem, wskazując, że Cohen NIE działał w imieniu swojego klienta. A klient właśnie to wczoraj potwierdził.

Ponadto:
Daniels is one of two women to come forward with allegations of a consensual extramarital affair with Trump. In March, former Playboy playmate Karen McDougal told CNN’s Anderson Cooper that she had a nearly year-long relationship with Trump.

https://www.theguardian.com/us-news/2018/mar/23/former-playboy-model-karen-mcdougal-says-trump-offered-cash-after-sex

A former Playboy model has given her first televised account of the affair that she alleges she sustained with Donald Trump for almost a year, beginning just three months after the birth of his and Melania’s son Barron.

By going public, Karen McDougal disregarded legal risks relating to a $150,000 deal she had signed shortly before the November 2016 election that in effect bought her silence.

The rights to McDougal’s story were bought in August 2016, just three months before the election, by American Media Inc (AMI), owner of the National Enquirer, though no article was ever published. AMI’s chairman David Pecker and Trump are longstanding friends, and McDougal said she thought that the deal had been a “catch and kill” – in other words an attempt to protect the then Republican presidential candidate by burying the tale.
Earlier this week AMI contacted CNN denying that there had been any attempt to silence McDougal. “She has been free to respond to press inquiries about her relationship with President Trump since 2016,” the company claimed.
Trump has denied the alleged affair.

Czyli, właściciel brukowca National Enquirer kupił prawa do historii McDougal, ale nie po to żeby tą historię opublikować, tylko po to, żeby schować ją do sejfu i w ten sposób pomóc Trumpowi.
Ale przynajmniej (na razie?) nie straszy McDougal karami umownymi.

Natomiast Cohen kilka tygodni temu twierdził, że Clifford będzie musiała zapłacić, uwaga, dwadzieścia milionów dolarów, za wielokrotne złamanie umowy o poufności. Trochę to, powiedzmy, asymetryczne, biorąc pod uwagę, że on zapłacił jej tylko sto trzydzieści tysięcy dolarów.

**
Życie seksualne prezydenta atomowego mocarstwa nie jest jego sprawą prywatną.
A życie seksualne tego konkretnego prezydenta jest jeszcze mniej prywatne, jeśli weźmie się pod uwagę, że przez ponad czternaście miesięcy pełnienia urzędu nie udało mu się wykrztusić literalnie ani jednego krytycznego słowa na temat Putina.     
 
**
Kandydat na prezydenta USA, ani prezydent, nie mają obowiązku publikowania zeznań podatkowych. Jednak od ponad czterdziestu lat kandydaci i prezydenci publikowali zeznania.
Taka świecka tradycja.

Trump w kampanii twierdził, że nie może opublikować swoich zeznań, ponieważ podlegają audytowi – co było nieprawdą (tzn. audyt może się odbywał, nieprawdą było to, że nie można opublikować zeznań w trakcie audytu.)
Od wyborów minęło siedemnaście miesięcy, ale Trump nie opublikował zeznań nawet z jednego roku.
Wiadomo, że poprzez szereg spółek robi interesy w wielu krajach świata.
Z kim Trump robi interesy, z jakim skutkiem, zarabia, czy traci, na czym konkretnie, kto, jakie podmioty udzielają mu finansowania, tego wszystkiego (a raczej niczego na ten temat) amerykańska opinia publiczna nie wie.
Prawdopodobnie zespół Muellera bada finanse Trumpa, przynajmnej w jakimś zakresie, ale z zespołu nie ma przecieków.
Fragmentaryczne informacje o pracy zespołu (oczywiście oprócz tych sytuacji, kiedy zespół kieruje do sądów akty oskarżenia) pojawiają się, kiedy adwokaci świadków opowiadają o tym, o co ich klienci byli pytani podczas przesłuchań.
 
**
A tu informacja o tym, jak zięć Trumpa, siedząc w gabinecie w Białym Domu, załatwił dla rodzinnej firmy kredyty na pięćset milionów dolarów.
(Ale robił to po godzinach, tak że nie ma problemu)
   
https://www.theguardian.com/us-news/2018/mar/27/white-house-kushner-family-real-estate-loans

**
Oprócz śledztwa zespołu Muellera własne śledztwa prowadziło kilka komisji Izby Reprezentantów i Senatu. W obu izbach większość mają Republikanie. W Izbie Rep. śledztwa są praktycznie (a w jednym wypadku formalnie) zakończone.
W Senacie w komisji ds. wymiaru sprawiedliwości („Judiciary”) śledztwo się toczy przy znacznie mniejszym oporze Republikanów niż w Izbie Rep., ale mówiąc oględnie, bez pośpiechu.

Za pół roku, 6 listopada 2018 roku, odbędą się wybory do całej Izby Reprezentantów i wybory 35 spośród stu senatorów.
Prognozy na dziś są takie, że Demokraci mają duże szanse na zdobycie większości w Izbie Reprezentantów. Oczywiście, czy tak się stanie, a raczej, czy tak się naprawdę stało, będzie wiadomo siódmego listopada rano.
To ważne, bo jeśli Demokraci wygrają, obsadzą stanowiska przewodniczących wszystkich komisji. Będę też mogli, jeśli zechcą, powołać specjalną komisję do zbadania powiązań Trumpa z Rosją.
 
Nie można wykluczyć, że Trump będzie próbował usunąć Muellera. Nie może tego zrobić bezpośrednio. Muellera może odwołać Rosenstein, ale zapowiedział publicznie, że bez sensownego powodu tego nie zrobi. Trump mógłby odwołać Rosensteina i zażądać od kolejnej osoby w hierarchii DoJ odwołania Muellera. Czy ta osoba to zrobi? Czy raczej poda się do dymisji?

W podobnej sytuacji
https://en.wikipedia.org/wiki/Saturday_Night_Massacre
Prokurator Generalny i jego zastępca odmówili wykonania polecania prezydenta Nixona (tzn. odwołania prokuratora badającego aferę Watergate) i zrobił to dopiero trzeci w hierarchii DoJ Robert Bork.
Cała akcja raczej zaszkodziła Nixonowi, niż mu pomogła.

Nie jest jasne, czy działania zespołu Muellera (jeśli dane mu będzie pracować tak długo, jak będzie uważał za stosowne) zakończą się (tylko) jakimś rodzajem raportu, czy aktami oskarżenia wobec najbliższych współpracowników Trumpa, w tym wobec Donalda Jr. i zwłaszcza zięcia, Jareda Kushnera.
Mueller może się zdecydować na oskarżenie samego Trumpa, jeśli będzie miał przeciwko niemu wystarczająco silne dowody.
Prawnicy Trumpa zapewne argumentowaliby, że prezydent ma immunitet, ale występujący w mediach komentatorzy (zazwyczaj są to byli prokuratorzy federalni, aktualnie prowadzący prywatne praktyki, albo wykładający prawo) raczej są zdania, że w takiej sytuacji sprawa dość szybko trafiłaby do Sądu Najwyższego, który prawdopodobnie orzekłby, że Trumpowi nie przysługuje immunitet.

Pewną wskazówką może być tu wyrok w sprawie Clintona, ale dotyczył on sprawy cywilnej.

https://en.wikipedia.org/wiki/Clinton_v._Jones

Clinton v. Jones, 520 U.S. 681 (1997)[1], was a landmark United States Supreme Court case establishing that a sitting President of the United Stateshas no immunity from civil law litigation, in federal court, against him or her, for acts done before taking office and unrelated to the office. In particular, there is no temporary immunity, so it is not required to delay all federal cases until the President leaves office.
 
**
Mam zamiar zamieszczać w tym wątku linki do co ciekawszych materiałów dotyczących „Trump saga.”
   
Nie wiadomo, jak wiele się dowiemy o jego powiązaniach z Rosją.
Prawdopodobnie sporo, bo jeśli Trump usunie Muellera, to spowoduje (bardzo) poważny kryzys i zapewne przysporzy Demokratom dodatkowych 20-30 mandatów w Izbie Reprezentantów.
A i bez tego mają szansę wygrać.   

Ale to, że Trump jest kłamcą, dla którego kłamstwo jest chyba równie naturalne jak oddychanie, już teraz nie ulega wątpliwości.
Prawdopodobnie w sieci dałoby się znaleźć zestawienie jego kłamstw i pojawiających się wcześniej lub później informacji, które zaprzeczały wypowiedziom Trumpa, ale nie chce mi się tego szukać.

Podam tylko jeden dość świeży przykład.
Mniej więcej miesiąc temu Trump napisał na tweeterze, że nie planuje zmian w zespole prawników, którzy go reprezentują w sprawie śledztwa rosyjskiego.
Dwa tygodnie później, 22 marca, główny prawnik tego zespołu John Dowd, zrezygnował.

https://en.wikipedia.org/wiki/John_M._Dowd

From June 2017 to March 2018, Dowd was a legal advisor to PresidentDonald Trump. On March 22, 2018, Dowd resigned as Trump's lead counsel in the special counsel investigation into Russian election interference and possible ties to Trump associates

**
W sprawie Trumpa autorami kłamliwych wiadomości są tylko sam Trump i jego pomocnicy.
 
Chyba, że U.P.P. Remuszko przedstawi listę przynajmniej dwudziestu nieprawdziwych informacji podanych przez  „NYT+CNN+WP” i wskaże kto, kiedy i gdzie sprostował te nieprawdziwe informacje.
Przy czym dla równowagi powinien też przedstawić listę wypowiedzi Trumpa, które okazały się kłamstwami. Ile tego było ? Trzysta? Czterysta? Pięćset?

**
Piszę o tej sprawie, bo jest ważna.
 
Nie piszę do samego Remuszki, bo Maziek napisał do niego około pięciu tysięcy postów na sto albo i sto dwadzieścia tematów, i dobitnie wykazał, że dyskusja z Remuszką nie ma sensu.
Dodatkowo, jako sui generis antybonus, okazało się, że nawet gigantyczna cierpliwość Maźka może się wyczerpać z powodów  …, powiedzmy dyplomatycznie, mało eleganckich zachowań Remuszki.

[Maziek]
"Odp: Pytam:
« Odpowiedź #946 dnia: Luty 04, 2017, 09:23:58 pm »
Zerwałem znajomość ze Stanisławem Remuszką ponieważ nie ma zamiaru udawać, że pada deszcz. Jest to trzeci raz, dwa razy mniej więcej to właśnie robiłem i to był błąd. Nie są to żadne swary, skoro publicznie zarzuca mi się niemerytorycznie krętactwo, to nawet kamień ma ograniczoną wytrzymałość. Nie mam przyjemności znać Stanisława Remuszki. Tyle na ten temat i ani słowa więcej z mej strony."

Oczywiście, jak to już ustalono lata temu, ja ”nikomu nie będę wybierał kolegów”.
Maziek najwyraźniej wybaczył Remuszce i znowu z nim rozmawia.

No, ale rok temu z niewielkim okładem, po ośmiu latach korespondencji z Remuszką, Maziek napisał, to co napisał.
On ma prawo odnajdywać w sobie nieprzebrane zasoby cierpliwości i  wyrozumiałości, a ja mam prawo zacytować jego prawdziwe oświadczenie.

Osobom o krótszym stażu na Forum, jak Lieber Augustin, Xpil i Kuzynka Pirxa, też, oczywiście, nie będę wybierał kolegów, ale pozwalam sobie na łagodną sugestię: nie dawajcie się nabierać na rzekomą wagę i powagę opinii „dziennikarza z czterdziestoletnim stażem”.
Zwracam przy okazji uwagę, że o tym „czterdziestoletnim stażu” pisał Remuszko wielokrotnie, ale jakoś nigdy (chyba że przegapiłem) nie podał linka do choćby niezbyt obszernej antologii swoich tekstów ważnych, a przynajmniej ciekawych.
A jeszcze lepiej ważnych i ciekawych.

I jeszcze (za pozwoleniem pani administrator) pozwolę sobie zwrócić uwagę, że „dziennikarski sceptycyzm” Remuszki działa tylko w jedną stronę, mianowicie wobec wszelkich doniesień medialnych krytycznych bezpośrednio albo pośrednio wobec Władimira Stalinowicza (oraz zadziwiająco uległego kolegi Putina, Donalda Trumpa.) 


C.

5
Wyszalnia / List otwarty do Tomasza Lema
« dnia: Grudnia 07, 2015, 01:33:39 am »
JEDEN/DWA

Strony: [1]