Z jednej strony jak kiedyś napisał Lem, dobrze udawać inteligencję to tyle co być inteligentnym. Może więc pewien atawizm (w sensie zachowań nieracjonalnych) jest konieczny, żebyśmy kogoś uważali za rozumnego w naszym ludzkim sensie? Bo bez tego uważalibyśmy go za sztucznego, nieprawdziwego?
Z drugiej strony atawizmy sprzętu AGD, jeśliby miały mieć podłoże zaszłościowe, wywodzące się z minionych pokoleń ewolucyjnej presji technicznej, technologicznej i ekonomicznej - miałyby zgoła przeciwny kierunek niż u ssaków, podobny do owadów społecznych, u których rozmnaża się tylko królowa, a robotnice i żołnierze są bezpłodni. Zachowanie własnego życia ma ewolucyjny sens tylko o ile pozwala wydać potomstwo, a bez tego nie. Pralki nie wydaja potomstwa, służą tylko królowej (producentowi) i to jednorazowo - w akcie nabycia droga kupna. Potem są jedynie balastem (naprawy gwarancyjne).
Tak więc jak każda robotnica czy żołnierz bezwzględnie, instynktownie zginą w obronie interesów królowej mrówek - tak każda pralka powinna się dość sprytnie psuć (umierać) natychmiast po upływie terminu gwarancji. Sprytnie, to znaczy pozornie z przyczyn niezależnych (np. rzekome przepięcie w sieci, piorun etc.). Ewentualnie, w przypadku konfrontacji ze sprzętem innego producenta nie powinna taka pralka do niego strzelać, ale sama dać się postrzelić, a konając i rzężąc powinna cicho łkać ludzkim głosem, tak aby właściciel miał moralny imperatyw zakupienia klonu (względnie nowszego modelu - ale oczywiście tegoż samego producenta). Najlepiej, jakby obficie brocząc elektrolitem i wlokąc za sobą oderwane drzwiczki na wiązce kabli dowlokła się do właściciela i skonała u jego stóp, patrząc mu w oczy.