Reakcja forumowiczów mnie nie zaskoczyła, bo nie żyję niestety, na samotnej wyspie i z ludźmi mam do czynienia. Wówczas, tzn w tym czasie katastrofalnym, pracowałęm wśród ludzi niby wykształconych, takie były zawodowe konieczności, i od nich nasłuchałem sie niemało bredni. Nie chcę nawet sobie tego przypominać.
A co do Pańskiego artykułu: no przecież to nie dziwota. My, Polacy, martyrologiczny mistycyzm mamy za prawo natury, takie, jak grawitacja( nie dot. płaskoziemców, którzy królikowo się rozmnażają i w grawitację nie wierzą). Trudno się nie zgodzić z tezami artykułu. Dodałbym jeszcze ówczesne warunki polityczne, które wg mnie były w istocie przyczyną pośrednią, ale skutkową. Kaczyński do dziś, wiedziony freudowską metodą wyparcia, przyczyn szuka wszędzie, byle nie znależć ich u siebie.
W czasach katastrofy zaprzestałem kontaktów z ludźmi, których miałem za przyjaciół niemalże. Chyba wspominać mi się nawet nie chce. Konsekwencją tej tragedii było i jest wiele zaściankowych, typowo polskich skłoceń i zerwanych komunii oraz styp.