Autor Wątek: jak to jest z tymi cząstkami?  (Przeczytany 87808 razy)

Macrofungel

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 512
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #105 dnia: Marca 03, 2009, 12:37:48 am »
Postaram się, prawda jest taka, że nie bardzo potrafię to rozróżnić "na czuja", niby wiem, ale nie rozumiem. Czyli chodzi o obserowowana "powierchnię" naszego Wszechświata?

Był taki artykuł w ŚN „nieporozumienia wokół wielkiego wybuchu”, czy jakoś tak. Dobrze  przeczytać. Gdybym sam zaczął o tym nawijać, to pewnie bym już nie przestał, więc może jeszcze przez chwilę się powstrzymam. 

Co do tego tak zwanego dark flow (ciekawe- zawsze jak kosmologowie odkrywają coś, czego nie rozumieją, nazywają to dark coś tam) to różne wytłumaczenia już były- włącznie z takim, że te galaktyki uciekają przed Chuckiem Norrisem ;D ;D

To oczywiście niemożliwe, żeby coś poza horyzontem miało choćby pośredni wpływ na to, co obserwujemy- oddziaływania grawitacyjne w końcu też rozchodzą się z prędkością światła. Chodzi raczej o to, że to coś (jakaś duża fluktuacja gęstości) kiedyś było wewnątrz naszego horyzontu, ale zostało wyrzucone diabli wiedzą gdzie przez inflację. Ewentualnie może jeszcze siedzieć w obszarze, z którego dochodzą już do nas fale grawitacyjne, ale nie światło. Nie dlatego, że jest wolniejsze- po prostu bardzo wczesny wszechświat był nieprzezroczysty dla światła. Jakoś tak bym to w każdym razie rozumiał.

Z resztą, czytałem gdzieś oryginalny artykuł Kashlinsky’ego (kolo, który to odkrył) na ten temat. Tylko gdzie ??? ??? ???

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13654
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #106 dnia: Marca 06, 2009, 09:45:16 pm »
Kurcze czytałem to (ŚN) i napewno mam (tylko gdzie). Nie mam czasu teraz grzebać. Co do tego wpływania. Wszechświat rozszerza się coraz szybciej i im dalej tym szybciej ucieka aż zbliży się do c i wtedy przestaje być obserwowalny. Jesli coś (nazwijmy A) własnie przestało być obserwowalne, a coś innego (B)  jest w połowie drogi między nami a A, to z B widac i nas i A. Czyli A oddziaływuje grawitacyjnie na B i odciąga go od nas, choć tego A od nas nie widać. Czy coś pomajtałem?
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).