Dodaj jednak, proszę (albo ja dodam, będzie szybciej), że chodzi o pieniądze, które próbowałem dać wedle oficjalnego cennika ogłoszeń/reklam w tych gazetach.
Może zresztą przytoczę "Zakończenie":
Zakończenie
Formalnie rzecz biorąc, cała opisywana tu historia zakończyła się trzy lata temu wyrokiem Trybunału Strasburskiego. Jak brzmi ten wyrok – nie wiem, bo go nigdy nie dostałem. Ale w internecie tkwi takie oto doniesienie miesięcznika „Press”, który zawodowo zajmuje się tematyką medialną i znany jest z wierności trzem fundamentalnym zasadom żurnalistyki - informować o wszystkim (brak tematów tabu), oddzielać informację od komentarza oraz udzielać głosu drugiej stronie:
17.07.2013 Wczoraj zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie wniesionej przez Stanisława Remuszkę przeciwko polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Polski publicysta proces przegrał. Remuszko zarzucał Polsce ograniczanie wolności słowa. Chodziło o książkę, w której opisał on początki "Gazety Wyborczej". Reklamę wydanej w 1999 roku książki autor chciał zamieścić w polskiej prasie. Wszystkie gazety, do których się zwrócił, odmówiły opublikowania reklamy (m.in. "Rzeczpospolita", "Nasz Dziennik", "Wprost", "Newsweek", "Polityka", "Gazeta Polska"). W warszawskim sądzie okręgowym Remuszko domagał się sądowego nakazu opublikowania płatnych ogłoszeń promujących jego książkę. W sprawie przeciwko "Wprost", "Metropolowi" i „Gazecie Polskiej” sąd nakazał opublikowanie reklamy (żadna z redakcji nie złożyła kasacji). Natomiast przeciwko "Naszemu Dziennikowi", "Polityce", a także "Rzeczpospolitej" publicysta przegrał. Sąd uznał, że redakcja, znając treść książki, miała prawo odmówić zamieszczenia inseratu w obawie przed naruszeniem praw osobistych opisanych w niej osób. Kasację Remuszki w 2009 roku przeciw „Rzeczpospolitej” oddalił Sąd Najwyższy. Wtedy Remuszko złożył do Trybunału Praw Człowieka skargę przeciw Polsce. Zarzucał w niej polskim sądom naruszenie art. 10 Europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności, który gwarantuje wolność słowa. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że polskie sądy nie naruszyły art. 10 i nie miały obowiązku nakazać redakcji "Rzeczpospolitej" - jako konkurującej bezpośrednio z "Gazetą Wyborczą" - publikacji reklamy. Ponadto Trybunał uznał, że wydawcy nie mogą być zmuszani do publikowania wszystkich płatnych reklam na życzenie swoich klientów. Zdaniem ETPCz polskie sądy właściwie zinterpretowały art. 36 Prawa prasowego. Trybunał nie zgodził się również z zarzutami Remuszki, który uważał, że polskie sądy wydawały w jego sprawie sprzeczne wyroki.
To jest zakończenie niniejszej książczyny, lecz poniekąd i wstęp do następnej, bo mam całą pękatą teczkę wypełnioną niezwykłą korespondencją w tej sprawie z polskim rządem, ze Strasburgiem, z organizacjami pozarządowymi i różnymi redakcjami. Nietknięty stos materiałów nigdzie nie publikowanych i wprost niesamowitych (wierzyć się nie chce, że poważne instytucje mogły coś takiego napisać, a poważni ludzie się podpisać własnym imieniem i nazwiskiem)! No, ale teraz jestem już zmęczony, nadto idą święta Wielkiej Nocy, mam inne ważne sprawy na głowie, i może wezmę się za takie „Pendant” kiedy indziej.
Czytelnikom, którzy dobrnęli do tego miejsca, należą się jednak trzy istotne wieści.
Po pierwsze, ETPC wyrzucał zazwyczaj rządowi polskiemu przewlekłość postępowania. Uprzejmie podkreślam w tym kontekście, że proces - polegający od początku do końca tylko i wyłącznie na interpretacji przepisów - zajął polskiemu wymiarowi sprawiedliwości lat sześć, a Trybunałowi Europejskiemu – następne cztery.
Po drugie, dowiedziałem się post factum, że w charakterze Amikusa Kurialnego obszernie (i życzliwie dla mojego punktu widzenia) wypowiedział się w tej sprawie sam sławny Komitet Helsiński, przesyłając Strasburgowi bite osiem stron oficjalnego wyrazistego znormalizowanego maszynopisu. Jednak racje te nie tylko nie zostały przez ETPC uwzględnione, lecz nawet o nich nie wspomniano w wyroku. Ponoć to precedens.
Po trzecie dobrze poinformowane strasburskie wróble przećwierkały swoim polskim koleżankom i kolegom, że uzasadnienie orzeczenia europejskiego Sądu Ostatecznego liczy kilkadziesiąt stron sformułowanych profesjonalnym prawniczym językiem, i nawet gdyby Remuszko znał angielski na poziomie wyższym niż moja twoja lubić kochać - nie miałby szans na zrozumienie przedstawionej tam argumentacji.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem :-)
Stanisław Remuszko
pjes dla P.T. Forumowiczów: wyrażona w tym tekściku opinia o miesięczniku "Press" jest ironią.