Patrząc szerzej, niż dosłownie, zdajesz się mieć rację w tym zakresie... Onet (od pewnego czasu b. wyrobili się jako portal informacyjny, czyżby zasługa tych Niemców, co ich kupili?
) zamieścił b. ciekawe mapki pokazujące nie tylko rozkład głosów, ale i strategię kampanijno-podróżniczą obu panów:
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wybory-prezydenckie-2020-jak-duda-pokonal-trzaskowskiego-szesc-waznych-elementow/g53vds5,79cfc278I widać z nich wyraźnie, że Duda jeździł tam, gdzie miał małe poparcie (czyli usiłował przekonywać do siebie niechętnych - jak widać, z efektem, choć wystąpienia miał raczej odpychające i mało profesjonalne
*), podczas gdy Trzaskowski wolał objeżdżać bastiony opozycji - co dało b. ładną mobilizację elektoratu, ale nie dość ładną. Jest pół na pół, na dłuższą metę wygra ten, kto zrobi z połówki trzy czwarte, czyli zjednoczy ludzi wokół jakichś pomysłów, idei, planów wykraczających poza obecny, ostry, podział
**. (Na krótką metę można również wygrać jeśli obóz przeciwny ulegnie erozji. Ale tylko na krótką - elektoraty, grupy interesów, zestawy potrzeb, światopoglądy, które dość mocno się wykrystalizowały znajdą sobie nowe partyjne emanacje.)
* Acz nie wykluczam, że była w tym metoda... Możliwe, że co dla mnie niesmaczne, dla
targetu owych przemówień było pociągające. A pewna - w takim wypadku wykalkulowana - niechlujność była odbierana przez kogo trzeba jako naturalność.
** O ile podział ów nie ulegnie zatarciu, lub proporcje - zmianie, w wyniku czynników zewnętrznych, co też być może.