Postaram się, prawda jest taka, że nie bardzo potrafię to rozróżnić "na czuja", niby wiem, ale nie rozumiem. Czyli chodzi o obserowowana "powierchnię" naszego Wszechświata?
Był taki artykuł w ŚN „nieporozumienia wokół wielkiego wybuchu”, czy jakoś tak. Dobrze przeczytać. Gdybym sam zaczął o tym nawijać, to pewnie bym już nie przestał, więc może jeszcze przez chwilę się powstrzymam.
Co do tego tak zwanego
dark flow (ciekawe- zawsze jak kosmologowie odkrywają coś, czego nie rozumieją, nazywają to
dark coś tam) to różne wytłumaczenia już były- włącznie z takim, że te galaktyki uciekają przed Chuckiem Norrisem
To oczywiście niemożliwe, żeby coś poza horyzontem miało choćby pośredni wpływ na to, co obserwujemy- oddziaływania grawitacyjne w końcu też rozchodzą się z prędkością światła. Chodzi raczej o to, że to coś (jakaś duża fluktuacja gęstości) kiedyś było wewnątrz naszego horyzontu, ale zostało wyrzucone diabli wiedzą gdzie przez inflację. Ewentualnie może jeszcze siedzieć w obszarze, z którego dochodzą już do nas fale grawitacyjne, ale nie światło. Nie dlatego, że jest wolniejsze- po prostu bardzo wczesny wszechświat był nieprzezroczysty dla światła. Jakoś tak bym to w każdym razie rozumiał.
Z resztą, czytałem gdzieś oryginalny artykuł Kashlinsky’ego (kolo, który to odkrył) na ten temat. Tylko gdzie