Przeszłam poważne przeprogramowanie, koniec wygłupów, teraz już tylko serio i naukowo...
Aniela: właśnie to mam na myśli, procedury uniemożliwijące zdroworozsądkowe działanie. I na tym tle zastanawiam, się, czy taka rozmowa dziś mogła by mieć miejsce. Czy mogłaby sie odbyć w tej formie pomimo procedur.
Co do ratowania "swoich" jest to żelazna zasada, jednak ratuje się żywych a nie martwych. A w zasadzie było pewne, że Rohan idzie po trupy. Zreszta Rohan miał taka myśl, że to wszystko jest po to, aby astrogator miał czyste sumienie. Że zrobił wszystko. Był chyba nawet z tego powody zły na niego, że dał się w pewnym sensie podpuścić. Zagrano mu na ambicji, stary dał mu do zrozumienia, że uważa go za równego sobie itd... psychotechnika. Że cała wyprawa jest nie dla tych prawie na pewno martwych 4 ludzi ale dla zyjacego astrogatora, który się zastanawia, jaki raport złozyć po powrocie. Były tam takie nutki...
Oczywiście, to gdybanie jest, ale sądzę, że o ile człowiek wraz z rozwojem zmian cielesnych, jakie sobie funduje, nie przejdzie jakiejś bardzo mocnej przemiany charakterologicznej i to w skali gatunku, a nie pojedynczego egzemplarza, to również w przyszłości oczekiwać należy takich sytuacji, w których ścierać się będą praktycy, co to pływają/latają/jeżdżą/odkrywają i teoretycy, co za biurkiem wymyślają nie przystające właśnie do praktyki procedury dla tych pierwszych. (Ale zamotane zdanie, daleko mi do Mistrza w
Fantastyce i futurologii, ale się staram.)
Co więcej - istnienie tych procedur, świadomość tworzenia zapisów tego, co się dzieje na statku i możliwości kontroli wcale nie jest tak jednoznacznie złe. Pewnie, zżymać się będę ,,wilki kosmiczne'', że urzędasy ich ograniczają, ale z drugiej strony - to zapobiegnie samowolom i (przynajmniej niektórym) przekrętom. W XVII i XVIIIw., kiedy rozwijały się morskie imperia, a podróże trwały po kilka lat, kapitan był na statku bogiem. Prowadziło to nieraz do zbędnego okrucieństwa, nadużyć, potem buntów...
Dlatego - tak. Sądzę, że będą procedury, będą pewnie też przerośnięte, zbyt szczegółowe, nieżyciowe i zapewne spóźnione do stanu wiedzy naukowo-odkrywczej.
Co do rozmowy - nie mam pojęcia, czy będzie możliwa. Ale o ile Lema spekulatywne wizje świata odpowiadają mi bardzo, to jego psychologia jednostek i ich zachowania wydają mi się zawsze sztuczne i dziwaczne... Więc ja takiej rozmowy (a zwłaszcza odbioru całej sytuacji przez Rohana!) w ogóle sobie nie potrafię wyobrazić ani ,,tu i teraz'', ani ,,tam i kiedyś".
Wyprawa Rohana - pewnie, że idzie po trupy. I on, i kapitan wiedzą o tym prawie ze 100% procentową pewnością. Wiedzą o tym również ludzie z załogi. Ale... właśnie o to ,,prawie'' chodzi. Moim zdaniem tu akurat jest prawdziwa wizja załogi, która napiera się, żeby zwiewać, ale potem, jak już będą oddzieleni od muszek bezpiecznymi kilometrami pustki, to zacznie sarkać, że dowództwo zostawiło ludzi, a oni jednak mogli przecież jeszcze żyć... Dlatego ważne jest, że Rohan idzie i przynosi te tabliczki. Pozostali mają pewność, że dla nich również zostanie zrobione wszystko. Nie uważam, że koniecznie powinien iść Rohan, chociaż ze względów praktycznych jest chyba lepszy niż kapitan - kapitan jest starszy, pewnie mniej sprawny, więc mniej efektywny na planecie, w walce z niebezpieczeństwem, a z drugie strony - dlatego jest kapitanem, że ma najlepsze pojęcie o pilotowaniu statku. Więc patrząc na rzecz bez emocji - wybór jest chyba optymalny. A czy kapitan miał moralne prawo tak ,,wrabiać'' podwładnego w niby-samodzielną decyzję, czy zrobił to tylko dla spokoju własnego sumienia... ha!