Autor Wątek: Szkice genealogiczne  (Przeczytany 117019 razy)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #60 dnia: Stycznia 15, 2021, 11:58:33 pm »
Zajrzyj do "Beresia" - wszystko jest;)
Zaraz w pierwszym rozdziale.

Jestem pewna, że już o tych Przegorzałach pisaliśmy;)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #61 dnia: Maja 18, 2021, 02:45:41 pm »
Konkurencyjny wykładzik?;)

O „topografii lemowskiej” - wykład z okazji Tygodnia Bibliotek.
Stanisław Lem dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie, wiek męski – w Krakowie, a w jesieni życia przez kilka lat mieszkał w Wiedniu. Przechowywane w Dziale Kartografii ZNiO dokumenty kartograficzne pozwalają na odtworzenie swoistej „topografii lemowskiej” – przyjrzenie się „najmniejszym ojczyznom”  niezwykłego twórcy, wizjonera i świadka dramatycznych wydarzeń wojennych, który w czasach PRL-owskiej szarzyzny swoją prozą zachwycał i inspirował miliony czytelników…
O Lwowie Lema opowiada Piotr Galik z Działu Kartografii



https://www.youtube.com/watch?v=yY0Mc1Ij2kQ

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwca 30, 2021, 09:51:24 pm »
Sezon ogórkowy...retro
Zastanawiałem się, tutaj, czy może w temporze? Też by pasowało.
Kiedyś to władza posiadała szacun i mores  :)
Jedna z lwowskich szkół, koniec wieku zaubiegłego, wrzesień;



I zagadka - a któryż to bohater tutejszych opowieści miał okazję oglądać dostojne lico cesarza?
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16722
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwca 30, 2021, 11:32:14 pm »
Kiedyś to władza posiadała szacun i mores  :)

Cokolwiek sterowany jednak, jak zaświadcza Tamniewim ;) w "Cicer cum caule" wspominając o odgórnie zatwierdzanych szablonach wedle których należało pisać podobne relacje.

zagadka - a któryż to bohater tutejszych opowieści miał okazję oglądać dostojne lico cesarza?

Strzelam: Samuel?

ps. Taki drobiazg:
https://www.kresymagiczne.pl/kresy-ciekawe/bertha-i-samuel-lem-lehm/
« Ostatnia zmiana: Lipca 01, 2021, 04:25:21 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #64 dnia: Lipca 01, 2021, 05:28:30 pm »
Cytuj
Cokolwiek sterowany jednak, jak zaświadcza Tamniewim ;) w "Cicer cum caule" wspominając o odgórnie zatwierdzanych szablonach wedle których należało pisać podobne relacje.
Zabawna koincydencja. Tamwim urodził się 5 dni po wizycie FJ w lwowskim gimnazjum. W Łodzi.  Z tego powodu jednak,  nie może zaświadczać o wzmiankowanej sytuacji. Też dlatego, że urodził się i żył w innym państwie, choć zapewne sterowanie i szablonowość cesarskiej wizytacji występowały - bo to cecha każdej biurokracji.
Cytuj
Strzelam: Samuel?
Tak - chodzi o Samuela Lehma.
Był w tym czasie uczniem klasy IVa wizytowanego gimnazjum. Zatem pewności nie ma, że brał oficjalny udział, gdyż poza maturzystami były delegacje - po 1o uczniów z każdej klasy. Pewnie prymusów - czy był w takiej grupie? Trudno orzec. Celujących uczniów kl IVa było dwóch. 19 ze stopniem pierwszym. W tej 19-stce był Samuel.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16722
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #65 dnia: Lipca 01, 2021, 05:52:47 pm »
Z tego powodu jednak,  nie może zaświadczać o wzmiankowanej sytuacji.

Zaświadcza - niezręcznie, w intencji żartobliwie ("Walery nam zaświadcza o tém"), się wyraziłem - przytaczał fragment takiego pisemka po prostu.

Tak - chodzi o Samuela Lehma.
Był w tym czasie uczniem klasy IVa wizytowanego gimnazjum.

Czyli dobry wniosek z dat, które z lemologiem podawaliście wyciągnąłem ;) .
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #66 dnia: Sierpnia 25, 2021, 10:44:26 pm »
Operacja „Dorożka”

Czy rodzice Lema mieszkali w getcie?
Czy młody Stanisław zorganizował ich ewakuację z pomocą kolegów z liceum?
Czy środkiem transportu była dorożka?

Mamy kilka relacji;
Pierwsza :
Wspomnienie Władysława Bartoszewskiego – "Mój przyjaciel pesymista."
„Najbardziej utkwiła mi w głowie historia o tym, jak Lem wyciągnął oboje rodziców z obozu na Piaskach. Nie było to ani getto ani obóz taki jak Majdanek na przedmieściu Lublina. Raczej obóz przejściowy. Tam gromadzono Żydów, których potem zabierano na śmierć. wielu z nich, już tam, na Piaskach, umierało. Ale nie było to miejsce ściśle strzeżone, zdarzały się ucieczki. Lem też zdołał zorganizować ucieczkę rodziców. Pomogli mu jego koledzy licealni, AK-owcy.
Po ucieczce ulokował rodziców u dawnej gosposi, a potem zarabiał i utrzymywał ich, aż do ponownego wkroczenia Rosjan. Papiery też miął dzięki kolegom z AK mocne. Sam nie był zaprzysiężony, ale opowiadał jak uprawiał dywersję według instrukcji z AK. "


Druga relacja to streszczenie pierwszej i nowe informacje z kręgu rodziny Lemów i Kołodziejów

Orliński;  "Lem -Życie nie z tej Ziemi" (s.74)
Jak to się stało, że Samuel i Sabina Lemowie ocaleli? Władysław Bartoszewski twierdzi, że rodzice Lema trafili do getta, ale Stanisław zdołał ich  stamtąd wyciągnąć, dzięki pomocy kolegów z gimnazjum działających w Armii Krajowej. Pojawia się tutaj brawurowa opowieść o brawurowej ucieczce dorożką, o tyle interesująca, że zna ją tylko rodzina Lemów, ale także rodzina Kołodziejów...choć w nieco innej wersji.
w tej drugiej wersji aryjską – a więc jedyną legalną -  pasażerką owej dorożki była pani Olga Kołodziej.

Odnoszę się do tej historii o tyle sceptycznie, że nawet kiedy getto nie było jeszcze ogrodzone, osoba z aryjskimi papierami nie mogła ot tak po prostu wejść na jego teren, a tym bardziej wjechać dorożką. Mogła najwyżej podjechać gdzieś w pobliże.”


Dalej Orliński koncypuje, że ów ratunek był być może z ulicy Bernsteina, czyli raczej na początku okupacji.
Konkluduje „tak czy siak musiało to być raczej przed grudniem 1941, bo wtedy teren getta ogrodzono”.

Ale jakie to ma znaczenie, skoro sam napisał , że ta akcja była z ulicy Bernsteina, nie z getta?  :-\

Kilak stron dalej W.O. deprecjonuje relację Bartoszewskiego którą, zresztą błędnie, wcześniej przytoczył:

„Dlaczego właściwie ktoś miałby po 1989 roku ukrywać swoje związki a AK (jeśli to rzeczywiście było AK)?  Może po prostu Lem nie miał w tej kwestii stuprocentowej pewności, więc nie chciał wprowadzać w błąd czytelników? Z Bartoszewskim przecież rozmawiał prywatnie, nie spodziewając się, ze te rozmowy będą ćwierć wieku później relacjonowane dziennikarzom. Zresztą, właśnie dlatego że wywiad z Bartoszewskim to już relacja z drugiej ręki, należy do niej podchodzić ostrożnie. Według Bartoszewskiego łącznikiem Lema z podziemiem byli „koledzy licealni” – to jest oczywista pomyłka, musi chodzić o gimnazjalnych. A zapewne raczej o kolegę gimnazjalnego, w liczbie pojedynczej, bo odstawą konspiracji jest redukowanie do minimum kręgu wtajemniczonych.
W każdym razie według Bartoszewskiego to właśnie owi koledzy uratowali rodziców Lema z getta przy użyciu dorożki, a samemu Stanisławowi dostarczyli fałszywe papiery.”


Jak już pisałem Orliński myli się we wszystkich kwestiach
- to nie z getta wedle relacji Bartoszewskiego wywożono rodziców, a z obozu na Piaskach (czyli części Janowskiego). Zatem cała dalsza argumentacja o nieprawdopodobieństwach, kulą w płot.
- oczywiście, że Lem miał kolegów licealnych, gdyż kończył edukację „po reformie”, której istotą było skrócone gimnazjum i dwie ostatnie klasy szkoły średniej jako liceum właśnie.
- oczywistość AK, jako wspominanej organizacji już wyjaśniałem (ale tu jeden z  argumentów – wystarczy zobaczyć w wiki, kto organizował operację „N”, o której Lem szeroko opowiada... że próbował, ale się nie nadawał). Możliwy powód unikania przez pisarza jednoznacznego identyfikowania z AK, podałem przy omawieniu Czasu Nieutraconego.

Ale nie po to piszę ten elaborat, by polemizować z powyższymi opowieściami. 
 Chodzi mi o próbę umieszczenia ich w rzeczywistości historycznej. Otóż nie wydają się one aż taką fantazją, zwłaszcza, że są oparte na trzech niezależnych źródłach. Coś na rzeczy musiało być – tylko co?
Ponieważ całkiem przypadkiem trafiłem na ciekawe materiały, które mogą wiązać się z tą historią, spróbuję sprawy przesiać, odsiać i być może poukładać.
Na początek warto zauważyć, że w relacji Bartoszewskiego nie ma mowy o dorożce i getcie....  8)
cdn.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 26, 2021, 12:53:35 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #67 dnia: Sierpnia 26, 2021, 10:12:50 pm »
Operacja „Dorożka” - 2
To co dalej napiszę to oczywiście kolejna luźna hipoteza, ale trzymająca się faktów. Przynajmniej ramowo.
Trzeba wrócić  do postawionych na początku pytań;

1.  czy rodzice Lema przebywali w getcie?
2.  czy mogli być zgarnięci na rozstrzelanie i wywiezieni „na Piaski”? Bo taką funkcję od samego początku okupacji niemieckiej pełni to miejsce nieopodal obozu janowskiego. Nie tylko Żydów    zresztą. Wspomnienia aresztantów z Brygidek czy Łąckiego co rusz przetykane są zwrotem o współwięźniach - „wywiezieni na Piaski”
3. czy taka akcja ewakuacyjna jak ją przedstawiono była w ogóle możliwa?
4. czy Stanisław Lem miał możliwość organizacji ratunku przez „zaprzyjaźnioną” organizację?
5. A jeśli możliwa, to czy do niej doszło?

Co do punktu pierwszego, sprawa była już poruszana. Relacje są sprzeczne w szczegółach. Jednak ogólnie tak – rodzice Lema przebywali jakiś czas w getcie.

A. Gajewska napisała
Jesienią 1941 roku mieszkający w getcie rodzice Stanisława Lema zostali przez Niemców wyrzuceni z mieszkania i przenieśli się do stryja Fryca31, mieszkającego przy ulicy Bernsteina 732.

Druga informacja dotycząca roku następnego (42)
W tej dramatycznej sytuacji (Stanisław) postanowił udać się do rodziców, początkowo ukrytych u przyjaciółki. Jeszcze przed likwidacją getta rodzice Stanisława Lema (bez niego) przenieśli się bowiem do znajomej, a stamtąd do mieszkania w okolicach ulicy Kazimierzowskiej. Tam ukrywali się do końca okupacji, płacąc za przechowywanie.
I w podsumowaniu;

W trakcie okupacji uciekł razem z rodziną z getta i ukrywał się po tzw. aryjskiej stronie.
...

A teraz W. Orliński;
W jakimś momencie, w drugiej połowie 1941 roku rodzina Lemów musieli ponownie opuścić mieszkanie na Brajerowskiej i przeniosła się najpierw na ulicę Bernsteina, a potem się rozdzieliła: rodzice zamieszkali w willowej dzielnicy Zniesienie, a syn na ulicy Zielonej.
Dopiero kilka stron dalej Orliński dodaje, że Zniesienie to był teren getta.
W sumie jest to zgodne z tym co sam Lem powiedział Fiałkowskiemu zapytany o miejsce zamieszkania rodziny;”...najpierw na Bernsteina, potem rodzice się przenieśli na Zniesienie”.
Pomijając mało prawdopodobne elementy, wszystkie te relacje jednoznacznie mówią – rodzice Lema przez jakiś czas mieszkali na terenie getta.
Dołączę znaną już mapę. Tutaj jest w dużej rozdzielczości i z polską instrukcją co do etapów;
https://maps.geshergalicia.org/special/lemberg-ghetto-1941/

 Zatem kolejne pytanie -  kiedy i jak je opuścili?
Nie wnikając zanadto w szczegóły, pierwsza wersja przedstawiona przez A. Gajewską jest mało prawdopodobna. Zapewne kierunek wędrówki wygnańców wyglądał tak; Brajerowska (szybko opuszczona), Bernsteina to rejon (u Fryderyka wspólnie z jego lokatorami - to rejon II, III na powyższej mapie), ale i ta ulica przestała być bezpieczna (wedle obwieszczenia uzupełniającego, ten rejon ludność żydowska miała opuścić do 1 grudnia 41) ... i dopiero przed tą datą?
 – ratunkowa przeprowadzka  na Zniesienie, czyli teren getta?

Czas:  zapewne 1941-42, mniej prawdopodobny 43 - na początku tego roku getto było już likwidowane.

Jest to zgodne z relacją Lema przekazaną Fiałkowskiemu, tyle, że unika on wzmianki o statusie Zniesienia.
To zresztą tłumaczy tak częste wizyty Stanisława, który mieszkał "na mieście" - w getcie. Zapewne odwiedzał, a może też zaopatrywał rodziców. Oczywiście w grę może wchodzić również hipoteza Racheli.
Przy takich okazjach mógł realizować działania dla „organizacji” o których wspomina.

Pomijając przedstawione relacje, ruch z umieszczeniem starszych już rodziców w getcie (na jego obrzeżach, faktycznie być może – willowych?) jest w tamtych realiach racjonalny. Zraz po wejściu Niemcy nie tylko nakazali nosić opaski, ale wydali nakaz pracy dla Żydów (do lat 60-ciu). O ile młody Stanisław mógł sobie taki zorganizować, to podobne papiery dla rodziców były raczej niemożliwe z powodu ich wieku. Na to nakładają się operacje likwidowania ludzi starszych jako zbędnych. Ofiarą takiej akcji padła przecież siostra Samuela, a matka Hemara – Berta.
I teraz, kto to robił?
 – otóż nie Niemcy byli głównym lokalnym „wrogiem”, ci nie mieli stosownego rozeznania. Byli egzekutorami, ale ofiary podprowadzali im...jak by tu nie wikłać się w poprawność i pozostać w zgodzie z relacjami... cóż, miażdżąca większość relacji mówi o Ukraińcach, tych cywilnych i tych mundurowych (podobnie wspominają działacze polskiego podziemia, najczęściej denuncjowali, czy wręcz zabijali Ukraińcy). Zwłaszcza w pierwszej fazie okupacji, gdy czuli się sojusznikami Niemców wierząc, że pozwolą im na własną państwowość. Klasyczną figura powieściową pokazującą takiego typa jest Pluwak. To cywil ale do tego wszak działała ukraińska policja pomocnicza, a potem sami Żydzi z Jüdischer Ordnungsdienst,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ska_milicja_(1941)
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%BCdischer_Ordnungsdienst
Poza tym działali szmalcownicy różnych narodowości.
To była realizacja perfidnego planu dzielenia ludności opracowana przez  Niemców, co obrazowo wyłożył cytowany już Friedman;
Stwarzając całą hierarchię uprzywilejowania i ucisku (Niemcy, Reichsdeutsche, Volksde'utsche, Ukraińcy, Polacy, kollaboracjoniści, bierni, opozycja, komuniści, Żydzi) stawiali Niemcy Żydów na najniższym szczeblu tej potwornej drabiny. Ale także w łonie każdej grupy narodowościowej, a tym samym i w łonie społeczeństwa żydowskiego, Niemcy stosowali tę samą politykę dezintegracji i demoralizacji. Były więc bardziej uprzywilejowane i mniej uprzywilejowane klasy również w łonie społeczeństwa żydowskiego.

Zmierzam do tego, że paradoksalnie, w getcie było najbezpieczniej, natomiast  mieszkanie po stronie aryjskiej mogło każdego dnia grozić dekonspiracją i śmiercią.
Getto miało być tylko dla Żydów -  Polacy z Ukraińcami mieli je opuścić.
Oczywiście my dzisiaj wiemy, że była to pułapka, ale w roku 41 świadomość była inna. Zatem umieszczenie rodziców w „willowej” ( a na pewno małoludnej) części getta mam za ruch w tym czasie optymalny.
Do czasu.
Do czasu, kiedy Niemcy zaczęli getto zmniejszać oraz przeprowadzać "akcje" na jego terenie. Ludzie starsi nawet nie polegali selekcji, jako nieużyteczni od razu byli skazywani na śmierć.
Zabijano zaraz na ulicy, lub wywożono na wspomniane „Piaski”. To stało się oczywiste już w roku 42 , zatem pytanie jest takie – czy Stanisław, jak głosi rodzinna historia, ewakuował rodzinę z getta za pomocą dorożki?
Czy jak wedle Bartoszewskiego - zostali oni jednak  złapani i wywiezieni na Piaski – a dopiero stamtąd ich wyratowano?

Cóż, sam Orliński stwierdził, że wywózka z getta była niemożliwa, a już przy pomocy dorożki – szaleńcza. To scena jak z westernu. Legenda.
Ja się do tej tezy przyłączam. Co zatem zostaje?
Tylko, czy wywózka ratunkowa z „na Pisakach” mniej szaleńcza? Wszak to długa ulica Janowska, prowadząca do niemieckich zakładów pracujących dla wojska (DAW, HKT), patrolowana była na wszelkie sposoby jak mało która. Można zerknąć w mapę, najlepiej przerzucić na rok 1931
https://streets.lvivcenter.org/pl/Janowska-2/
Piaski między Kortumową Górą a cmentarzem żydowskim

Czyli przechodzę do pytania 3.
Ale to jutro?
cdn.

Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #68 dnia: Sierpnia 28, 2021, 09:12:22 pm »
O dwójce zapomniał :)
Jak Lemowie opuścili getto?
W sumie możliwości jest niewiele:
– Stanisław widząc wzrost ryzyka przeprowadził akcję wyprzedzającą i ewakuował rodziców z getta? Nie można tego wykluczyć, ale akcja z dorożką, która wjeżdża i wywozi jest nieprawdopodobna. Pewnie można by to zrobić inaczej, po cichu...ale wtedy nie byłoby tej dramatycznej opowieści. Skoro jednak jest, zatem musiało się wydarzyć coś... brakuje mi słowa...chciałem napisać wyjątkowego, dramatycznego...ale w ówczesnym kontekście każdy dzień był taki. A jednocześnie to była „ okupacyjna normalność”. Współczesny język jest za ubogi.
- Założenie, że rodzice Lema padli ofiarą jakiejś „akcji” uderzającej w ludzi starszych a więc bez zaświadczenia o pracy.
Najbardziej prawdopodobne są te w 42, w marcu;
"A więc ogłoszono, że odbywa się przesiedlenie pewnej ilości Żydów ze Lwowa. Wysiedleni mają prawo zabrać ze sobą pakunki wagi nie więcej jak 25 kg na osobę, 200 złotych gotówką i żywność. Wysiedleniu podlegają ludzie nie pracujący, korzystający z opieki społecznej, starzy, chorzy i w ogóle t.zw. „aspołeczne elementy". Rzekomo dla zapewnienia akcji wysiedleńczej bardziej humanitarnego przebiegu. zażądali Niemcy, aby Rada Żydowska przeprowadziła zbiórkę osób. podlegających wysiedleniu. Utworzono brygady, złożone z pracowników Rady Żydowskiej, które w towarzystwie milicji żydowskiej i pod kierownictwem Niemców wkraczały nocą do mieszkań żydowskich, sprawdzały dowody pracy, wiek i stan zdrowotny mieszkańców, i zależnie od tego zostawiały ich lub zabierały ze sobą do punktu zbornego, Główny punkt zborny (Durchgangslager)  mieścił się w szkole im. Sobieskiego przy ulicy Zamarstynowskiej. Stąd, po przeprowadzeniu kontroli, przy której zwalniano pracujących i omyłkowo zabranych, zabierano nieszczęśliwców na lory i wywożono w niewiadomym kierunku bijąc ich i zabierając im z szyderstwem pakunki jako niepotrzebne"

A może kilka miesięcy później?

"Dnia 24. VI. 1942) we środę, lotna brygada SS (Rollkomman- do, Vernichtungskommando), która specjalnie w tym celu przybyła do Lwowa, przeprowadziła niespodzianie w biały dzień rewizje po domach żydowskich i wyciągnęła kilka tysięcy osób, przeważnie kobiety, starców i dzieci. Zabranych wywieziono do obozu przy ulicy Janowskiej."
Za ta drugą opcją byłby kierunek wywózki – „na Piaski”.

-A może przebywali tam aż do jego likwidacji w czerwcu 43? Tego się raczej nie dowiemy. Nie można też wykluczyć pecha i wpadki w jakiejś późniejszej łapance – te wszak trwały przez cały czas.
Jeszcze raz oddam głos Friedmanowi
"Po zlikwidowaniu ghetta pozostało we Lwowie jeszcze bardzo niewielu Żydów, skoszarowanych w mieście, w kilku instytucjach wojskowych, oraz kilkanaście tysięcy w obozie janowskim. Poza tym pewnej ilości Żydów udało się ujść oprawcom niemieckim, przez ukrycie się w zawczasu przygotowanych schowkach, u przyjaciół nieżydowskich, względnie prowadząc zamaskowany żywot na tzw. „papierach aryjskich**. Żydzi na „papierach aryjskich** byli stale tropieni i wyłapywani przez niemieckie i pomocnicze miejscowe organa policyjne i nękani przez najrozmaitszego rodzaju miejscowych szantażystów. Złapanych Żydów wywożono do obozu przy ulicy Janowskiej i tu mordowano.
Dzienne żniwo takich ofiar było bardzo obfite. Bywały dnie, kiedy w ręce Niemców wpadało po kilkadziesiąt, a nawet ponad sto takich ofiar. W rezultacie, liczba ukrytych Żydów topniała z dnia na dzień."


Zatem trafienie na Piaski mogło wchodzić w grę przez cały czas okupacji niemieckiej . Dając wiarę relacji Bartoszewskiego, że to stamtąd pewnego razu wywieziono starszych Lemów zostaje pytanie  – ale jak?
Dorożką? – absurd.
Na taką trasę jedyna sensowna opcja to samochód i to z porządnym ukryciem oraz mocnymi papierami  (liczne kontrole uliczne)
Zatem skąd w relacjach rodzinnych owa dorożka?

Tu dochodzę do materiałów, bez których tego tekstu by nie było. Otóż AK realizowała niemal regularny przerzut ludzi na linii „miasto” – Janowska i tamtejsze lasy.
A kryptonim tej operacji? – Dorożka.
Czy w przekazach rodzinnych nazwa akcji nie zlała się aby z jej narzędziem?
Oddaję głos jednemu z realizatorów;

Wpierw jego robota wcześniejsza – skąd my to znamy? 
Autor  relacji zostaje uwolniony z wiezienia.
Mimo złego stanu zdrowia powróciłem do oddziału. “Florek”, który mnie zastępował, otrzymał zadania na terenie Ernährungamt’u. Na co dzień pozostawałem w kontakcie z plut. pchor. “Edi” - Edwardem Fedorowiczem1,który był równocześnie łącznikiem “mojej” placówki łączności.
“Edi” pracował w PAST (Duetsche Post Osten) i dzięki temu miał możliwość zaopatrywania placówek łączności AK w różnego rodzaju sprzęt: bębny, kable, aparaty telefoniczne, akumulatory i różne części zapasowe, a niekiedy też części radiowe. Odbierałem je i przekazywałem “Mirowi” lub “Florkowi”. Czasem “Edi” dostarczał je sam na wskazane miejsce. Przedmioty te zdeponowane były częściowo w oficynach pasażu Mikolascha, częściowo w punkcie kontaktowym przy Kołłątaja 12. Większy sprzęt przechowywano w jednej z piwnic straganiarskich na pl. Halickim.
Przerzucany był później na teren woj. Lubelskiego. Zajmował się tym “Mir”.


Jednak istotna jest kolejna akcja;

Ja otrzymałem nowe zadanie. Przebywającym na terenie miasta żołnierzom AK, kurierom, ukrywającym się  zbiegom z obozów, (w tymtakże żołnierzom sowieckim) groziło niebezpieczeństwo i dalsze ukrywanie się we Lwowie było niepożądane. Należało wyprowadzić ich bezpiecznie w kierunku lasów Janowskich lub Żółkwi, i w oznaczonym miejscu przekazać  łącznikom.
Akcja przerzutowa prowadzona była pod kryptonimem “DOROŻKA 31”. Punktem kontaktowym w lesie Janowskim była miejscowość Stawy- Stracz (lub podobnie). Rozpoczęta w maju 1943 r. - trwała do maja - czerwca 1944 r. Napotykaliśmy w niej na niejedną przeszkodę, mieliśmy sporo kłopotów, zakłóceń i opóźnień, czego niestety nie dało się uniknąć.


Cała akcja była możliwa dzięki ludziom zatrudnionym w HKP

„prowadziłem rozmowy z Marianem Wolakiem, Polakiem zatrudnionym w charakterze brygadzisty w warsztatach remontowo-samochodowych, których oficjalna nazwa brzmiała: W. Betrieb 9 des H. K. P. 547 Lemberg, Stauffenstr. 31 (na ul. Na Bajki 31). Marian Wolak był w okresie międzywojennym przemysłowcem, a w sportowym środowisku Lwowa znany był jako motocyklista. Na moją propozycję współpracy oświadczył iż musi się zastanowić, ponieważ sprawa jest ryzykowna i niebezpieczna, a warsztaty znajdują się pod ścisłym nadzorem Wehrmachtu.”

Wolak się  zgodził.
Technicznie wyglądało to tak;
Na Bajki istniały bowiem realne warunki dla akcji tego rodzaju, tym bardziej, że pracowali w nich przeważnie Polacy. Wolak wyraził w końcu zgodę na przejazdy samochodem do Janowa w ramach tzw. próbnej jazdy po remoncie. (Tego rodzaju zabiegi stosowane były w warsztatach remontowych jako sprawdzian użyteczności pojazdu). W rachubę wchodziły wyłącznie samochody ciężarowe. Jazdy do Żółkwi Wolak stanowczo odmówił, ponieważ w tamtej okolicy grasowali banderowcy, a kierownictwo warsztatów - nie planując jazd próbnych na tej trasie - nie wystawiłoby nam przepustki. Wolak zastrzegł również, że nie zawsze będzie można wyjechać w ustalonym przez nas terminie.
Odległość do okolic Janowa była niewielka i jazda próbna nie trwała dłużej niż godzinę. Nieco dłużej tylko wtedy kiedy samochód zatrzymywany był przez kontrole.

Tu więcej szczegółów, acz nie wszystkie. Relacja Kazimierza Simona;
https://www.wbc.poznan.pl/Content/8127/PDF/Biuletyn%20nr40%202000.pdf

Skoro już jesteśmy przy tej relacji, warto zwrócić uwagę na to, co się działo w tym czasie na ulicy Brajerowskiej. Ilość laryngologów zasugerowała mi numer 4 ale pewności nie ma. Kawałek dalej był też lokal „kasy chorych”.

Wracając do „operacji DOROŻKA 31”  – nie pasują dwie sprawy, acz nie w sposób eliminujący.
Czas -  wydaje się, że Lemów ewakuowano wcześniej. Być jednak może , że incydentalnie robiono takie akcje także wcześniej?
Oraz wektor – realizowano przerzuty z miasta – za miasto. Ludzi ukrywających się na Piaskach trzeba by odwrotnie – choć to chyba nie był większy problem?
Istotne jest to, że takie akcje były możliwe i były realizowane we Lwowie.
Dorzucić fragment CZN?
Dorzucę
Marcinow (pracownik garaży ROHSTOFFERFASSUNG na wieść że wywożą Żydów.) - Jadę do sortowni. Ulica jest zamknięta, ale maszynę firmowa puszczą. Pod szmatami ich wywiozę.
- Żydów?! – Tadeusz nabrał powietrza w płuca i gwizdnął – jak nic mogą rąbnąć... kara śmierci.
- kara śmierci? – przeciągnął Marcinow. Otworzył drzwi. – Karol, kręć kobyłę.


Książkowa akcja się powiodła

Chyba jeszcze będzie jakiś cdn.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 28, 2021, 10:51:46 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16722
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #69 dnia: Sierpnia 28, 2021, 11:34:11 pm »
Brawo, brawo! Coś mi się zdaje, że tą dorożką zrewolucjonizujesz lemologię bardziej, niż ja Masłobojnikowem (nie przymierzając) ;).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #70 dnia: Sierpnia 29, 2021, 11:55:11 am »
Cytuj
Brawo, brawo!
Dziękuję.  :)

To już chyba ostatni wpis w tym temacie. Jest relacja szczegółowa – jak taka akcja przerzutowa przebiegała.
Oto ona;

Dla jazdy próbnej po remoncie wyznaczone zostały godziny przedpołudniowe (11 00 -12 00 ). Samochód wyjeżdżał z warsztatów i dojeżdżał do Gródeckiej (wzgl. Żółkiewskiej) z podniesioną maską. Zatrzymywał się kilkanaście metrów przed kościołem św. Anny (lub apteką). Ruch uliczny był w tym miejscu bardzo duży. Kierowca przez kilkanaście minut pochylał się nad silnikiem, a my w tym czasie wsiadaliśmy na platformę, co zajmowało kilkanaście sekund. Wolak posiadał na przejazd oryginalną przepustkę, wydaną przez Betrieb 9 des H.K.P. 547 na swoje nazwisko “plus dwie osoby”. (Owe dwie osoby, rzekomi pomocnicy, ubrane były w brudne poplamione kombinezony robocze). W przepustce nie określano szczegółowo trasy, zaznaczając jedynie, że jest to próbna jazda. Wystawiona była w j. niemieckim na oryginalnym druku i zarejestrowana w specjalnej książce kontrolnej w kancelarii firmy. Samochód jechał ul. Janowską z małą szybkością, zatrzymując się kilkakrotnie w miejscach najbardziej ruchliwych, pozorując kontrolę silnika, a my mogliśmy wtedy rozejrzeć się i zorientować w “nastroju” ulicy. Takie ślimacze tempo jazdy stosowaliśmy aż do stacji kolejowej Lwów - Kleparów.
W Janowie dojeżdżaliśmy przeważnie do skraju lasu lub do miejscowości Stawy - Stracz, skąd - po wymianie hasła - łącznik odchodził z “podróżnym”, a my powracaliśmy do Lwowa już inną drogą. Samochód zawsze prowadził sam Wolak.
Z uwagi na obóz koncentracyjny ulica Janowska była stale inwigilowana przez gestapo, agentów cywilnych, kapusiów i żandarmerię na motocyklach. Była też często zamknięta, a samochody przepuszczano po dokładnej kontroli dokumentów. Duże zdenerwowanie wywoływało u nas zawsze zatrzymywanie przez lotne kontrole sprawdzające celowość przejazdu, wiarygodność dokumentów oraz przeprowadzające rewizję samochodu. W pobliżu stacji Lwów - Kleparów zatrzymywano wszystkie samochody. Odbierano przepustkę , i zabraniając wychodzenia z pojazdu, kazano kierowcy czekać. Po 15 - 20 minutach przepustkę zwracano i można było jechać dalej. A po powrocie do warsztatu okazywało się, że kontrolerzy telefonicznie sprawdzali w biurze wiarygodność dokumentu.
Zatrzymywano nas podobnie w pobliżu obozu koncentracyjnego na Janowskiej. Na szczęście nie kontrolowano osób w samochodzie.
Obok stacji kleparowskiej widzieliśmy dwukrotnie dużą grupę więźniów. Byli to przygotowani do wywiezienia Żydzi, otoczeni przez SS - manów.
Jak już wspomniałem, podczas owych jazd towarzyszył nam strach i duże napięcie. Nie wstydziliśmy się tego. Może moje nerwy były wyjątkowo napięte, bo nie odpocząłem jeszcze po więzieniu wystarczająco i dobrze już wiedziałem co mnie czeka w wypadku niepowodzenia akcji. Widocznie jednak duch mego pradziada - powstańca Linkowskiego - szybował nade mną i czuwał.
Choć bywaliśmy w różnych sytuacjach, wychodziliśmy z nich bez uszczerbku dla sprawy. Może dlatego, że akcja odbywała się w dzień, przy pełnym ruchu ulicznym, a podniesiona maska samochodu stwarzała dobre pozory. Wolak był ponadto dobrym fachowcem, swobodnie władał językiem niemieckim i udzielał kontrolerom rzeczowych wyjaśnień. Oryginalne dokumenty firmy niemieckiej również miały swoją wagę. Bywały także okresy spokoju, ale zawsze byliśmy czujni. Woziliśmy w samochodzie dużych rozmiarów bańkę na mleko wypełnioną do połowy oliwą maszynową, a pod dorobionym drugim dnem wkręcanym na gwinty, przechowywaliśmy dwa rewolwery i amunicję. Woziliśmy także narzędzia ślusarskie, linkę i inny potrzebny sprzęt. Przykre było tylko to, że po powrocie do domu nie można było odreagować napięcia i odprężyć się, zwierzywszy się z przeżyć i lęków przed najbliższymi. Obowiązywała nas przysięga zachowania tajemnicy.
Dopiero po wojnie najbliżsi członkowie rodziny dowiedzieli się o mojej AK - owskiej działalności.
Akcja “Dorożka 31” miała przerwę w zimie z powodu dużych śniegów i mrozów, ale wówczas przerzucano ludzi trasą kolejową na linii Lwów - Kraków - Lublin. W okresie lat 1943 - 1945 przerzuciliśmy na teren lasów Janowskich 100 osób. Dokładną statystykę prowadzili “Mir” i “Florek”.

Nasza konspiracyjna działalność zakończona została w czerwcu.

Simon opisał ją w kolejnej części swoich wspomnień. Schowane są trochę głębiej w necie, dlatego obszernie zacytowałem. Więcej relacji znaleźć można tutaj – powyższa z biuletynu nr 41.
https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/results?q=G%C5%82osy+Podolan&action=SimpleSearchAction&type=-6&p=2

Pozostaje odnieść się do punktów 4-5
Czy Stanisław Lem miał dojście do „organizacji”?
Odpowiedź jest oczywista. Miał, ponieważ z nią współpracował. Więcej ma ten temat, tutaj:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=2138.60#msg89061
Tyle że nie był zaprzysiężonym członkiem (jak to ujął Bartoszewski) a powody tego braku zaprzysiężenia subtelnie wyłożyła A. Gajewska na stronie 118 ZiG.
Zatem możliwość takiej współpracy była, natomiast czy mogło do niej dojść?
Odpowiedź w takiej sytuacji musi być żartobliwa – widocznie mogło, skoro doszło.
Poważniej, na ten czas jest za mało źródeł by mieć pewność. Jedno jest pewne - Lemowie zostali uratowani.

Może jeszcze jedno – sprawdziłem tego organizatora przerzutów z relacji Simona.
Marian Wolak.
Było przed wojną we Lwowie kilku Wolaków, ale żaden z nich (ujętych w książce adresowej) to nie Marian. Hmmm.. .jak daleko jest Marian od Jan?
Ale to na pewno ten Jan, kierownik warsztatów – zgadza się miejsce pracy.

Dodam, że warsztaty samochodowe „na Bajkach 31” to 5 minut na nogach z garaży  ROHSTOFFERFASSUNG, gdzie pracował Lem. Są dosłownie o krok od ul. Krótkiej, zatem mocno prawdopodobne, że pracownicy zwyczajnie się znali. Po linii branżowej.

A - to warsztaty RROHSTOFFERFASSUNG
B - warsztaty na Bajkach 31, później HKP


I być może – współpracowali?
  A, że jak powieściowy Marcinow  - Wolak pełnił podobną funkcję i w akcji osobiście kierował samochodami, kusi postawić tezę... znak równości?
Jasne, nieuprawniona – jednak pamiętać warto, że Marcinow istniał naprawdę co powiedział sam Lem w rozmowach z Beresiem.- „Swojego kolegę przerobiłem na komunistę Marcinowa.”
tejstory end
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 29, 2021, 12:18:12 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

lemolog

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 455
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #71 dnia: Sierpnia 29, 2021, 06:53:31 pm »
Dziękuję za materiał, za ciekawą interpretację małej, niestety, znanej ilości faktów.

Ale nie "tejstory end", a CDN !

Wydawnictwo Literackie przygotowuje do wydania pod koniec 2021 roku "Biografie S.Lema" autorstwa Agnieszki Gajewskiej:
http://karnet.krakowculture.pl/artykul/1128/mglawica-lem

Mam nadzieję, że będą tam nowe informacje o życiu Lemów w czasie okupacji i ich ratowaniu, nowe dokumenty i relacje świadków, "dorożka"...
Czekamy...

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #72 dnia: Sierpnia 30, 2021, 09:46:05 am »
Cytuj
Dziękuję za materiał, za ciekawą interpretację małej, niestety, znanej ilości faktów.
Na zdrowie  :)
Cytuj
Mam nadzieję, że będą tam nowe informacje o życiu Lemów w czasie okupacji i ich ratowaniu, nowe dokumenty i relacje świadków, "dorożka"...
Czekamy...
No, też czekam. Liczyłem, że ukaże się równo w rocznicę, ale chyba jest opóźnienie?
Ciekawie się zapowiada, sądząc z  wywiadów i rzeczywiście...temat "kobiety" jest bardzo ulotny.
Najtrudniejsza natomiast była rekonstrukcja losów kobiet otaczających Lema. Ich troskliwość sprawiła, że mimo rozmaitych trudności, wliczając w to problemy zdrowotne, mógł pisać. Niełatwo było zrekonstruować chociażby biografię jego matki Sabiny, która jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci w życiu pisarza, choć przecież mieszkała w Krakowie do lat 70. ubiegłego stulecia.
Z wielu względów, ale też, idąc za maż zmieniają nazwisko i znikają. Chyba, że zna się nazwisko małżonka. Ot, taka najmniej opisana ciotka...właściwie nic o niej nie wiadomo, poza tym, że się urodziła. Dwa lata starsza od Samuela...siostra jego - Mechcie.
Gajewska nawet nie zdanie-  Mechcie(ur. 1877),
Ja, podobnie - A co z Mechcie? Nie wiem, brak jakichkolwiek odniesień do niej sugeruje, że młodo umarła lub zerwała z rodzinnym kręgiem.
Zniknęła...a może to ta Mechel? Z domu Lehm? I zmieniła nazwisko na Fracht?

Wtedy jakoś uprawdopodobniły by się te historie o straconych kamienicach, o których Lem wspominał, a co miałem za wydumane. Samuel na pewno nie miał, ale może chodziło mu o rodzinę w szerszym znaczeniu? Bo ta Mechel Fracht, jak najbardziej - posiadała realność. Na placu Gołuchowskich 10.

https://jaroslawrokicki.com/lista-majatkow-kresowych/
A może to jednak inna?
No nic - trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Edi.T.
"Mechel" to jednak imię męskie (bodaj Michał) - kim zatem jest Mechcie? Małym Michałkiem, czy Michasią?

« Ostatnia zmiana: Listopada 11, 2021, 08:09:11 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #73 dnia: Listopada 13, 2021, 12:53:23 pm »
Wydawnictwo Literackie przygotowuje do wydania pod koniec 2021 roku "Biografie S.Lema" autorstwa Agnieszki Gajewskiej:
http://karnet.krakowculture.pl/artykul/1128/mglawica-lem
Mam nadzieję, że będą tam nowe informacje o życiu Lemów w czasie okupacji i ich ratowaniu, nowe dokumenty i relacje świadków, "dorożka"...
Czekamy...
I się doczekaliśmy  :) Panie Konsultancie  ;)
Jest sporo nowych faktów. P. Gajewska dotarła do nieznanych a interesujących źródeł. W ich wyniku czeka mnie sporo zabawy tutaj; kilka sprostowań, sporo uzupełnień, czasem istotnych.
No, będzie zabawy na kilka tygodni  :D tylko jeszcze nie wiem, jak się do tego zabrać technicznie.
Tymczasem na rozkręcenie - mieszkańcy kamienicy z adresem Brajerowska 4.
Tak gdzieś...w połowie lat 30-stych.

1. Kormus Henryk (1933), ul. Brajerowska 4. adwokat
2. Dr. Neuman Joachim Albert (1932), ul. Brajerowska 4.
3. Dr. Rosenberg Wilhelm (1906), ul, Brajerowska 4.
4. Ignacy Rosenberg, dr., adw., Brajerowska 4.
5. Dr. Lehm Samuel. 53-14  Lehmowa S., Brajerowska 4.
6. Dr. Wolner Gacel, Brajerowska 4, tel. 83-14.
7. Dittersdorf  Lea, emer., Brajerowska 4.
8. Klein Izydor, kand. adw., Brajerowska 4.
9. Seiden Klaudyna, prakt. apt., Brajerowska 4.
10. Gruner B. , m. Brajerowska 4. 105-61

Przy czym Pan Gruner miał tam jeszcze firmę
Przedsiębiorstwo dla międzynarodowych transportów BERNARD GRuNER LWÓW, Brajerowska 4. Telefon 105-61

Trochę ich tam mieszkało.


« Ostatnia zmiana: Listopada 13, 2021, 01:26:55 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Szkice genealogiczne
« Odpowiedź #74 dnia: Listopada 18, 2021, 09:37:58 pm »
Zatem zaczynam od sprostowania.To chyba największa szkicowa „wtopka”.  :-[
Jak słusznie zauważyła A. Gajewska:
Na stronach internetowych można odnaleźć informacje, że Henryk Hescheles był bratem (albo bratankiem) Mariana Hemara, a nawet dzieckiem Berty, zatem kuzynem Stanisława. Redaktor „Chwili” nie był jednak spokrewniony ze Stanisławem Lemem.
I w szkicach zagnieździł się bick podobny.

Jednak drugą wątpliwość biografki można wyjaśnić;
Nie wiadomo, skąd wzięła się pogłoska, że Henryk Hescheles, późniejszy redaktor syjonistycznej „Chwili”, jest bratem Hemara. Z moich ustaleń wynika, że był nieślubnym dzieckiem siostry Izaka Mendla Heschelesa, Gusty Hescheles, czyli jego kuzynem. Ze Stanisławem Lemem nie łączyły go zatem żadne więzy pokrewieństwa, co nie znaczy, że nie pozostawali w zażyłych relacjach.
Noo wiadomo, skoro sam wpadłem w te sidła!  8)
Źródłem błędu był biogram na stronie ŻiH i tam Polskiego Słownika Judaistycznego , a za nim notka w wikipedii (już poprawiona). Jako, że Henryk był dla mnie postacią poboczną, nie drążyłem samodzielnie tego tematu w źródłach.
Jednak, by nie wybielać się zanadto muszę się przyznać do grzechu gapiostwa...przecież wystarczył rzut oka na datę urodzin Henryka, a następnie Berty, by widzieć, że to była niemożliwość...no, prawie niemożliwość.
Musiałaby urodzić go bezślubnie mając ok. 15 lat. I takiego rozsądkowego rzutu zabrakło.
Dobra tam – dość samobiczowanka.  :D

Zatem byłby nieślubnym dzieckiem jednej z żon panów Heschelesów?
Lub ich sióstr?
W grę wchodziłoby trzech; Leib, Sender i Ire. Tzn  zakładam, że taki mąż dałby nazwisko.
P. Gajewska sugeruje wariant siostrzany.
Z moich ustaleń wynika, że był nieślubnym dzieckiem siostry Izaka Mendla Heschelesa, Gusty Hescheles

Jednak ja, siostry Heschelesów o takim imieniu nie znalazłem (vide drzewko). Za to, notatka w książce z biogramami z 1939 sugeruje wariant bracki.
Na tej książce opiera się też poprawiona notka w wikipedii
Autor ksiażki biograficznej - Stanisław Łoza (red.): Czy wiesz kto to jest? Uzupełnienia i sprostowania. Warszawa: 1939,
Jest tam taki zapis; Syn Benjamina i Augusty z Kornfeldów.


Imię się jakby zgadza Augusta, Gusta...;  u Łozy Kornfeld, u Gajewskiej Hescheles.
Optymalnym zatem wydaje się przyjąć, że niejaka Augusta Kornfeld miała nieślubnego syna Henryka, którego ojcem był jakiś Benjamin (nie widzę takiego imienia w tej gałęzi Heschelesów), a która wyszła za jednego z trzech opcjonalnych Heschelesów czym uzyskała nazwisko dla siebie i syna.
Chyba że było inaczej, co w tak śliskiej materii muszę asekurancko zastrzec.  ::)
Pozostaje jeszcze dołączyć poprawione drzewko z relacją Hescheles-Lehm

« Ostatnia zmiana: Listopada 19, 2021, 12:35:32 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana