Ja bym się tu ustawił trochę z boku. Tj. nie widzę nic wstydliwego w byciu marksistą takim jak Lem. (Zwł., że faktycznie - świństw nie robił, przemocą ustroju nie umacniał, wierząc w słuszność kierunku potrafił brutalnie szczerze - na ile okoliczności pozwalały - ocenić błędy na tej drodze.)
Histmat też - jako teoria cząstkowa - nie wydaje mi się wymagać obrony. Owszem, trzeba dodawać mu kontekst, bo nic nie jest po heglowsku zdeterminowane (nie wiadomo by jaki duch-wieczny rewolucjonista w ściśle określoną koleinę nas pchał), ale jako ogólne dostrzeżenie pewnych wycinkowych prawidłowości sprawdza się - IMHO - do dziś. Choć teraz nie mówi się o komunizmie, a o
post scarcity (względnie
trekonomics ).
Tylko jeśli chodzi o sens tekstu o Wellsie i Leninie skłonny byłbym zgodzić się raczej z
livem, niż z Tobą, że był on przewrotny, bo pamiętam "Podróż trzynastą", z Pintą, starszą od w/w eseju o dekadę, a jest ona bezlitosna dla historii ręcznych popychaczy, wśród których Iljicz był pierwszym istotnym. (I w jej kontekście "Obłok..." nie gryzie mi się z "Korzeniem". Lem zdolny był dostrzec i awers i rewers.)