No cóż, mimo wszystko nadal upieram się, że istotnej różnicy nie ma.
Po pierwsze - co sam pisałem i co zresztą potwierdza jeden z cytatów Decka - powoływanie się na rozkazy przełożonych jest uważane za zjawisko nagminne także wśród zbrodniarzy hitlerowskich.
Po drugie - brak wyrzutów sumienia i przekonanie, że postępowało się słusznie można by zapewne spotkać także wśród zbrodniarzy stalinowskich i cesarsko-japońskich. Jeśli jest ono rzadsze to zapewne łatwo wytłumaczyć to obawą przed potępieniem ze strony otoczenia, i przed innymi przykrymi konsekwencjami. Jestem przekonany, że gdyby udało się zdobyć zaufanie tych osobników to niejeden z nich zrezygnowałby z wersji standardowej (nie chciałem ale musiałem) na rzecz heroicznej (odwaliłem kawał dobrej roboty).
Zgadzam się natomiast, że atmosfera strachu panująca w Rosji stalinowskiej nie miała sobie równej ani w Trzeciej Rzeszy ani tym bardziej w Japonii.
Myślę, że tę różnicę w natężeniu strachu da się wytłumaczyć różnicami ideologicznymi.
W każdym z tych państw panująca ideologia wprowadzała niemal równie bezwzględny podział na "swoich" i "obcych". Tyle tylko, że w ZSSR podział ten nie był tak ściśle sprecyzowany jak w Niemczech i w Japonii.
W tamtych dwóch krajach "obcych" rozpoznawało się wg. kryteriów bardziej powiedziałbym - stabilnych. Takich cech jak wygląd, język, nazwisko, zwyczaje i nawyki nie zmienia się z łatwością. Dlatego dają one prześladowcom poczucie, że mogą z dużą pewnością odróżnić np. Zyda od Niemca lub Chińczyka od Japończyka. A skoro tak to "swoi" mogą żyć w poczuciu bezpieczeństwa. Nie muszą się specjalnie obawiać, że ni stąd ni zowąd zostaną zaliczeni do "obcych".
Inaczej rzecz się ma tam, gdzie kryteria odróżniania "swoich" i "obcych" są niejasne i zmienne. Podstawowym kryterium w ZSSR była jak wiadomo przynależność klasowa. Ale były właściciel ziemski lub fabrykant po pozbawieniu go majątku mógł przecież stać się zwykłym robolem. Mógł twierdzić, że zmieniła mu się "świadomość klasowa" i jest teraz całym sercem po stronie rewolucji. Co z takim zrobić? Gdzie go zaliczyć? A tacy co całe życie przepracowali w fabryce przy taśmie i od dawna należą do Partii? Można im ufać czy nie? Może to tylko wyrachowani konformiści? Albo dobrze zakamuflowani szpiedzy? Potrzebny jest ktoś kto będzie o tym rozstrzygał z urzędu. Z chwilą zaś utworzenia takiego urzędu groza zaczyna narastać... Zresztą sam urząd też musi być kontrolowany więc paranoi nie ma końca.
Zapewne jest jeszcze jedna różnica. W Japonii nie było wielowiekowej tradycji podsycania wrogości do Chińczyków. Najprawdopodobniej stanęły temu na przeszkodzie warunki geograficzne.
Wpajanie ludziom sowieckim wrogości do "kapitalistów" i "wyzyskiwaczy" trwało kilkadziesiąt lat.
Natomiast w Niemczech antysemityzm rozwijał się przez stulecia. Wystarczy przypomnieć zbiorowe palenie Zydów na stosach w średniowieczu. Piece Oświęcimia to tylko udoskonalenie techniczne, nie jakiś nowy wynalazek.
Dlatego zapewne Niemcowi, który strzelał do Zydów łatwiej mieć silne poczucie dobrze spełnionego obowiązku niż Japończykowi który strzelał do Chińczyków lub Rosjaninowi, który strzelał do "wrogów klasowych".
Podsumowując w jednym zdaniu: Pewne różnice istnieją ale wciąż nie jestem przekonany, że na tyle silne by móc mówić o kilku rodzajach zbrodniarzy wojennych, co najwyżej - o trzech rodzajach totalitaryzmów.