Stanisław Lem - Forum

Polski => Akademia Lemologiczna => Wątek zaczęty przez: Lieber Augustin w Września 16, 2019, 09:45:11 pm

Tytuł: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 16, 2019, 09:45:11 pm
Szanowni Państwo, niniejszym proponuję rozpocząć omówienie „Dialogów”.
Ponieważ wymieniony utwór jest sequelem nie tylko traktatu biskupa Berkeleya, ale poniekąd także dzieła Platona, uważam za stosowne ucieć się do taktyki Sokratesa. Albowiem łatwiej jest zadawać pytania niż na nie odpowiadać ;)
Andiam. Incominciate!
A więc, zaczynamy, jak to mawiali pojedynkujący się :)
Na pierwszy ogień spory cytat:

HYLAS: Cóż tak osobliwego przedstawia informacja?
FILONOUS: Jest ona czymś wielce osobliwym, mój drogi, albowiem nie jest ani materią, ani energią, choć stanowi zjawisko całkiem realne. W żadnym razie nie jest przedmiotem materialnym, gdyż przedmiot taki może znajdować się tylko w jednym miejscu naraz, podczas gdy ta sama informacja potrafi znajdować się w wielu miejscach równocześnie (w wielu egzemplarzach tej samej książki, na przykład). Można ją mierzyć sposobami fizyki, można zatem określać zasób, ilość informacji. Można ją przesyłać środkami materialnymi. Poza takimi środkami informacja istnieć nie może, a jednak nie jest ona z nimi tożsama. Materia podlega prawu zachowania, materii nie zniszczysz, możesz ją tylko przemienić w energię. Informację natomiast można unicestwić nieodwracalnie.
HYLAS: Czyż jest ona zatem rodzajem energii?
FILONOUS: Nie, gdyż energii, jak i materii nie można, jakem ci powiedział i jak sam wiesz dobrze, anihilować, unicestwić. Energia jednego rodzaju, na przykład promienista, przechodzi w inną, np. w cieplną, podczas gdy informację można całkowicie zniszczyć.
HYLAS: To bardzo dziwne, istotnie. Więc czymże ona jest?
FILONOUS: Doniosłość prac cybernetyków na tym się właśnie zasadza, że wykryli odpowiedź na to pytanie. Informacja jest dzieckiem termodynamiki, postawionej, mówiąc obrazowo, na głowie, gdyż stanowi ona odwrotność entropii. Entropia to wielkość fizyczna, mierząca dezorganizację, wzrost nieuporządkowania, zwiększanie się chaotyczności w obrębie układów materialnych. Wyjaśniając to fundamentalne pojęcie bez użycia matematyki, musimy, niestety, uciec się do rozmaitych przykładów i porównań.
We wszystkich bez wyjątku procesach zachodzących w naturze, tak w gwiazdach, jak i w zbiorach atomów, obserwujemy zasadniczo wzrost nieuporządkowania, rosnącą dezorganizację energii. Lecący meteor przedstawia pewien określony ład wewnętrzny, który wyraża się tym, że wszystkie jego cząsteczki poruszają się w jednym kierunku. Gdy meteor ten wpadnie do wanny z wodą, zorganizowana, jednokierunkowa energia jego ruchu przemieni się w bezładne, chaotyczne ruchy cieplne cząsteczek, co przejawi się w ten sposób, że woda zakipi. Mówimy wtedy, że uporządkowana energia kinetyczna ruchu przekształciła się w energię nieuporządkowanych ruchów cieplnych. Otóż niezmiernie doniosła jest w tym zjawisku jego nieodwracalność. Jest niemożliwe, żeby zaszło coś odwrotnego, to znaczy, żeby woda, nagrzana w wannie do wrzenia, ochłodziła się, wyrzucając zarazem meteor (czy jakieś inne ciało) w górę. Raz wtrącone w stan chaotycznych ruchów cieplnych cząstki nie mogą już swej energii przemienić w zorganizowaną energię ruchu jednokierunkowego bryły meteorytowej. W całej naturze obserwujemy stopniowe dezorganizowanie się energii, wzrost bezładu, a miernikiem tego zjawiska jest właśnie entropia. Szklanka rzucona na ziemię rozbija się: uporządkowana energia ruchu przechodzi na niższy stopień organizacji. Stało się coś nieodwracalnego, gdyż pozostawione samym sobie skorupy nigdy nie złożą się w całą szklankę. Druga zasada termodynamiki uogólnia to zjawisko głosząc, iż entropia izolowanego układu może się samorzutnie tylko powiększyć, ale nie zmniejszyć. Oznacza to, że najbardziej prawdopodobny i naturalny jest w całej przyrodzie wzrost chaotyczności, dezorganizacja energetyczna, i dlatego to właśnie spontanicznie zachodzą jedynie procesy nieodwracalne. Gaz zawarty w naczyniu pod ciśnieniem, jeśli je otworzymy, natychmiast się rozpręży i ulotni — a tym samym zmniejszy się ład energetyczny jego cząsteczek. Nagrzane ciała stygną, gdyż większa ilość ciepła oznacza większe uporządkowanie energetyczne systemu, a droga wiedzie w naturze od ładu, od organizacji, do chaosu, do dezorganizacji. Termodynamika odpowiada nam na pytanie, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia jakiegoś stanu, przy czym prawdopodobny jest zawsze i tylko wzrost chaotyczności. Otóż, wracając teraz do cybernetyki – informacja jest odwrotnością entropii. Gdy tamta jest miarą bezładu – ta mierzy ład. Gdy tamta przedstawia bieg zjawisk najbardziej prawdopodobny – ta jest miernikiem procesów mniej prawdopodobnych, w tym sensie, że informacja, zawarta w określonym systemie, samorzutnie nie może rosnąć. Informację zawartą w zamkniętym układzie można zniszczyć, ale raz zniszczonej nie można w tym systemie stworzyć.
HYLAS: Jakże nie można stworzyć informacji? Jeśli raz jeszcze zbierze się potrzebne dane…
FILONOUS: Powiedziałem: w zamkniętym systemie. Jeżeli ten system kontaktuje się z otoczeniem, rzecz przedstawiać się może inaczej. Pozostawione samym sobie, odcięte od wpływów zewnętrznych wszelkie układy, czy są nimi planety, góry czy mgławice, wykazują z upływem czasu nieustający wzrost dezorganizacji cząsteczkowej, zanik strukturalnego porządku, przy czym granicą tego procesu jest maksymalny wzrost entropii, któremu odpowiada całkowity bezład energetyczny i materialny, więc rojowisko atomów w ogóle nie uporządkowanych, przemieszanych przypadkiem. Zjawisko odwrotne, to jest samorzutny wzrost wewnętrznego porządku, jest nad wszelki wyraz nieprawdopodobne. Rozkruszone erozją skały nie podnoszą się same z piargów i nie scalają, spadłe meteory nie wzbijają się na nowo do gwiazd, strzaskane kryształy nie mogą się odbudować bez dopływu zewnętrznej energii (słonecznej na przykład). Choć zjawisko wzrostu entropii potwierdza się w mgławicach i gwiazdach, na niebie i na Ziemi, to jednak istnieją układy, które zdają się pozornie wyłamywać z tej powszechnej prawidłowości.
HYLAS: Masz na myśli nasze ciała?
FILONOUS: Tak jest. Zapłodniona komórka jajowa jest przecież niżej zorganizowana od całego dojrzałego organizmu, który się z niej rozwija. A jednak organizm powstaje właśnie z okruszyny ciał białkowych, jaką stanowi zygota. Wydaje się, jakby zjawiska życiowe biegły „pod prąd” wszelkich procesów naturalnych, w tym sensie, że poza obrębem żywych ustrojów w przyrodzie obserwujemy jeno wzrost bezładu, rozpadanie się, niweczenie, upraszczanie się struktur, podczas kiedy cały przebieg ewolucji biologicznej jest zjawiskiem odwrotnym: jest nieustającym maleniem entropii w obrębie organizmów potomnych, które są bardziej złożone od form rodzicielskich.
HYLAS: Zjawisko to wcale nie gwałci drugiego prawa termodynamiki, Filonousie. Wiadomo przecież, że organizmy żywe nie są układami izolowanymi od otoczenia, przeciwnie, one żyją właśnie dzięki niemu, albowiem ich wzrost i rozwój zachodzi kosztem zmniejszania się organizacji spożywanych przez nie pokarmów. Zwierzęta żywią się roślinami, rośliny z kolei wyzyskują dla syntezy własnych tkanek energię promieni słonecznych, która wskutek tego ulega dezorganizacji, tak że ogólny bilans termodynamiczny w dalszym ciągu wykazuje wzrost entropii.


Kluczowe, moim zdaniem, fragmenty oznaczyłem pogrubieniem.
Zaraz spróbuję reasumować.
- primo, informacja jest odwrotnością entropii i vice versa;
- secundo, w układzie izolowanym entropia nie może maleć, odpowiednio informacja nie może wzrastać;
- tertio, istnieją układy, gdzie informacja wzrasta: zarówno żywe – organizmy, biocenozy, biotopy, społeczeństwo, jak i nieżywe – komórki Bénarda, rosnące w roztworze kryształy, prądy atmosferyczne i oceaniczne, cykłony i antycykłony, itd.; aż w końcu cały glob ziemski podobno jest takim układem;
- quatro, wymienione układy nie są izolowane;
- quinto, nie są izolowane jedynie w sensie dopływu energii, uporządkowanej energii promieni słonecznych, która ulega dezorganizacji i wreszcie opuszcza Ziemię w wyglądzie mniej uporządkowanego promieniowania cieplnego. O bezpośrednim dopływie informacji nie ma mowy;
- sexto, źródłem organizowanej energii dla Ziemi jest Słońce, zatem zdanie „ogólny bilans termodynamiczny w dalszym ciągu wykazuje wzrost entropii” dotyczy układu „Ziemia – Słońce”. Innymi słowy, informacja na Ziemi rośnie kosztem jej malenia na Słońcu;
- septimo, stąd nasuwa się logiczny wniosek: „Hamlet” i cały dorobek intelektualny ludzkości, peta- i eksabajty informacji, pochodzą ze Słońca, gdzie się znajdowały od zarania czasów.

Ad absurdum. Sam Lem wprost pisze o tym w Summie..:
Jak wiadomo z termodynamiki, ilość informacji (czyli entropii) w zamkniętym układzie nie może wzrosnąć. Ponieważ sami powstaliśmy z gwiazdowych szczątków, Kosmos zaś stanowi system zamknięty, bo “poza”‘ nim nie ma nic, z tego niedwuznacznie wynika, że i Hamlet, i wszystko, co w ogóle człowiek stworzył, wymyślił czy nakłamał, istniało już jako informacja w owej pierwotnej mgławicy, z której powstały galaktyki, gwiazdowe układy, planety, my, oraz ta książka. Czym doprowadziliśmy szczęśliwie całą rzecz do absurdu.

A w takim razie, skąd się bierze ta informacja?
Można napisać „równanie”: uporządkowana energia –> nieuporządkowana energia + informacja,
skąd wynika, że informacja = „porządek”, uporządkowanie, organizacja.
Ale to chyba nie tak. Nie każdy uporządkowany układ zawiera informację. Przykład – tekst, składający się z litery „a”, powtórzonej tysiąc razy pod rząd.

Jakieś to zawiłe. W jaki sposób stopień uporządkowania, "jakość" energii, która sama w sobie nie zawiera ani jednego bita informacji, zamienia się w owe gigamegaterabajty? Co za tajemnicza więź łączy informację i energię, a ściślej, zmianę jej organizacji?
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Września 16, 2019, 10:32:14 pm
Powodzenia  8)
Ja się nie czuję kompetentny w tych tematach, ale z przyjemnością poczytam. Czasem wsadzę szpilę (z podobną przyjemnością).
Szpila pierwsza.
Cytuj
Nie każdy uporządkowany układ zawiera informację. Przykład – tekst, składający się z litery „a”, powtórzonej tysiąc razy pod rząd.
Opisany tekst zawiera olbrzymią ilość informacji (o alfabecie, szerzej semiotyce, o systemie liczbowym etc.... i trochę o producencie) Oczywiście zależy kto analizuje, małpa na ten przykład też coś wychwyci z 1000a pod warunkiem że będzie te a wypisane na skórce od banana,
Ogólnie zmierzam do tego, bo widzę tezę że wszystko jest informacją, czy by o niej mówić potrzebny jest odbiorca?  Jeszcze inaczej, likwidując ludzi nieanalfabetów z twojego listu nagle znika masa informacji. Lub zamieni na inną, bo ktoś zobaczy guzik z pętelką. Dużo guzików z pętelką.  :D
Fizykalia zostawiam fachowcom.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 17, 2019, 01:47:55 am
Ja bym na początek - pieski los moderatora i inicjatora paru akademijnych debat, któremu nie marzy się bynajmniej rola Spielverderbera - przypomniał o porządku dyskusji (czyli, że rozdziałami, że na każdy wypada dać sobie jakiś czas, i że Ty, LA, za ów porządek odpowiadasz jako Założyciel, a więc nasz w podróży po "Dialogach" przewodnik).

Następnie, zanim zbyt szybko dojdziemy do wniosku, iż żyjemy w umierającym powoli umyśle Boga, czy też w butwiejącej Bibliotece Babel, chciałbym zauważyć, że słowo "informacja" różne ma znaczenia i definicje, i trza się pilnować, by ich tu nie pomieszać (kłania się co rzekł kiedyś maziek o dyskusji bez ostrego zdefiniowania pojęć):
https://en.wikipedia.org/wiki/Information
https://pl.wikipedia.org/wiki/Informacja
(Gdzie wypada dodać, że liv, choć skromnego udaje ;), słusznie prawi, iż w ujęciu komunikacyjnym nie ma informacji bez odbiorcy. A znów w ujęciu antyentropijnym - im więcej informacji, tym mniej swobody, co wcale tak dobrze nie brzmi ;).)

By wreszcie postarać się dorzucić drobną cegiełkę w postaci takich oto swobodnych (bo filozoficznych, nie - fizycznych) profesorskich rozważań:
https://www.computerworld.pl/news/Wszechswiat-jako-informacja,319767.html
(Jak czytam o informacji jako o arché nie umiem skojarzeniowo uciec od starego "Na początku było Słowo" 8).)

A pijesowo dodać, że po słonecznym cytacie z "Summy..." chyba wiem skąd "Prawda" się wzięła.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 17, 2019, 10:20:15 pm
Ja się nie czuję kompetentny w tych tematach...
Znamy was, wiemy, jak wy źle w warcaby gracie, jak mawiał Nozdriow, bohater słynnego poematu Gogola ;)

Opisany tekst zawiera olbrzymią ilość informacji (o alfabecie...
O alfa – poniekąd się zgadzam, ale skąd że o becie? :)

Ja bym na początek - pieski los moderatora i inicjatora paru akademijnych debat, któremu nie marzy się bynajmniej rola Spielverderbera - przypomniał o porządku dyskusji (czyli, że rozdziałami, że na każdy wypada dać sobie jakiś czas, i że Ty, LA, za ów porządek odpowiadasz jako Założyciel, a więc nasz w podróży po "Dialogach" przewodnik).
No masz ci los :)
Co ja zrobiłem? Czyżby wpisałem swoje pytania do fałszywej rubryki forum? Jak ów Affidavid? ;)
Myślałem, iż będę pełzać po Dialogach jak się da, zygzakiem, czasem błądzić, jak Mojżesz na pustyni.
A okazało się, nie wolno mi...
Porządek... odpowiadasz... ostra discyplina, jak w wojsku, żebym pękł :)
Parafrazując Puszkina, LA i odpowiedzialność wszak się wykluczają :))
I jaki tam ze mnie przewodnik? W moim rozumieniu, przewodnik ma być mądry i obyty z tematem. Natomiast ja wiem tylko tyle, że nic nie wiem ::)
Niemniej, wedle rozkazu, mon général :)
Odkładamy chwilowo na bok teorię informacji i powracamy do rozdziału pierwszego.

Czytamy, zastanawiamy się nad przeczytanym, rozmyślamy...

Co Państwo myślicie o „zmartwychwstaniu atomowym”? Nie w sensie dyskusji na temat, czy będzie to ten sam, czy tylko taki sam człowiek. A w kontekscie cytatu z innego utworu:
Zastanów się, co oznacza śmierć? Jest to utrata, tragiczna przez swą nieodwracalność. Kogo traci ten, kto umiera? Siebie? Nie, bo umarły to nie istniejący, a ten, kto nie istnieje, nie może niczego utracić. Śmierć jest sprawą żywych - jest utratą kogoś bliskiego.

Moim zdaniem, Anielita miał słusznego. Pies z nim tańcował, z własnym „ja” i jego kontynuacją. Rzecz najważniejsza, po ukazaniu się takiej technologii nie będzie więcej w tym świecie rozdzierającego bólu, smutku, tęsknoty po stracie bliskiej osoby...
Czy taki Paryż wart jest mszy?
Nie będziemy teraz brać pod uwagę problemu ewentualnego przeludnienia.
I jeszcze: czy podobna technologia "wskrzeszenia" jest teoretycznie możliwa, nawet w odległej przyszłości? Czy nie stoi coś na przeszkodzie, np. zasada heisenbergowska, albo jeszcze coś nie do pokonania?
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 18, 2019, 01:03:28 am
Myślałem, iż będę pełzać po Dialogach jak się da, zygzakiem, czasem błądzić, jak Mojżesz na pustyni.
A okazało się, nie wolno mi...

O, przypuszczam, że i przy zachowaniu kolejności rozdziałów znajdą się możliwości przemieszczeń wężowych, bo się wcześniejsze splecie z późniejszym i na odwyrtkę... Zresztą znając i Twój dygresyjny styl dialogowania, i przebieg dobrych paru Akad. dyskusji (nie tylko najnowszej o "Summie...") da się założyć, źe tamy puszczą tak czy siak (albo rozdziały przeleci się połebkowo, by potem dogrywkowo pogrążyć się w luźnej debacie o ich łącznej treści) ;). Niemniej - dopiero startujem, wypada zachować pozory ("Pilot Boerst na AMU 18...", itd.) ;).

I jaki tam ze mnie przewodnik?

Mniemam, że nie gorszy od prowadzących poprzednie dyskusje ;).

Nie w sensie dyskusji na temat, czy będzie to ten sam, czy tylko taki sam człowiek. A w kontekscie cytatu z innego utworu:
Zastanów się, co oznacza śmierć? Jest to utrata, tragiczna przez swą nieodwracalność. Kogo traci ten, kto umiera? Siebie? Nie, bo umarły to nie istniejący, a ten, kto nie istnieje, nie może niczego utracić. Śmierć jest sprawą żywych - jest utratą kogoś bliskiego.

Moim zdaniem, Anielita miał słusznego. Pies z nim tańcował, z własnym „ja” i jego kontynuacją. Rzecz najważniejsza, po ukazaniu się takiej technologii nie będzie więcej w tym świecie rozdzierającego bólu, smutku, tęsknoty po stracie bliskiej osoby...

Rozumiem chęć ominięcia kwestii tożsamości/braku tożsamości, która była na Forum wielokroć omawiana (najintensywniej bodaj TU (https://forum.lem.pl/index.php?topic=1011.0)), ale nie wiem czy to się uda, bo aby brakiem straty się cieszyć trzeba albo zakładać tożsamość zmartwychwstałego z oryginałem, albo być cokolwiek egocentrykiem jak ten z "Incepcji", Cypher matrixowy i do pewnego momentu Kelvin solaryjski (za co go nie lubię), tj. podchodzić na zasadzie "nieważne czy babcia prawdziwa, ważne, że znów ją mam".
Do tego dochodzą pytania kolejne: czy, skoro o zwalczeniu śmierci mówisz, można - jak w pewnych odcinkach "Star Treka" (gdzie scenarzyści nad niewygodnymi kwestiami przeskoczyli) - używać rzeczonej technologii w celach odmładzających (tj. teleportowany wyjdzie z maszyny młodszy ciałem - co wtedy jednak ze wspomnieniami i na czym budować poczucie tożsamości?)
I czy teleportacja układów złożonych - jeśli możliwa - będzie w ogóle dziełem człowieka (którego wspomniane dramaty egzystencjalne dotyczą) czy też np. maszyn postludzkich, którym być mogą idealnie obce?
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Cetarian w Września 18, 2019, 02:05:19 pm
Ja bym na początek - pieski los moderatora i inicjatora paru akademijnych debat, któremu nie marzy się bynajmniej rola Spielverderbera - przypomniał o porządku dyskusji (czyli, że rozdziałami, że na każdy wypada dać sobie jakiś czas, i że Ty, LA, za ów porządek odpowiadasz jako Założyciel, a więc nasz w podróży po "Dialogach" przewodnik).

@L.A.

Moim niemoderatorskim ::) zdaniem LEPIEJ byłoby, gdybyś napisał, na raty albo w jednym dłuższym tekście, co, Twoim zdaniem, jest w CAŁEJ tej książce najciekawsze, jakie pomysły, idee najlepiej wytrzymały upływ czasu (62 lata od pierwszego wydania, 47 od drugiego z aneksami)? 

Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: miazo w Września 18, 2019, 02:48:35 pm
Cytuj
Jakieś to zawiłe. W jaki sposób stopień uporządkowania, "jakość" energii, która sama w sobie nie zawiera ani jednego bita informacji, zamienia się w owe gigamegaterabajty? Co za tajemnicza więź łączy informację i energię, a ściślej, zmianę jej organizacji?

Przypadek.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 18, 2019, 05:31:52 pm
LEPIEJ byłoby, gdybyś napisał, na raty albo w jednym dłuższym tekście, co, Twoim zdaniem, jest w CAŁEJ tej książce najciekawsze, jakie pomysły, idee najlepiej wytrzymały upływ czasu

Czekaj, ale jak to widzisz? Bo jeśli wypiska LA będzie kompletna (minimum: zgodna z naszymi subiektywnymi zapatrywaniami na przedmiotowy temat), to jeden post wyczerpie dyskusję 8).
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Września 18, 2019, 06:19:26 pm
Cytuj
O alfa – poniekąd się zgadzam, ale skąd że o becie? :)
;D
W świadomości odbiorcy może być tak, że brak informacji też jest informacją. To chyba łamie jakieś zasady fizyczne?
Wiec skoro jakoś łączysz informację z energią zatem... ?  ;)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Cetarian w Września 18, 2019, 09:47:15 pm
LEPIEJ byłoby, gdybyś napisał, na raty albo w jednym dłuższym tekście, co, Twoim zdaniem, jest w CAŁEJ tej książce najciekawsze, jakie pomysły, idee najlepiej wytrzymały upływ czasu

Czekaj, ale jak to widzisz? Bo jeśli wypiska LA będzie kompletna (minimum: zgodna z naszymi subiektywnymi zapatrywaniami na przedmiotowy temat), to jeden post wyczerpie dyskusję 8).

To jest rewolucyjne i zarazem a-trafne stwierdzenie.
Na tej zasadzie jeden jego post na temat rozdziału powinien wyczerpać i zamknąć dyskusję na temat tego rozdziału.
Czytanie rozdziałami sugeruje, że dyskutanci nie są w stanie ogarnąć całej książki na raz swoimi umysłami :o.
   
Tak czy owak, ja jestem zainteresowany jego opinią o całości, ale L.A. może, jeśli zechce, omawiać rozdziały.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 18, 2019, 10:22:51 pm
Ok, ok. Być może wyraziłem się niefortunnie, bo zbyt skrótowo (choć bynajmniej napity nie byłem ;) ). Po prostu zakładam, że rozłożenie dyskusji na raty: primo pozwoli dokładniej przeanalizować każde z poruszonych przez Lema zagadnień (dając tym samym więcej funu Dyskutantom), secundo będzie zgodne z Akademijną tradycją. (Sporządzenie listy tematów najciekawszych może natomiast spowodować, że nad na starcie uznanymi za mniej uwagi godne zbyt pospiesznie się prześlizgniemy. Albo zgoła, że każde z nas jakoś skomentuje listę naszego ukraińskiego Kolegi, ew. przedstawi kontr-listę, i na tym dialog się zakończy, lub przejdzie w luźne dygresje.)
Ale, jasne, tradycje ewoluują. Jeśli będzie zbiorowa wola omawiania "Dialogów" w sposób przez Ciebie zaproponowany, albo zygzakowy, o którym pisał LA, to w sumie czemu nie... (Ostatecznie dyskusja o "GOLEM-ie..." rozwinęła się kompletnie spontanicznie, ad hoc, a była satysfakcjonująca...)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 18, 2019, 11:08:24 pm
...bo aby brakiem straty się cieszyć trzeba albo zakładać tożsamość zmartwychwstałego z oryginałem, albo być cokolwiek egocentrykiem jak ten z "Incepcji", Cypher matrixowy i do pewnego momentu Kelvin solaryjski (za co go nie lubię), tj. podchodzić na zasadzie "nieważne czy babcia prawdziwa, ważne, że znów ją mam".
A po co zakładać tożsamość, skoro ów „zmartwychwstały” Y rzeczywiście jest tożsamy z oryginałem X? Niewiadomo wprawdzie, czy Y jest kontynuacją zmarłego X w sensie świadomości, poczucia ciągłości własnego „ja” (raczej nie jest). Ale z określenia nie różni się niczym w sensie cielesnym, strukturalnym i budulcowym, zarówno jak i pod względem psychiki i zawartości pamięci. Sam Y twierdzi, że jest iksem, i gotów jest przysiąc, że mówi prawdę, i nie kłamie przy tym. I dla zewnętrznego obserwatora, dla całego świata jest on nie do odróżnienia od X, gdyż z zasady niepodobna przeprowadzić doświadczenia, które wykazałoby choćby najdrobniejszą różnicę.
Można byłoby powiedzieć, że Y nie jest iksem z punktu widzenia samego X, gdyż Y istnieje, natomiast X – nie. Ale to byłby nonsens, bo nieistniejący nie posiada żadnego „punktu widzenia”. Czyli dla nieboszczyka też nie ma żadnej róznicy. A więc, Y = X. Tożsamość. Babcia prawdziwa.

Cytuj
Do tego dochodzą pytania kolejne: czy, skoro o zwalczeniu śmierci mówisz, można - jak w pewnych odcinkach "Star Treka" (gdzie scenarzyści nad niewygodnymi kwestiami przeskoczyli) - używać rzeczonej technologii w celach odmładzających (tj. teleportowany wyjdzie z maszyny młodszy ciałem - co wtedy jednak ze wspomnieniami i na czym budować poczucie tożsamości?)
Diabli wiedzą... chyba nie mam na myśli zwalczenia śmierci, raczej chodzi o zwalczeniu nagłej, przedwczesnej śmierci bliskiej osoby. A jeszcze ściślej, o zwalczeniu wiecznego strachu przed taką ewentualnością. To, o czym mówimy, nie jest technologią nieśmiertelności. Choć to brzmi nieco cynicznie, zgon stuletniej babci na ogół nikomu nie sprawia specjalnej przykrości. Przeciwnie, jest ulgą dla wszystkich, w tym i dla samej staruszki.

Ogólnie rzecz biorąc, „wskrzeszony” zawsze musi być nieco młodszy od nieżyjącego oryginału. Należy chyba w pewnych odstępach czasu zdejmować „rysopisy atomowe” pacjenta. Tak jak się robi Restore Points w Windows. Gdyż w przypadku nagłego zgonu na tę procedurę może nie wystarczyć czasu. Natomiast jeśli chodzi powiedzmy o nieuleczalnej chorobie, po co powoływać do życia śmiertelnie chorego?

Dodam jeszcze coś. Podejrzewam, że "zdejmowanie się" rysopisu atomowego nie jest takie łatwe jak w podróży dwudziestej trzeciej; czyli że nie da się przeprowadzić go bez zniszczenia całej struktury obiektu (czy subiektu? ;) ). Jeśli tak, będziemy musieli tuż po procedurze każdy raz odtwarzać pacjenta na nowo. A zatem nieuchronnie staniemy przed dylematem: albo ustalamy konwencję, umawiamy się, iż „wskrzeszony” jest kontynuacją oryginału, koniec, kropka. Albo też uznajemy ów zabieg za morderstwo i rezygnujemy z całego pomysłu.

Cytuj
I czy teleportacja układów złożonych - jeśli możliwa - będzie w ogóle dziełem człowieka (którego wspomniane dramaty egzystencjalne dotyczą) czy też np. maszyn postludzkich, którym być mogą idealnie obce?
Nie wiem... ::)

W świadomości odbiorcy może być tak, że brak informacji też jest informacją. To chyba łamie jakieś zasady fizyczne?
Wiec skoro jakoś łączysz informację z energią zatem... ?  ;)
Och, wydaje mi się, nie do końca uchwyciłem Twoją myśl, livie. Zatem - co? Hmm...

Czemu nie? W sensie komunikacyjnym, nadawczo-odbiorczym, shannonowskim brak komunikatu też może być swoistym komunikatem, tj informacją. Ale rozumiana w taki sposób, informacja chyba w ogóle nie należy do zakresu fizyki. Pojęcie „bit” dotyczy raczej matematyki, niż fizyki.
Natomiast w ujęciu fizycznym, termodynamicznym, calusiusowskim informacja jest poniekąd "pochodną" energii, ściślej, zmniejszenia jej „jakości”.
A zresztą, z zalinkowanego przez Q profesorskiego artykułu wynika, że, być może, cały świat jest zbudowany z informacji. Omnis est informationum :)

Ale po kolei, mon ami, po kolei. Widzisz, nie wolno mi teraz gadać o informacji. Porządek musi być. Karny jestem, zdyscyplinowany ;D
Z początku zmartwychwstanie atomowe, następnie świadomość, a dopiero potem informacja :-X
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Września 22, 2019, 02:25:22 pm
Cytuj
Och, wydaje mi się, nie do końca uchwyciłem Twoją myśl, livie. Zatem - co? Hmm...
Oh, LA, sam się łapię na tym, że nie łapię o co mi wcześniej. W dodatku owa niełapliwość jest wprost proporcjonalna do interwału czasowego.... zapewne odfrunęło nic-ciekawego. Jakieś trywialne skojarzenie w stylu , że brak informacji jest informacją, a brak energii jest... informacją o braku energii  ;D
Cytuj
A zresztą, z zalinkowanego przez Q profesorskiego artykułu wynika, że, być może, cały świat jest zbudowany z informacji. Omnis est informationum
Uff...nie jestem naj... 8)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 25, 2019, 10:15:28 am
Ogólnie rzecz biorąc, „wskrzeszony” zawsze musi być nieco młodszy od nieżyjącego oryginału. Należy chyba w pewnych odstępach czasu zdejmować „rysopisy atomowe” pacjenta.

Tylko jak często? Codziennie? Co godzina? (Pytanie zresztą jak długo będzie trwać proces zdejmowania rysopisu?) Bo wygląda w końcu na to, że nasz hipotetyczny pacjent będzie w kółko składany i rozkładany, jak jacy startrekowi (który nie teleportowali się do wychodka tylko dlatego, że b. oszczędnie był pokazywany, a wszędzie indziej przenosili się tym sposobem) tylko po to by w razie nagłego zgonu dało się go odtworzyć. A jakie okazje do nadużyć będzie to generować (technik zdejmujący "poprawi" rysopis atrakcyjnej blondyny tak, by pokochała go na zabój, albo sędziwego miliardera w taki sposób by ten chciał uczynić go spadkobiercą)*.

* Poniekąd a propos, pióra takiego pana (http://en.wikipedia.org/wiki/Robert_A._Metzger):
http://spatula-city.org/~im14u2c/exaggerate_with_extreme_prejudice.pdf (http://spatula-city.org/~im14u2c/exaggerate_with_extreme_prejudice.pdf)

No i powtórek z tragedii Harey się nie uniknie, przynajmniej jednostkowo, bo co któryś teleportant będzie się czuł - co sam przyznałeś - nieautentycznym sobą, co niejednego z nich może wpędzić w desperację, czy zgola w (samobójczy) obłęd.

(Oczywiście piszę to w dużej mierze żartem, wzorem Lema uciekając w groteskę, bo zdaje mi się, że - gdy takie technologie staną się dostępne - ludzi w znanym nam znaczeniu już dawno nie będzie. Chyba, że w jakich rezerwatach, albo wręcz w zoo.)

Podejrzewam, że "zdejmowanie się" rysopisu atomowego nie jest takie łatwe jak w podróży dwudziestej trzeciej; czyli że nie da się przeprowadzić go bez zniszczenia całej struktury obiektu (czy subiektu? ;) ).

Tak, wszystko na to wskazuje. Stąd zresztą, jak już była mowa, Lem wycofał swoje zastrzeżenie co do braku tożsamości "kopii" z "oryginałem", co nam przedmiotowy rozdział "Dialogów" dezaktualizuje.
(Aczkolwiek fizyczne zastrzeżenia to jedno, subiektywne - nawet jeśli irracjonalne z pewnego punktu widzenia - poczucie teleportowanego - czy jego bliskich - to drugie. Tym samym nie uciekniemy od Harey*.)

* Oczywiście, pamiętam, że jej przypadek nie był teleportacją, że miała większe przyczyny czuć się nieautentyczna, ale...

być może, cały świat jest zbudowany z informacji. Omnis est informationum :)

I w tym momencie przypomnieć sobie musimy, jak sądzę, opowieść o Demonie Drugiego Rodzaju, znaną powszechnie jako "Wyprawa szósta...":

"w każdej szczypcie powietrza doprawdy układają się z fików i drygów atomowych ważkie prawdy i doniosłe sentencje, ale równocześnie powstają tam skoki i odskoki najzupełniej bezsensowne; i tych drugich jest tysiące razy więcej niż tamtych. Choć więc i dawniej wiedziano, że teraz oto, przed twoim nosem piłowatym, w każdym miligramie powietrza powstają w ułamkach sekund fragmenty tych poematów, które zostaną napisane dopiero za milion lat, i różnych prawd wspaniałych, i rozwiązania wszelkich zagadek Bytu i tajemnic jego, to nie było sposobu, aby tę informację całą wyosobnić, tym bardziej że ledwo się atomy łebkami trykną i w jakąś treść ułożą, już rozlecą się, a razem z nimi i ona przepadnie, może na zawsze. A więc cały dowcip w tym, aby zbudować selektor, który będzie wybierał tylko to, co w bieganinie atomów sensowne. Oto i cała idea Demona Drugiego Rodzaju"

Ale po kolei, mon ami, po kolei. Widzisz, nie wolno mi teraz gadać o informacji. Porządek musi być.

Dajże już spokój i gadaj o czym chcesz, byle nam omawianie tytułowego dzieła do przodu szło ;).
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 25, 2019, 08:10:25 pm
Tylko jak często? Codziennie? Co godzina? (Pytanie zresztą jak długo będzie trwać proces zdejmowania rysopisu?) Bo wygląda w końcu na to, że nasz hipotetyczny pacjent będzie w kółko składany i rozkładany...
Czy ja wiem?
Teoretycznie rzecz biorąc, 3D-hologram nadwysokiej rozdzielczości, „nagrany” powiedzmy za pomocą koherentnej wiązki twardych promieni gamma, albo jeszcze bardziej energetycznych, a zatem „krótkofalowych” cząstek, zawiera całą niezbędną informację o strukturze atomowej obiektu. Sam proces zdejmowania takiego hologramu nie powinien chyba trwać zbyt długo.
Inna sprawa to jego „odszyfrowanie”, matematyzacja. Uzyskanie owego rysopisu atomowego, czyli zbioru współrzędnych wszystkich atomów oraz opisu wszystkich poszczególnych wiązań chemicznych, wymaga ogromnej, wprost niewyobrażalnej mocy obliczeniowej przyszłych maszyn. Przy obecnym poziomie techniki komputerowej podobne obliczenia mogłyby trwać latami, jeśli nie stuleciami. Być może, ukazanie się komputerów kwantowych kardynalnie zmieni tę sytuację.

Cytuj
No i powtórek z tragedii Harey się nie uniknie, przynajmniej jednostkowo, bo co któryś teleportant będzie się czuł - co sam przyznałeś - nieautentycznym sobą...
Ja przyznałem coś takiego? Nie pamiętam... :-\

Cytuj
Stąd zresztą, jak już była mowa, Lem wycofał swoje zastrzeżenie co do braku tożsamości "kopii" z "oryginałem", co nam przedmiotowy rozdział "Dialogów" dezaktualizuje.
No, skoro dezaktualizuje, proponuję przejść do kolejnego, drugiego rozdziału.
A więc...

FILONOUS: /.../ Jest też możliwe, żeśmy w sposób niewłaściwy podeszli do zagadnienia świadomości. Jednym z jej podstawowych rysów jest trwanie w czasie (subiektywnym). Śmierć powoduje urwanie, ustanie tego wątku czasowego. Być może, raz urwanego, wątku tego podjąć, wznowić w postaci tożsamej nie można.
HYLAS: Dlaczego? Czy nie urywa się on u śpiących albo umierających na chwilę podczas operacji tak zwaną śmiercią kliniczną? Przecieżeśmy wymieniali te przykłady podczas dysputy.
FILONOUS: Wiele ludzi potrafi, kładąc się spać, ustalić wprzódy, za ile godzin się zbudzą, co im się też udaje. Z tego wynika, że nawet gdy śpią snem kamiennym, przy całkowitej utracie świadomości, w mózgu ich nieustannie toczą się procesy rachuby czasu, gdyż inaczej zjawisko to byłoby niemożliwe. W czasie śmierci klinicznej mózg także działa — jak wskazuje na to istnienie prądów czynnościowych kory, które można zmierzyć. Tak więc w obu wypadkach najbardziej podstawowe procesy mózgowe trwają, tyle że następuje częściowy rozpad, czasowa dezintegracja tych procesów. Ten rozpad jest odwracalny tylko do pewnego stopnia, do pewnej granicy. Kiedy określone struktury atomowe mózgu ulegną nadmiernemu uszkodzeniu bądź rozprzęgnięciu, rozpadają się procesy nawet najbardziej podstawowe i śmierć kliniczną zastępuje śmierć prawdziwa. Wtedy dopiero można mówić o całkowitym ustaniu czasu subiektywnego. Być może jego wątek nie daje się wznowić dla powodów nie znanych nam dzisiaj, lecz równie fundamentalnych jak powody, dla których żadne ciało nie może osiągnąć prędkości światła. O tym ostatnim wiemy dzięki teorii względności, wszelako świadomość czeka jeszcze na swego Einsteina.


W związku z tym fragmentem powstaje pytanie: a co z hibernacją, czyli zamrażaniem, w odniesieniu do człowieka?
Chyba nie ma wątpliwości, że głębokie zamrożenie pacjenta, w odróżnieniu od snu, narkotyzacji czy śmierci klinicznej, powoduje całkowite ustanie wątku czasowego. A jednak nie jest śmiercią prawdziwą, gdyż uważa się, na razie teoretycznie, za stan odwracalny.
Czy można powiedzieć, że hibernacja z podalszym odmrożeniem ciągnie za sobą ten sam paradoks co  teleportacja, zmartwychwstanie atomowe? A mianowicie, kto właściwie otwiera oczy jako odmrożeniec – ten sam czy tylko taki sam człowiek?

FILONOUS: Jedynie przykładowo, dla uwypuklenia argumentu, nie zaś przez odpowiedniość jego dążeniom. Masz ponieść śmierć odmienną. Ów tyran zamrozi twoje ciało, aż wszystkie ruchy i drgania subtelne atomów ustaną, wszystkie tkanki zastygną, procesy wstrzymają się, struktury zamrą. Będzież to śmierć, Hylasie, skoro, w bryle lodu osadzony, zostaniesz w odmęt oceanu borealnego ciśnięty?
HYLAS: Bez wątpienia.
FILONOUS: A jeżeli ja, twój przyjaciel, wyłowiwszy bryłę lodową z otchłani, roztopię ją i twoje zamarzłe ciało tak kunsztownie ogrzeję i takimi lekami je napoję, że wszelkie molekuły ponownie zostaną w ruch wprawione, i ożyjesz, co wtedy będzie? Czy nie sądzisz, że to ty właśnie, tutaj stojący i widzący mnie na tle drzew jesiennych, ożyjesz, z więzienia lodowego, z mroku niebytu na światło dnia wyprowadzeń?
HYLAS: Tak, to ja ożyję.
FILONOUS: Ponad wszelką wątpliwość?
HYLAS: Ponad wszelką wątpliwość.
FILONOUS: A jeśli na atomy zostaniesz rozpylony i ja cię z tych atomów odbuduję, to już nie ty będziesz? Dlaczego? Czy twoje osobowe „ja” uleci gdzieś z ciała niby ptak z klatki, której pręty rozłamano?
HYLAS: Także i w tym wypadku, jak mniemam teraz, ożyję.
FILONOUS: Ty sam, Hylasie, a nie człek nieskończenie do ciebie podobny?
HYLAS: Ja sam.
FILONOUS: Dobrze. A jeżeli dwie kopie twoje będą stworzone, jedna z tych samych atomów, z których się teraz twoje ciało składa, a druga tylko z takich samych, to owa pierwsza kopia będzie twoją kontynuacją, tobą prawdziwym, a druga jeno sobowtórem?


Hmm... W ślad za Hylasem uważam, że ożyje ten sam człek. Przynajmniej tak podpowiada intuicja. Ale na ile można ufać intuicji? Logika mówi coś innego. A może tym razem zawodzi właśnie „zwykła” logika?
Zresztą, o logice – w ślad za Lemem – w kolejnym odcinku. To be continued :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 26, 2019, 04:18:17 pm
Teoretycznie rzecz biorąc, 3D-hologram nadwysokiej rozdzielczości, „nagrany” powiedzmy za pomocą koherentnej wiązki twardych promieni gamma, albo jeszcze bardziej energetycznych, a zatem „krótkofalowych” cząstek, zawiera całą niezbędną informację o strukturze atomowej obiektu. Sam proces zdejmowania takiego hologramu nie powinien chyba trwać zbyt długo.

Ładnie brzmi (z tym hologramem itd.), lubię SF, docenię dobry technobełkot ;). Wszakoż pojawia się pytanie czy dysponujemy technologią (albo nawet teoretycznym pomysłem na takową) pozwalającą mapować obiekty o złożoności człowieka z taką precyzją, by bez przekłamań odzwierciedlić stan każdej cząstki element. będącej częścią danego obiektu (pomijam, że jedziemy tu uproszczeniami, bo jak zakwalifikować powietrze w płucach, czy treści układu pokarmowego, w tym bakterie symbiotyczne - część to, czy nie część?)?

Inna sprawa to jego „odszyfrowanie”, matematyzacja. Uzyskanie owego rysopisu atomowego, czyli zbioru współrzędnych wszystkich atomów oraz opisu wszystkich poszczególnych wiązań chemicznych, wymaga ogromnej, wprost niewyobrażalnej mocy obliczeniowej przyszłych maszyn. Przy obecnym poziomie techniki komputerowej podobne obliczenia mogłyby trwać latami, jeśli nie stuleciami.

Czyli fundniemy teleportowanemu gigantyczne przerwy w życiorysie, tylko po to, by - w pewnym sensie - nie zszedł nam przedwcześnie...

Być może, ukazanie się komputerów kwantowych kardynalnie zmieni tę sytuację.

Nie jestem pewien... Komputer kwantowy wykonuje wszak obliczenia obarczone pewną dozą probabilistycznej niepewności, które potem uśrednia. W większości wypadków zapewne to wystarczy, ale by mówić o tożsamości potrzeba przecie idealnej precyzji. Nie da się być sobą z grubsza...

Cytuj
bo co któryś teleportant będzie się czuł - co sam przyznałeś - nieautentycznym sobą...
Ja przyznałem coś takiego? Nie pamiętam... :-\

Mea (maxima) culpa. Przez szybkie czytanie na smartfonie zlał mi się ten fragment Twojego poprzedniego posta:
Niewiadomo wprawdzie, czy Y jest kontynuacją zmarłego X w sensie świadomości, poczucia ciągłości własnego „ja” (raczej nie jest).
Ze słowami o wewnętrznym poczuciu Y. Niemniej... świadomość tego co napisałeś w zacytowanym, będzie oddziaływać również na w/w igrekowe poczucie, czyż nie?

Zresztą owa kwestia ciągłości procesu prowadzi nas gładko ku tematyce przytoczonych przez Ciebie ledwo co fragmentów ;).
Przy czym jak teraz dumam nad ich treścią to zaczynam dochodzić do wniosku, że gdyby okoliczności dały Bladawcom technologie, o których mowa, powszechnie przyjęte (acz jednostkowe odchylenia (https://memory-alpha.fandom.com/wiki/Transporter_phobia) pewnie by były) definicje granicy życie/śmierć, ciągłości istnienia, tożsamości, itd. stałyby się kwestią - prawdopodobnie bezrefleksyjnie akceptowanej przez większość - arbitralnej w swych rozstrzygnięciach umowy społecznej. (Z tym, że jest to luźna intuicja, nie studiowałem studzienistyki ;).)

FILONOUS: Jedynie przykładowo, dla uwypuklenia argumentu, nie zaś przez odpowiedniość jego dążeniom. Masz ponieść śmierć odmienną. Ów tyran zamrozi twoje ciało, aż wszystkie ruchy i drgania subtelne atomów ustaną, wszystkie tkanki zastygną, procesy wstrzymają się, struktury zamrą.

Heh, Lem wymyślił Hana Solo w karbonicie (https://www.youtube.com/watch?v=njapg_iEsxg) jak nic ;)

FILONOUS: Dobrze. A jeżeli dwie kopie twoje będą stworzone, jedna z tych samych atomów, z których się teraz twoje ciało składa, a druga tylko z takich samych, to owa pierwsza kopia będzie twoją kontynuacją, tobą prawdziwym, a druga jeno sobowtórem?

To w sumie było omawiane gdyśmy o "Dziennikach..." i Bżutach gadali, bowiem w "Dwudziestej trzeciej" identyczna sytuacja jest prezentowana.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 26, 2019, 10:38:37 pm
Wszakoż pojawia się pytanie czy dysponujemy technologią (albo nawet teoretycznym pomysłem na takową) pozwalającą mapować obiekty o złożoności człowieka z taką precyzją, by bez przekłamań odzwierciedlić stan każdej cząstki element. będącej częścią danego obiektu
Technologią – zdecydowanie nie, teoretycznym pomysłem – tak. Po ukazaniu się na Forum mego poprzedniego postu, już dysponujemy ;) :))

Podam jesze jedną wskazówkę przyszłym twórcom technologii, albo, jeśli wolisz, jesze jedną porcję technobełkotu :D
Założymy, że najmniejsza cząstka, stan której należy „bez przekłamań odzwierciedlić”, to jądro najlżejszego pierwiastku, wodoru, czyli proton. Jego średnica wynosi, wg najnowszych danych, 0,84*10-15 m. A zatem, zgodnie z prawem dyfrakcji, żeby spełnić kryterium Rayleigha, długość fali promieniowania sondującego musi wynosić najwyżej 0,84*10-15/1,22=0,69*10-15 m
To bardzo twarde promieniowanie. Zresztą, jeśli uwzględniać komptonowską długość fali protona, 1,32*10-15 m, możemy chyba zadowolić się nieco miększym promieniowaniem, λ=1,1*10-15 m
 :P

Cytuj
(pomijam, że jedziemy tu uproszczeniami, bo jak zakwalifikować powietrze w płucach, czy treści układu pokarmowego, w tym bakterie symbiotyczne - część to, czy nie część?)?
A, co tam, będziemy odtwarzać pacjenta "as is", razem z g*nem, moczą, brudem pod paznokciami, wrzodem syfilitycznym, szklanym okiem i butami :))

Cytuj
Nie jestem pewien... Komputer kwantowy wykonuje wszak obliczenia obarczone pewną dozą probabilistycznej niepewności, które potem uśrednia.
Istotnie, istnieje taka opinia, że niewiarygodna moc obliczeniowa komputerów kwantowych osiąga się poniekąd kosztem "niedokładności" obliczeń. Moim zdaniem, to nie tak. Prawdopodobnie mamy do czynienia ze swoistym nadużyciem języka. Samo słowo „kwantowy” kojarzy się z nieoznaczonością kwantową, i stąd wywodzi się owa opinia o pewnej „nieoznaczoności” obliczeń. Tak jak u Lema:

HYLAS: To, coś mówił, przywiodło mi na myśl powtarzane niejednokrotnie twierdzenie, jakoby zasada nieoznaczoności była przejawem „wolnej woli” atomu, z której ma wynikać „wolna wola” człowieka. Co ty na to?
FILONOUS: Zasada nieoznaczoności nie przedstawia żadnej „wolnej woli” atomu. Jest to zwykłe nadużycie języka – niedozwolone operowanie pojęciami. Zakładam związek między cechami atomów a wyniknięciem świadomości, to prawda, lecz odrzucam tak płytkie i wulgarne hipotezy, mające ten związek wyjaśnić. Pracę elektromózgów cechuje niewątpliwie jasność rozumowania w tym sensie, że działają one sprawnie, ścisłe logicznie i jednoznacznie. W maszynach takich procesy „rozumowania” wypełnia krążąca w nich elektryczność. Skądinąd wiemy, że pioruny i błyskawice dają jasne światło i też są zjawiskami elektrycznymi. Wszelako twierdzić na tej podstawie, że „jasność rozumowania” elektromózgów wywodzi się z „jasności” błyskawic, byłoby, sam przyznasz, wierutną brednią.


Cytuj
Niemniej... świadomość tego co napisałeś w zacytowanym, będzie oddziaływać również na w/w igrekowe poczucie, czyż nie?
Moim zdaniem, nie.
Jeśli w przyszłym społeczeństwie zostanie przyjęta umowa, konwencja, że „wskrzeszony” Y jest autentyczną kontynuacją X, że Y różni się od X nie więcej, niż X dzisiejszy od iksa wczorajszego, po nocnym śnie; jeśli owa umowa utrwali się w świadomości społecznej jako coś nie ulegające wątpliwości; jeśli ponadto sam Y czuje się iksem, to skąd igrekowi może przyjść do głowy pomysł, iż jest on nieautentyczny?
Rozumie się samo przez się, pod warunkiem, że Y nie cierpi na schizofrenię. Ale taka ewentualność leży poza zakresem naszych rozważań 8)

Cytuj
Przy czym jak teraz dumam nad ich treścią to zaczynam dochodzić do wniosku, że gdyby okoliczności dały Bladawcom technologie, o których mowa, powszechnie przyjęte (acz jednostkowe odchylenia pewnie by były) definicje granicy życie/śmierć, ciągłości istnienia, tożsamości, itd. stałyby się kwestią - prawdopodobnie bezrefleksyjnie akceptowanej przez większość - arbitralnej w swych rozstrzygnięciach umowy społecznej.
No właśnie!
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 26, 2019, 11:26:24 pm
Podam jesze jedną wskazówkę przyszłym twórcom technologii, albo, jeśli wolisz, jesze jedną porcję technobełkotu :D
Założymy, że najmniejsza cząstka, stan której należy „bez przekłamań odzwierciedlić”, to jądro najlżejszego pierwiastku, wodoru, czyli proton. Jego średnica wynosi, wg najnowszych danych, 0,84*10-15 m. A zatem, zgodnie z prawem dyfrakcji, żeby spełnić kryterium Rayleigha, długość fali promieniowania sondującego musi wynosić najwyżej 0,84*10-15/1,22=0,69*10-15 m
To bardzo twarde promieniowanie. Zresztą, jeśli uwzględniać komptonowską długość fali protona, 1,32*10-15 m, możemy chyba zadowolić się nieco miększym promieniowaniem, λ=1,1*10-15 m

Zmieniam się w słuch, rozwijaj temat... ::)

Istotnie, istnieje taka opinia, że niewiarygodna moc obliczeniowa komputerów kwantowych osiąga się poniekąd kosztem "niedokładności" obliczeń. Moim zdaniem, to nie tak. Prawdopodobnie mamy do czynienia ze swoistym nadużyciem języka. Samo słowo „kwantowy” kojarzy się z nieoznaczonością kwantową, i stąd wywodzi się owa opinia o pewnej „nieoznaczoności” obliczeń.

A to polecam lekturę ;):
http://www.theory.caltech.edu/~preskill/ph219/chap5_15.pdf

HYLAS: To, coś mówił, przywiodło mi na myśl powtarzane niejednokrotnie twierdzenie, jakoby zasada nieoznaczoności była przejawem „wolnej woli” atomu, z której ma wynikać „wolna wola” człowieka. Co ty na to?

Cytat ów powoduje, że wracam myślami do starej hokowej krytyki (rzekomej) kwantowej furtki dla ww. Oraz do powieści "Miasta pod Skałą" Huberatha (wspominałem o niej kiedyś), w której furtka owa była w użyciu.
Przy czym zaskoczony jestem (niby czytałem "Dialogi", a widać ze łba wyleciało ;) ), że poszukiwania takich furtek starsze są niż - obecnie używana w tym charakterze -  penrose'owa hipoteza Orch OR. Wiesz może coś więcej o tym?

Moim zdaniem, nie.
Jeśli w przyszłym społeczeństwie zostanie przyjęta umowa, konwencja, że „wskrzeszony” Y jest autentyczną kontynuacją X, że Y różni się od X nie więcej, niż X dzisiejszy od iksa wczorajszego, po nocnym śnie; jeśli owa umowa utrwali się w świadomości społecznej jako coś nie ulegające wątpliwości; jeśli ponadto sam Y czuje się iksem, to skąd igrekowi może przyjść do głowy pomysł, iż jest on nieautentyczny?
Rozumie się samo przez się, pod warunkiem, że Y nie cierpi na schizofrenię. Ale taka ewentualność leży poza zakresem naszych rozważań 8)

Bierzmy pod uwagę, że w hipotetycznym społeczeństwie powszechnej teleportacji poza jednostkami przyjmującymi bezrefleksyjnie obowiązujace konwencje będą - miejmy nadzieję - osobniki skłonne zaglądać pod powierzchnię zjawisk (coś jak my tutaj ;) ), i spośród nich rekrutować się mogą nękani egzystencjalnymi wątpliwościami wiadomego typu nie-schizofrenicy.

Nawiasem: argument uzusowy nie jest mój, podebrałem go Wawrzyńcowi Podrzuckiemu:

Albo hipotetyczna teleportacja: podróżnik zostaje rozbity na atomy (ewentualnie zamieniony na ciąg zer i jedynek) i przesłany ansiblem do terminala trzysta lat świetlnych stąd. Tam go na powrót składają do kupy i po załatwieniu wszystkich papierkowych formalności wypuszczają do hali z napisem "Przyjazdy". Tylko kogo? Przecież ten facet praktycznie umarł i powstał z martwych, więc nie jest, nie może być TEN SAM! A jednak czekające dzieci rzucają się mu na szyję i wołają: "Tatusiu! Wróciłeś nareszcie z tej obrzydliwej Terry!" Ewidentnie jest on dla nich zarówno TAKI SAM, jak i TEN SAM, i mało je obchodzą wszelkie teozoficzne podziały włosa na czworo. Ojciec przybyły po długiej rozłące, oto, co widzą i czują. Zaś gdy kapitan Jean-Luc Picard wraca na pokład "Enterprise" z planetarnego zwiadu (via transporter) nikt z załogi nie patrzy nań podejrzliwie zastanawiając się: "on ci to, nasz dowódca umiłowany, czyli też nie on?".
Krótko mówiąc, cała rzecz w percepcji, w pewnego rodzaju umowie wielostronnej. Jestem, kim jestem i czym jestem, bo takim postrzegam sam siebie i takim postrzega mnie cała reszta "socjalnego układu odniesienia". Oczywiście, filozofowie nie spoczną i dalej będą zażarcie spierać się o niuanse, ale w końcu z czegoś muszą żyć

https://iluzyt.pl/wywiad/2/Wawrzyniec_Podrzucki/Wielkie_ziele_w_szczerym_polu
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 27, 2019, 10:37:00 pm
Zmieniam się w słuch, rozwijaj temat... ::)
Urodziłem się w Odessie, dlatego nie da się uniknąć pytania: a co z tego będę miał? ;D

Cytuj
A to polecam lekturę ;):
http://www.theory.caltech.edu/~preskill/ph219/chap5_15.pdf (http://www.theory.caltech.edu/~preskill/ph219/chap5_15.pdf)
Dzięki very much, przyjemne czytadełko :)
Taka sobie bajeczka na dobranoc :)
Następujący fragment zwrócił na siebie moją uwagę. Jeszcze coś o związku między informacją a energią:

Aside from providing a bridge to quantum computation, classical reversible computing is interesting in its own right, because of Landauer’s principle. Landauer observed that erasure of information is necessarily a dissipative process. His insight is that erasure always involves the compression of phase space, and so is thermodynamically, as well as logically, irreversible. For example, I can store one bit of information by placing a single molecule in a box, either on the left side or the right side of a partition that divides the box. Erasure means that we move the molecule to the right side (say) irrespective of whether it started out on the left or right. I can suddenly remove the partition, and then slowly compress the one-molecule “gas” with a piston until the molecule is definitely on the right side. This procedure changes the entropy of the gas by ∆S = −k ln 2 (where k is Boltzmann’s constant) and there is an associated flow of heat from the box to its environment. If the process is quasi-static and isothermal at temperature T, then work W = −kT ∆S = kT ln 2 is performed on the box, work that I have to provide. If I erase information, someone has to pay the power bill.

O ile dobrze zrozumiałem, żeby uniecestwić powiedzmy jeden bit informacji, trzeba zużyć pewną, ściśle określoną ilość energii. A zatem pytanie - czy można powiedzieć, iż informacja jest w pewnym sensie równoważna tej zużytej energii?
Jeśli tak, z tego chyba można wyciągnąć daleko idące wnioski? Dotyczące, w szczególności, Prawa Dońdy...

Cytuj
Przy czym zaskoczony jestem (niby czytałem "Dialogi", a widać ze łba wyleciało ;) ), że poszukiwania takich furtek starsze są niż - obecnie używana w tym charakterze -  penrose'owa hipoteza Orch OR. Wiesz może coś więcej o tym?
Wiem tyle co wszyscy, no może nieco mniej :)
Oto na przykład:
https://mlodytechnik.pl/technika/28383-kto-jest-swiadomy-my-czy-czasoprzestrzen (https://mlodytechnik.pl/technika/28383-kto-jest-swiadomy-my-czy-czasoprzestrzen)

Zaskakuje nie tyle treść, ile sam tytuł artykułu. Kto zadaje, i to na serio, podobne pytania? Metafizycy? Badacze zjawisk paranormalnych? Adepty religii wschodnich? Nic podobnego. Jak najbardziej „prawowierni” fizycy, najlepsi naukowcy świata. Jeszcze pół wieku temu każdego, kto ośmieliłby się postawić takie pytanie, uznaliby za wariata, albo w najlepszym wypadku za pseudonaukowca.
Dziwnie, jakiej metamorfozie ulega współczesna fizyka :o

Cytuj
Bierzmy pod uwagę, że w hipotetycznym społeczeństwie powszechnej teleportacji poza jednostkami przyjmującymi bezrefleksyjnie obowiązujace konwencje będą - miejmy nadzieję - osobniki skłonne zaglądać pod powierzchnię zjawisk (coś jak my tutaj ;) ), i spośród nich rekrutować się mogą nękani egzystencjalnymi wątpliwościami wiadomego typu nie-schizofrenicy.
Tacy - nękani egzystencjalnymi wątpliwościami - osobnicy prawdopodobnie byli, są i będą w każdym społeczeństwie. Nie wykluczono wszak, że skłonność zaglądać pod powierzchnię zjawisk to objaw pewnej egzotycznej, rzadko spotykanej odmiany schizofrenii ::)

Cytuj
Nawiasem: argument uzusowy nie jest mój, podebrałem go Wawrzyńcowi Podrzuckiemu:
Ładny cytat i zdrowe podejście. Zwłaszcza w tym, co dotyczy filozofów :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 28, 2019, 06:18:32 pm
Urodziłem się w Odessie, dlatego nie da się uniknąć pytania: a co z tego będę miał? ;D

Jak to co? Wieczystą sławę teoretyka, który położył podwaliny pod masowy przemysł teleportacyjny. Imieniem Clarke'a nazwali orbitę, po Tobie - w takim wypadku - pewno też coś nazwą ;D.

Dzięki very much, przyjemne czytadełko :)
Taka sobie bajeczka na dobranoc :)

Nie ma za co :), ale od odpowiedzi się nie wykręcisz: jakie wnioski nt. obliczeń kwantowych płyną z w/w Panie Kolego? ;)

A zatem pytanie - czy można powiedzieć, iż informacja jest w pewnym sensie równoważna tej zużytej energii?
Jeśli tak, z tego chyba można wyciągnąć daleko idące wnioski? Dotyczące, w szczególności, Prawa Dońdy...

Jak zacząłeś z informacją wiedziałem, po prostu wiedziałem (niech będzie, że pozaobliczalność w grę weszła ;) ), że zaraz Dońda się pojawi. I otóż strzelba Czechowa wypaliła ;).
Skądinąd... warto dodać, że Dońda/Lem nie był tu prekursorem, rozwijał myśl Szilárda.

Drobne apropośniki ;):
https://physicsworld.com/a/information-converted-to-energy/
http://cat.phys.s.u-tokyo.ac.jp/~ueda/ToyobeNPHYS.pdf
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4891656/

Oto na przykład:
https://mlodytechnik.pl/technika/28383-kto-jest-swiadomy-my-czy-czasoprzestrzen (https://mlodytechnik.pl/technika/28383-kto-jest-swiadomy-my-czy-czasoprzestrzen)

W sumie nic nowego - Orch OR wspomniane i panpsychizm, który lata temu usiłowałem dyskutować Asimovem i Le Guin się wspierając. (Przy czym krył nie będę, że choć Brzytewka powstrzymuje mnie przed przyjęciem tego ostatniego, niczym nagi miecz, co miał oddzielać Tristana od Izoldy, b. prywatnie odczuwam niejaką skłonność do owego pan-. Tj. ilekroć o tym myślę, miewam niejasne wrażenie, że coś w nim może być.)

Zaskakuje nie tyle treść, ile sam tytuł artykułu. Kto zadaje, i to na serio, podobne pytania? Metafizycy? Badacze zjawisk paranormalnych? Adepty religii wschodnich? Nic podobnego. Jak najbardziej „prawowierni” fizycy, najlepsi naukowcy świata.

Kiedy to nihil novi... Między naukowcami, także najwybitniejszymi, w tym fizykami (exemplum Newton), zawsze zdarzali się proponenci ekscentrycznych hipotez*. Zresztą nic w tym złego. Hipotezy można stawiać jakie się chce, póki wpisują się one w pewne rygory ścisłości, falsyfikowalności, itd. Przyszłość je zweryfikuje.

* Gdyby było inaczej skąd by Mistrz inspiracje do "Ze wspomnień..." czerpał? ;)

Ładny cytat i zdrowe podejście. Zwłaszcza w tym, co dotyczy filozofów :)

Zgodzę się z Tobą na tym rozfilozofowanym Forum ;).
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Września 29, 2019, 08:41:32 pm
Nie ma za co :), ale od odpowiedzi się nie wykręcisz: jakie wnioski nt. obliczeń kwantowych płyną z w/w Panie Kolego? ;)
:D
Ze swojej strony proponuję nieco zmienić format niniejszej dyskusji. Bardziej stosowny wydaje mi się następujący tryb:
Ja przedstawiłem tutaj swoją opinię na temat precyzji obliczeń kwantowych; skoro Pan Kolega nie zgadza się z moim punktem widzenia, niech zechce wytłumaczyć, dlaczego uważa go za fałszywy, oraz podeprzeć, uzasadnić swój pogląd odpowiednim cytatem/cytatami z zalinkowanego przez Pana w/w artukułu ;)
Po czym będę stał przed alternatywą: przystać na Pana argumenty, jeśli uznam je za przekonujące, bądź ewentualnie przedstawić kontrargumenty.
I co Pan na to, Panie Kolego? ;)

Cytuj
Jak zacząłeś z informacją wiedziałem, po prostu wiedziałem (niech będzie, że pozaobliczalność w grę weszła ;) ), że zaraz Dońda się pojawi. I otóż strzelba Czechowa wypaliła ;).
Skądinąd... warto dodać, że Dońda/Lem nie był tu prekursorem, rozwijał myśl Szilárda.

Drobne apropośniki ;):
https://physicsworld.com/a/information-converted-to-energy/
http://cat.phys.s.u-tokyo.ac.jp/~ueda/ToyobeNPHYS.pdf
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4891656/
Rzeczywiście, zaskakujące eksperymenty i ich wyniki. Ni mniej ni więcej, tylko lemowsko-dońdowska ekwiwalentność, równoważność energii-materii-informacji.
Hm... Na początku było Słowo... ;) :-X
Zdaje się, zauważyłem drobną rozbieżność między pierwszym z Twoich apropośników :) a cytatem z powyższego artykułu:

In fact, Szilárd formulated an equivalence between energy and information, calculating that kTln2 (or about 0.69 kT) is both the minimum amount of work needed to store one bit of binary information and the maximum that is liberated when this bit is erased, where k is Boltzmann’s constant and T is the temperature of the storage medium.
vs
This procedure changes the entropy of the gas by ∆S = −k ln 2 (where k is Boltzmann’s constant) and there is an associated flow of heat from the box to its environment. If the process is quasi-static and isothermal at temperature T, then work W = −kT ∆S = kT ln 2 is performed on the box, work that I have to provide. If I erase information, someone has to pay the power bill.

Więc nie do końca zrozumiałem, uniecestwienie informacji wymaga wydatkowania energii, czy temu procesu towarzyszy jej odzyskanie?

Cytuj
...b. prywatnie odczuwam niejaką skłonność do owego pan-. Tj. ilekroć o tym myślę, miewam niejasne wrażenie, że coś w nim może być.)
Ja też :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 30, 2019, 09:09:27 pm
Bardziej stosowny wydaje mi się następujący tryb:
Ja przedstawiłem tutaj swoją opinię na temat precyzji obliczeń kwantowych; skoro Pan Kolega nie zgadza się z moim punktem widzenia, niech zechce wytłumaczyć, dlaczego uważa go za fałszywy, oraz podeprzeć, uzasadnić swój pogląd odpowiednim cytatem/cytatami z zalinkowanego przez Pana w/w artukułu ;)

Cóż da, że zacytuję rozdział 5.3.1 zlinkowanej pracy w całości? (Tam jest wszystko wyłożone jeśli chodzi o probabilistyczny mechanizm kwantowych obliczeń. Owszem, nieoznaczoność wchodzi w paradę.)

Rzeczywiście, zaskakujące eksperymenty i ich wyniki. Ni mniej ni więcej, tylko lemowsko-dońdowska ekwiwalentność, równoważność energii-materii-informacji.

Ale póki co na linii informacja-energia, nie informacja-materia jak u śwarnetyka Affidavida. Eksperymentalne potwierdzenie tego ostatniego (oby mniej katastrofalne niż u Lema) wciąż przed nami. ;)

Tymczasem jednak wróćmy na chwilę do teleportacji.

Primo warto byśmy sobie uświadomili, by zobaczyć skalę wyzwania, że statystyczne (siedemdziesięciokilowe) ludzkie cielsko składa się z ~ 7*1027 atomów (a to całkiem sporo):
https://education.jlab.org/qa/mathatom_04.html

Secundo natomiast - by pesymistycznie wątku nie zakończyć - możemy się ucieszyć z wiadomości, że Chińczycy wypichcili przepis na teleportację bakterii (tak więc, LA, jak chcesz prekursorem być sprężaj się, zwł., że podwaliny już masz ;) ):
https://arxiv.org/abs/1509.03763
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 01, 2019, 11:17:36 pm
Cóż da, że zacytuję rozdział 5.3.1 zlinkowanej pracy w całości? (Tam jest wszystko wyłożone jeśli chodzi o probabilistyczny mechanizm kwantowych obliczeń. Owszem, nieoznaczoność wchodzi w paradę.)
Cóż, spróbuję reasumować, o ile dobrze zrozumiałem ideę. W dużym uproszczeniu: istotnie, wynik operacji logicznej w przypadku pojedyńczego kubitu jest jak najbardziej probabilistyczny. Niemniej prawdopodobieństwo „poprawnego”, „pomyślnego” wyniku różni się od „orzeł-reszkowego” 1/2 na wielkość δ > 0, czyli wynosi 1/2 + δ. Poprawny wynik jest bardziej prawdopodobny. Na tym właśnie jest oparty cały pomysł quantum computing.
Sęk w tym, że w układzie kwantowym, zawierającym T elementów, kubitów, prawdopodobieństwo wystąpienia błędu obliczeń jest wielkością odwrotnie proporcjonalną do T.

Fortunately, we will be able to show, using the theory of quantum fault tolerance, that physical gates with constant accuracy (independent of T) suffice to achieve logical gates acting on encoded quantum states with accuracy improving like 1/T, as is required for truly scalable quantum computing.

A zatem owo prawdopodobieństwo może być wielkością dowolnie małą, do tegoż ustaloną z góry. Jednym słowem, pewna „nieoznaczoność” obliczeń kwantowych w praktyce nie powinna odgrywać istotnej roli. W miarę doskonalenia się, zwiększenia ilości kubitów w układzie, moc obliczeniowa maszyn kwantowych będzie prawie nieograniczenie wzrastać; jednocześnie prawdopodobieństwo błędu będzie maleć, dążąc do zera.

Muszę przyznać, Ty masz słuszność w tym sensie, że nieoznaczoność jest immanentną cechą obliczeń kwantowych. Wydaje się, ja też ją poniekąd mam, bo owa nieoznaczoność zostaje w praktyce zniwelowana i nie wpływa na wyniki obliczeń. A więc, jeden do jednego :)
Proponuję remis ;)

Cytuj
Ale póki co na linii informacja-energia, nie informacja-materia jak u śwarnetyka Affidavida.
A czy to nie jedno i to samo? Wszakże E=mc2

Cytuj
Secundo natomiast - by pesymistycznie wątku nie zakończyć - możemy się ucieszyć z wiadomości, że Chińczycy wypichcili przepis na teleportację bakterii
https://arxiv.org/abs/1509.03763 (https://arxiv.org/abs/1509.03763)
Taaa... stąd już całkiem niedaleko do kobiet przetelegrafowywanych ;)


Powracając do dzieła Lema:

FILONOUS: /.../ Powiedzmy, że człowiek umiera, a z maszyny wychodzą dwie naraz doskonale wierne kopie. Która jest kontynuacją tego zmarłego? Rozumowanie, jak się okazało, nie może tego rozstrzygnąć. Być może, iż właśnie ono jest w tej sytuacji nieprzydatne. Dlaczego? Dlatego, ponieważ rozumowanie to przebiega w systemie logiki formalnej, który nie zezwala na ustalenie równam typu A = 2A, uważając je za sprzeczne. Jednakże w naszym przypadku, jak się zdaje, właśnie A = 2A, gdyż nastąpiło „powielenie osobowości”. Być może należałoby tu zastosować logikę nie znającą wyłączonego środka (więc logikę wielowartościową). W każdym razie widzisz, iż niemożność rozstrzygnięcia problemu mogła wywodzić się nie tylko z niewłaściwego zdefiniowania terminów wyjściowych („atomy”, „świadomość”), ale także z użycia niewłaściwego narzędzia rozumowania (to jest systemu logicznego).

"Niewłaściwe narzędzie rozumowania"...
Coś w tym jest. Zazwyczaj podchodzimy do rozstrzygnięcia dowolnego rodzaju zagadnień z uniwersalnym narzędziem - logiką Arystotelesa. W języku potocznym nazywamy ją zdrowym rozsądkiem, logiką chłopską. Istotnie, w większości przypadków, na co dzień takie podejście jest właściwe i uzasadnione. Ale czy zawsze i wszędzie? Wydaje się, że nie.

Pierwsze co przychodzi do głowy, to kwantówka. W tym zakresie zwykła formalna logika okazuje się całkowicie nieużyteczna. Rzeczywiście, jak może cząstka elementarna znajdować się naraz we wszystkich miejscach jednocześnie? Jak kubit może przyjmować zarazem wartość logiczną „tak” i „nie”?
Ano może, choć zdrowy rozsądek i buntuje przeciwko temu.
Inny przykład – lemowski. Osobowość, świadomość, tożsamość i tak dalej.

Tak więc, być może, prócz wymienionych, istnieją i inne sfery, gdzie nie można zastosować logiki formalnej, „linearnej”, nie popełniając błędu metodologicznego?
Teologia, na przykład... ;) :-X

Nasuwa się pewna analogia do geometrii. Układ aksjomatów i pojęć pierwotnych geometrii euklidesowej poniekąd przypomina układ zasad logiki Arystotelesa.
http://student.krk.pl/027_Granat_OstrowiecSwietokrzyski/aksjomat.html (http://student.krk.pl/027_Granat_OstrowiecSwietokrzyski/aksjomat.html)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierwsze_zasady (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierwsze_zasady)

Względnie prosty i intuicyjnie zrozumiały „linearny” model Euklidesa nieźle nadaje się do opisania przestrzeni fizycznej w „umiarkowanych” warunkach niedużej grawitacji i małych odległości. Natomiast staje się nieprzydatny w warunkach ekstremalnych, powiedzmy w pobliżu osobliwości. Jeśli chcemy mniej więcej adekwatnie opisać takie zjawisko, musimy zrezygnować z Euklidesa i ucieć się do „nieintuicyjnych” modeli Riemanna i Łobaczewskiego. Które modele są również wewnętrznie niesprzeczne, tyle że oparte na nieco odmiennych układach aksjomatów.

Może z logiką sprawa przedstawia się tak samo? Przecież istnieją „nieklasyczne” systemy logiczne:
https://en.wikipedia.org/wiki/Non-classical_logic (https://en.wikipedia.org/wiki/Non-classical_logic)
Między innymi także wspomniana przez Lema logika wielowartościowa, ojcem której, nawiasem mówiąc, był Polak, Jan Łukasiewicz:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_%C5%81ukasiewicz (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_%C5%81ukasiewicz)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 02, 2019, 06:56:58 pm
jednocześnie prawdopodobieństwo błędu będzie maleć, dążąc do zera.

Dążenie do zera to jeszcze nie zero, i w tym mikroskopijnym pomiędzy zostanie wciąż przestrzeń dla skłonnych dzielić włos na czworo filozofów ;).

A więc, jeden do jednego :)
Proponuję remis ;)

A ja Ci nawet wspaniałomyślnie ;) amunicji dostarczę, w postaci informacji o przymiarkach do radzenia sobie z ZN:
https://www.nature.com/articles/nphys1734
(Przy czym margines błędu i tu wciąż pozostanie, jeno mniejszy niż z heisenbergowe prawo mówi.)
 
A czy to nie jedno i to samo? Wszakże E=mc2

Z teorii tak wynika. W praktyce jednak bezpośrednich przejść materia/informacja (a zwł. na odwrót) nie byliśmy (dotąd) świadkami.

Taaa... stąd już całkiem niedaleko do kobiet przetelegrafowywanych ;)

W sumie otwiera to jakieś pole do eksperymentowania na bliźniaczkach (jednojajowych) albo klonach, gdyby wcześniej sposób odwracalnej hibernacji homosapów wypracować... ::)

"Niewłaściwe narzędzie rozumowania"...
Coś w tym jest. Zazwyczaj podchodzimy do rozstrzygnięcia dowolnego rodzaju zagadnień z uniwersalnym narzędziem - logiką Arystotelesa. W języku potocznym nazywamy ją zdrowym rozsądkiem, logiką chłopską. Istotnie, w większości przypadków, na co dzień takie podejście jest właściwe i uzasadnione. Ale czy zawsze i wszędzie? Wydaje się, że nie.
Pierwsze co przychodzi do głowy, to kwantówka. W tym zakresie zwykła formalna logika okazuje się całkowicie nieużyteczna.

I tu wracam myślami do dyskusji, którą kiedyś stoczyliśmy z Hoko z jednym wyznawcą logiki klasycznej ;):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=828.msg37929#msg37929

Tak więc, być może, prócz wymienionych, istnieją i inne sfery, gdzie nie można zastosować logiki formalnej, „linearnej”, nie popełniając błędu metodologicznego?
Teologia, na przykład... ;) :-X

Że niby trójjedyność? Czy antynomie teodycei? ;)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 04, 2019, 12:08:05 am
Dążenie do zera to jeszcze nie zero, i w tym mikroskopijnym pomiędzy zostanie wciąż przestrzeń dla skłonnych dzielić włos na czworo filozofów ;).
W końcu muszą z czegoś żyć ;D

A jeśli serio, błędy i omyłki występują zawsze i wszędzie, nie tylko w obliczeniach kwantowych. Obliczeniom „klasycznym” też towarzyszą błędy. Owszem, konstruktorzy komputerów usiłują zniwelować ich skutki. Istnieją i powszechie stosują się kody detekcyjne i korekcyjne, takie jak kod Reeda-Solomona. A jednak zacięcie kompa, „blue screen of death” czy napis „fatal error” na ekranie nie należą do szczególnej rzadkośi.
Taka jest natura rerum ::)

Ba, nawet najbardziej ścisła ze wszystkich nauk, matematyka, poniekąd grzeszy niedokładnością. W szczególności tam, gdzie do rozwiązania zagadki nie da się wyprowadzić wzoru analitycznego, kiedy jesteśmy zmuszeni uciekać się do metodów obliczeniowych. Powiedzmy do sumowania szeregów. Przykładem – zagadka ruchu trzech ciał.
Jednym słowem, całkowicie pozbyć się błędów, zarówno jak osiągnąć absolutną precyzję niepodobna, tak samo jak osiągnąć prędkość światła.

A ja Ci nawet wspaniałomyślnie ;) amunicji dostarczę, w postaci informacji o przymiarkach do radzenia sobie z ZN:
https://www.nature.com/articles/nphys1734
Zdaje się, podobny eksperyment został przeprowadzony w roku 2017, w Polsce, na Uniwersytecie Warszawskim:
https://www.fuw.edu.pl/informacja-prasowa/news4866.html (https://www.fuw.edu.pl/informacja-prasowa/news4866.html)

O ile zrozumiałem, chodzi poniekąd o doświadczalnym sprawdzeniu paradoksu Einsteina – Podolskiego – Rosena, który dotąd pozostawał jedynie eksperymentem myślowym.
Co prawda, nieco zdziwił mnie ten oto fragment:

Błędem Einsteina i współpracowników było stosowanie zasady nieoznaczoności do układu dwóch cząstek. Kiedy potraktować dwie cząstki jako całość, okazuje się, że zasada nieoznaczoności w swojej pierwotnej formie przestaje obowiązywać, w szczególności dla pary cząstek znajdujących się w stanie splątanym.

Masz ci los. A to właśnie dlaczego? :-\

Mam wrażenie, że w zakresie fizyki toczy się swoista niewidzialna wojna między zwolennikami Einsteina i Heisenberga.
Pytanie zasadnicze – czy można za pomocą układów splątanych przekazywać informację z prędkością nadświatową. Jeśli tak, to byłoby potwierdzeniem słuszności teoii nielokalnej, MK, i zarazem potężnym ciosem wymierzonym w einsteinowską teorię względności.
Natomiast, gdyby się udało poradzić sobie z heisenbergowską ZN, czyli dokonać jednoczesnego i dokładnego pomiaru pędu i położenia obojga części układu splątanego, byłoby to ostatecznym triumfem „lokalnej” STW i końcem MK. Przynajmniej w jej obecnym wyglądzie.

W którą stronę przechyli się waga? 8)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 04, 2019, 10:18:25 am
W końcu muszą z czegoś żyć ;D

Chyba, że - w ramach post scarcity - będą filozofować tylko dla sportu ;).

Jednym słowem, całkowicie pozbyć się błędów, zarówno jak osiągnąć absolutną precyzję niepodobna, tak samo jak osiągnąć prędkość światła.

Dlatego mozolne przeliczanie stanów nie widzi mi się dobrym pomysłem na teleportację. Co innego splątanie obiektów makroskopowych... jeśli możliwe... Póki co o niemal makroskopowych się mówi:
https://www.nature.com/articles/s41586-018-0038-x

osiągnąć absolutną precyzję niepodobna

I tu nam Gödel w oczy zagląda, ale fizycy procesowi usiłują go obejść:
http://www.mountainman.com.au/process_physics/hps13.pdf

Masz ci los. A to właśnie dlaczego? :-\

A kto tam co wie z tym upiornym oddziaływaniem na odległość... ::) ;)

Mam wrażenie, że w zakresie fizyki toczy się swoista niewidzialna wojna między zwolennikami Einsteina i Heisenberga.

Mówiąc inaczej: spór o to, czy Bóg gra w kości ;).

Pytanie zasadnicze – czy można za pomocą układów splątanych przekazywać informację z prędkością nadświatową.

Dzisiejszy konsensus mówi, że nie. Zobaczymy co powie jutrzejszy?
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 04, 2019, 07:19:32 pm
Półłoftop;
Cytuj
    zostanie wciąż przestrzeń dla skłonnych dzielić włos na czworo filozofów ;).
- W końcu muszą z czegoś żyć
Duch epoki prowadzi w drugą stronę, znikają stare problemy...  :)
Bedą inne.
https://www.yang2020.com/policies/the-freedom-dividend/ (https://www.yang2020.com/policies/the-freedom-dividend/)

I skoro już się wcisnąłem...czy ktoś gdzieś powiązał problematykę "Dialogów", a przynajmniej jeden z ważniejszych wątków z "statkiem Tezeusza"?
W wiki są różne odniesienia kulturowe, a lemowego brakuje  :-\
Paradoks statku Tezeusza jest często przywoływany w literaturze SF w odniesieniu do tożsamości człowieka. Film Ghost in the Shell poświęca dużo uwagi pytaniu, czy jeśli całe ciało człowieka zostanie zastąpione sztucznymi częściami, to czy pozostanie on człowiekiem. Fikcyjna technologia teleportacji jest rozważana jako źródło paradoksów, jeśli w wyniku błędu powoduje powstanie dwóch egzemplarzy tej samej osoby. Jest to motywem przewodnim m.in. powieści Myśleć jak dinozaury Jamesa Patricka Kelly’ego oraz Spock Must Die! Jamesa Blisha. W powieści Perfekcyjna niedoskonałość Jacka Dukaja technologia pozwala na tworzenie zapasowych kopii ludzi, które są ożywiane jeśli oryginał zginął bądź zaginął. Jeśli po jakimś czasie oryginał zostaje odnaleziony, musi zostać połączony z kopią w procesie „syntezy frenu”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Statek_Tezeusza (https://pl.wikipedia.org/wiki/Statek_Tezeusza)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 04, 2019, 09:49:17 pm
Chyba, że - w ramach post scarcity - będą filozofować tylko dla sportu ;).
Chyba, że tak :)
Pozostaje wprawdzie pytanie, czy ową koncepcję post scarcity ekonomy w ogóle uda się wprowadzić w życie. Ten model gospodarczy podobno przewiduje, między innymi, ukazanie się samoreplikujących się maszyn:

Today, futurists who speak of "post-scarcity" suggest economies based on advances in automated manufacturing technologies,[4] often including the idea of self-replicating machines, the adoption of division of labour[9] which in theory could produce nearly all goods in abundance, given adequate raw materials and energy.
https://en.wikipedia.org/wiki/Post-scarcity_economy (https://en.wikipedia.org/wiki/Post-scarcity_economy)

Natomiast Lem twierdzi, że to jest niemożliwe z zasady:

FILONOUS: Masz słuszność, ale ogólny bilans termodynamiczny, potwierdzający słuszność drugiego prawa termodynamiki, nie wyjaśnia w najmniejszej mierze zjawiska życia. Zważ taką rzecz: określone urządzenie, określona maszyna może wyprodukować jedynie urządzenie czy przedmiot prostszy (strukturalnie) od siebie samej. Mówiąc po prostu: maszyna wytwarzająca bucik jest bardziej złożona od samego bucika, maszyna do robienia gwoździ jest bardziej skomplikowana od gwoździa, i tak dalej.
HYLAS: Czy zawsze musi być bardziej skomplikowana? Zdaje mi się, że komplikacja tego, co produkuje, i tego, co produkowane, może być jednakowa. Weź choćby maszynę do tłoczenia i odlew z niej wyjęty.
FILONOUS: Zawsze bardziej, zawsze bardziej, przyjacielu.


Cóż, pożyjemy-zobaczymy 8)

Duch epoki prowadzi w drugą stronę, znikają stare problemy...  :)
Bedą inne.
https://www.yang2020.com/policies/the-freedom-dividend/ (https://www.yang2020.com/policies/the-freedom-dividend/)
Nie do końca wprawdzie rozumiem, co to takiego, ów pomysł darmowego rozdawnictwa pieniędzy Andrew Yanga?
Pierwsza oznaka wspomnianej przez Q, nadciągającej epoki post scarcity?
Zmodyfikowane komunistyczne hasło „od każdego według zdolności, każdemu według potrzeb”?
Populizm przedwyborczy?
Prymitywne oszustwo?

Na to ostatnie przypuszczenie naprowadza przycisk „Help make this idea a reality. Donate” na stronie pana Yanga.
Niezależnie od tego, czy zostanie pan Prezydentem w 2020, czy wprowadzi w życie program Universal Basic Income, czy też nie, ma szansę już dziś zebrać dość ładną sumkę ::)

Cytuj
W wiki są różne odniesienia kulturowe, a lemowego brakuje  :-\
Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony.
(Mt 13, 57)

Cytuj
Półłoftop;
Ładne słówko, nie ma co :)
Coś pośredniego między "pół" a "pull"... ;D
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 06, 2019, 06:44:56 pm
I skoro już się wcisnąłem...

Wciskaj się jak najczęściej ;).

W wiki są różne odniesienia kulturowe, a lemowego brakuje  :-\

Co jest o tyle dziwne, że Lem z "Dialogami", Bżutami i "Wyprawą profesora Tarantogi" wyprzedza wszystkie wymienione tam tytuły. Ba,
Myśleć jak dinozaury Jamesa Patricka Kelly’ego
(skądinąd opowiadanie, nie powieść) bazuje dosłownie na lemowym pomyśle usuwania (młotkiem) nadmiarowego egzemplarza okołoteleportacyjnego.

Spock Must Die! Jamesa Blisha

Opiera się zasadniczo na tej samej idei, choć odbudowuje ją znacznie gęściejszą awanturniczą fabułą, ale - offtopicznie - zatrzymam się przy tej powieści na chwilkę, bo 1. nawiązuje do znanego odcinka klasycznego "ST" (pisałem o nim kiedyś), w którym to Kirka rozdwoiło (na dobrego/ciamajdę i złego), 2. długo uchodziła za pierwszy samodzielny kawałek literackiego "Star Treka" (de facto była drugim), 3. jej autor należał do wyżej (acz nie najwyżej) cenionych przez Mistrza pisarzy zachodniej SF (został w "Fif-ie" zaszczycony mianem konstruktora przekonujących wizji).

Natomiast Lem twierdzi, że to jest niemożliwe z zasady:

Z jednej strony twierdzi (nie wprost, ustami jednego z dialogujących). Z drugiej... "Niezwyciężonego" napisał. ;)

Nie do końca wprawdzie rozumiem, co to takiego, ów pomysł darmowego rozdawnictwa pieniędzy Andrew Yanga?

To nie tylko pomysł Yanga:
https://en.wikipedia.org/wiki/Basic_income
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezwarunkowy_dochód_podstawowy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezwarunkowy_dochód_podstawowy)
Ha, bardzo jestem ciekaw co pokażą - gdy już zostaną należycie przeanalizowane z każdej strony - wyniki fińskiego eksperymentu. Póki co, na szybko, wiadomo tyle:
http://julkaisut.valtioneuvosto.fi/bitstream/handle/10024/161361/Report_The%20Basic%20Income%20Experiment%2020172018%20in%20Finland.pdf
https://www.helsinki.fi/en/news/nordic-welfare-news/heikki-hiilamo-disappointing-results-from-the-finnish-basic-income-experiment
https://medium.com/basic-income/what-is-there-to-learn-from-finlands-basic-income-experiment-did-it-succeed-or-fail-54b8e5051f60

Pierwsza oznaka wspomnianej przez Q, nadciągającej epoki post scarcity?
Zmodyfikowane komunistyczne hasło „od każdego według zdolności, każdemu według potrzeb”?

Dwa w jednym, bo w zasadzie idea post scarcity wydaje się kontynuacją marksowych przewidywań nt. komunizmu. Przy czym nie odbiegamy tu od tematu zbyt daleko, albowiem "Dialogi" uchodzą między innymi za miażdżąco celną krytykę radzieckiego stylu centralnego planowania (tzw. STP), tego co to wydawał stalinowskie lodówki ;). Gdzie jednak należy dodać, iż są tacy, co zgadzają się z Lemem, że planowanie owo było wówczas skazane na klęskę z braku możliwości technicznych (uzyskiwania informacji zwrotnych m.in.), ale twierdzą, że teraz, w epoce informacji, już by się coś podobnego mogło udać. Kłania się praca "Towards a New Socialism", i jej autorzy W. Paul Cockshott (https://en.wikipedia.org/wiki/Paul_Cockshott) i Allin Cottrell (http://users.wfu.edu/cottrell/):
http://ricardo.ecn.wfu.edu/~cottrell/socialism_book/new_socialism.pdf
Nawiązujący w pewnym sensie do wcześniejszych prób komputeryzacji planowania, tj. jednego chilijskiego programu z czasów Allende:
https://en.wikipedia.org/wiki/Project_Cybersyn
I pomysłów n/w pana:
https://ru.wikipedia.org/wiki/Харкевич,_Александр_Александрович (https://ru.wikipedia.org/wiki/Харкевич,_Александр_Александрович)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 07, 2019, 10:36:33 pm
Dwa w jednym, bo w zasadzie idea post scarcity wydaje się kontynuacją marksowych przewidywań nt. komunizmu. Przy czym nie odbiegamy tu od tematu zbyt daleko, albowiem "Dialogi" uchodzą między innymi za miażdżąco celną krytykę radzieckiego stylu centralnego planowania (tzw. STP), tego co to wydawał stalinowskie lodówki ;). Gdzie jednak należy dodać, iż są tacy, co zgadzają się z Lemem, że planowanie owo było wówczas skazane na klęskę z braku możliwości technicznych (uzyskiwania informacji zwrotnych m.in.), ale twierdzą, że teraz, w epoce informacji, już by się coś podobnego mogło udać.
IMHO, nie mogłoby się udać. Przynajmniej jeśli pod słowem „udać się” rozumiemy „prześcignąć istniejący system w sensie wydajności gospodarki”.

FILONOUS: Dlatego, ponieważ w obrębie stosunkowo niewielkiej grupy rządzących powstaje z biegiem czasu taka koncentracja sprzężeń zwrotnych regulujących produkcję, że „przepustowość informacyjna” tej grupy zostaje przekroczona i zachodzi konieczność dalszej rozbudowy centralnego aparatu zarządzania. Układowi takiemu odpowiadałby organizm pozbawiony automatyzmów, tj. ośrodków odruchowych. Musiałby on świadomie, z koncentracją uwagi, regulować bicie serca, ciśnienie i chemizm krwi, oddychanie, procesy przemiany tkankowej itp. Organizm taki nie mógłby zajmować się czymkolwiek poza samym tylko utrzymywaniem w jakiej takiej równowadze własnych procesów życiowych.

Gospodarka, oparta na planowaniu centralnym, w walce konkurencyjnej zawsze przegrywa gospodarce wolnego rynku. Tak samo jak wspomniany przez Lema „organizm” nieuchronnie przegrałby darwinowską walkę o byt i zostałby wyeliminowany przez dobór naturalny.
Socjalistyczny system gospodarczy ma wady wrodzone, które nie da się skompensować przez optymizację informacyjnych, cybernetycznych „sprzężeń zwrotnych”, doskonałe planowanie, itp. Oto niektóre z nich:

Aby podejmować decyzje posługując się metodami naukowymi, należy zebrać jak najwięcej informacji i ustalić z maksymalną dokładnością, kto i co musi robić. Podobnie jak w szachach - trzeba planować nie jedno, lecz cały szereg kolejnych posunięć. Okres planowania wynosi nie dzień lub dwa, ale co najmniej pięć lat. Im bardziej szczegółowy i dokładny jest plan, tym lepiej.
Jednak każda inicjatywa, przydatna lub bezwartościowa, łamie plany państwowe. Im lepszy i dokładniejszy jest plan, tym gorzej wpływa nań inicjatywa wykonawców. Jeśli choćby dziesięć milionów dyrektorów, projektantów, inżynierów i pracowników wykażą inicjatywę, zniszczą całą gospodarkę planową. W celu utrzymania socjalistycznego sposobu produkcji państwo musi dławić każdą inicjatywę.

Oto kolejna wada wrodzona socjalizmu: najlepsi eksperci, którzy tworzą plany, mogą zaplanować produkcję tylko tego, co już istnieje. Ale jak zaplanować produkcję tego, co jeszcze nie zostało wynalezione? Planowaliśmy zasypać kraj gramofonami, a u kapitalistów ukazał się patefon. Założyliśmy produkcję szerokiego asortymentu lamp radiowych, wydaliśmy na to ogromne fundusze, zmusiliśmy do pracy tysięcy specjalistów najwyższej klasy, zbudowaliśmy fabryki, a kapitaliści wynaleźli tranzystory.

Wprowadzenieu wszystkiego nowego zawsze towarzyszy ryzyko niepowodzenia. Kapitalista ryzykuje. Jest zmuszony podejmować ryzyko, aby wyprzedzić konkurentów. Jeśli przegra, wylatuje z gry. A urzędnikowi Państwowego Komitetu Planowania (Gosplan) łatwiej i wygodniej jest zaplanować produkcję tego, co już zostało sprawdzone. Nie ma motywacji do ryzykowania. Dlatego Związek Radziecki ścigał kapitalistów przez 70 lat, ale państwo socjalistyczne w zasadzie nie mogło ich doścignąć.
(W. Suworow, „Przeciwko wszystkim”. Tłum. moje – LA :) )

Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2019, 03:36:33 pm
IMHO, nie mogłoby się udać. Przynajmniej jeśli pod słowem „udać się” rozumiemy „prześcignąć istniejący system w sensie wydajności gospodarki”.

W sumie ciężko powiedzieć... Co prawda przytaczane pomysły Cockshotta i Cottrella krytykują nawet inni socjaliści, proponując w to miejsce własne:
https://pressto.amu.edu.pl/index.php/prt/article/view/5403
Ale z drugiej strony zastrzeżenie Lema dotyczy tylko scentralizowanego planowania (co ze zdecentralizowanym, bazującym na badaniach popytu na określone dobra, czy ustalaniu drogą elektronicznego głosowania priorytetów produkcyjnych?), zaś to Suworowa sytuacji gdy decyduje biurokrata (posiadający klasyczne wady biurokratów), a nie fachowcy zdolni stwierdzić, że patefon lepszy jest od gramofonu*.
(Przy czym nie upieram się, bo tylko przysłowiowa historia może takie rzeczy rozstrzygnąć.)

Poniekąd a propos:


* Jeśli kogoś interesuje w/w różnica:
https://www.polskieradio.pl/7/163/Artykul/1957159,Nie-kazdy-gramofon-to-patefon
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 09, 2019, 11:16:35 pm
Ale z drugiej strony zastrzeżenie Lema dotyczy tylko scentralizowanego planowania (co ze zdecentralizowanym, bazującym na badaniach popytu na określone dobra, czy ustalaniu drogą elektronicznego głosowania priorytetów produkcyjnych?)...
Eee, głosowania, badania... co tam przeciętny konsument może wiedzieć o własnych potrzebach? :)
Tym bardziej o przyszłych potrzebach?
Jedna z podstawowych, moim zdaniem, zasad kapitalizmu:
...potrzeb wielki przemysł, jeśli jest naprawdę wielkim przemysłem, nie zaspokaja po prostu: on je stwarza!
(S. Lem)


* Jeśli kogoś interesuje w/w różnica:
https://www.polskieradio.pl/7/163/Artykul/1957159,Nie-kazdy-gramofon-to-patefon
Zanim przejdziemy do kolejnych rozdziałów Dialogów, pozwolę sobie małą dygresję liryczną ;)

Ciekawa rzecz. Zawsze myślałem, że gramofon – to takie drewniane lakierowane pudło z korbką i tubą w kształcie kwiatu malwy :)
Patefon zaś jest udoskonaloną wersją gramofonu. Taki kompaktny, przenośny, w formie walizki. Bez tuby, za to z sapfirową igłą długotrwałego użytku zamiast stalowej. Rosyjskojęzyczna wikipedia też tak uważa:
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9F%D0%B0%D1%82%D0%B5%D1%84%D0%BE%D0%BD (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9F%D0%B0%D1%82%D0%B5%D1%84%D0%BE%D0%BD)
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%93%D1%80%D0%B0%D0%BC%D0%BC%D0%BE%D1%84%D0%BE%D0%BD (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%93%D1%80%D0%B0%D0%BC%D0%BC%D0%BE%D1%84%D0%BE%D0%BD)

Natomiast polska wiki
https://pl.wikipedia.org/wiki/Patefon (https://pl.wikipedia.org/wiki/Patefon)
podaje wręcz odwrotnie, nazywa oto właśnie urządzenie
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/1f/Phonographs_-_Gramophon.jpg/220px-Phonographs_-_Gramophon.jpg)

patefonem, co znajduje się, moim zdaniem, w pewnej sprzeczności z definicją „przenośne urządzenie” :D 8)

Co do gramofonu, jestem nieco zdziwiony, nie wiedziałem, iż w języku polskim nawet współczesny odtwarzacz płyt winylowych też nazywa się gramofonem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gramofon (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gramofon)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 10, 2019, 07:05:36 pm
Eee, głosowania, badania... co tam przeciętny konsument może wiedzieć o własnych potrzebach? :)
Tym bardziej o przyszłych potrzebach?
Jedna z podstawowych, moim zdaniem, zasad kapitalizmu:
...potrzeb wielki przemysł, jeśli jest naprawdę wielkim przemysłem, nie zaspokaja po prostu: on je stwarza!
(S. Lem)

Skoro tak do sprawy podejdziemy, to wyjdzie na to, że kapitalizm tym tylko różni się od tzw. realnego socjalizmu, że skuteczniej potrafi wmawiać ludziom potrzeby 8).

A co do gramofonu z patefonem, chyba pozostanie nam przyjąć konkluzję, że panuje tu de facto nazewnicza dowolność/umowność.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 11, 2019, 09:25:08 pm
Skoro tak do sprawy podejdziemy, to wyjdzie na to, że kapitalizm tym tylko różni się od tzw. realnego socjalizmu, że skuteczniej potrafi wmawiać ludziom potrzeby 8).
Skuteczniej wmawiać – i skuteczniej zaspokajać 8)

Pozostaje wprawdzie otwarte pytanie, czy owo kreowanie ad infinitum zupełnie nowych potrzeb jest czynnikiem pozytywnym, czy też nie. Z jednej strony, potrzeby materialne, chęć posiadania wciąż więcej dóbr, w tym luksusowych, różni człeka od zwierząt. W tym sensie są one poniekąd motorem, napędem rozwoju cywilizacji.
Od dawna zauważono, że primum edere, deinde philosophari. To prawda, ale chyba nie cała prawda. Najawność pożywienia jest warunkiem niezbędnym, ale nie wystarczającym. Wszakże efektywność i wydajność, dajmy na to, pracy umysłowej rośnie, gdy się jej zajmuje, siedząc po sutym obiedzie w wygodnym fotelu, w klimatyzowanym pokoju, z filiżanką espresso w dłoni, niż w ciemnym, zimnym baraku w stalinowskiej szaraszce. Dowodem – na przykład wyniki prac nad bronią atomową w Stanach i w Związku w pierwszej połowie lat 40-tych.

Z drugiej strony, intuicja podpowiada, że istnieje pewne optimum konsumpcji, po przekroczeniu którego komfort materialny staje się hamulcem rozwoju. Obrazowo rzecz ujmując, mózg obrasta w tłuszcz :)
Nie mówiąc już o tym, że nadprodukcja dóbr zwiększa entropię środowiska, czyli po prostu niszczy go...

* * *

FILONOUS: /.../ Sieć neuronowa człowieka nie jest aparaturą tak sprawną, tak dowolnie podległą świadomości, jak to niektórzy usadzą. Jak zostało wykazane eksperymentalnie, pamięć ludzka zawiera około milion razy więcej elementów utrwalonych od ich liczby dostępnej usiłowaniom dowolnego przypominania. W hipnozie człowiek może przypominać sobie przejścia i zjawiska, do których na jawie nie ma żadnego dostępu. Tak np. w badaniach psychologów amerykańskich okazało się, że murarze potrafią, zahipnotyzowani, dokładnie opisać wygląd poszczególnych cegieł, które kładli przed 8–10 laty jako jedne z dziesiątków tysięcy podczas budowy. Człowiek taki opisze ci pewną cegłę w murze domu, który stawiał, powiedzmy szóstą od rogu w ósmej warstwie na trzecim piętrze, jako posiadającą czerwonawą plamkę, na krawędzi i drobne wykruszenie lewego narożnika, co oczywiście można sprawdzić — i co zostało sprawdzone! Te fenomenalne wyniki wskazują, że pamięć przeciętnego człowieka zawiera do 1015 elementów, a zaledwie około milionowej części z nich ów człowiek może stać się dowolnie świadomy dzięki przypomnieniu na jawie, tj. w stanie normalnym.

Zaskakująco, moim zdaniem. Jeśli to, o czym pisze Lem, odpowiada rzeczywistości – a nie mam powodów wątpić w to, – znaczy, cała informacja, odebrana przez narządy zmysłów w ciągu życia, zostaje zapisana na jakimś nośniku materialnym? Przede wszystkim chodzi o informacji wzrokowej. Znaczy, podobnie jak rejestrator samochodowy, nasz mózg nagrywa „wideo” wszystkiego, co znajdzie się w polu widzenia dwóch jego „obiektywów”, wszystkiego, co zobaczyliśmy nawet skrajem oka? :o

Hm... setki tysiąc godzin panoramicznego, stereoskopowego „wideo” wysokiej rozdzielczości kryją się gdzieś w głębi mózgu...
Do czego można porównać to wideo? Z grubsza, w dużym uproszczeniu – do filmu w jakości co najmniej Full HD, a może nawet 4 lub 8K Ultra HD.
Spróbujmy obliczyć. Przyjmiemy, że jedna godzina filmu HD „waży” powiedzmy 10 GB = 1010 bajtów = ca. 1011 bitów (elementów, wg Lema).
Dalej, średnia trwałość życia, dajmy na to, 70 lat. 24*365*70, minus osiem godzin snu... mniej więcej 400 000 godzin aktywnego „nagrania wideo”. Wychodzi, że przeciętna pojemność pamięci wynosi wielkość rzędu 1016..1017 bitów. To nie bardzo się różni zarówno od lemowskich 1015 elementów, jak i od współczesnej oceny:
https://www.mobimaniak.pl/158310/ile-terabajtow-ma-mozg-pojemnosc-mozgu/ (https://www.mobimaniak.pl/158310/ile-terabajtow-ma-mozg-pojemnosc-mozgu/)

Gdzie się mieści, na jakim nośniku, podłożu zostaje zapisana ta ogromna ilość informacji? Wygląda na to, że cała czaszka wypchana jest obwodami scalonymi NAND flash :)
A przecież mózg to nie tylko „pamięć”, ale także „procesor”, i obwody zasilania-chłodzenia, czyli naczynia krwionośne, i tkanka tłuszczowa jako materiał konstrukcyjny, itd... Hmm...
Na serio:

FILONOUS: /.../ Natomiast ośrodkowy układ nerwowy, sieć człowieka, posiada 1010 elementów (neuronów)...

Pytanie: czy może „klasyczny”, w sensie nie-kwantowy, układ, składający się z 1010 elementów, zawierać ilość bitów (nadającej się do odczytu) informacji o 5..7 rzędów większą?
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2019, 11:11:47 pm
Z drugiej strony, intuicja podpowiada, że istnieje pewne optimum konsumpcji, po przekroczeniu którego komfort materialny staje się hamulcem rozwoju. Obrazowo rzecz ujmując, mózg obrasta w tłuszcz :)

I tu nam znów w oczy zaglądają orchidee Frankego i wallmartowe ludziki od WALL-Ego...

Jeśli to, o czym pisze Lem, odpowiada rzeczywistości – a nie mam powodów wątpić w to, – znaczy, cała informacja, odebrana przez narządy zmysłów w ciągu życia, zostaje zapisana na jakimś nośniku materialnym?

Na trudny teren z Lemem nas prowadzicie... Bo, owszem, jest od lat wyznaczający kierunek badań model Atkinsona-Shiffrina:
http://www.rca.ucsd.edu/selected_papers/2_Human_memory_A_proposed_system_and_its_control_processes.pdf
Jest uzupełniająca go standardowa teoria konsolidacji wspomnień najlepiej chyba wyłożona w poniższej pracy Dudaia:
https://www.annualreviews.org/doi/10.1146/annurev.psych.55.090902.142050
Wiadomo też to czy owo na temat roli hipokampu...
Ale ogólnie wszystko to dość spekulatywne, kwestionowane...*
(Na odcinku konsolidacji np. takimi badaniami:
https://www.nature.com/articles/nn739)
Więc jak się tu z czystym sumieniem o mechanizmach ludzkiej pamięci wypowiadać? ???

* Niezgorzej zresztą streszcza tę grę hipotez mądrzejąca z wiekiem Wikipedia:
https://en.wikipedia.org/wiki/Memory
https://en.wikipedia.org/wiki/Atkinson–Shiffrin_memory_model (https://en.wikipedia.org/wiki/Atkinson–Shiffrin_memory_model)
https://en.wikipedia.org/wiki/Memory_consolidation
https://en.wikipedia.org/wiki/Neuroanatomy_of_memory
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przechowywanie_informacji
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 14, 2019, 09:21:24 am
Więc jak się tu z czystym sumieniem o mechanizmach ludzkiej pamięci wypowiadać? ???
O mechanizmach nie będziemy dyskutować :)
Zdaje się, znane mechanizmy konsolidacji, utrwalania informacji w LTM, takie jak zmiany strukturalne sieci lub chemiczne zmiany poszczególnych neuronów, teoretycznie mogą dotyczyć jedynie owej milionowej części, której człowiek może stać się dowolnie świadomy dzięki przypomnieniu na jawie, tj. w stanie normalnym.

Ciekawi mnie kwestia bardziej zasadnicza, a mianowicie miejsce i sposób przechowywania tamtej, milion razy większej części, dostępnej w stanie „nienormalnym”, w odmiennym stanie świadomości.

Nie można np. odpowiedzieć w dokładny sposób na pytanie, ile danych mieści się w głowie człowieka, ale szacuje się, że jest to około 2,5 PB, czyli 2,5 biliarda bajtów, czyli 100 000 płyt Blu-ray.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99%C4%87 (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99%C4%87)

Według najnowszych danych, w mózgu blisko 100 miliardów neuronów:
https://en.wikipedia.org/wiki/Neuron (https://en.wikipedia.org/wiki/Neuron)

Z punktu widzenia informatyki, w układzie, zawierającym 100 miliardów elementów, w żaden sposób nie da się umieścić 2,5 petabajtów = 20 000 000 miliardów bitów informacji. W układzie „klasycznym”, np. pamięci komputerowej RAM, n elementom, komórkom pamięci teoretycznie odpowiadają n bitów przechowywanej informacji.
Widzę tylko dwie możliwości:
- albo pod względem magazynowania i przetwarzania informacji mózg jest układem nieklasycznym, tzn. kwantowym, jak to zakłada teoria Orch-OR.
O ile dobrze wiem, z kwantowej teorii informacji wynika, iż n komórek pamięci kwantowej mogą przechowywać nie n, lecz 2n bitów. Odpowiednio, minimalna teoretyczna ilość komórek kwantowych, niezbędnych do przechowywania dwóch i pół petabajtów, wynosi ogółem log2 (2*1016) = 55. Oczywiście, w praktyce ta ilość może być o wiele większa. To by tłumaczyło, dlaczego pojemność informacyjna mózgu jest praktycznie nieograniczona;
- albo w „stanie zmienionym” śwadomość czerpie informację z jakiegoś „banku”, który znajduje się poza obrębem mózgu... ;) 8)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2019, 05:08:27 pm
Wiedziałem, że w tym kierunku zmierzasz ;D
Naści tedy lekturkę kwantowy mistyku ;).

Pierwszy pejper (liczę się z opcją, że czytałeś go przede mną ;) ) stawia po prostu pytanie czy mózg może być komputerem kwantowym:
http://iopscience.iop.org/article/10.1088/1742-6596/839/1/012023/pdf
Która to - paląca - kwestia badana jest właśnie dość wszechstronnie w ramach projektu QuBrain:
https://www.news.ucsb.edu/2018/018840/are-we-quantum-computers
(Uroki tkwienia na widowni - kto inny rozstrzygnie dyskusję za nas ;).)

Drugi (mniemam, że może Ci przypaść do gustu takie splatanie psychologii z kwantami, choć jego autor odżegnuje się od hipotezy z poprzedniego akapitu), przez członków zasłużonego The Royal Society spłodzony, proponuje zupełnie nowe spojrzenie na kwestię wspomnień (może nie są magazynowane, może są... tworzone?):
https://royalsocietypublishing.org/doi/10.1098/rspb.2013.3056
Streszczenie:
https://phys.org/news/2014-03-quantum-theory-cognition-memories.html
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 15, 2019, 10:04:01 pm
Pierwszy pejper (liczę się z opcją, że czytałeś go przede mną ;) ) stawia po prostu pytanie czy mózg może być komputerem kwantowym:
http://iopscience.iop.org/article/10.1088/1742-6596/839/1/012023/pdf
Która to - paląca - kwestia badana jest właśnie dość wszechstronnie w ramach projektu QuBrain:
https://www.news.ucsb.edu/2018/018840/are-we-quantum-computers
“Extremely well-isolated nuclear spins can store — and perhaps process — quantum information on human time scales of hours or longer,” he said. Fisher posits that phosphorus atoms — one of the most abundant elements in the body — have the requisite nuclear spin that could serve as a biochemical qubit. One of the experimental thrusts of the collaboration will be to monitor the quantum properties of phosphorus atoms, particularly entanglement between two phosphorus nuclear spins when bonded together in a molecule undergoing biochemical processes.

Kiedy byłem dzieckiem, matka namawiała mnie do jedzenia ryb, tłumacząc, że ryby zawierają sporo fosforu, a fosfor zwiększa inteligencję. Jak się okazuje, miała rację, i to na poziomie spinowo-kwantowo-nuklearnym ;D

Drugi (mniemam, że może Ci przypaść do gustu takie splatanie psychologii z kwantami, choć jego autor odżegnuje się od hipotezy z poprzedniego akapitu), przez członków zasłużonego The Royal Society spłodzony, proponuje zupełnie nowe spojrzenie na kwestię wspomnień (może nie są magazynowane, może są... tworzone?):
https://royalsocietypublishing.org/doi/10.1098/rspb.2013.3056
Streszczenie:
https://phys.org/news/2014-03-quantum-theory-cognition-memories.html
This act of recall is sometimes called "constructive" because it can change (or construct) the recalled thoughts. In this view, the memory itself is essentially created by the act of remembering.

Dość, hm, nieprzeciętny punkt widzenia na proces myślenia.

"It's a little bit like how you can be sitting at your desk happily working away until one colleague announces that they are popping out to the shop and would you like anything, at which point you are overcome with a desire for a Twix!" he said. "That desire wasn't there before your colleague asked, it was created by that process of measurement. In quantum approaches to cognition, cognitive variables are represented in such a way that they don't really have values (only potentialities) until you measure them. That's a bit like saying as it gets towards lunchtime there is an increased potentiality for you to say you'd like a Twix if someone asks you, but if you're hard at work you might still not be thinking consciously about food. Of course, this analogy isn't perfect."

O ile dobrze zrozumiałem: tamten facet znajdował się w superpozycji, w stanie kwantowo nieoznaczonym, „głodny” i „nie-głodny” zarazem, aż póki kolega nie wyskoczył do sklepu i nie zadał pytania, tym samym dokonując "pomiaru" i redukując psi-funkcję na korzyść stanu „głodny”?..
Taaa... rzeczywiście, śmiałe podejście, nie ma co :)
Jeszcze jedno rewolucyjne osiągnięcie autorów – porównywanie cognitive realism and cognitive completeness do heisenbergowskich położenia i pędu cząstki, czyli wprowadzenie do zakresu kognitywistyki swoistej „zasady nieoznaczoności”...

Nie jestem znawcą, ale czy podobne „kwantowe” podejście do procesów myślowych i pamięci nie jest poniekąd wulgaryzacją idei kwantowej świadomości? ::)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 16, 2019, 09:45:56 pm
Kiedy byłem dzieckiem, matka namawiała mnie do jedzenia ryb, tłumacząc, że ryby zawierają sporo fosforu, a fosfor zwiększa inteligencję. Jak się okazuje, miała rację, i to na poziomie spinowo-kwantowo-nuklearnym ;D

No, mi też mamusia kazała, uzasadniając jw. Ale nie mów hop, póki co to hipoteza do weryfikacji ;).

Nie jestem znawcą, ale czy podobne „kwantowe” podejście do procesów myślowych i pamięci nie jest poniekąd wulgaryzacją idei kwantowej świadomości? ::)

Owszem wrzuciłem wspomniany link trochę ironicznie, by (z lekka) skontestować używanie kwantówki do wyjaśniania tego, czego akurat na temat mózgu nie rozumiemy (a przynajmniej nie rozumiemy w dostatecznym stopniu), i ogólnie posługiwanie się nią w roli czy to uniwersalnego wytrycha, czy też furtki dla mistycyzmów... Lecz jednocześnie - nawet bardziej - serio, by pokazać, że wytłumaczenie pewnych spraw może być inne niż zakładamy (nie wiem czy takie, jak postulują autorzy w/w pracy, ale równie nieoczekiwane, i proste zarazem).

Za czym idzie pytanie - czemu mózg, skoro nie da się go zaliczyć do chodzących na krzemie komputerów klasycznych, ma być akurat komputerem kwantowym? Może jest komputerem trzeciego typu (mózgiem galaretycznym ;) )?

ps. A propos mózgu jako komputera (tj. tego, na ile uprawnione jest takie go kwalifikowanie) trochę rozważań takiego pana (http://linclab.org/blake-richards/):
https://medium.com/the-spike/yes-the-brain-is-a-computer-11f630cad736
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 17, 2019, 11:02:09 pm
No, mi też mamusia kazała, uzasadniając jw.
Przypuszczam, żeś słuchał się mamusi, jadł ryby, i właśnie dlatego jesteś aż taki mądry :)
Nie ironizuję 8)

Cytuj
Lecz zarazem jednak - nawet bardziej - serio, by pokazać, że wytłumaczenie pewnych spraw może być inne niż zakładamy (nie wiem czy takie, jak zakładają autorzy w/w pracy, ale równie nieoczekiwane, i proste zarazem).
Nieoczekiwane, a zarazem proste wytłumaczenie... hm. Zbyt dobrze to brzmi, aby mogło być prawdą.
Nieoczekiwane zazwyczaj jest zawiłe i nad miarę skomplikowane, jak jedenastowymiarowa kwantowa grawitacja; natomiast proste wytłumaczenie najczęściej okazuje się strzałem w płot. Zresztą zobaczymy...

Cytuj
Za czym idzie pytanie - czemu mózg, skoro nie da się go zaliczyć do chodzących na krzemie komputerów klasycznych, ma być akurat komputerem kwantowym? Może jest komputerem trzeciego typu (mózgiem galaretycznym ;) )?
Cerebrum galaretycae Q. ;D

Moim zdaniem, wyrazy „krzem” i „galareta” wskazują raczej na budulec komputera i chyba nie mają nic wspólnego z zasadą działania (analogowy lub cyfrowy, a ten ostatni, z kolei, klasyczny albo kwantowy). Tym bardziej że, jak się okazało, krzem też nadaje się do tworzenia układów kwantowych:
https://kopalniawiedzy.pl/krzem-kubit-bramka-logiczna-komputer-kwantowy,23245 (https://kopalniawiedzy.pl/krzem-kubit-bramka-logiczna-komputer-kwantowy,23245)

Hm... może mózg jest komputerem opartym na jakiejś nieznanej dotąd, rewelacyjnej, trzeciej zasadzie kodowania jnformacji? ;)
Encjanie jako odmienny gatunek, oświadczyła komisja, nie potrafią odczytać z kobiecych twarzy parametrów, bo one nie są zakodowane ani cyfrowo, ani analogowo; lecz jakoś tam są zakodowane.

Cytuj
ps. A propos mózgu jako komputera (tj. tego, na ile uprawnione jest takie go kwalifikowanie) trochę rozważań takiego pana:
https://medium.com/the-spike/yes-the-brain-is-a-computer-11f630cad736
Cóż, nawet abstrahując chwilowo od „algorytmiczności” i kompletności Turinga, pod pewnym kątem widzenia mózg wykazuje wprost uderzające podobieństwo do komputera. Weźmy pobudliwość neuronów.

Neurony działają zgodnie z zasadą "wszystko albo nic", znaczy to, że neuron albo wytworzy potencjał czynnościowy, albo nie (w momencie, gdy zadziała na niego bodziec o niższej niż wymagana siła - bodziec podprogowy).
https://www.bryk.pl/wypracowania/biologia/czlowiek/19152-pobudliwosc-neuronow.html (https://www.bryk.pl/wypracowania/biologia/czlowiek/19152-pobudliwosc-neuronow.html)

Proszę bardzo, ta sama zasada, co w elektronice cyfrowej. Każdy poszczególny neuron pełni poniekąd funkcję bramki logicznej, zwanej triggerem, czyli przerzutnikiem Schmitta, przekształcając ciągły, „analogowy” sygnal wejściowy bodźca w dyskretny, cyfrowy. Mózg operuje „zerami” i „jedynkami”, jak każda maszyna cyfrowa. Zaskakująco.
Wprawdzie architektura mózgu różni śię od tamtej „klasycznej” von Neumanna, ale kto powiedział, że rozwiązanie starego Węgra jest jedyne możliwe czy pod każdym względem najlepsze ze wszystkich możliwych? 8)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 19, 2019, 02:59:09 am
Przypuszczam, żeś słuchał się mamusi, jadł ryby

Ech, powodujesz, że wracam myślami do jedzonych przed laty smażonych na złoto paluszków rybnych. Samą rybę zostawmy na boku (nie ma nic chwalebnego w pożeraniu żywych istot, nawet gdy kto inny zawczasu je ukatrupił), ale panierka, panierka była boska! ;)

Nieoczekiwane, a zarazem proste wytłumaczenie... hm. Zbyt dobrze to brzmi, aby mogło być prawdą.
Nieoczekiwane zazwyczaj jest zawiłe i nad miarę skomplikowane, jak jedenastowymiarowa kwantowa grawitacja; natomiast proste wytłumaczenie najczęściej okazuje się strzałem w płot.

Cóż, jak Ty masz pewną jazdę na punkcie matematycznej elegencji w fizyce, tak i ja mam podobną. Choć stan współczesnej matematyki i fizyki zdaje się temu przeczyć, prywatnie skłonny jestem sądzić, że najdonioślejsze prawa da się przedstawić za pomocą najprostszych wzorów (ogranymi przykładami E = mc2 czy równanie opisujące zbiór Mandelbrota).
Oczywiście mogę się mylić.

Cerebrum galaretycae Q. ;D

Nie roszczę sobie praw do tej nazwy, przecież to Lem ją wymyślił.

analogowy lub cyfrowy, a ten ostatni, z kolei, klasyczny albo kwantowy

Tylko, że w wypadku analogowych i klasycznych cyfrowych zawsze mamy do czynienia z bitami - 1 lub 0, tak lub nie, a i kwantowe - o czym niedawno mówiliśmy - mimo całego zamieszania po drodze ostatecznie dążą do stanu praktycznie tak lub praktycznie nie, tymczasem mózg ludzki - choć to on wymyślił logikę klasyczną, i mimo tego, co przytaczasz nt. neuronów - potrafi być za a nawet przeciw (co zresztą i na niniejszym Forum nieraz bywało widać ;) ).

(Jasne, i tu nie będę się upierać, mając świadomość bycia w sytuacji ślepca rezonującego o kolorach ;).)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 19, 2019, 10:40:55 pm
Ech, powodujesz, że wracam myślami do jedzonych przed laty smażonych na złoto paluszków rybnych.
/.../
ale panierka, panierka była boska! ;)
Mmm... smacznie opowiadasz. Można zachłysnąć się śliną :)

Cóż, jak Ty masz pewną jazdę na punkcie matematycznej elegencji w fizyce, tak i ja mam podobną. Choć stan współczesnej matematyki i fizyki zdaje się temu przeczyć, prywatnie skłonny jestem sądzić, że najdonioślejsze prawa da się przedstawić za pomocą najprostszych wzorów (ogranymi przykładami E = mc2 czy równanie opisujące zbiór Mandelbrota).
Oczywiście mogę się mylić.
Cóż, ja też tak sądzę. Ściślej – intuicja tak podpowiada.
A co do Mandelbrota, oto dość ciekawy artykulik, dotyczący ww. równania, rekurencji, fraktalów itp. Z podtekstem nieco filozoficznym:
https://www.granicenauki.pl/gdzie-jest-zbior-mandelbrota-26869

Skoro już zaszła mowa o elegancji matematycznej, nie mogę pominąć milczeniem jeden z  najdziwniejszych i najpiękniejszych, moim zdaniem, – wzór Eulera:
(https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/BT4GR5JKJJTudF6kUGEqg7.jpg)
Wstrząsająco, prawda? Jedno krótkie równanie zawiera dwie w pewnym sensie podstawowe liczby irracjonalne i transcendentalne, jednostkę urojoną oraz zero i jedynkę.

Dziwna wszak rzecz – matematyka. Zdawałoby się, gdzie logarytmy naturalne i ich podstawa e, a gdzie stosunek obwodu koła do średnicy pi? A okazuje się, łączy je więź ścisła, bezpośrednia i organiczna.

Istnieje legenda, że podczas dyskusji z Diderotem w obecności cesarzowej Katarzyny II Euler podał ten właśnie wzór jako dowód na istnienie Boga. Podobno oponent nie potrafił replikować...

Tylko, że w wypadku analogowych i klasycznych cyfrowych zawsze mamy do czynienia z bitami - 1 lub 0, tak lub nie, a i kwantowe - o czym niedawno mówiliśmy - mimo całego zamieszania po drodze ostatecznie dążą do stanu praktycznie tak lub praktycznie nie, tymczasem mózg ludzki - choć to on wymyślił logikę klasyczną, i mimo tego, co przytaczasz nt. neuronów - potrafi być za a nawet przeciw (co zresztą i na niniejszym Forum nieraz bywało widać ;) ).
Małe, czysto formalne zastrzeżenie: w wypadku maszyn analogowych nie mamy do czynienia z bitami. Bit – jednostka binarna, logiczna, cyfrowa, właśnie „0” lub „1”. Podczas gdy komputery analogowe oparte są na sygnalach ciągłych, przyjmujących, mówiąc obrazowo, dowolne znaczenia między zerem a jedynką.
Owszem, istnieje twierdzenie Shannona-Kotielnikowa, i każdy sygnal analogowy po procedurze dyskretyzacji i kwantyzacji da się przedstawić w formie cyfrowej, jako ciąg zer i jedynek. Właśnie na tym oparta jest mierzalność każdej informacji, w tym analogowej, w bitach. Ale to już chyba z innej beczki :)

A co do zdolności mózgu być za a nawet przeciw, moim zdaniem, pewna dwoistość, nieoznaczoność myślenia wypływa raczej ze złożoności układu i procesów, które w nim zachodzą. W szczególności, z właściwej takim układom nieodwracalności obliczeń, i bynajmniej nie decyduje o zasadzie działania – "analogowej" lub "cyfrowej".
Taki przykład: komputer szachowy – maszyna cyfrowa, o wiele prostsza od mózgu – kilkakrotnie rozgrywając jedną i tę samą partię, na ogół nie powtarza te same posunięcia. IMHO, to też może być skutkiem owej nieodwracalności termodynamicznej. A zarazem, być może, załążkiem tej...jak jej tam...wolnej woli 8)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2019, 02:59:16 am
Mmm... smacznie opowiadasz. Można zachłysnąć się śliną :)

Cóż, gdy mowa była o pamięci i jej mechanizmach trudno uciec od skojarzeń z Proustem i jego magdalenką, więc akcent wspomnieniowo-kulinarny musiał się pojawić ;). Ale nie to, że świadomie rzecz zaplanowałem, myśli same tak popłynęły (najpierw do panierki, potem do Marcela). Czy odtwarzając wspomnienia, czy je tworząc - nie wiem ;).

oto dość ciekawy artykulik, dotyczący ww. równania, rekurencji, fraktalów itp. Z podtekstem nieco filozoficznym:
https://www.granicenauki.pl/gdzie-jest-zbior-mandelbrota-26869

Zdaje się, że był już linkowany, chyba nawet przeze mnie (https://forum.lem.pl/index.php?topic=1570.msg74646#msg74646) ;).

Skoro już zaszła mowa o elegancji matematycznej, nie mogę pominąć milczeniem jeden z  najdziwniejszych i najpiękniejszych, moim zdaniem, – wzór Eulera:
(https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/BT4GR5JKJJTudF6kUGEqg7.jpg)
Wstrząsająco, prawda? Jedno krótkie równanie zawiera dwie w pewnym sensie podstawowe liczby irracjonalne i transcendentalne, jednostkę urojoną oraz zero i jedynkę.
/.../
Istnieje legenda, że podczas dyskusji z Diderotem w obecności cesarzowej Katarzyny II Euler podał ten właśnie wzór jako dowód na istnienie Boga. Podobno oponent nie potrafił replikować...

Przyznam, że utkwił we mnie ten wzór, do tego stopnia, że otwierałem sobie planszę z nim regularnie na tablecie i przyglądałem mu się jak dukajowy Aguerre karcie tarota, sam nie wiedząc co chcę z niego wyczytać (uległem zaczarowaniu, choć do Topolnego mi daleko), ale przecież i to nie jest konkluzywny argument na rzecz czegokolwiek. Zawsze da się replikować, że jedno z ubrań uszytych przez szalonego krawca akurat tak fascynująco się układa...

Małe, czysto formalne zastrzeżenie: w wypadku maszyn analogowych nie mamy do czynienia z bitami. Bit – jednostka binarna, logiczna, cyfrowa, właśnie „0” lub „1”. Podczas gdy komputery analogowe oparte są na sygnalach ciągłych, przyjmujących, mówiąc obrazowo, dowolne znaczenia między zerem a jedynką.
Owszem, istnieje twierdzenie Shannona-Kotielnikowa, i każdy sygnal analogowy po procedurze dyskretyzacji i kwantyzacji da się przedstawić w formie cyfrowej, jako ciąg zer i jedynek.

To właśnie twierdzenie miałem na myśli, na skróty idąc.

(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/47/4-bit_resolution_analog_comparison.png)

A co do zdolności mózgu być za a nawet przeciw

...to przypomniała mi się jedna z nielicznych dobrych scen z fatalnego "Star Treka: Discovery":
https://www.youtube.com/watch?v=vrdd1rTzxTg (https://www.youtube.com/watch?v=vrdd1rTzxTg)

Taki przykład: komputer szachowy – maszyna cyfrowa, o wiele prostsza od mózgu – kilkakrotnie rozgrywając jedną i tę samą partię, na ogół nie powtarza te same posunięcia. IMHO, to też może być skutkiem owej nieodwracalności termodynamicznej. A zarazem, być może, załążkiem tej...jak jej tam...wolnej woli 8)

I tu powracają nam znów wszelkie HAL-e z Setaurami ;).

ps. Lecimy dalej, Panie Pilocie? ;)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 21, 2019, 08:56:00 pm
Zdaje się, że był już linkowany, chyba nawet przeze mnie (https://forum.lem.pl/index.php?topic=1570.msg74646#msg74646) ;).
O, śrubka! :)
Alzheimer atakuje od frontu, a miażdżyca i amnezja wsteczna – z flanki ::)
Nie na darmo miałem poczucie deja vu :D

Lecimy dalej, Panie Pilocie? ;)
Rozkaz, Panie Dowódco eskadry! ;)

FILONOUS: /.../ Nieodwracalność procesów zachodzących w sieci neuronowej wiąże się ściśle z jej ogromną złożonością, a także (w pewnej mierze) z samym budulcem, gdyż zachodzące w nim (przy starzeniu się) zmiany fizykochemiczne wpływają w istotny sposób na procesy neuronowe. Sieć taka jest (w wypadku człowieka) tym bardziej osobliwa, że kształtuje się podczas rozwoju osobniczego nie tylko czynnościowo. Jak może wiesz, znaczne części mózgu są u dziecka prawie zupełnie jeszcze nieaktywne i włączają się do czynnej części sieci w ciągu całych lat – między drugim a siódmym, a nawet dziesiątym rokiem życia. Procesowi temu odpowiada anatomicznie myelinizacja włókien nerwowych w określonych częściach mózgu (głównie w płatach czołowych, które, jako siedlisko wyższorzędnych procesów psychicznych, formują swą działalność najpóźniej). Zapewne z tym właśnie wiążą się osobliwości funkcjonowania sieci neuronowych, z których wymienię tylko jedną, mianowicie „subiektywny czas”, subiektywne poczucie tempa jego upływu. Jest ono zupełnie inne w młodości aniżeli w wieku dojrzałym; godzina jest dla dziecka okresem znacznie dłuższym niż dla człowieka dorosłego. Nie jest to bynajmniej złudzenie, lecz efekt rosnącego zróżnicowania, wzmagającej się komplikacji sieci (a tym samym zachodzących w niej procesów).

Istnieje poniekąd żartobliwe, „matematyczne” wytłumaczenie efektu subiektywnego przyspieszenia czasu.
W dzieciństwie, w wieku, dajmy na to, pięciu lat, jeden rok wynosi 1/5 część życia. Natomiast w siedem lat już 1/7, w trzydzieści 1/30, a w wieku podeszłym, koło siedemdziesiątki – zaledwie 1/70, itd.
Jasne, że 1/5>1/7>1/30>1/70.
Stąd wniosek, że dla staruszka rok przemknie (1/7)/(1/70)=10 razy szybczej niż dla pierwszoklasisty :)

A jeśli serio, nie do końca rozumiem, w jaki sposób wzmagająca się komplikacja sieci i zachodzących w niej procesów wpływa na subiektywny czas.
Ponadto owa komplikacja trwa tylko do określonego wieku, po czym zaczyna się degradacja (pw. ;D ). Skoro tak, gdzieś w okresie między trzydziestką a pięćdziesiątką poczucie przyspieszenia tempa upływu czasu powinno byłoby stopniowo zmienić się poczuciem jego zwalniania. A w rzeczywistości tak nie jest, nawet wręcz odwrotnie...
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 22, 2019, 03:01:19 am
Rozkaz, Panie Dowódco eskadry! ;)

Jeśli ja tu jestem dowódcą eskadry, to Term - jako Ojciec Założyciel - emerytowanym szefem operacji floty kosmicznej jak nic ;).

Natomiast gdy chodzi o meritum, czyli o subiektywne postrzeganie upływu czasu, to kompletnie nie czuję się na siłach o tym wypowiadać (jedyne skojarzenia jakie mam, to z tą opowiastką o Leninie, który nie umiał pojąć einsteinowskiej koncepcji względności czasu, póki nie przyjął na audiencji pewnej młodej i atrakcyjnej towarzyszki z Zachodu, bo godziny spędzone z nią przeleciały mu jak minuty, a znów minuty gdy towarzyszka Krupska suszyła mu głowę z tego powodu - jawiły się godzinami ;) ). Ot, mogę góra podzielić się ciekawostką jak to u innych gatunków wygląda:
https://www.nature.com/articles/s41684-018-0206-5
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1770066,1,zwierzeta-tez-odczuwaja-uplyw-czasu.read
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 22, 2019, 09:24:27 pm
Właśnie natrafiłem na taką animację owej "matematycznej hipotezy" przyspieszenia upływu czasu z wiekim:
https://www.maximiliankiener.com/digitalprojects/time/ (https://www.maximiliankiener.com/digitalprojects/time/)

Austriak, niejaki Maximilian Kiener twierdzi, że jest jej autorem. Chociaż gotów jestem przysiąc, iż w młodości czytałem takie samo wytłumaczenie w jednym z radzieckich czasopism, gdzie zostało umieścione pod rubryką "Naukowcy żartują"... ::)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 23, 2019, 01:43:57 am
W zasadzie to jest b. ciekawe, bo jak tak grzebię po Internecie, to widzę b. dużo tekstów o tym subiektywnym przyspieszaniu upływu czasu, m.in. taką świeżutką pracę z Cambridge rodem:
https://www.cambridge.org/core/journals/european-review/article/why-the-days-seem-shorter-as-we-get-older/2CB8EC9B0B30537230C7442B826E42F1
Ale - choć z uczonymi z uniwersytetu o takiej renomie dyskutować nie wypada - z własnego doświadczenia zupełnie nie mogę powiedzieć bym czuł, że dni mi z wiekiem szybciej mijają...
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 24, 2019, 09:43:52 pm
...taką świeżutką pracę z Cambridge rodem:
https://www.cambridge.org/core/journals/european-review/article/why-the-days-seem-shorter-as-we-get-older/2CB8EC9B0B30537230C7442B826E42F1
The ‘clock time’ that unites all the live flow systems, animate and inanimate, is measurable. The day–night period lasts 24 hours on all watches, wall clocks and bell towers. Yet, physical time is not mind time. The time that you perceive is not the same as the time perceived by another. Why? Because the young mind receives more images during one day than the same mind in old age. Said another way, if the lifespan is measured in terms of the number of images perceived during life, then the frequency of mental images at young age is greater than in old age.
/…/
The sensory inputs that travel into the human body to become mental images – ‘reflections’ of reality in the human mind – are intermittent. They occur at certain time intervals (t1), and must travel the body length scale (L) with a certain speed (V).
/…/
The length traveled by inputs from external sensors to the cortex is actually greater than L, and it increases with age. The reason is that the complexity of the flow path needed by one signal to reach one point on the cortex increases as the brain grows and the complexity of the tree-shaped flow paths increase.
The broad trend then is that L increases with age. At the same time, V decreases because of the ageing (degradation) of the flow paths.


Ostatni fragment poniekąd wyjaśnia myśl Lema, dlaczego wzmagająca się komplikacja sieci neuronowej zmienia subiektyne poczucie tempa upływu czasu.
Ale stąd wypływa jeszcze jeden wniosek. A mianowicie, że z punktu widzenia subiektywnej trwałości życia podobno opłaca się być głupcem i nieukiem. Ze względu na mniej skomplikowaną i mniej rozgalęzioną sieć mózgową, czyli mniejszą wartość L :)
Słowem, kto rozwija swoją sieć, kto mnoży wiedzę, ten nie tylko mnoży smutek, a i w pewnym sensie skraca sobie drogę do grobu ::) ;)

Ale - choć z uczonymi z uniwersytetu o takiej renomie dyskutować nie wypada - z własnego doświadczenia zupełnie nie mogę powiedzieć bym czuł, że dni mi z wiekiem szybciej mijają...
Przypuszczam, to dlatego, że jesteś taki diabelnie młody ;D
(aluzja do bułhakowskiego Psiego serca 8) )
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 24, 2019, 11:16:36 pm
Ale stąd wypływa jeszcze jeden wniosek. A mianowicie, że z punktu widzenia subiektywnej trwałości życia podobno opłaca się być głupcem i nieukiem. Ze względu na mniej skomplikowaną i mniej rozgalęzioną sieć mózgową, czyli mniejszą wartość L :)
Słowem, kto rozwija swoją sieć, kto mnoży wiedzę, ten nie tylko mnoży smutek, a i w pewnym sensie skraca sobie drogę do grobu ::) ;)

Z drugiej strony - kto nie rozwija sieci jak głupi był, tak głupi umiera, więc coś za coś ;).
Swoją drogą... Mowa jest tam o mentalnych obrazach, bodźcach wizualnych, itd. Ciekawe więc czy ktoś badał jak to wygląda u niewidomych?
Nawiasem... skoro o pamięci wzrokowej mówimy... znasz te badania?
https://www.pnas.org/content/105/38/14325
Przeprowadzone w takim oto MIT-owskim laboratorium:
http://cvcl.mit.edu/

Przypuszczam, to dlatego, że jesteś taki diabelnie młody ;D

A już myślałem, iż dlatego, że jestem głupcem i nieukiem ;D ;D ;D.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 25, 2019, 08:37:03 pm
Z drugiej strony - kto nie rozwija sieci jak głupi był, tak głupi umiera, więc coś za coś ;).
Coś za coś?
Głupi nabywa za cenę głupoty subiektywnie dłuższe życie, a co właściwie traci?
Przecież nie wie, że jest głupi, a nawet wręcz odwrotnie. Na ogół, im głupszy jest osobnik, tym wyższą posiada samoocenę. Zasada Dunninga-Krugera.
Idiota, zwłaszcza skończony, jeśli mu pan to tylko zaproponuje, gotów z miejsca zostać prezydentem USA.

Khm...taaa...eee... :-X ;)

Swoją drogą... Mowa jest tam o mentalnych obrazach, bodźcach wizualnych, itd. Ciekawe więc czy ktoś badał jak to wygląda u niewidomych?
Jak wygląda – co? Subiektywny upływ czasu czy obrazy mentalne?
Jeśli chodzi o niewidomych od urodzenia, o wizualnych obrazach oczywiście nie ma mowy. Chociaż…

Niewidomi od urodzenia wytwarzają sobie struktury psychiczne zwane wyobrażeniami surogatowymi lub zastępczymi. Odwołują się one do im tylko znanych treści i mają charakter emocjonalny. Wyodrębniono dwie kategorie wyobrażeń surogatowych: adekwatne i nieadekwatne. Wyobrażenia adekwatne, czyli właściwe powstają w wyniku wrażeń dotykowych, np. sylwetkę człowieka można wyobrazić sobie, dotykając jego dłoni. Wyobrażenia surogatowe niewłaściwe, czyli nieadekwatne powstają głównie w oparciu o bodźce słuchowe, np. niski głos człowieka wskazuje na płeć i wiek danej osoby. Do grupy surogatów nieadekwatnych zalicza się również wyobrażenia związane z percepcją światła i barwy, np. kolor żółty kojarzą sobie niewidomi z barwą dźwięku klarnetu. Jest to tak zwane słyszenie barwne.
/.../
Barwy występujące w utworach wywołują u niewidomych skojarzenia uczuciowe. Barwa przyczynia się do tworzenia obrazu mentalnego – wytworu własnej fantazji, np. kolor czerwony kojarzą z zapachem płatków róży, oranż ze smakiem i zapachem pomarańczy.

http://www.postscriptum.us.edu.pl/wp-content/uploads/2018/03/bps2013_3_23.pdf (http://www.postscriptum.us.edu.pl/wp-content/uploads/2018/03/bps2013_3_23.pdf)

Nawiasem... skoro o pamięci wzrokowej mówimy... znasz te badania?
https://www.pnas.org/content/105/38/14325
Nie znam. To znaczy, teraz już znam :)

Thus, although observers can remember thousands of images, it is widely assumed that these memories lack detail. Contrary to this assumption, here we show that long-term memory is capable of storing a massive number of objects with details from the image.
/.../
Thus, we increase the estimated code length from 13.8 to 17.8 bits per item. This raises the lower bound on our estimate of the representational capacity of long-term memory by an order of magnitude, from ≈14,000 (213.8) to ≈228,000 (217.8) unique codes.


Hm, cyfry są jawnie zaniżone, w porównaniu z podanej przez Lema liczbą 1015, a tym bardziej ze współczesną oceną pojemności pamięci. Cóż, autorzy też poniekąd przyznają ten fakt:

This number does not tell us the true visual information capacity of the system. /.../ The upper bound on the size of visual long-term memory has not been reached, even with previous attempts to push the quantity of items, or the attempt of the present study to push both the quantity and fidelity.

IMHO, metoda badawcza, zastosowana przez autorów tej pracy, chyba nie pozwala zbyt glęboko zapuścić sondę w otchłań pamięci podświadomej. Hipnoza, jak w lemowskim przykładzie z murarzami i cegłami, sugeruje podobno większe możliwości...

A już myślałem, iż dlatego, że jestem głupcem i nieukiem ;D ;D ;D.
;D
No, coś takiego nie powiedziałby nawet Twój największy wróg :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 26, 2019, 11:39:41 am
Zasada Dunninga-Krugera.
Idiota, zwłaszcza skończony, jeśli mu pan to tylko zaproponuje, gotów z miejsca zostać prezydentem USA.

Khm...taaa...eee... :-X ;)

Najwidoczniej od sprawy lemowej oceny zdolności umysłowych prezydenta Busha nie uciekniemy ;).

Jak wygląda – co? Subiektywny upływ czasu czy obrazy mentalne?

Subiektywny upływ czasu, rzecz jasna. Przy czym jak tak przeglądam dostępne źródła na ten temat, to obserwacje potwierdzają (co nie dziwi) intuicyjnie nasuwającą się tezę o wpływie rozmaitych czynników na subiektywne postrzeganie czasu:
https://www.researchgate.net/publication/295072649_Temporal_Cognition_Connecting_Subjective_Time_to_Perception_Attention_and_Memory
Choć jego związek z przetwarzaniem danych wzrokowych wydaje się być niejako uprzywilejowany:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4408726/
http://biorxiv.org/cgi/reprint/172387v3
Aczkolwiek, jak lakonicznie przyznają autorzy drugiej z w/w prac: human time perception depends on more than vision alone, not least because blind people still perceive time.

(Heh, miło by było łudzić się, że nasze tu luźne rozważania zainspirują kogo z Czytelników do szczegółowego przebadania percepcji upływu czasu u niewidomych. Ale jakoś trudno uwierzyć w taką moc sprawczą nie tylko naszą, ale nawet tego zacnego Forum.)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 28, 2019, 10:15:46 pm
Rzeczywiście, ciekawe pytanie – co z postrzeganiem czasu u niewidomych? Bardziej ogólnie – u ludzi w stanie deprywacji sensorycznej?
Czy różni się od takowego w stanie normalnym, i w jaką stronę?
Brak bodźców zewnętrznych, zgodnie z teorią, musi chyba powodować przyśpieszenie czasu.
Z drugiej strony, bezsenna noc dłuży się w nieskończoność...

Ciekaw jestem, czy przeprowadzano kiedykolwiek podobne badania nad pacjentami w komorze deprywacyjnej?

Cytuj
http://biorxiv.org/cgi/reprint/172387v3
In recent decades, predominant models of human time perception have been based on the presumed existence of neural processes that continually track physical time - so called pacemakers - similar to the system clock of a computer. Clear neural evidence for pacemakers at psychologically-relevant timescales has not been forthcoming and so alternative approaches have been suggested. The leading alternative proposal is the network-state dependent model of time perception, which proposes that time is tracked by the natural temporal dynamics of neural processing within any given network.

Dyskutować z autorami poważnej pracy raczej nie wypada. Niemniej mam drobne zastrzeżenie.
Bardzo możebne, że mózg jako układ neuronowy nie mieści w sobie czegoś takiego, jak zegar komputerowy, czyli generator częstotliwości taktowania. Ale mózg jest jedynie częścią składową większego układu, organizmu.
W organizmie zaś przynajmniej jeden taki zegar wewnętrzny niewątpliwie istnieje. To serce, jego rytm.
Diabli wiedzą... Może myślę jak laik, ale chyba niepodobna, żeby stały, towarzyszący człekowi przez całe życie, dość stabilny – 1..2 Hz – rytm serca nijak nie wpływał na percepcję czasu... :-\
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 28, 2019, 10:50:47 pm
Cytuj
Ciekaw jestem, czy przeprowadzano kiedykolwiek podobne badania nad pacjentami w komorze deprywacyjnej?
A jakże.  :)
Nawet Lem opisał te wrażenia dość dokładnie, na kilku stronach, więc daruję cytaty w trosce o życie małych kotków. Może tylko puenta;  "Wytrzymał siedem godzin. Miał pierwszą lokatę. W ciągu ostatnich trzech godzin umierał parę tysiecy razy. Ale nie jęknął."
Dodam, że jęknął w sumie dwa razy, pierwszy raz w ... minucie. Za to były punkty karne. To kadet Pirx rzecz jasna w"Odruchu warunkowym".
He, nawet w wiki powołują się na te opowiadanie;
https://pl.wikipedia.org/wiki/Deprywacja_sensoryczna (https://pl.wikipedia.org/wiki/Deprywacja_sensoryczna)
Czyli "mucha nie siada" w nawiązaniu do krótkiego kursu idiomów polskich (plus stosowny gest ręką). Ale tylko ogólnie, bo szczególnie to siada a nawet dwie muchy w dodatku ze skutkiem katastrofalnym, ale to w innym opowiadaniu o Pirxie.
 
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 29, 2019, 01:01:59 am
Ciekaw jestem, czy przeprowadzano kiedykolwiek podobne badania nad pacjentami w komorze deprywacyjnej?

Jak najbardziej ;):
https://journals.sagepub.com/doi/pdf/10.1177/070674376400900506
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5635043/
A kolejne pejpery w drodze:
https://www.frontiersin.org/research-topics/11064/spatial-and-temporal-perception-in-sensory-deprivation#overview
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Października 29, 2019, 01:36:14 am
...w nawiązaniu do krótkiego kursu idiomów polskich...
Wszakże jesteśmy ludźmi z tamtej epoki :)
"Krótki kurs" to aluzja do towarzysza Stalina i "krótkiego kursu historii wkp(b)", co? :D

Ale tylko ogólnie, bo szczególnie to siada a nawet dwie muchy w dodatku ze skutkiem katastrofalnym, ale to w innym opowiadaniu o Pirxie.
Test? :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 29, 2019, 08:27:32 pm
Cytuj
"Krótki kurs" to aluzja do towarzysza Stalina i "krótkiego kursu historii wkp(b)", co?
Test?
Krótko, by nie przedłużać  oftopu w ciekawym dialogu - 2 X tak!
Pierwsze "tak" mniej zdecydowane. 
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 07, 2021, 12:06:19 am
Coś dla miłośników łamigłówek  :)
http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf (http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 07, 2021, 08:29:51 am
Coś mi się widzi, że prof. Kisielewicz (http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/) czyta Lema wbrew Lemowi ::) .
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 10, 2021, 09:44:58 pm
Coś dla miłośników łamigłówek  :)
http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf (http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf)


Tak się właśnie powinno czytać dialogi filozoficzne   :)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 10, 2021, 11:07:25 pm
Eetam, Lem stoi na gruncie zdrowego scjentyzmu, a profesor K. mało oryginalnie mistycyzuje* (może jest jakiś czynnik, o którym nie wiemy - skąd niedaleko do Boga Dziur i Czajniczka), bo najwidoczniej zanieść nie może myśli, że jego cenne "ja" do atomów da się zredukować ("nas, których nie zadowala takie „wyjaśnienie”", etc.). Że ładnie ubiera to w słowa - to inna rzecz.

* Trochę jakby ze snergowska, sugerując bowiem istnienie duszy, ale materialnej.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 11, 2021, 10:55:47 pm
Eetam, Lem stoi na gruncie zdrowego scjentyzmu, a profesor K. mało oryginalnie mistycyzuje* (może jest jakiś czynnik, o którym nie wiemy - skąd niedaleko do Boga Dziur i Czajniczka), bo najwidoczniej zanieść nie może myśli, że jego cenne "ja" do atomów da się zredukować ("nas, których nie zadowala takie „wyjaśnienie”", etc.). Że ładnie ubiera to w słowa - to inna rzecz.

* Trochę jakby ze snergowska, sugerując bowiem istnienie duszy, ale materialnej.

Mnie chodziło o to, że powinno się maksymalnie precyzyjnie rekonstruować argumentację. Po tak wykonanej pracy można rzeczowo polemizować, wskazując dokładnie, który krok uważamy za nieuprawniony i dlaczego. Zgody pewnie nigdy nie będzie, ale będzie jasność co do tego, gdzie się nie zgadzamy. A to już bardzo dużo.

Co do "mistycyzowania". Nie zgadzam się z tą oceną. Po pierwsze - "czynnik, o którym nie wiemy" w ogóle nie musi oznaczać transcendencji (przykłady takich nietranscendentnych czynników mogę chyba pominąć, historia nauki zna ich krocie). Po drugie, redukcja do atomów... Przecież - i tu powołuję się też na autorytet Patrona forum - żadnych atomów nie ma! To, co nazywamy atomem, nie jest tak naprawdę atomem, skoro jest podzielne. Redukcja "ja" do atomów to czystej wody dogmatyzm.

I w tonie zupełnie lekkim i żartobliwym: "zdrowy scjentyzm"? Kto widział coś takiego? Przecież to contradictio in adiecto  ;D
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 11, 2021, 11:25:17 pm
Mnie chodziło o to, że powinno się maksymalnie precyzyjnie rekonstruować argumentację. Po tak wykonanej pracy można rzeczowo polemizować, wskazując dokładnie, który krok uważamy za nieuprawniony i dlaczego.

W tym sensie - zgoda. Prof. K. b. elegancko rozbiera dialogową materię.

Po pierwsze - "czynnik, o którym nie wiemy" w ogóle nie musi oznaczać transcendencji (przykłady takich nietranscendentnych czynników mogę chyba pominąć, historia nauki zna ich krocie).

Niby tak, ale i w takim wydaniu wygląda to na wprowadzanie mocno hipotetycznych, i właściwie niekoniecznych, elementów układanki, no i na - powtórzę się poniekąd - pyszałkowate, a przy tym nieco bezsensowne*, odrzucanie redukcjonizmu.

* Bo nie do końca rozumiem dlaczego składanie się z atomów ma być be, a składanie się z czegoś nieznanego - cacy. Takie wybrzydzanie w rodzajach budulca pachnie jakimś fizyczno-filozoficznym hipsteryzmem ;).

Przecież - i tu powołuję się też na autorytet Patrona forum - żadnych atomów nie ma! To, co nazywamy atomem, nie jest tak naprawdę atomem, skoro jest podzielne.

W świetle obecnej wiedzy wystarczy przenieść słówko ἄτομος jeden poziom w dół. Choć zatrzymanie się na poziomie atomów-w-używanym-dziś-znaczeniu, też ma pewien sens, te kuleczki ;) to dolna granica tego, co jesteśmy w stanie oglądać (no, w pewnym sensie oglądać):
https://wiadomosci.dziennik.pl/nauka/artykuly/69077,pod-tym-mikroskopem-mozna-ogladac-atomy.html

Redukcja "ja" do atomów to czystej wody dogmatyzm.

Raczej użycie (nie, nie nadużycie) wiadomej Brzytwy. Najprostsza możliwa hipoteza.

Przecież to contradictio in adiecto  ;D

Raczej umiar konstruktorski 8):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=537.msg45204#msg45204
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Czerwca 12, 2021, 10:07:51 am
Logika jest skuteczna tam, gdzie posiadamy już pewną wiedzę, gdzie mamy rozeznanie co do tego, co można uznać za możliwość rozsądną, a co jest ewidentnie sprzeczne z tym, co wiemy. Skuteczna może okazać się logika również wtedy, gdy wybiegamy niezbyt daleko poza granice naszego aktualnego poznania. Gdy jednak wkraczamy na tereny całkowicie lub prawie całkowicie oderwane od naszego doświadczenia, gdy zaczynamy rozważać rzeczy, o których (na razie) nic lub prawie nic nie wiemy – wówczas wszystkie możliwości musimy uznać za jednakowo rozsądne, a wśród nich i tę, że „są rzeczy w niebie i na ziemi, o których nie śniło się flozofom”.
http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf (http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Analiza%20Dialogow%20Lema.pdf)

A moim skromnym zdaniem, prof. K. ma sporo racji. Ukazanie się teorii względności i w szczególności kwantówki chyba udowodniło, że na pewnym poziomie wiedzy argumenty logiki (binarnej) i tzw. "zdrowego rozsądku" nie są już rozstrzygające. Więc czy właściwe jest stosowanie tych argumentów wobec tak subtelnych i mało zbadanych zjawisk jak (samo)świadomość, osobowość, własne "ja", itp.?
Przecież pozostając w ramach zdrowego rozsądku, stosując reductio ad absurdum, można z łatwością "obalić" np. mechanikę kwantową. I rzeczywiście, czym z punktu widzenia owego zdrowego rozsądku jest, dajmy na to, superpozycja? W jaki to sposób osobno wzięta cząstka elementarna może znajdować się we wszystkich miejscach naraz? Nonsens, nieprawdaż?

W świetle obecnej wiedzy wystarczy przenieść słówko ἄτομος jeden poziom w dół.
Czy wystarczy? Zgodnie z  nowomodną strunówką, cząstki elementarne wcale nie są elementarne, bo w ogóle nie istnieją. A to co my subiektywnie odbieramy jako cząstki, materię, jest w istocie rezultatem drgań jeszcze bardziej elementarnych superstrun i bran. I tak prawdopodobnie ad infinitum.

So, Nat'ralists observe, a Flea
Hath smaller Fleas that on him prey,
And these have smaller yet to bite 'em,
And so proceed ad infinitum

:)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 12, 2021, 10:39:32 am
Ukazanie się teorii względności i w szczególności kwantówki chyba udowodniło, że na pewnym poziomie wiedzy argumenty logiki (binarnej) i tzw. "zdrowego rozsądku" nie są już rozstrzygające.

Tu - gwoli uczciwości - przyjdzie przypomnieć, że Lem się z tez zawartych w omawianym przez profesora K. fragmencie "Dialogów" wycofał, ale nie ze względu na jakieś nieznane czynniki, a na to, że usiłował sprawy kwantowej teleportacji mierzyć miarą makroskopowego zdrowego rozsądku właśnie.

Więc czy właściwe jest stosowanie tych argumentów wobec tak subtelnych i mało zbadanych zjawisk jak (samo)świadomość, osobowość, własne "ja", itp.?

Mało zbadanych, jak mało zbadanych. Krzeczotek miał na ten temat coś do powiedzenia (albo i zademonstrowania), i niekoniecznie było to subtelne ;).

Czy wystarczy?

Napisałem "wiedzy", nie - "hipotez" ;) . I "obecnej", czyli liczę się ze spadaniem demokrytejskiej etykietki na niższy poziom/poziomy, o ile istnienie tychże zostanie dowiedzione.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 12, 2021, 05:03:27 pm

Niby tak, ale i w takim wydaniu wygląda to na wprowadzanie mocno hipotetycznych, i właściwie niekoniecznych, elementów układanki, no i na - powtórzę się poniekąd - pyszałkowate, a przy tym nieco bezsensowne*, odrzucanie redukcjonizmu.

* Bo nie do końca rozumiem dlaczego składanie się z atomów ma być be, a składanie się z czegoś nieznanego - cacy. Takie wybrzydzanie w rodzajach budulca pachnie jakimś fizyczno-filozoficznym hipsteryzmem ;).


Zważywszy na to, że o świecie przytłaczająco więcej nie wiemy, niż wiemy, uwzględnianie "nieznanych czynników" jest czymś jak najbardziej naturalnym. Czy w postulowaniu takich hipotetycznych bytów jak ciemna materia i ciemna energia jest jakaś pycha? Tu nie idzie o wybrzydzanie, tylko o pokorę wobec złożoności świata i ludzkiej niewiedzy. "Ja" można redukować do atomów, można też do molekuł albo procesów fizjologicznych ciała. To normalne w postępowaniu naukowym, ale żaden uczciwy naukowiec nie będzie takiej redukcji absolutyzował, ponieważ na dziś po redukcji do atomów, czy nawet cząstek elementarnych Modelu Standardowego nie jesteśmy w stanie wyjaśnić funkcjonowania świadomości - w tej kwestii nie widzimy nawet światła w tunelu. Poza tym rewolucje w nauce: kwantowa i relatywistyczna pozwalają co najmniej dopuszczać możliwość, że ten obraz świata, który aktualnie uważamy za najbliższy prawdzie (lub najbardziej adekwatny empirycznie, jeśli ktoś nie lubi pojęcia prawdy), może zostać zastąpiony w przyszłości obrazem innym. Problemem w tej części "Dialogów" nie jest klasyczna dwuwartościowa logika, tylko przesłanki bazujące na zbyt słabej wiedzy empirycznej.

Cytuj
Tu - gwoli uczciwości - przyjdzie przypomnieć, że Lem się z tez zawartych w omawianym przez profesora K. fragmencie "Dialogów" wycofał, ale nie ze względu na jakieś nieznane czynniki, a na to, że usiłował sprawy kwantowej teleportacji mierzyć miarą makroskopowego zdrowego rozsądku właśnie.

Z tym bym się nie zgodził, ponieważ logika kwantowa ma zastosowanie do rzeczywistości kwantów, a nie do "naszego" rzędu wielkości, jak to ilustruje anegdotka czy raczej paradoks z pewnym kotem w roli głównej.

Cytuj
W świetle obecnej wiedzy wystarczy przenieść słówko ἄτομος jeden poziom w dół. Choć zatrzymanie się na poziomie atomów-w-używanym-dziś-znaczeniu, też ma pewien sens, te kuleczki ;) to dolna granica tego, co jesteśmy w stanie oglądać (no, w pewnym sensie oglądać):
https://wiadomosci.dziennik.pl/nauka/artykuly/69077,pod-tym-mikroskopem-mozna-ogladac-atomy.html

Tylko dlaczego mielibyśmy redukować tylko do tego, co postrzegalne zmysłowo za pomocą przyrządów? Czemu to by miało służyć?

Reasumując - moje osobiste "ja" pozwolę zredukować do pojęć pierwotnych dowolnej teorii naukowej, która w zadowalający sposób wyjaśni życie tego "ja". Teoria atomów jest na to za słaba.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 12, 2021, 05:55:58 pm
Zważywszy na to, że o świecie przytłaczająco więcej nie wiemy, niż wiemy, uwzględnianie "nieznanych czynników" jest czymś jak najbardziej naturalnym. Czy w postulowaniu takich hipotetycznych bytów jak ciemna materia i ciemna energia jest jakaś pycha? Tu nie idzie o wybrzydzanie, tylko o pokorę wobec złożoności świata i ludzkiej niewiedzy.

Tylko, że ciemne materie i energie (które mogą się zresztą okazać fałszywymi hipotezami, wyjaśnienie może być prostsze) wynikają z bardzo określonych modeli teoretycznych, tymczasem tu hipotetyczne byty można wprowadzać tylko na zasadzie pełnej dowolności, bo ani nie wiadomo jak (i dlaczego właśnie w taki sposób) miałyby wyglądać, ani czy w ogóle są potrzebne (nie ma tak jasnych, jak w wypadku w/w ciemnych ;), przesłanek sugerujących konieczność ich wprowadzenia).

Z tym bym się nie zgodził, ponieważ logika kwantowa ma zastosowanie do rzeczywistości kwantów, a nie do "naszego" rzędu wielkości, jak to ilustruje anegdotka czy raczej paradoks z pewnym kotem w roli głównej.

A, nie wiadomo. Są hipotezy, że superpozycje zachodzą we wszelkich skalach, tylko te obiektów makroskopowych trwają zbyt krótko (dla kota średnich rozmiarów miało to być bodaj ~10-37 s, jeśli dobrze pamiętam), by dało się je dostrzec.

Przy czym tu chodziło o to, że tożsamość, czy też identyczność, i o poziom kwantowy zahaczy - wszystkie spiny muszą być takie same.

Tylko dlaczego mielibyśmy redukować tylko do tego, co postrzegalne zmysłowo za pomocą przyrządów?

Bo alternatywą jest redukowanie się do dowolnych tworów fantazji, słabo (jeśli w ogóle) zakorzenionych w rzeczywistości?

Reasumując - moje osobiste "ja" pozwolę zredukować do pojęć pierwotnych dowolnej teorii naukowej, która w zadowalający sposób wyjaśni życie tego "ja".

Tu pełna zgoda.

Teoria atomów jest na to za słaba.

A tu już nie. Jest całkiem prawdopodobne, że odpowiedzi leżą na wyższych - nie niższych - poziomach. Że nie w świecie kwantów, a - z atomów złożonych - struktur mózgu należy ich szukać.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 12, 2021, 07:38:19 pm
Cytuj
Tylko, że ciemne materie i energie (które mogą się zresztą okazać fałszywymi hipotezami, wyjaśnienie może być prostsze) wynikają z bardzo określonych modeli teoretycznych, tymczasem tu hipotetyczne byty można wprowadzać tylko na zasadzie pełnej dowolności, bo ani nie wiadomo jak (i dlaczego właśnie w taki sposób) miałyby wyglądać, ani czy w ogóle są potrzebne (nie ma tak jasnych, jak w wypadku w/w ciemnych ;), przesłanek sugerujących konieczność ich wprowadzenia).

Nie wynikają, tak samo jak nieznany księżyc wpływający na ruch odległej planety nie wynika z teorii grawitacji. Rozsądniej (i wygodniej) jest postulować istnienie księżyca, o którym póki co nic nie wiemy, niż grzebać czy przerabiać teorię. I tu jest podobnie - postuluje się istnienie ciemnej materii i ciemnej energii, żeby wyjaśnić dane otrzymane w doświadczeniach. Ale może być też tak, że teoria względności jest po prostu niewystacząjąca dla wyjaśnienia doświadczenia, i lepsza teoria (której nie mamy) mogłaby bez postulowania ciemnej materii i ciemnej energii wyjaśnić dane obserwacyjne. Kiedyś postulowano istnienie eteru, który okazał się zbędny - jest to znana historia.

Autor nie wprowadza żadnych bytów dowolnie, nie wprowadza niczego. Stwierdza tylko niewystarczalność atomizmu.

Cytuj
A, nie wiadomo. Są hipotezy, że superpozycje zachodzą we wszelkich skalach, tylko te obiektów makroskopowych trwają zbyt krótko (dla kota średnich rozmiarów miało to być bodaj ~10-37 s, jeśli dobrze pamiętam), by dało się je dostrzec.

Mnóstwo jest różnych szalonych hipotez we współczesnej nauce. Tylko jeżeli nie da się ich zweryfikować doświadczalnie, to po co sobie zawracać nimi głowę?

Cytuj
Przy czym tu chodziło o to, że tożsamość, czy też identyczność, i o poziom kwantowy zahaczy - wszystkie spiny muszą być takie same.

W porządku, ale to nie oznacza, że gdy mówimy o ciałach i ich kopiach, to powinniśmy stosować jakąś inną logikę niż klasyczna. To jest - tu się już powtarzam - problem braku adekwatnej teorii, i co za tym idzie, języka, i w konsekwencji - wiedzy.

Cytuj
    Tylko dlaczego mielibyśmy redukować tylko do tego, co postrzegalne zmysłowo za pomocą przyrządów?


Bo alternatywą jest redukowanie się do dowolnych tworów fantazji, słabo (jeśli w ogóle) zakorzenionych w rzeczywistości?

A dlaczego od razu tak? Cząstki elementarnej też nie zobaczysz za pomocą przyrządów. Nikt nigdy nie widział np. elektronu. To są też byty postulowane, pojęcia teorii, która ma moc wyjaśniającą i predykcyjną, i ta moc czy zdolność odróżnia teorie naukowe od teorii pseudonaukowych czy nienaukowych.

Cytuj
Jest całkiem prawdopodobne, że odpowiedzi leżą na wyższych - nie niższych - poziomach. Że nie w świecie kwantów, a - z atomów złożonych - struktur mózgu należy ich szukać.

Zapewne jest takie prawdopodobieństwo - choć nie sądzę, by ktoś je mierzył :) Dopóki jednak teorii nie ma, to i z redukowaniem nie ma co się spieszyć. Bo na jakiej podstawie niby? Powiedzieć: świadomość można zredukować do atomów, oznacza tyle, co powiedzieć: atomistyczna teoria T w pełni wyjaśnia naukowo zjawisko świadomości.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 13, 2021, 09:36:50 pm
Nie wynikają, tak samo jak nieznany księżyc wpływający na ruch odległej planety nie wynika z teorii grawitacji. Rozsądniej (i wygodniej) jest postulować istnienie księżyca, o którym póki co nic nie wiemy, niż grzebać czy przerabiać teorię.

Być może inaczej rozumiemy wynikanie. Ja bym powiedział, że postawienie hipotezy o jego obecności wynika z chęci pogodzenia wyników obserwacji z wielokrotnie sprawdzoną teorią, czyli w tej teorii jest również zakorzenione.

I tu jest podobnie - postuluje się istnienie ciemnej materii i ciemnej energii, żeby wyjaśnić dane otrzymane w doświadczeniach.

Przy czym o tym postulowanym da się jednak powiedzieć znacznie więcej niż "może jest coś nieznanego", kłaniają się modele estymowanego rozkładu ć.m., które przytaczałem w kontekście stametsowych bajeczek. Wszystko to pozostaje w sferze domysłów i wymaga weryfikacji, ale jest jednak konkretniejsze, niż to, co mają do dyspozycji przeciwnicy redukcjonizmu.

Autor nie wprowadza żadnych bytów dowolnie, nie wprowadza niczego. Stwierdza tylko niewystarczalność atomizmu.

Stwierdzać jej nie może, sugeruje ją tylko dość nieśmiało, kierując się prywatnymi preferencjami.

Tylko jeżeli nie da się ich zweryfikować doświadczalnie, to po co sobie zawracać nimi głowę?

Dobre pytanie. I również wielokrotnie wyrażałem sceptycyzm względem zbyt rozbuchanego hipotezotwórstwa współczesnej fizyki teoretycznej. Z drugiej strony... co jako obrońca nieznanych czynników chyba pierwszy przyznasz ;), trudno całkowicie odrzucać i najdziwniejsze (mieszczące się w pewnej dyscyplinie myślowej) hipotezy, bo nawet jeśli teraźniejszość nie zna możliwości ich weryfikacji, przyszłość może takowe otworzyć. (Więc to, że ostro odcinam Brzytwą pewne opcje, nie znaczy bym odsyłał je definitywnie do kosza. Mówię raczej: przedstawcie dowody, to pogadamy.)

W porządku, ale to nie oznacza, że gdy mówimy o ciałach i ich kopiach, to powinniśmy stosować jakąś inną logikę niż klasyczna.

Trudno powiedzieć, skoro kluczowy dla procesu kopiowania (zwanego teleportacją kwantową przecie) miałby być jednak poziom, na którym ona nie obowiązuje.

To jest - tu się już powtarzam - problem braku adekwatnej teorii

Tylko czy ona jest koniecznie potrzebna? Gdyby dwóch Hylasów było identycznych do poziomu subatomowego pod względem budowy i nieodróżnialnych behawioralnie, czy i bez teorii świadomości (załóżmy, choć ryzykowne się to zdaje, że nie powstałaby jeszcze, choć teleportacja kwantowa złożonych obiektów byłaby wykonalna) by się - w praktyce - nie obeszło?*

* Tu przypomina się pewne czytadło SF, w którym nauczono się z zadowalającym efektem praktycznym mapować ludzkie umysły:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=659.msg35055#msg35055
Ale od strony teoretycznej wciąż tkwiono w lesie:

"Sylveste odgrzebał stare, zapomniane teorie sprzed wieków, które postulowały istnienie związku między procesami kwantowymi świadomości a kwantowo-grawitacyjnymi mechanizmami rządzącymi czasoprzestrzenią, przez unifikację tak zwanego tensora krzywizny Weyla... ale w rozumieniu świadomości niewiele się posunięto naprzód i teoria ta była równie spekulatywna jak niegdyś."

Alastair Reynolds, "Przestrzeń objawienia"

Przypomina się również cytowany już Podrzucki:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=1750.msg77482#msg77482
(Nawiasem a w nawiązaniu: materia wchodząca w nasz skład ulega ciągłej wymianie. Czy na tej podstawie jakiś uparty filozof ;) nie mógłby podważać idei osobniczej ciągłości?)

A dlaczego od razu tak? Cząstki elementarnej też nie zobaczysz za pomocą przyrządów. Nikt nigdy nie widział np. elektronu. To są też byty postulowane, pojęcia teorii, która ma moc wyjaśniającą i predykcyjną, i ta moc czy zdolność odróżnia teorie naukowe od teorii pseudonaukowych czy nienaukowych.

Ale te cząstki da się pośrednio obserwować, czy też wykrywać, a tu mamy czysty domysł.

Dopóki jednak teorii nie ma, to i z redukowaniem nie ma co się spieszyć. Bo na jakiej podstawie niby?

Roboczo-ockhamowskiej, rzecz jasna.

Powiedzieć: świadomość można zredukować do atomów, oznacza tyle, co powiedzieć: atomistyczna teoria T w pełni wyjaśnia naukowo zjawisko świadomości.

Albo też: zjawisko owo wyjaśnią teorie neurofizjologiczne, biochemiczne i biofizyczne, dające się w ostatecznym rachunku zredukować do teorii atomistycznej.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 14, 2021, 01:19:47 am

Powiedzieć: świadomość można zredukować do atomów, oznacza tyle, co powiedzieć: atomistyczna teoria T w pełni wyjaśnia naukowo zjawisko świadomości.

Albo też: zjawisko owo wyjaśnią teorie neurofizjologiczne, biochemiczne i biofizyczne, dające się w ostatecznym rachunku zredukować do teorii atomistycznej.

Myślę, że nie ma sensu mnożyć wątków. Sprawa jest w istocie dość prosta. Redukcjonizm zjawisk klasy p do pojęć pierwotnych teorii T jest uzasadniony, jeśli teoria T w satysfakcjonującym stopniu wyjaśnia i przewiduje zjawiska klasy p. Ty postępujesz dogmatycznie, bo choć teorii T nie ma, to już wymachujesz brzytwą Ockhama w kierunku tych, którzy sugerują, że teorii T w ramach atomizmu nie da się stworzyć. Może się nie da, może się da, ale - i to jest kluczowe - dopóki T nie ma, to redukcjonizm jest nieuzasadniony. Jeżeli ktoś stworzy bogatą, złożoną i nieatomistyczą T', która odniesie sukces predykcyjny i wyjaśniający, a ktoś inny stworzy, korzystając jedynie z aparatu pojęciowego atomizmu, T, ktora będzie równie dobra w sensie przewidywań i wyjaśnień, ale prostsza od T', to wtedy zgoda - preferujemy T zamiast T' i redukujemy świadomość do atomów. Ale dopiero wtedy, i właśnie w takiej kolejności. Sama redukcja to tylko banalny wniosek z faktu istnienia teorii T. Ten wniosek nie może poprzedzać teorii T. A jeśli poprzedza, to świadczy o dogmatyzmie. W XIX wieku też sądzono, że pewne zjawiska (faktycznie: wszystkie zjawiska, ale dla uwypuklenia analogii osłabiam to stwierdzenie) da się zredukować do pojęć podstawowych mechaniki klasycznej, jeszcze zanim stworzono stosowne teorie. Podejmowano takie próby dość długo, ale bez powodzenia, i ostatecznie trzeba było jednak przyznać, że np. zjawisk optycznych nie da się opisać w paradygmacie mechaniki klasycznej.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2021, 08:23:41 am
już wymachujesz brzytwą Ockhama w kierunku tych, którzy sugerują, że teorii T w ramach atomizmu nie da się stworzyć

Już wymachuję, bo taka jej (być może niewdzięczna) rola. Jak długo nie udowodnią, że za uprawianym przez nich mnożeniem bytów stoi konieczność, że prościej wyjaśnić pewnych spraw się nie da, tak długo Brzytwa będzie chlastała ich hipotezy.

Może się nie da, może się da, ale - i to jest kluczowe - dopóki T nie ma, to redukcjonizm jest nieuzasadniony.

Otóż nie. Brzytewka - z zasady - służy unikaniu podobnych równoważności*. Jej drugie imię ;) to preferowanie najprostszych (potencjalnych) rozwiązań. A trzecie - swoisty konserwatyzm. Więc - jak w poprzednim akapicie ;). (Co, oczywiście, nie znaczy, że antyredukcjonistycznych hipotez stawiać i weryfikować nie można, ale ich miejsce - póki się nie uwiarygodnią - jest w poczekalni Gmachu Poznania, gdzie pełno rozmaitej barwnej hałastry ;), nie na jego salonach. Redukcjonizmu - przeciwnie, aczkolwiek dopóki T nie ma, nie może być pewien, że z tych salonów go nie wyproszą.)

* Inaczej - jak długo ktoś bezsprzecznie nie dowiedzie, że kosmici nie lądowali na Ziemi przed wiekami - musielibyśmy traktować b. serio hipotezy Dänikena, a do czasu stworzenia GUT (minimum: konkluzywnej QG) - teorię inteligentnego spadania.

Nawiasem: zakładam, że znasz "Zdumiewającą hipotezę" Cricka?

W XIX wieku też sądzono, że pewne zjawiska (faktycznie: wszystkie zjawiska, ale dla uwypuklenia analogii osłabiam to stwierdzenie) da się zredukować do pojęć podstawowych mechaniki klasycznej, jeszcze zanim stworzono stosowne teorie. Podejmowano takie próby dość długo, ale bez powodzenia, i ostatecznie trzeba było jednak przyznać, że np. zjawisk optycznych nie da się opisać w paradygmacie mechaniki klasycznej.

I było to poprawne metodologicznie, wbrew pozorom. Resztę niech dopowiedzą Strugaccy ustami swojego bohatera ;):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=407.msg43334#msg43334
(Znaczy: wyjaśnienia bardziej... malownicze bywają czasem prawdziwe, ale nie od nich należy zaczynać.)

ps. A tak w ogóle... Nie pamiętam czy ktoś Ci już to napisał (mogłem tez przeoczyć), czy będę pierwszy: zapowiadasz się na cenny nabytek dla naszego Forum :).
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 14, 2021, 12:25:57 pm
już wymachujesz brzytwą Ockhama w kierunku tych, którzy sugerują, że teorii T w ramach atomizmu nie da się stworzyć

Już wymachuję, bo taka jej (być może niewdzięczna) rola. Jak długo nie udowodnią, że za uprawianym przez nich mnożeniem bytów stoi konieczność, że prościej wyjaśnić pewnych spraw się nie da, tak długo Brzytwa będzie chlastała ich hipotezy.


To czemu nie pochlastasz atomizmu, tylko go dopuszczasz? Na razie nikt nie udowodnił, że atomizm jest konieczny dla wyjaśnienia zjawisk świadomości. Gdyby konsekwentnie zastosować twój postulat, to w ogóle nauki by nie było, bo żaden naukowiec nie przedstawia dowodów, że prościej się nie da. Naukowcy się czymś takim nie zajmują po prostu, interesuje ich relacja ich teorii do doświadczenia. Jak w ogóle miałby wyglądać poprawny dowód, ze dana teoria jest najprostsza z możliwych? Trzeba by jakimś cudem znać wszystkie możliwe teorie (skąd w ogóle pomysł, że jest ich skończona ilość?) i je porównać.

Może się nie da, może się da, ale - i to jest kluczowe - dopóki T nie ma, to redukcjonizm jest nieuzasadniony.

Otóż nie. Brzytewka - z zasady - służy unikaniu podobnych równoważności*. Jej drugie imię ;) to preferowanie najprostszych (potencjalnych) rozwiązań. A trzecie - swoisty konserwatyzm. Więc - jak w poprzednim akapicie ;). (Co, oczywiście, nie znaczy, że antyredukcjonistycznych hipotez stawiać i weryfikować nie można, ale ich miejsce - póki się nie uwiarygodnią - jest w poczekalni Gmachu Poznania, gdzie pełno rozmaitej barwnej hałastry ;), nie na jego salonach. Redukcjonizmu - przeciwnie, aczkolwiek dopóki T nie ma, nie może być pewien, że z tych salonów go nie wyproszą.)

* Inaczej - jak długo ktoś bezsprzecznie nie dowiedzie, że kosmici nie lądowali na Ziemi przed wiekami - musielibyśmy traktować b. serio hipotezy Dänikena, a do czasu stworzenia GUT (minimum: konkluzywnej QG) - teorię inteligentnego spadania.

Nawiasem: zakładam, że znasz "Zdumiewającą hipotezę" Cricka?


Tu jest kilka wątków. Nie da się naukowo dowieść, że kosmici nie lądowali na Ziemi. Trzeba jednak odróżnić działalność naukową od pozanaukowej. Danikena odrzucamy nie dlatego, że stworzył nazbyt bogatą teorię naukową, tylko dlatego, że jest szarlatanem. Hipoteza Cricka o panspermii ukierunkowanej (nie wiem, czy do tego pijesz, czytałem tylko jedną książkę popularnonaukową Cricka, miała chyba inny tytuł, ale traktowała właśnie o tym) też nie jest teorią naukową. Takich teorii jest bardzo wiele i nie ma co w nich obcinać, każdy ma prawo popuszczać wodze fantazji. Trzeba tylko rozumieć, gdzie jest ich miejsce - nie w ramach nauki.

Co do najprostszych rozwiązań, to pisałem już powyżej. W nauce możemy sensownie mówić tylko o najprostszych rozwiązaniach spośród tych istniejących.

Wyobraź sobie, że Eudoksos (chyba) stworzył swój model ruchu ciał niebieskich z epicyklami i ekwantami, który, jak na tamte czasy, był całkiem dobry, a ktoś by przyszedł i powiedział, że nie uzna mu tego, dopóki ten nie udowodni, że można te ruchy wyjaśnić bez podpierania się epicyklami i ekwantami. To tak nie działa. Brzytwę stosuje się, gdy wiemy, że teoria jest zbyt bogata, a wiemy to tylko wtedy, gdy mamy dobrą, sprawdzającą się teorię konkurencyjna, która jest prostsza (wiem, powtarzam się). Ockham twierdził, że realizm jest zbyt bogatym systemem w sporze o powszechniki, gdyż był przekonany, że dla "wyjaśnienia" świata wystarczy umiarkowany konceptualizm. Czyli miał "teorię" konkurencyjną, którą uważał za lepszą (oczywiście, żadną miarą nie były to teorie naukowe, tylko czysto filozoficzne, ale to akurat nie gra roli w tym momencie).

W XIX wieku też sądzono, że pewne zjawiska (faktycznie: wszystkie zjawiska, ale dla uwypuklenia analogii osłabiam to stwierdzenie) da się zredukować do pojęć podstawowych mechaniki klasycznej, jeszcze zanim stworzono stosowne teorie. Podejmowano takie próby dość długo, ale bez powodzenia, i ostatecznie trzeba było jednak przyznać, że np. zjawisk optycznych nie da się opisać w paradygmacie mechaniki klasycznej.

I było to poprawne metodologicznie, wbrew pozorom. Resztę niech dopowiedzą Strugaccy ustami swojego bohatera ;):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=407.msg43334#msg43334
(Znaczy: wyjaśnienia bardziej... malownicze bywają czasem prawdziwe, ale nie od nich należy zaczynać.)


Praca naukowa w ogólnie przyjętym paradygmacie była jak najbardziej działaniem sensownym. Jednak twierdzenie, że ten paradygmat jest ostateczny, było uroszczeniem. Zaczynać wolno od czegokolwiek. W nauce wszystko jest dozwolone i każda teoria jest dobra - jak długo wytrzymuje sprawdzian empiryczny. Całe szczęście, że Einstein po prostu zajął się tworzeniem teorii grawitacji, zamiast poszukiwać dowodu na to, że nie da się wyjaśnić grawitacji w ramach mechniki klasycznej, bo wtedy nie mielibyśmy ani teorii grawitacji, ani dowodu ;D A trzeba pamiętać, że na empiryczne potwierdzenie OTW trzeba było trochę poczekać.
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2021, 01:47:31 pm
To czemu nie pochlastasz atomizmu, tylko go dopuszczasz? Na razie nikt nie udowodnił, że atomizm jest konieczny dla wyjaśnienia zjawisk świadomości.

Roboczo, jak mówiłem. Bo skoro wiele rzeczy się przez niego da wyjaśnić, nie mogę - ot, tak - odrzucić go tylko dlatego, że komuś się z uczuciami religijnymi, poczuciem wlasnej (czy gatunkowej) wyjątkowości czy faworyzowanymi fringe hipotezami gryzie. Podobnie jak - skoro T.E. działa - nie będę każdorazowo zastanawiał się czy ten akurat gatunek nie miał rozumnego kreatora (który go ad hoc z gliny ulepił), tylko w pierwszym odruchu będę starał się ustalić z której gałązki zrekonstruowanego już drzewa życia wyrasta. (Zresztą po co to piszę, skoro sam sobie odpowiedziałeś zdaniem o pracy w paradygmacie ;).)

Gdyby konsekwentnie zastosować twój postulat, to w ogóle nauki by nie było, bo żaden naukowiec nie przedstawia dowodów, że prościej się nie da.

Tu chyba zaczynamy grę w słówka jakąś. Prostota wynika z samej zasady ockhamowej, która jest jedną z podstaw metody naukowej, jak wiadomo:
https://www.britannica.com/topic/Occams-razor
I nie, nie trzeba porównywać wszystkich możliwych teorii, czy hipotez (zwl., że - jak słusznie zauważyłeś - ciężko by było ustalić, czy to już wszystkie), wystarczy - co też już napisałeś - te będące na placu boju. (W przyszłości zawsze może pojawić się nowa i rzucić wyzwanie zwycięskiemu dotąd modelowi, a nawet z nim wygrać, ale to inna rzecz.)

BTW. Dobrze zgaduję, że w cywilu jesteś filozofem?

Danikena odrzucamy nie dlatego, że stworzył nazbyt bogatą teorię naukową, tylko dlatego, że jest szarlatanem.

Nie, nie tylko dlatego. Przed nim identyczne hipotezy stawiał - z całym rygorem naukowości - Matest Agrest. Więc nie dlatego je odrzucamy, że od szarlatana pochodzą (bo on je tylko przyjął za swoje), a z tej przyczyny, że nie są konieczne w świetle wiedzy historyczno-archeologicznej. (Nie znaleziono niczego, czego bez pozaziemskiej interwencji nijak nie wyjaśnisz - złomowanej starożytnej rakiety międzygwiezdnej np.)

Hipoteza Cricka o panspermii ukierunkowanej (nie wiem, czy do tego pijesz, czytałem tylko jedną książkę popularnonaukową Cricka, miała chyba inny tytuł, ale traktowała właśnie o tym)

Nie, piję do jego książki zajmującej się kwestiami mózgu i świadomości z pozycji redukcjonistycznych.

Praca naukowa w ogólnie przyjętym paradygmacie była jak najbardziej działaniem sensownym.

No właśnie - i tu wracamy do atomizmu-redukcjonizmu i Brzytwy.

Jednak twierdzenie, że ten paradygmat jest ostateczny, było uroszczeniem.

Przecież każdorazowo używam słowa "roboczo".

Całe szczęście, że Einstein po prostu zajął się tworzeniem teorii grawitacji, zamiast poszukiwać dowodu na to, że nie da się wyjaśnić grawitacji w ramach mechniki klasycznej, bo wtedy nie mielibyśmy ani teorii grawitacji, ani dowodu ;D A trzeba pamiętać, że na empiryczne potwierdzenie OTW trzeba było trochę poczekać.

Jeśli profesor K. z kolegami stworzą teorię świadomości równie elegancką, co OTW na swoim poletku, i zaraz pojawi się jaki "Eddington", który ją pozytywnie zweryfikuje*, to się z nimi przeproszę i będę bronił tej teorii z takim samym zapałem jak dziś - redukcjonizmu. 8) Do tego czasu - chlast-chlast-chlast! ;)

* Historia dwóch panów E. warta jest przypomnienia:
https://www.nature.com/articles/d41586-019-01172-z
https://www.forbes.com/sites/jamiecartereurope/2019/05/29/the-true-story-behind-how-albert-einstein-was-proved-right-at-a-solar-eclipse-100-years-ago-today/
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Ptr w Czerwca 15, 2021, 05:17:29 pm

BTW. Dobrze zgaduję, że w cywilu jesteś filozofem?


Jak rozumieć "w cywilu"? Filozofię studiowałem kiedyś na uniwersytecie, ale to było stosunkowo dawno.

Co do reszty, to mam poczucie, że powiedziałem już w tym temacie wszystko, co chciałem. Nie przekonałeś mnie, ale jako że nie mam pasji do prowadzenia polemik i szczególnej chęci przekonywania innych, to myślę, że świat nic nie straci, jak zatrzymamy tę wymianę zdań... Do następnego razu  ;D
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 16, 2021, 03:07:50 pm
Cóż, wolałbym Cię przekonać, niż przegadać, ale szanuję Twój wybór.

Jak rozumieć "w cywilu"?

W świecie pozaforumowym ;).

Filozofię studiowałem kiedyś na uniwersytecie, ale to było stosunkowo dawno.

No, jakoś tak mi wyglądało, że masz podobny background  ::).

ps. I jeszcze Okołowski (czyli pętelka ;) ) o jednym z dialogowych wątków
https://journals.pan.pl/Content/93467
(Mam wrażenie, że znów - minimum miejscami - interpretował pod tezę.)
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 02, 2022, 11:48:10 am
L.A., dyskutowaliśmy tu kiedyś o pamięci. Teoretycznie mogłem się wówczas podeprzeć taką trzyletnią (wtedy) świeżynką, ale w praktyce wrzucę ją dopiero dziś, bo wczoraj na nią natrafiłem:
http://knk.uwb.edu.pl/jak-tworzy-sie-pamiec-badania-wskazuja-nowe-bialka/
https://www.biologicalpsychiatrycnni.org/article/S2451-9022(16)30146-X/fulltext
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5423757/
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Grudnia 02, 2022, 05:45:55 pm
Hm. Strach strachem, a swoją drogą ciekawe, czy tabliczka mnożenia i wierszyk "Mary had a little lamb" też spoczywają sobie gdzieś w głębinach mózgu, zakodowane w białkach, jak w pamięci flash? :-\
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 03, 2022, 01:03:31 am
Dobrze, że spytałeś o Mary, nie o Daisy, bo inny sposób magazynowania wspomnień miałbym przed oczami ;):
https://www.youtube.com/watch?v=E7WQ1tdxSqI (https://www.youtube.com/watch?v=E7WQ1tdxSqI)
A serio: wiem, że masz wątpliwości, ale Brzytewka nakazuje przyjąć, że tak, przynajmniej roboczo...
Tytuł: Odp: Akademia Lemologiczna [Dialogi]
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Grudnia 03, 2022, 09:25:42 am
W tym i przed tym okiem, co umieściłeś na awatarze? ;)

A serio: i owszem, mam wątpliwości, a jakże. Raz, ile potrzeba tego białka, żeby zmagazynować szalone tera- i petabajty wspomnień? Mikrogramy? A może tony?
I dwa, nie umiem sobie wyobrazić "czytnika", który potrafi odnaleźć w otchłaniach pamięci potrzebne białko, zeskanować z niego infę, załadować ją do "pamięci operacyjnej" - i to na zawołanie, w trybie real time... Ale z tego, że nie jestem w stanie sobie wyobrazić, wcale nie wynika, że czegoś takiego nie istnieje :)