Nie wiem który - po prostu Stefan - na str. 435...a że my ciągle o tym Stefanie, to się rzuciło w oczy...poza tym S. w trzecim tomie bada myszy...nie świnki...aleć;)
He, znów mała gapa moja.
Teraz widzę...widocznie nie mam tej rzucawki ocznej stefańskiej.
Pisał rzeczone opowiadanie w 1946, więc już mógł myślami Szpital Przemienienia macerować...w tym Stefana. A, że po kilku latach myszy zamieniły się w świnki...normalne - utyły od ówczesnego dobrobytu.
No tak...a bohaterem "Solaris" jest Kris.
Taa...i co teraz?
Jakaż tajemnicza więź łączy Krzysztofów i Krisa? Bezimienną z cmentarza (przypominającą Krystynę...skomplikujmy; to wszak żeński wariant Krisa), Bezimienną z Ogrodu (strzeliłbym na razie bez większego prochu, że Marię) i Harey z Oceanu?
Jakimi tropami wzbudzał wspomnienie cmentarz łyczakowski (46), potem ogród (47) gdzie już projekcja ukochanej jest wprost z głowy Krzysztofa i wreszcie po wielu latach planeta-ocean Solaris (61), na której nastąpi ten sam proces za sprawą cudo-stwórczego Oceanu?
Czy i tę powieść trzeba będzie uwzględnić? Idąc tropem "hipotezy Racheli"?
W każdym razie - jest junctio.
Być możne powieść nie jest o braku kontaktu z obcymi; jest o niemożliwości kontaktu ze zmarłą ukochaną.
Realizacją marzenia i jego unicestwieniem.
I to by dopiero była nowa interpretacja dobrze znanego tematu. Cały ten kosmiczny i filozoficzny sztafaż - wyłącznie decorum.
Dziwne to opowiadanie - kompletnie nie ma nawet słowa o jakimś zagrożeniu, strachu, że np. musi spieszyć się z badaniami, bo zamkną laboratorium...nie...świat spokojny, letni - to on nosi w sobie jakiś ból.
Ano! Dlatego widzę tam dwie historie - bazową i otoczkę. Tak naprawdę oba rozdziały cmentarne mogą istnieć samodzielnie i są sercem całości. Reszta, naukowo-badawcza w niejasnym tle historycznym, zwodem tylko. Cały Lem.
Istotą ten ból niesiony... niesiony gdzieś do 48 roku. Ale, jak może w Solaris...odzywający się jeszcze czasem.
Jak Lem o niej pisał...wyskoczyła z niego. Postawił pierwsze zdanie i ...samo poszło.Wieku Lema nie da się dopasować, bo Krzysztof pracuje już na uniwersytecie...nie uczy się...a to musi być przedwojenny Lwów...nie jest to Lwów wstrząsany kolejnymi najazdami...
Tak, dlatego mam to za otoczkę.
Lem mógł być na Cmentarzu Orląt i w jego okolicach do 1945 roku. Podobnie wyjęty z czasu jest Ogród (ale pozornie)
Lwów ze studenckich czasów? 39? 40?
Tak, tak by być mogło, ale... wtedy grób byłby sprzed wojny, a jestem przekonany, że on wojenny; zatem wizyta 44/45.
Otóż to...ale:
Jakby to, twardą, chłopięcą czuprynę trzymał w garści, pochylił się i pocałował kamień.
Tak, z litery czytanego Wacek jest chłopakiem, ale...
Ja bym nie powiedział o chłopaku, że ma chłopięcą czuprynę - tak bym powiedział o dziewczynie, że "ma chłopięcą czuprynę".
Chłopak z chłopięca czupryną to ...pleonazm (przepraszam)
Tekst o miłości która nie umiera wraz ze śmiercią a trwa, ryty na nagrobku... nieee. Możliwość, że Wacek jest chłopcem mam za skrajnie nieprawdopodobną.
Co zostaje?
Anagram? Nazwisko? Była wtedy we Lwowie rodzina a może i kilka, o nazwisku Wacek; też Więcek etc. Dalej dość popularna ksywa z konspiracji (jeśli miała chłopięcą urodę (ta grzywka); są pewne lwowskie tradycje z taką nazwą związane... ale po prawdzie - nie wiem.
Skoro przy tym - mały skok w bok, o ile już nie jesteśmy na manowcach (ale jakich ciekawych... chyba najsłynniejszy lwowski Wacek - wrzucam bo z śląskim finałem
http://sportowcydlaniepodleglej.pl/rudolf-wacek-kolarz-ze-stali-ktory-przechytrzyl-niemcow/W każdym razie Lem w "Wysokim Zamku" wspomina o dwóch kolegach zabitych przez Niemców: Józku F. i Janku Ch.
Też prawda, zatem zupełnie odrzucić męskości Wacka się nie da.
Dobra wspomnę, że zabrałem się za przegląd wczesnych wierszy Lema... i tam on dopiero wychodzi. Jakże one smutne, jak napisałaś - niosą olbrzymi ból.
Z nich mogę wnieść, że "Wacek" - tego się na razie będę trzymał, był aryjką (inaczej nie byłoby grobu na tym cmentarzu), zginął od kul, co sugeruje udział w ruchu oporu, i może miał na imię Maria.
Stosowne argumenty tekstowe - później.
Rachelę Przewodasa bym odrzucił, znaczy imię i pochodzenie. Bo osoba niewątpliwie była.
I kończąc - z Lemem to jednak się nie da prosto, ot i wiadomo
Figa z makiem.
Ta Helena co mogła być miłosną Haliną.
...a Krystyna...jakby Halina? Po typie?
Helena B. już była chyba przez Lema znana, więc... ale obstawiam, że wyparła inne miraże dopiero ok 48/49. Zrzymałem się na Gajewską, na Fiałkowskiego - że imię jej podmienili; powoływałem się na płytę nagrobną...jak widać nawet groby w tej historii zwodzą.
I przypadkiem w te wiersze ...oka-myk.
A tam?
No, Halina jak wół.
Widocznie używała obu imion. Zwłaszcza, gdy publikowała, była Haliną.
Zatem mamy całą miłosną trójkę z trójki. W jednym słupku. Co ciekawe, jest jeszcze jeden taki słupek, ale w innym ustawieniu. Wiersze?
Wyłącznie...no jakże by inaczej - cmentarne.