Gwoli uzupełnienia obrazu. Wywiad z panią M.S.:
https://www.onet.pl/kultura/onetkultura/monika-strzepka-aktor-to-mial-byc-moj-najwiekszy-wrog-wywiad/t09bqep,681c1dfa
Ale i odpowiedź na niego:
https://www.onet.pl/kultura/onetkultura/wojciech-malajkat-reaguje-na-wywiad-onetu-niesprawiedliwa-wypowiedz/qptfwbw,681c1dfa
Jeden za peyłolem a drugi cóż:
— Mam poczucie, że absolwenci warszawskiej Akademii są słabo przygotowani do pracy we współczesnym, poszukującym teatrze artystycznym. Czyli takim teatrze, który nie opiera się na konwencjonalnym aktorstwie wcieleniowym, tylko wymaga pewnych jakości performerskich oraz zaangażowanej, krytycznej postawy.
Akademia owa nie wstawiła waginy i nie siedzi we waginetach. Ot zagadka. I nie przytula się do drzew.
A tu Szczepkowska na Fejsbuniu:
Joanna Szczepkowska
16 godz. ·
UWAGA DŁUGIE. i już ostatnie w tej sprawie.
A więc sprawa Moniki Strzępki i Teatru Dramatycznego. Szok dla niektórych. Dla mnie nic nowego. Pisałam o tym lata temu. Rozpisywałam się nawet. Pisałam o salach teatralnych zawładniętych przez tzw. teatr artystyczny. Pisałam o tym, że kultura w Polsce to teraz „ sala prób”. Nikim nie byłam w związku z tym, tylko osobą nie rozumiejącą postępu. Odsyłam do mojego obszernego i rozpaczliwego artkułu „ Teatr czyli ludzka praca” z 2013 roku. Można znaleźć w Internecie.
Chciałabym się rozprawić teraz z wywiadem Magdalena Rigamonti z Moniką Strzępką w Onecie. Na początek: Monika Strzępka definiuje czym jest aktorstwo w jej teatrze, który:
„... nie opiera się na konwencjonalnym aktorstwie wcieleniowym, tylko wymaga pewnych jakości performerskich oraz zaangażowanej, krytycznej postawy.”
Więc tak. Ja reprezentuję aktorstwo " wcieleniowe" z radością zresztą. Kilka lat temu zostałam poproszona o udział w performatywnym przedsięwzięciu na terenie Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Większość obsady to byli aktorzy z wrocławskiego Teatru Polskiego ( Teatr Polski nie Morawski) z dużym doświadczeniem teatru nazywanego artystycznym. Reżyserowała austriacka reżyserka zdecydowanie lewicowa. Trzeba było stanąć przed obrazem i wielokrotnie wykonywać monolog dla zwiedzających wystawę. Podjęłam się tej przygody chętnie i nic nie wskazywało na to, żebym była niedopasowana. W reklamie spektaklu reżyserka mnie umieściła jako osobę reprezentatywną dla całości. Grałam jako „ ja” nie „ chowając się za rolą „ a przestawienie się z „ wcielania” na „ performerskość ” nie stanowiło trudności. Bo aktorstwo performatywne nie istnieje. Jest aktorstwo po prostu. Dalej:
M.S - „Bardzo wierzę w energetyczne przepływy, w dużej mierze na tym polega teatralna komunikacja.
Energetyczne przepływy…? Na pewno z miłością dla teatru? To może taka scenka: Jest rok 2011. Gramy w Teatrze Narodowym na małej scenie „ Mewę” Czechowa w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Spektakl zaczyna się tak, że aktorzy wchodzą na widownię i czekają aż zgasną światła. Więc czekamy. Nagle na salę wchodzi spóźniona para. To Monika Strzępka i Paweł Demirski. Ona w ogromnym świecącym turbanie, on w krótkich spodenkach wielkości kąpielówek. Tak prezentując się zdumionej publiczności zasiedli w trzecim rzędzie. Gramy. Po piętnastu minutach usłyszeliśmy głośny stuk foteli, Strzępka i Demirski wstali, a potem demonstracyjnie trzasnęli drzwiami. Tak wygląda dobroczynny „ energetyczny przepływ teatralnej komunikacji”. Jak widać ludzie wyjątkowo wrażliwi na teatr. Nawiasem mówiąc stukanie krzesłami przez teatralną pseudo lewicę jest często używanym znakiem protestu przeciw „ skostniałym teatrom „ . A ja się zastanawiam czym właściwie takie zaburzanie spektakli różni się od okrzyków „ hańba, hańba” ze strony widzów konserwatywnych. Moim zdaniem niczym się nie różni. Obie strony w ten sam sposób protestują przeciw teatrowi jakiego nie chcą. Mało tego – obie strony protestują i krytykują nie obejrzawszy spektaklu a jedynie jego początek. Czym to się różni od krytyki „Dziadów” Kleczewskiej przez Barbarę Nowak kuratorkę PiS owskej oświaty? Nie widziała spektaklu a zabrania. Lewica trzaska drzwiami i stygmatyzuje też nie widząc spektaklu. Od razu uprzedzam, że określenie „ lewica teatralna” nie jest krytyką lewicowej wrażliwości. Prawdziwej.
Cała sprawa objęcia Teatru Dramatycznego przez skrajny feminizm czyli Strzępkę, była znana jako wewnętrzna awantura kół decydujących. Kilka osób odeszło z powodu pozytywnej decyzji. Bo o co chodzi? O jedną z najbardziej reprezentacyjnych sal teatralnych jaką posiada Warszawa. Wygodną i przyjazną widowni. Nie o miejsce offu, gdzie sięgają wszyscy głodni eksperymentów. To sala na teatralny wieczór gdzie się idzie po świat iluzji i sztukę aktorską.
Piszę to wszystko nie dlatego, że mnie taki a nie inny teatr odrzuca, czegoś nie rozumiem albo nie lubię. Piszę nie tylko z powodu brutalnej przemocowści Moniki Strzępki, piszę bo jesteśmy świadkami gigantycznej ściemy za nasze podatki. To co ma być „ rozwojem artystycznym” w rzeczywistości jest zwykłym uchylaniem się od podjętej posady. Nie jest istotne jaka Monika Strzępka była kiedyś jako reżyserka. Jest istotne na jaką osobę wyszła prowadząc teatr. To co pani Strzępka głosi jako swoją wyjątkowość jest pozbawione sensu i oryginalności , skomplikowane i niekomunikatywne. Typowy dla teatralnej pseudo lewicy język pozbawiony ludzkich, prostych słów.
M. S mówi że jej aktor w swojej nowoczesności jest ” medium spraw istotnych dla świata i dla niego samego, jego osobisty stosunek do tematów, które poruszamy, jest bardzo ważny.”
… No więc tak: aktor zawsze jest medium i niczym innym nigdy nie był. Na przykład emanacja teatru szekspirowskiego wynikała tylko z przekonania, że aktorzy przekazują sprawy istotne dla świata. Aktor nie ma być naprawdę przejęty sprawami, tylko ma wywołać iluzję przejętego. Na tym polega sztuka aktorska. Naprawdę przejęci muszą być aktywiści. Teatr aktywistów oczywiście może być , dlaczego nie mieliby stworzyć teatru ale od tego są fundacje i starania o salę. Nic nie wiadomo o tym, że Monika Strzępka ubiegała się o państwową posadę dyrekcji teatru aktywistów.
Dalej Monika Strzępka o tym dlaczego z aktorami po warszawskiej szkole teatralnej nie da się pracować i najlepiej rozwiązać umowę: : „..mam poczucie, że absolwenci warszawskiej Akademii są słabo przygotowani do pracy we współczesnym, poszukującym teatrze artystycznym”…
Więc tak: Aktor który opuszcza taką czy inną szkołę teatralną wchodzi dopiero w zawód. To czy zdobędzie warsztat czy nie, zależy od przyszłości. Dyrektor teatru i jednocześnie reżyser to ten, który nadaje ton i pracuje z aktorami czyli dochodzi z nimi do rezultatu . Zwalanie nieumiejętności na przedszkole jakim jest artystyczna uczelnia, jest po prostu unikaniem pracy, jaka jest wymagana od kogoś kto zobowiązał się do prowadzenia artystycznej instytucji. W tej pracy reżyser podchodzi do aktora na próbie z uwagą „ nie chowaj się za rolą” i metodą prób i błędów, załamań i olśnień dochodzą do rezultatu. Tak w teatrze artystycznym i poszukującym być chyba powinno. Taka to robota. Bo poszukujemy przecież….No chyba że aktor” z Warszawy”.
Fobia warszawska jest mi znana nie od dzisiaj. Kiedy krytycy od strony „ teatru artystycznego” weszli do gry, zaczęła się prawdziwa nagonka na wszystko co „ warszawskie” . Prym wiódł Roman Pawłowski z Wyborczej. Jako aktorzy „ warszawscy” byliśmy z góry skazani na brutalne, krytyczne recenzje. Nic nam nie pozostawało tylko poczucie humoru, więc wszyscy z Gustawem Holoubkiem na czele układaliśmy przed premierą „recenzje Romana Pawłowskiego”, robiąc konkurs na najbardziej trafną i zgodną z tym co się ukaże w gazecie po premierze. Nigdy nie zapomnę jak zostałam zaproszona do gabinetu dyrektora teatru Ateneum, Janusza Warmińskiego, który właśnie kończył swoją trzydziestoletnią dyrekturę. Byłam młodą aktorką i współpracowałam z Gazetą jako felietonistka. Pewnie dlatego sądził że ja coś mogę. Drżącą ręką ( naprawdę drżącą) wręczył mi list do redakcji w którym pisał o upokorzeniu jakiego doznaje ze strony lewicowej krytyki. Tak, bo te wszystkie recenzje były nie tyle krytyczne ile upokarzające. Każdy warszawski twórca tego doznał. Ciekawe jest, że ci nienawidzący Warszawy jakoś jednak do niej ciągną i biorą najlepsze posady . A przecież tyle jest w Polsce pięknych miast…
Dalej w wywiadzie MS: „aktorzy i aktorki muszą zarazem mieć gotowość do podzielenia się tym, co głęboko intymne, jak i do rezygnacji z udawania, że nie jesteśmy w teatrze.”
Więc tak: Gotowości do „podzielenia się tym co intymne” uczyła na przykład w warszawskiej PWST aktorka Ryszarda Hanin osoba starej daty i hołdująca realizmowi. Gotowości podzielenia się tym co intymne uczył Osterwa w warszawskiej Reducie.
Dalej M. Strzępka o swoim teatrze : -„Iluzja czwartej ściany, iluzja podglądania świata zastąpiona jest tu przez otwarcie budowaną sytuację komunikacyjną. To wymaga głębokiej świadomości siebie, swojego ciała, swojego doświadczenia wnoszonego na scenę, a jednocześnie znakomitego warsztatu performatywnego.”
Więc tak: czwartej ściany jako jedynego środka wyrazu nie uprawiamy już od lat. W XXI wieku każdy aktor potrafi się skomunikować z publicznością. Natomiast tak ogólnie każdy aktor który zna swoją robotę, może się zmieścić w konwencji czwartej ściany i w konwencji performatywnej. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że usunięty z tego teatru Modest Ruciński jest jednym z najbardziej elastycznych aktorów swojego pokolenia. Głodnym wzywań. Ma świadomość ciała. Wystarczy go obsadzić.
Dalej MS : „ .. równie ważna, jak odpowiedni warsztat aktorski, jest dla mnie aktywna postawa krytyczna, umiejętność samodzielnego myślenia, własny proces emancypacyjny aktorek i aktorów, ich świadomy rozwój.”
Zaraz…Jeśli „osobisty stosunek aktora do poruszanych tematów jest ważny” to dlaczego Monika Strzępka usuwa z teatru tych, którzy czują osobiście i po swojemu a zostawia tylko tych, którzy czują jak ona? Co oznacza w takiej sytuacji „umiejętność samodzielnego myślenia”?’ Nic innego jak umiejętność myślenia tak jak myśli Monika Strzępka. I nie dotyczy to tylko teatralnego gustu. Gorzej, że dotyczy światopoglądu.
M S - „Trudno się pracuje z ludźmi, którzy wyznają zupełnie inny system wartości. Dla mnie to w zasadzie niemożliwe. „
Otóż istota teatru polega na spotkaniu różnych ludzi. Poznajemy się , dziwimy się sobą, spieramy w bufecie. Potem łączy nas spektakl. Energetyczny przepływ mimo różnic. Pytanie formalne: Czy startując na dyrektorkę Dramatycznego Monika Strzępka deklarowała to, że będzie kształtowała zespół wedle światopoglądu? Czytałam jej upublicznioną deklarację i nic tam takiego nie było. Bo może jednak decyzja co do jej etatu byłaby w takim wypadku inna? Jeśli etat aktorski w Teatrze Dramatycznym można uzyskać z powodu światopoglądu to czym to się rożni od zarzutów stawianych polityce kulturalnej PiS? Co innego jak nie „ ideologizacja” była zarzucana tej partii? Dyrektor teatru mówi na przykład że każdy aktor ma chodzić do kościoła. Co by się działo na lewicy i nie tylko!!
Warto przeczytać fragment z reportażu o Dramatycznym. Michał Klawiter aktor dostaje pożegnany Sms: ".Kolektyw zaprasza cię na rozmowę".
„— Wiedziałem już, z czym to się wiąże. Nie jeździłem z Kolektywem na grzyby, nie przytulałem się do drzew, nie okadzałem teatru białą szałwią, nie odblokowywałem kanałów energetycznych i nie afirmowałem. Nie na tym polega moja rola jako aktora.”
A więc takie pozornie nieobowiązkowe zajęcia. Grotowski w początkowym wydaniu. Tylko że on nie miał państwowej posady. Czy te praktyki były w deklaracji na posadę dyrektora? To jest czas ludzi. Zajęty czas.
Dalej: „Nie zawsze przecież jest sukces. Teatr artystyczny musi mieć prawo do eksperymentu i do porażki.”
Ale dlaczego „artystyczny” ma takie prawo? Dlaczego „ nieartystyczny” czyli „mieszczański” nie może ? Dlaczego nie należy „artystycznego” rozliczać z klęski jak każdego teatru?
Dalej: M S „ …I nie zamierzam się spieszyć, tylko być w zgodzie z procesem.”.
Nie spieszymy się zatem. Proces przecież. Co to oznacza? Oznaczą, że pani Strzępka wzięła Dramatyczny jako pole do samorozwoju. I za ten samorozwój dostaje dużą państwową pensję. I za jej samorozwój płacimy podatki. Pani Strzępka nie czuje się zobowiązana do dynamicznego życia teatru w jednej z najbardziej reprezentatywnych sal jakie posiada Warszawa. W ogóle do niczego nie czuje się zobowiązana bo „ teatr artystyczny” jest teatrem szczególnej troski i mamy poczekać aż dojrzeje. Płacąc za dojrzewanie.
W dalszej części wywiadu Magdalena Rigamonti przypomina:
Aktor jest od grania jak d**pa od srania – to Kazimierz Dejmek.
M. Strzępka odpowiada: „Dziś, po wszystkim, co się wydarzyło za sprawą ruchu # MeToo w światowym i polskim teatrze, po całej dyskusji, jaką odbyliśmy, nie widzę potrzeby, żeby komentować to słynne zdanie. To jest sentencja w pełni już historyczna.”
Naprawdę? Tutaj fragment z artykułu o stanie Teatru Dramatycznego:
„W połowie października Anna Cis ( od BHP w teatrze ) pisze do Biura Kultury pismo o sytuacji w teatrze. "Byłam obecna, kiedy jedna z aktorek opuszczała gabinet Moniki Strzępki (...) Po ocenie jej kondycji psychicznej i fizycznej, zabroniłam aktorce na samodzielne opuszczenie teatru, w obawie o możliwość wypadku podczas drogi powrotnej do domu (…)."
No więc ja byłam aktorką teatru Dejmka. To czego doświadczaliśmy jako jego pracownicy jest cukiereczkiem w stosunku do tego co dzieje się w Teatrze Dramatycznym. Trudno odnosić się do przerażających cytatów z rozmów w gabinecie dyrektorskim o „zatrutej śmiertelnej krwi” bo brak świadków. Jeśli jednak naprawdę wręczano aktorom zwolnienia z pracy przed wejściem na scenę, to sprawa nie jest mobbingiem czy przemocowością . To są po prostu tortury. Psychiczne tortury. Ja bym już dawno była z tym w sądzie.
Kończąc. Aktor Strzępki „ nie chowa się za rolą”, jako medium dźwiga bagaż własnych doświadczeń i wnosi na scenę swoje traumy…Tak sobie myślę…Monika Strzępka pracuje teraz nad tekstem Agnieszki Szpili o kobietach, które chcą pracy i pola dla twórczości , bo nie mają. Aktorki tam zaangażowane czyli te, które zostały na etacie mówią to jako one, pod swoimi nazwiskami. No ale…skoro mają etat, to jaki właściwie bagaż traum wnoszą na scenę? Ja proponuję pani Strzępce żeby do tego tekstu wzięła aktorki które z teatru wyrzuciła. Co tam aktorki! Wszystkie kobiety które się zwolniły z powodu atmosfery, te które się leczą, które poczuły się upokarzane. To będzie premiera !!! Pójdę dalej: skoro twórczyni jest „medium” własnych doświadczeń to może przed premierą Monika Strzępka po prostu sama siebie wyrzuci z teatru i wtedy jako doświadczona i uciemiężona brakiem pola twórczego, będzie z czystym sumieniem mogła reżyserować. Niech się Pani uciemięży pani Moniko i wtedy reżyseruje o uciemiężonych.
Co teraz będzie? Nic nie będzie. Będzie jak było. Kilka rozmów w Urzędzie, mediacje , pokajanie się ewentualnie. Potem będą następni " artystyczni". A kto jest artystyczny, zadecydują oni i Urząd. I tak dalej. Wybrzydzanie na Warszawę i posady w Warszawie. A Warszawa nic. A może jednak…teraz przeciw Strzępce protestuje młode pokolenie. Więc nie żadni Dziadersi. Protestują też ci, który deklarują lewicową wrażliwość teatralną. Może jednak jest dla nich oczywiste, że feminizm Strzępki , wilgotne panie , kadzidła i dziewanny to przeżytek, w dodatku całkiem jałowy? Może eksperymenty pójdą do offu albo jako jedne z przedstawień w repertuarowym teatrze nie zagarniętym przez jedynie słuszną ideologię? Może będzie w Warszawie powstanie?