Ta hamerykańskość jest w sumie b. specyficzna. Z jednej strony rzecz jest faktycznie nakręcona z iście holiłudzkim nerwem, angielskobrzmiące są też nazwiskoimionoksywy, ale obyczajowość tam wybitnie PRLowska, jak z typowego filmu moralnego niepokoju, a i postapokaliptyczno-kolonizacyjna siermiężność (o której maziek powyżej) kojarzyła się jednoznacznie (i z gomułkowską szarzyzną, i podobnymi sceneriami Zajdla-Konwickiego-Oramusa).