Autor Wątek: Wiara, nauka... co dalej?  (Przeczytany 174296 razy)

Bladyrunner

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #330 dnia: Marca 21, 2007, 12:22:16 pm »
Cytuj
Nikt nie jest w stanie powstrzymać czy regulować w pełni tej czasowej eksplozji rozmnażającego się życia, no ale mamy demokrację nie?

Czekaj, a mógłbyś nieco rozwinąć, bo nie bardzo rozumiem w odniesieniu do czego to napisałeś i co chciałeś przez to powiedzieć.

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #331 dnia: Marca 21, 2007, 12:36:59 pm »
Cytuj
@ No to sam tym samym przyznajesz, że ten "przejęty kulturowo" homoseksualizm nie jest prawdziwy. I po co całe zawracanie kopary?
No po to ze komus moze sie to zjawisko nie podobac. Kwestia nazwy jest drugorzedna. (A idac za definicja z wikipedii: "Homoseksualizm (inaczej: homoseksualność) [ch8211] zaangażowanie psychoemocjonalne i/lub pociąg seksualny pomiędzy osobami tej samej płci". Wiec jesli sie sprzeczac o pojecia to i to i to nazywamy homoseksualizmem. Homoseksualizm nie jest definiowany na podstawie przyczyn jego wystepowania.)

Cytuj
A co komu przeszkadza "rozrywkowe homo", jeśli nawet dzieci wychowane w takich rodzinach będą bardziej otwarte na seksualne eksperymentowanie, to co? Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić gdzie tkwi problem?
Moze to uwazac za złe (w sensie obiektywnym) i przez to zakazywac. Tym bardziej jesli np ma to wplyw na rozwoj powiedzmy jego potomstwa. (Podkreslam ze nie mowie ze sie z tym zgadzam a jedynie tlumacze zachowanie.)

edit: Tak w ogole z artykulu w wikipedii wyraznie wynika ze nie jest ostatecznie stwierdzone jakie sa przyczyny powstawania tej sklonnosci, cytuje, "Pomimo wielu różnych naukowych teorii powstawania odmiennych orientacji seksualnych u człowieka większość naukowców zgadza się z opinią, iż orientacja seksualna jest wynikiem skomplikowanej interakcji zarówno czynników biologicznych jak i psychodynamicznych." itd. Tak wiec jest to kwestia sporna rowniez w srodowiskach naukowych, czyli nie mozemy uzywac argumentu ciemnoty. Mysle ze to tez dosc wazne gdy sie o tym dyskutuje.

Ja np dyskutuje przyjmujac zalozenie (trzebaby podkreslic i uwypuklic to slowo ;) ) ze nasz "homoseksualizm genetyczny" jest wynikiem tylko i wylacznie wad w rozwoju genetycznym plodu a "rozrywkowy" wylacznie uwarunkowan spolecznych i psychologicznych. Nawet w tym pewnie uproszczonym modelu jest wystarczajaco skomplikowanie ale pamietajmy ze jest to model byc moze niedokladny a napewno nie zweryfikowany.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2007, 12:43:02 pm wysłana przez dzi »

NEXUS6

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #332 dnia: Marca 21, 2007, 12:41:19 pm »
Dzi dokladnie podsumowal, ze chodzi mi o zachowania homoseksualne, o ten "zabawowy" :) homoseksualizm i o jego przejmowanie z kultury. Napisalem w ostatnim poscie, ze mozna odroznic faktycznie genetycznie uwarunkowany homoseksualizm, od tego drugiego (w tym bi), choc granice, jak to w zyciu, moga byc plynne.
A co komu przeszkadza rozrywkowe homo? Tu w zasadzie dochodzimy do sedna calego zagadnienia. Bo to rozrywkowe homo (no super nazwa ;D) nie pozostaje w sferze intymniej homoseksualistow (roznego typu) tylko zostaje wyprowadzane na szeroki grunt spoleczny, prawny i obyczajowy i promieniuje na wszystkich, takze tych, ktorym taki ksztalt spoleczenstwa nie odpowiada. Przyklad angielski doskonale to ilustruje, w sposob absolutnie praktyczny. Gdy tutejsza poslanka- lesbijka zmusza aktem prawnym hetercow-chrzescijan do oddawania dzieci osieroconych, ktorymi sie oni zajmuja wlasnym nakladem sil i srodkow, wbrew ich przekonaniom, do adopcji parom homoseksualnym. Ci ktorzy byli uciskani, gdy maja okazje, odwracaja biegun nietolerancji w druga strone. A ja wlasnie postuluje zatrzymanie odwracania tych biegunow na rozsadnym etapie rownowagi.

TYTAN

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #333 dnia: Marca 21, 2007, 12:44:36 pm »
Cytuj
Cytuj
Nikt nie jest w stanie powstrzymać czy regulować w pełni tej czasowej eksplozji rozmnażającego się życia, no ale mamy demokrację nie?

Czekaj, a mógłbyś nieco rozwinąć, bo nie bardzo rozumiem w odniesieniu do czego to napisałeś i co chciałeś przez to powiedzieć.

Wracam do kwestii, rozmnażania naturalnego i sztucznego. Ktoś wcześniej jako argument podał rozmnażanie bez kontaktu fizycznego jako osiągnięcie, mające w swym horyzoncie rozwiązać kwestię normalności w doborze par hetero i homo.
Załóżmy że ten sposób wyparł by sposoby naturalne. Powstała by jakaś organizacja, zajmująca się łączeniem plemników z jajeczkami, (tak upraszczając). Mieli by materiał genetyczny  wszystkich ludzi na ziemi do dyspozycji.
To w jaki sposób, według jakiego programu, z użyciem jakich maszyn liczących, zdołali by dorównać przypadkowości, w doborze naturalnym, jakim dysponuje ewolucyjny model? Jeśli zakładali by pewien wzorzec człowieka jako efekt idealny, to jakimi kryteriami udowodnili by że to właśnie o takiego człowieka chodzi a nie innego. Poza tym nie wiadomo jakie cechy są złe a jakie dobre, które są niezbędne a które mniej ważne, w sumie nic nie wiadomo na pewno.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2007, 02:16:13 pm wysłana przez TYTAN »

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #334 dnia: Marca 21, 2007, 12:46:08 pm »
O poscie NEXUSA:

O, i jak widac wszyscy jestesmy rozsadni, mamy uzasadnienia a jednak uwazamy inaczej. Wniosek? Nastawienie nie wynika z poziomu rozwoju (powiedzmy wiedzy), bo tak czesto wydaja sie sugerowac zwolennicy danej grupy, lecz czynnikow innych, jednostkowych i subiektywnych a rownoczesnie uzasadnionych.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2007, 12:46:26 pm wysłana przez dzi »

Bladyrunner

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #335 dnia: Marca 21, 2007, 12:54:05 pm »
Cytuj
A co komu przeszkadza rozrywkowe homo? Tu w zasadzie dochodzimy do sedna calego zagadnienia. Bo to rozrywkowe homo (no super nazwa ;D) nie pozostaje w sferze intymniej homoseksualistow (roznego typu) tylko zostaje wyprowadzane na szeroki grunt spoleczny, prawny i obyczajowy i promieniuje na wszystkich, takze tych, ktorym taki ksztalt spoleczenstwa nie odpowiada. Przyklad angielski doskonale to ilustruje, w sposob absolutnie praktyczny. Gdy tutejsza poslanka- lesbijka zmusza aktem prawnym hetercow-chrzescijan do oddawania dzieci osieroconych, ktorymi sie oni zajmuja wlasnym nakladem sil i srodkow, wbrew ich przekonaniom, do adopcji parom homoseksualnym. Ci ktorzy byli uciskani, gdy maja okazje, odwracaja biegun nietolerancji w druga strone. A ja wlasnie postuluje zatrzymanie odwracania tych biegunow na rozsadnym etapie rownowagi.

Przepraszam, bo może to co napiszę kogoś dotknie, ale ja osobiście cierpię na jeden przejaw nietolerancji, nietolerancję dla głupoty.  

Bladyrunner

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #336 dnia: Marca 21, 2007, 12:57:27 pm »
Cytuj
Jeśli zakładali by pewien wzorzec człowieka jako efekt idealny, to jakimi kryteriami udowodnili by że to właśnie o takiego człowieka chodzi a nie innego. Pyzatym nie wiadomo jakie cechy są złe a jakie dobre, które są niezbędne a które mniej ważne, w sumie nic nie wiadomo na pewno.

Skłonność do chorób serca można by chyba uznać za złą cechę.

Deckert

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #337 dnia: Marca 21, 2007, 12:58:37 pm »
Cytuj
Cytuj
Zwracam tylko uwagę na fakt, że chrześcijaństwo zniszczyło wiele osiągnięć tamtego czasu. M.in. tolerancję!
Eee, to nie takie proste. Po pierwsze to raczej upadek cywilizacji zaowocował taką ciemnotą jaka była w średniowieczu. Po drugie  - rzeczywiście - faktem jest, że w starozytności kazdy lud miał swoją religię, więc tolerancja była oczywistością, każdy znał ludzi innego wyznania, innych bogów etc. Rzymianie zupełnie oficjalnie wprowadzali bogów podbitych ziem do swojego panteonu. Chrześciajan przesladowali (o czym zwykle się zapomina) nie za to że wyznawali innego Boga, lecz za to, że nie uznawali rownoprawnie bogów rzymskich. W pewnym sensie chrześcijaństwo strzeliło sobie samobója, bo tuż po tym jak zawładnęło wielkimi obszarami nadeszły wieki ciemne, rodziły się całe pokolenia które nie wyściubiły nosa poza swoją wioskę, nigdy nie widziały innego koloru skóry ani nie słyszały innego języka, nie mówiąc o myśli o innych bogach... Tak że ciemnota nie tkwiła jak sądzę w religii ale w ogólnym upadku starego świata, a przede wszystkim Rzymu. Mam tu na myśli Europę, bo np w Persji sprawa wyglądała oczywiście inaczej.

Zgadzam się, że to nie jest proste, ale fakty mówią same za siebie. Państwo rzymskie zaczęło w pewnym momencie podupadać "na zdrowiu". Czynników tego było wiele. Powoli zaczęło się okazywać, że nie ma pomysłu na zarządzanie ogromnym terytorium państwa. Wydawano ogromne kwoty na wojny. Mimo wielu reform, nie udawało się wyprowadzić tak wielkiego organizmu na prostą. Rozrzucona po całej Europie armia zaczęła się buntować. Do tego doszło niezadowolenie społeczeństwa ze stanu państwa.
U wrót Rzymu pojawiło się wtedy chrześcijaństwo. Niewielka sekta, która odrzucała większość wartości wyznawanych przez Rzymian. Początkowo, jak sam powiedziałeś prześladowano ich, ale wkrótce zaczęto upatrywać w tej religii doraźnego sposobu, na poprawę sytuacji wewnętrznej. W końcu Imperator Konstantyn nadał chrześcijanom pełnię swobód. Było to ugruntowane politycznie.

Od tego momentu chrześcijaństwo zdobywa coraz więcej wpływów i wprowadza coraz więcej zakazów popierając je zabobonami religijnymi w postaci klątw i innych wymysłów. W ten sposób powoli świat antyku, stojący w bezpośredniej sprzeczności z religią wczesnych chrześcijan, zaczyna umierać.

Jeśli chcesz bym podał Ci więcej faktów to później. Nie mam tu książek.

Reasumując: Chrześcijaństwo dokonało rozkładu większości osiągnięć świata antycznego. I żeby była jasność. Nie jestem przeciwnikiem tej religii, ale jestem przeciwnikiem łączenia jakiejkolwiek religii z polityką. Vide upadek Rzymu.

CU
Deck

Deckert

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #338 dnia: Marca 21, 2007, 01:04:57 pm »
Cytuj
Cytuj
Zwracam tylko uwagę na fakt, że chrześcijaństwo zniszczyło wiele osiągnięć tamtego czasu. M.in. tolerancję!

CU
Deck

A brak tolerancji wobec chrześcijan? Taki brak tolerancji za brak tolerancji. Tolerancja niedoskonała, nieskończona, nieprawdziwa.
Tolerancja dąży do jedynki, ale nie dojdzie, chyba nigdy.

Nie rozumiem. Jaki brak tolerancji wobec chrześcijaństwa?

CU
Deck

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #339 dnia: Marca 21, 2007, 01:09:17 pm »
Deck, to znaczy ja pamietam ze Arabowie i ich kultura miala tez spory wplyw. Ale to juz sfera technologii i nastawienia (oswieceniowego) niz spoleczna czy religijna (choc ma wlasnie wg mnie tez wplyw na religijnosc ale nie zaczynajmy tego tematu  ;D ).

NEXUS6

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #340 dnia: Marca 21, 2007, 01:09:22 pm »
Cytuj
Cytuj
A co komu przeszkadza rozrywkowe homo? Tu w zasadzie dochodzimy do sedna calego zagadnienia. Bo to rozrywkowe homo (no super nazwa ;D) nie pozostaje w sferze intymniej homoseksualistow (roznego typu) tylko zostaje wyprowadzane na szeroki grunt spoleczny, prawny i obyczajowy i promieniuje na wszystkich, takze tych, ktorym taki ksztalt spoleczenstwa nie odpowiada. Przyklad angielski doskonale to ilustruje, w sposob absolutnie praktyczny. Gdy tutejsza poslanka- lesbijka zmusza aktem prawnym hetercow-chrzescijan do oddawania dzieci osieroconych, ktorymi sie oni zajmuja wlasnym nakladem sil i srodkow, wbrew ich przekonaniom, do adopcji parom homoseksualnym. Ci ktorzy byli uciskani, gdy maja okazje, odwracaja biegun nietolerancji w druga strone. A ja wlasnie postuluje zatrzymanie odwracania tych biegunow na rozsadnym etapie rownowagi.

Przepraszam, bo może to co napiszę kogoś dotknie, ale ja osobiście cierpię na jeden przejaw nietolerancji, nietolerancję dla głupoty.  
To jest nas dwoch

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #341 dnia: Marca 21, 2007, 01:12:38 pm »
Cytuj
O poscie NEXUSA:

O, i jak widac wszyscy jestesmy rozsadni, mamy uzasadnienia a jednak uwazamy inaczej.

Cytuj
Przepraszam, bo może to co napiszę kogoś dotknie, ale ja osobiście cierpię na jeden przejaw nietolerancji, nietolerancję dla głupoty.  

OK, moj post nie dotyczyl Bladego

;)

Deckert

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #342 dnia: Marca 21, 2007, 01:21:07 pm »
Cytuj
Deck, to znaczy ja pamietam ze Arabowie i ich kultura miala tez spory wplyw. Ale to juz sfera technologii i nastawienia (oswieceniowego) niz spoleczna czy religijna (choc ma wlasnie wg mnie tez wplyw na religijnosc ale nie zaczynajmy tego tematu  ;D ).

Musisz rozwinąć temat, żebym wiedział o co Ci chodzi.  :)

CU
Deck

Bladyrunner

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #343 dnia: Marca 21, 2007, 01:36:07 pm »
Większość argumentów przeciw jakie padają na genezę w emocjach. Wynikają z niechęci do homoseksualistów, do której dorabia się ideologię i pseudoracjonalne argumenty. Wszystko sprowadza się do tego, że komuś coś się tam nie podoba czemu zresztą najwyższy wyraz dał NEXUS. Ja także mam wiele fobii, widok dwóch całujących się mężczyzn mnie obrzydza, nie znoszę ludzi rozmawiających na ulicy ze swoimi psami i wielu innych rzeczy. Nikomu jednak nie zabraniam się całować, ani rozmawiaćz psami, a idąc w przykłady bardziej bezpośrednie, to komuś kto rozmawia z psem (a raczej mówi do psa jak do człowieka) nie zabroniłbym adopcji dziecka, choć teoretycznie jest możliwe, że kiedy ono dorośnie będzie przychylniejsze niż ja takim zachowaniom. Najważniejsze jest w tej sytuacji dobro dziecka, a to jest tutaj w kontekście sierocińca ewidentne, a jeśli ktoś chce poświęcić część swojego życia na zapewnieniu dziecku tego dobra i jest w stanie sprostać obostrzeniom stawianym przez opiekę społeczną (dalece wyższym niż w przypadku rodziców biologicznych), to nie można się doszukać rozsądku w zabranianiu mu tego tylko ze względu na jego nietypową orientację seksualną.

maziek

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #344 dnia: Marca 21, 2007, 01:53:45 pm »
Ha, ha, ha, a mi sie zdaje, że wszyscy wszystko już powiedzieli i rzecz opiera się o skałę - o zakorzenione w kazdym z nas na stałe fundamentalne przekonania i nic dyskusje nie pomogą. Po prostu jakby było głosowanie to byłby podział głosów. Ja przy okazji tej dyskusji bardzo sobie wiele rzeczy przemyślałem i wiem na te tematy więcej niźli przedtem. Widzę to jak worek do którego wrzucono wiele przeciwstawnych sobie, w różny sposób od siebie zależnych procesów nieliniowych, a teraz próbujemy wysondować co sie z workiem stanie jak za parę lat. Wszystkie argumenty jakie tu padały, i ten Nexa o wymuszaniu przez mniejszość na większości, i Rachel o tym, ze liczba patologii wśród par hetero powinna prowadzić do zakazu posadania przez nie dzieci, i Decka/Terminusa o telerancji itd - są to argumenty w temacie ale one nie tworzą przeciwstawnych par, nie są zaczepione w tym samym punkcie problemu, a żaden z nich nie jest na tyle prosty aby go ściśle przewidzieć jego znaczenie dla całosci. Tak więc, jak zwykle w takich razach, życie pokaże.

Deck, Najpierw zaczęło się rozpadać cesarstwo, a długo potem chrześcijaństwo zajęło miejsce jedynej religii. Moim zdaniem dobrą datą tutaj jest przeniesienie stolicy z Rzymu do Konstantynopola, czyli powstanie Bizancjum, które było państwem wyznaniowym - i stąd sie dopiero wzięła (pielęgnowana) nietolerancja, wzmocniona faktem, że po rozpadzie Cesarstwa, po upadku w Vw. zachodniego, inne ludy o innych wyznaniach (Arabowie) zaczeli przejmować ziemie wcześniej rzymskie, coż było prostsze jak "wzmocnić" ideologicznie walkę z Arabami podsycając ją tezą o walce religii? Masz absolutną rację, że jak chrzescijaństwo "rozsiadło" się już na tronie to wówczas działało metodycznie, nie tylko na zewnątrz ale i do wewnątrz (zwalczanie własnych odłamów) i nie było w tym krzty wiary, tylko polityka. Ale pra-przyczyna była poza chrześcijaństwem - to trochę tak jak z wielkim wymieraniem kreda/trzeciorzęd - ssaki nigdy by nie rozłożyły dinozarów, gdyby nie kometa . No, nawet do Biblii nawiązałem w ostatnim słowie poprzedniego zdania ;D.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2007, 01:57:04 pm wysłana przez maziek »