Widzę, że z Boratem jest poważny problem, może zatem parę slów sprostowania. Otóż Kazachstan Borata, to fikcyjne państwo. Nie bez powodu bohater wtrąca polskie sówka, a kazachskie plenery kręcono w Rumunii i nie bez powodu rozpasaly się w owym kraju wszelkie zachodnie tabu, a więc rasizm, antysemityzm, szowinizm itp. Państwo to zostalo wykreowane przez autora jako swoista platforma slóżąca do odniesień i porównań za pomocą których ujawnia on przywary spoleczeństwa amerykańskiego, oraz jako punkt wyjścia do kytyki jego mentalności. O Kazachstanie Amerykanie wiedzą co najwyżej tyle, że jest, nazwy tej użyto zatem jako uwiarygadnienia inność Borata, ale czy rzeczywiście inności? Caly dowcip polega na tym, że Borat od strony mentalnej ma być waśnie karykaturą Amerykanina, ma on bowiem uzewnętrzniać te cechy amerykańskiego spoleczeństwa, które w skutek poprawności politycznej pozostają w nim glęboko skryte, ale jednocześnie są wciąż żywe. Nie przez przypadek w końcu bohater filmu dostaje aplauz kiedy przemawiając na teksańskim rodeo wznosi okrzyk "Chcialbym, żeby prezydent Bush mógl napic sie krwi każdej irackiej kobiety i dziecka". O tym i tylko o tym jest ten film, a jeśli chodzi o obrażanie się niektórych na wstawiane slówka, czy lokalizację plenerów, albo na nazwę państwa, to nie mają oni racji, zlepek ten by jak najbardziej celowy, aby wlaśnie żadnego narodu nie obrażać, a jego efekt jest niczym innym jak Nibylandią.